Siła w jedności

Fragmenty książki "Przekroczyć narcyzm"

Siła w jedności

Tonino Cantelmi , Francesca Orlando

Przekroczyć narcyzm

ISBN: 97-83-60703-32-8

wyd.: Wydawnictwo SALWATOR 2007


Fragmenty dostępne na naszych stronach:


Siła w jedności

Grupa — będąc odzwierciedleniem najszerzej pojętej wspólnotowości — odgrywa ważną rolę w życiu indywiduum, które będzie stanowić jej część, dając mu poczucie bezpieczeństwa, władzę i chroniąc go przed atakami z zewnątrz.

Już od dzieciństwa jesteśmy umieszczani, dobrowolnie albo bez naszej zgody, w przeróżnych grupach. Rodzina, szkoła, wspólnota religijna, związki zawodowe, to przykładowe miejsca, w których przychodzi nam żyć. Wraz z naszym dorastaniem liczba tych grup się powiększa, są one bardziej zróżnicowane: do pierwotnych grup dołączają nowe grupy i stowarzyszenia.

Kiedy pewną liczbę osób łączy jakiś wspólny cel, powstaje coś, co nie jest zwykłą sumą tych osób, ale nowym organizmem nazywanym „grupą”, dynamiczną całością obdarzoną specyficznymi emocjami i cechami.

Połączyć różne osoby i określić specyficzne cele grupy znaczy przede wszystkim pozwolić zaistnieć dynamikom paradoksalnie dysfunkcjonalnym odnośnie do wyznaczonych celów i poradzić sobie z odmiennymi punktami widzenia, wrogością, agresywnością, i tak dalej, aż do efektu wypalenia (burn-out).

Mentalność grupy jest zatem bardzo złożona, bo z jednej strony zakotwiczona jest w rzeczywistości, a z drugiej pozostaje uzależniona od tak zwanych zadań podstawowych, podkreślających istnienie umysłowości zespołowej, często wchodzącej w aspekty irracjonalne jednostki, które stają się oczywiste, kiedy zostały dekodowane przez grupę. Można by powiedzieć, że jest to swoiste naczynie, do którego każdy wnosi nieświadomie własny wkład i w którym są zaspokajane potrzeby i fantazje negowane przez osobę na poziomie jej świadomości.

Bion zidentyfikował w grupie aż trzy typy zadań, które zmieniały się wraz ze zmianą jej ukierunkowania. Podstawowe zadanie zależności przewiduje istnienie grupy kierowanej przez przywódcę, od którego będzie ona uzależniona celem otrzymania opieki oraz wsparcia materialnego i duchowego. Psychoanalitycy bez trudności dostrzegliby relację pomiędzy taką postawą a ambiwalencją uczuć w stosunku do ojca i do każdego innego autorytetu, wobec którego wszyscy żywią miłość i nienawiść. Istotnie, problem ojca wzbudza przeciwstawne reakcje, które przekształcają się we wzajemne współzawodnictwo albo w idealizację grupy i przecenianie jej wartości. Podstawowe zadanie dotyczące łączenia przewiduje, że grupa będzie dążyć do wykreowania człowieka albo idei będących w stanie uratować grupę. Ostatnie podstawowe zadanie, związane z walką — ucieczką, przewiduje, że grupa łączy się w celu walki o coś lub z kimś albo też dla ucieczki przed czymś lub przed kimś. W tym przypadku grupa jest rodzajem obrony przed tym, który jest inny, różny ode mnie.

Potrzeba nazwania pewnych osób sojusznikami, a innych wrogami bierze swój początek w wysiłku jednostki skierowanym na obronę poczucia wartości, powiązanego z doświadczeniami przynależności do jakiejś grupy. Kiedy ma się do czynienia z konfliktami wieloetnicznymi, wtedy faktycznie widzi się tę ludzką potrzebę posiadania wrogów i sprzymierzeńców, a świadomość przynależności do grupy służy wtedy jako obrona przed groźbami albo niebezpieczeństwami.

