Fragmenty książki "Depresja nie jest przeznaczeniem" o sposobach, pomocy osobom dotkniętym depresją i ich rodzin
ISBN: 978-83-7318-914-0
wyd.: WAM 2007
Chorzy na depresję często czują się winni. Obwiniają się o to, że odchodzi partner albo że jest alkoholikiem, że córka jest upośledzona, że ojciec popełnił samobójstwo, że to czy tamto funkcjonuje w ich życiu inaczej niż powinno. Obarczanie się winą znajduje proste, lecz najczęściej błędne uzasadnienie: gdybym tego lub tamtego nie uczynił albo tak czy inaczej nie zareagował, wszystko byłoby inaczej.
Może się zdarzyć, że w jednym czy drugim wypadku wina jest rzeczywista. Ten, kto boryka się z depresją, nie dysponuje jednak naturalnymi środkami, by w sensowny sposób z tym sobie radzić. Reaguje zawsze, bardzo się obciążając. Właśnie w tym tkwi różnica pomiędzy taką osobą a osobą zdrową: pierwsza w tej sytuacji wycofuje się, reagując w opisany wyżej sposób, druga natomiast uświadamia sobie własne błędy i podejmuje odpowiednie działanie, by te błędy naprawić albo — co jest chyba częstsze — wyprzeć, chcąc o nich zapomnieć.
W przypadkach ekstremalnie intensywnie doświadczanego poczucia winy przez osoby chore na depresję chodzi o winę, której obiektywnie nie da się udowodnić. Załóżmy, że przed świętami Bożego Narodzenia 2004 jęknąłeś w duchu, drogi czytelniku czy czytelniczko, żeby przyszła jakaś powódź, która położyłaby kres przedświątecznemu obłędowi kupowania prezentów. Czy czułbyś się winien w obliczu faktu, że wkrótce potem nawiedziło Azję Wschodnią tsunami, które pochłonęło 300 000 ludzkich istnień? Z pewnością nie, ponieważ wiesz, że twoje pragnienie nie miało żadnego wpływu na ruchy skorupy ziemskiej, które wywołały tę katastrofę. Niejeden chory na depresję spostrzegałby to jednak całkiem inaczej: czyż nie życzył sobie tego? I czy prawdziwa tragedia, która się zdarzyła, nie jest potwierdzeniem, że jego myśli urzeczywistniają się?
Przecież realnością okazały się inne jego pragnienia — córka dostała piątkę z klasówki z matematyki, a następnego dnia padał deszcz — tak właśnie, jak marzył. Jedno i drugie się spełniło, jedno i drugie stało się rzeczywistością. I w ten sposób chory wyciąga niedorzeczny wniosek, że ponosi winę za śmierć ofiar tsunami. Tę ekstremalną formę zupełnie nierealistycznego obwiniania się psychiatrzy nazywają „zespołem urojeń na tle poczucia winy”. W tych też okolicznościach mogą w szczególnych przypadkach pojawiać się halucynacje, to znaczy omamy, najczęściej w formie akustycznej, w czasie których głos należący do niewidzialnej istoty czyni zarzuty choremu, oskarżając go i czyniąc go odpowiedzialnym za pewne zachowania czy zdarzenia.
Depresji mogą towarzyszyć liczne objawy somatyczne. Są one niekiedy nawet jedynymi objawami tej choroby. Należą do nich:
Wielu z nas zapewne wie, jaką udręką jest stan, kiedy, przeżywając pewne problemy, zaczynamy mieć kłopoty ze snem: mamy trudności z zaśnięciem albo budzimy się nad ranem i bezskutecznie próbujemy ponownie zasnąć, albo też nagle zrywamy się ze snu. Dla większości chorych na depresję stan ten to codzienność, ciążąca jak ołów.
Nasz rytm dnia i nocy wyznacza skomplikowany układ różnych czynników:
Osoby cierpiące na depresję spostrzegają i odbierają bieg czasu i własny zegar wewnętrzny jako coś nieharmonijnego. Nierzadko mają poczucie, że czas stoi w miejscu. Nie dziwi więc, że jest to dla nich irytujące, a często i niepokojące, bo czas, kiedy tkwią w świecie swych negatywnie zabarwionych myśli, coraz wyraźniej im się dłuży. Znaczenie zewnętrznych wyznaczników czasu uwidacznia się w pełni w przypadkach depresji sezonowej, czyli depresji zimowej (patrz strona 36). W innej odmianie depresji natomiast zostaje zakłócone funkcjonowanie wewnętrznych wyznaczników czasu: większość osób budzi się dwie do trzech godzin wcześniej niż normalnie, i to niezależnie od długości dnia latem czy zimą. Do tego dochodzi problem, że chory na depresję często nie może, jak już powiedzieliśmy, z powodu swoich uporczywych myśli, zasnąć. A jeśli już nawet uda mu się zdrzemnąć, ze snu wyrywa go byle szelest i chorego znów ogarnia gonitwa myśli. W efekcie ponowne zaśnięcie staje się trudne, jeśli nie niemożliwe. Cała faza snu zostaje przez to na trwałe zaburzona, co niesie z sobą często, obok dodatkowych problemów psychicznych, także osłabienie kondycji fizycznej.
Rozumiemy więc, iż u chorych na depresję stały brak snu jest niemal regułą; nic zatem dziwnego, że są oni śpiący za dnia. W konsekwencji już z tego tylko powodu nie mogą podołać obowiązkom, czy to w pracy, czy w kręgu rodzinnym. Z powodu przemęczenia zaburzona jest też trwale ich zdolność koncentracji. Dalszemu obniżeniu ulega i tak już słabe przekonanie o własnej wartości. Włącza się myślenie typu: nie potrafię robić tego, czego się ode mnie oczekuje, choć kiedyś zawsze to robiłem, nie potrafię skupić się na swojej rodzinie ani dostrzegać innych ludzi. Zaczyna się klasyczne błędne koło: za dnia chory zbiera „dowody” niewywiązywania się z życiowych wyzwań, a nocą z tego powodu nie śpi. W takich sytuacjach mogą zacząć pojawiać się i narastać u niego myśli samobójcze. Możliwości popełnienia samobójstwa przyjrzymy się bliżej w innym miejscu. Tutaj wspomnimy tylko, że wymienione objawy mogą doprowadzić chorego do wniosku, że jego życie pozbawione jest wszelkiej wartości albo że on sam jest obciążeniem dla innych. Temu za wszelką cenę trzeba przeciwdziałać.
opr. aw/aw