Tworzące się grupy rozwijają postawy pozytywne w stosunku do siebie, swoich członków, a dyskryminują obcych. Przynależność do grupy rzeczywiście sprzyja postawom samozadowolenia, dlatego też obca grupa jest zawsze uważana za „złą”; członkowie grupy przynależności polepszają własną ocenę poprzez konfrontację.

Osoby podobne do siebie tworzą relację opartą na przekonaniu, że jest między nimi pełne zrozumienie i gotowość do niesienia sobie pomocy.

Liczne badania z zakresu psychologii społecznej wykazały, że osoby odmienne od nas stanowią zagrożenie dla naszego poczucia wartości, a ich odrzucenie może się stać podstawą dla tak sztywnych form myślenia, jak uprzedzenie i dyskryminacja.

To uczucie, oprócz potwierdzenia zwykłej różnicy, wyraża przekonanie: „Ja jestem jedyny”. Ta rewindykacja własnej odmienności może stanowić ostatni sposób, by zachować integralność psychiczną, a „narcyzm drobnych różnic” może doprowadzić do patologicznego przekonania, że damy sobie radę sami, bez niczyjej pomocy, że jesteśmy infantylnie wszechmocni. Przymus takiego egzystencjalnego fałszu służy nadawaniu sensu własnemu istnieniu, a brak relacji z innymi może przeradzać się w patologie albo stworzyć pozory lidera.

Powodem, dla którego jednostka silnie podkreśla „drobne różnice” między własną osobą a innymi, jest obawa, by nie stać się nikim, by nie być zapomnianym, by nie prowadzić życia podobnego do życia innych, by nie być pochłoniętym przez czas czy też nie pozostawić po sobie żadnego śladu istnienia.

Mechanizm „demonizacji różnic” albo „narcyzm mniejszych różnic” działa wewnątrz wielu grup, a w niektórych przypadkach jest nawet poszukiwany i popierany, szczególnie w pewnych grupach politycznych. Ta obronna postawa grupy w stosunku do kogoś innego ma początek w znanym mechanizmie projekcyjnym, który polega na przeniesieniu na zewnątrz nieakceptowanych części siebie.

W ten sposób grupa jest narażona na ryzyko popadnięcia w syndrom myślenia grupowego (group-think syndrome), jaki może się pojawić w różnych sytuacjach, na ogół o ważnym znaczeniu politycznym i społecznym.

Zdarza się, że członkowie grupy ignorują konsekwencje swoich decyzji nie tylko na płaszczyźnie skuteczności, ale także na poziomie etyczno-moralnym. W imię „słusznej sprawy” grupa może przecenić własne umiejętności i możliwości, a przez to doprowadzić do poczucia nietykalności, do narcyzmu zbiorowego, który w połączeniu z lekceważeniem konsekwencji etycznych własnych czynów, naraża grupę na poważne ryzyko. Takie konsekwencje są nieuniknione, grożą rozpadem grupy, w rezultacie doprowadzenia jej do zawężonego wymiaru rzeczywistości, jakim jest jednostka, zatracenia impulsów, które były u początków jej powstania i rozwoju. Jednak grupa może również zlekceważyć sygnały ostrzegawcze dochodzące z zewnątrz i użyć mechanizmów zbiorowej racjonalizacji i negacji w połączeniu ze stereotypowym sposobem postrzegania liderów jako „nieprzyjaciół”.

Ostatecznie grupa może się też podzielić i utworzyć inne koncepcje rzeczywistości, doprowadzając do istotnego zniekształcenia kognitywnego, do prawie całkowitego wyeliminowania wątpliwości i do iluzji jednomyślności.

Aby zrozumieć dynamikę, która oddziałuje na jednostkę w momencie, kiedy staje się ona częścią grupy, należy przypomnieć Freudowską teorię psychologii tłumu.

Freud, powołując się na badania Le Bona, uważa, że człowiek będący w tłumie przyjmuje cechy i zachowania różne od tych, jakich można się po nim spodziewać w sytuacji, gdy jest sam.

Jeśli zatem z jednej strony grupa ułatwia jednostce możliwość wyrażania się, to z drugiej — niszczy te przestrzenie wolności, których jednostka najchętniej by się pozbyła.

W rzeczywistości grupa wymaga od swoich członków, aby zaakceptowali wcześniej ustalone normy, zarówno na poziomie relacji, jak i celów. Czynniki, które powodują, że jednostka będzie zachowywać się w sposób ujednolicony, dotyczą właśnie tworzenia umowy społecznej. Według Rousseau, to dzięki „umowie społecznej” ludzie spontanicznie zrezygnowaliby z części ich praw, aby przyznać jednemu z nich taką wyższość, by uczynić go potem przywódcą, zwierzchnikiem.

Główna przyczyna ogólnego konformizmu grupowego leży w barbarzyńskim i rasistowskim charakterze, który cechuje tłum.

„Przez sam fakt, że człowiek stanowi część tłumu, spada on o kilka dobrych szczebli na w drabinie cywilizacyjnej. Będąc sam, pozostałby może osobnikiem kulturalnym: w tłumie działa pod wpływem instynktu, czyli jest barbarzyńcą. (...) Tłum jest impulsywny, zmienny i drażliwy. Jest niemal całkowicie rządzony podświadomością”.

Tłum nie posiada więc własnych idei, jako że ludzie w nim zjednoczeni tracą swoją indywidualność i świadomą osobowość: to z kolei powoduje zanik zdolności krytycznych i chęć przynależności do tożsamości zbiorowej, podświadomość zbiorową.

Ogólnie mówiąc, czynniki, które przyczyniają się do ślepego posłuszeństwa wobec autorytetów, dotyczą głównie cech osobistych takiej jednostki, która prezentuje osobowość skłonniejszą do autorytaryzmu i niższe poczucie własnej wartości.

Warto podkreślić różnicę między posiadaniem autorytetu a byciem autorytetem. Przez pewien okres naszego życia uznajemy jakąś formę autorytetu (na przykład matka dla syna), ale są też osoby, szczególnie te z najniższych sfer społecznych, które są tylko przedmiotem autorytetu. Ta niejednakowa koncepcja autorytetu prowadzi do odkrycia dwóch całkowicie różnych znaczeń tego samego pojęcia: autorytet może być „racjonalny”, „kiedy opiera się na kompetencji i pomaga wzrastać tym, którzy się na nim opierają (autorytet bycia)”.

Autorytet „racjonalny” ma swoje źródło w kompetencjach osoby pełniącej określone funkcje społeczne oraz w jej dojrzałej osobowości i integralności. Autorytet emanuje wtedy i nie musi ona ani groźbami, ani rozkazami zdobywać sobie szacunku. Jej wpływ jest widoczny w takim stopniu, w jakim pokazuje ludziom, kim mogą być, służąc własnym przykładem.

Autorytet „nieracjonalny opiera się na władzy i prowadzi do wyzysku osoby, która jest jej podporządkowana” (autorytet posiadania).

Analizując osobowość sprawującego władzę, można odkryć, w jaki sposób władza prowadzi do ogólnego przeobrażenia osobowości. W rzeczywistości ten, kto ma władzę, stara się zmienić innych, ale jednocześnie sam się zmienia. Według badań Kipnis (1976), dostęp do władzy i jej sprawowanie podwyższają poczucie własnej wartości. Człowiek widzi drugiego jako kogoś gorszego, uznaje go za zwykły pionek, który można przesuwać według własnego upodobania w nierealnej, z góry wygranej rozgrywce szachowej. Według takiej koncepcji, kto ma władzę, ten rozwija pozytywne wyobrażenie o sobie, wierząc, że powiększenie władzy jest spowodowane wyłącznie jego zaletami. Osiąga on pełną świadomość swojej ważności, wpływów, a nawet wpada w zachwyt, przywłaszczając sobie narzędzia władzy w swego rodzaju inkorporacji. Kiedy władza przerasta osobę, która ją sprawuje, zdarza się, że pojawia się u niej wygórowane mniemanie o sobie, pozwalające jej na zwolnienie się z powszechnie obowiązujących zasad moralnych.

Osobę sprawującą władzę można porównać do bohatera komiksu, który po włożeniu kostiumu Supermana staje się silny i odważny. Po zrzuceniu przebrania powraca do codziennego życia, do biura i do miłosnych niepowodzeń z Loris Leynn, staje się zwyczajnym Clarkiem Kentem ubranym jak przeciętny urzędnik, łatwo ulegającym sugestii, że nie znaczy zbyt wiele.

Osoby posiadające mniejszą władzę mają mniejszy autorytet w grupie, do której przynależą, albo raczej odwrotnie — niskie poczucie własnej wartości. Władza sama z siebie wpływa zarówno na deprecjację kogoś, kto ma jej mniej, jak i na powiększenie poczucia własnej wartości kogoś zadowolonego z zakresu sprawowanej przez siebie władzy. W sprzyjających okolicznościach nawet w relacji niesymetrycznej może wzrosnąć zaangażowanie i zdolność do wzajemnego rozumienia się osób.

Dlatego też konieczność dostosowania się indywiduum do grupy jest podyktowana chęcią akceptacji przez członków grupy, a przede wszystkim przez osobę autorytatywną, dominującą w hierarchii władzy.

Ten rodzaj konformistycznej postawy zakłada kolejne poszukiwanie elementu wiążącego i rządzącego członkami tworzącymi grupę, jakim jest podświadome pragnienie podlegania regułom i zachowaniom; rodzi się potrzeba bycia kierowanym przez przywódcę.

Tłum, podświadomość, nieokreśloność mogą wstrząsnąć człowiekiem z powodu braku porządku: są czymś, co może pochłonąć i rozproszyć. Na przykład dla Junga symbol poruszającego się tłumu „wyraża skrajny niepokój podświadomości”, który indywiduum często chce stłumić, żeby nie być wciągniętym w wir instynktów.

„Ilekroć mamy do czynienia z większą ilością zebranych, niezależnie od tego, czy będzie to stado zwierząt, czy tłum ludzi, zawsze istoty żyjące bezwiednie oddają się do dyspozycji przywódcy, jego autorytetowi. Tłum jest trzodą uległą, która nie może żyć bez pana. Tak bardzo łaknie uległości, że odruchowo podporządkowuje się każdemu, kto deklaruje się jako władca”.

Autorytet jest szczególną formą wywierania wpływu społecznego, który powoduje nacisk jednomyślnej większości na pojedynczego osobnika. W przypadku obecności autorytetu nie potrzeba innych osób, aby osoba czuła się popychana do działania zgodnie z pierwotnym planem. Autorytet jest z reguły uznany przez członków grupy albo wspólnoty w tej szczególnej osobie, która sprawuje „władzę wywierającą wpływ, opartą na normach społecznych, tradycjach, wartościach i zasadach”.

Wychowanie przez rodziców dziecka do posłuszeństwa rozpoczyna się od chwili narodzin. Potem następuje jego kontynuacja — w szkole przez nauczycieli, aż do chwili kiedy osoba staje się częścią struktur politycznych, społecznych, religijnych albo wojskowych.

Od zawsze istnieje zależność hierarchiczna, jest ktoś, kto wydaje polecenia i ktoś, kto jest zmuszony do ich wykonania. Posłuszeństwo w pewnych przypadkach jest uznawane nie tylko za niezbędne, ale nawet korzystne; można uniknąć kary albo otrzymać nagrodę, a nawet nauczyć się czegoś od osób, które wcześniej dojrzewając w społeczności, zdobyły większe doświadczenie życiowe.

Gdy osoba wchodzi do hierarchicznej struktury społecznej jako jej członek, nie uważa się już za samodzielną we własnych wyborach, lecz ceni przede wszystkim decyzje tego, kto w tej strukturze znajduje się wyżej. To on cieszy się autorytetem, ponieważ uważany jest za osobę bardziej wiarygodną albo po prostu obdarzoną silną władzą decyzyjną, zdolną przyznawać „nagrody” albo „kary”.

opr. aw/aw

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama