Jak "prawidłowo" się porozumiewać

Fragmenty 3 cz. książki "Sztuka rozmawiania"

Jak "prawidłowo" się porozumiewać

Friedemann Schulz von THUN

SZTUKA ROZMAWIANIA cz.2

Dialog wewnętrzny

ISBN: 978-83-7318-870-9
© Wydawnictwo WAM, 2007


Jak "prawidłowo" się porozumiewać

"A teraz pan Schulz von Thun powie nam, jak prawidłowo się porozumiewać!" - tak burmistrz pewnego miasteczka na północy Niemiec zakończył swoje wprowadzenie i wskazał mi miejsce za pulpitem. Na konferencji zebrała się cała kadra kierownicza okolicznych urzędów. Ojcowie miasta na zagadnienie "komunikacji" przewidzieli jeden dzień!

A więc to tak!? Czyżby ich oczekiwania zostały aż tak skondensowane? A może to wszystko było tylko bolesną pointą - z ziarnkiem prawdy i ziarnkiem ironii?

Być może niektórzy czytelnicy spodziewali się jakiegoś kamienia filozoficznego w pierwszych dwóch częściach Sztuki rozmawiania. Kamienia nie było, a za to musieli się oni zmierzyć z setkami stron "wiedzy o kamieniu", o tym, co się (jednocześnie) dzieje, kiedy ludzie wchodzą we wzajemny kontakt, z czym należy się liczyć, kiedy to, co międzyludzkie, dochodzi do głosu.

Pierwsza część Sztuki rozmawiania każdą wypowiedź opisuje jako akord, jako "czterodźwięk" ze swoimi tonami wy- ^}^Z sokimi i niskimi (zawartość rzeczowa, ujawnienie siebie, rela- ^v^ cja wzajemna i apel). Do pełnego słyszenia takiego akordu (takiej komunikacyjnej muzyki) potrzeba czworga uszu. Czworo uszu ułatwia pełniejsze i bardziej precyzyjne słuchanie, w rozmowach i sporach pozwalają one odbiorcy uchwycić czterowymiarową komunikacyjną polifonię. Z pełniejszego słuchania zaś, które wie, jak pojawiające się przeszkody i problemy przyporządkować odpowiedniej płaszczyźnie wypowiedzi, wynika klarowność i konstruktywna metakomunikacja. Obok uwrażliwienia staje także możliwość ćwiczenia, jak skutecznie korzystać z czworga uszu i z czterech "nadajników".

Część druga Sztuki rozmawiania pokazuje, że podstawo-ŚyQf we "wyposażenie komunikacyjne - kształt naszych "nadajników" i "uszu" oraz sposób, jak się nimi posługujemy - u każdego z nas jest inne. Okazuje się, że rozwój umiejętności porozumiewania się i społecznej kompetencji jest czymś bardzo indywidualnym i sięga w głąb. "Szkolenie standardowe" już tutaj nie wystarcza. Jest albo nietrafne, albo bierze pod uwagę wyłącznie zewnętrzną stronę sposobu mówienia. Użyty w części drugiej Sztuki rozmawiania kwadrat wartości i rozwoju osobowego otworzył na komunikacyjną "naukę o cnocie" i pokazał, jak precyzyjnie określać i "uruchamiać" kierunek własnego rozwoju.

Jak na razie wszystko jest jasne. Kamień filozoficzny za każdym razem na nowo musi się rodzić w rękach każdej czytelniczki i każdego czytelnika. Taki kamień jest także w Twoich rękach i tam jest jego miejsce. Pan Schulz von Thun nie powie "nam", jak prawidłowo się porozumiewać. Wystarczająco często on sam tego nie wie, albo to, co wie, okazuje się tu i teraz zupełnie nietrafne.

Viktor Frankl zauważył, że instynkty przestały mówić, co człowiek musi robić, a zwyczaje mówią tylko ogólnie, co człowiek robić powinien. Zostaliśmy więc uwolnieni i "skazani na rozeznawanie swojego chcenia i działania zgodnie z "własną" (a co to znaczy?) miarą. Stoimy więc sami przed wielkim pytaniem: Co znaczy "porozumiewać się i zachowywać prawidłowo"?

Trzecia część Sztuki rozmawiania bierze pod lupę to właśnie pytanie. Nie daje odpowiedzi, ale szkicuje propozycje, jak samodzielnie takiej odpowiedzi szukać. Pytanie, jak ma wyglądać "poprawne" zachowanie w codziennym życiu, zawsze jest związane z konkretną sytuacją. Studentka Małgosia, na przykład, która zawsze porządnie prowadzi notatki i stara się być na wszystkich zajęciach, musi nagle odpowiedzieć na -wydawało by się zwyczajne - zapytanie kolegi Jasia. Jaś chce powielić sobie jej notatki i pyta, czy ona mu ich pożyczy. Małgosia chętnie niesie pomoc i jest za solidarnością międzyludzką. Ale czy "na zawołanie" ma dzielić się z przypadkowym człowiekiem owocami swojej pracy? Co ma powiedzieć i jak? Przewodniczący Bundestagu ma wygłosić przemówienie z okazji rocznicy pogromu Żydów w Niemczech w 1938r. Co ma mówić i jak ma mówić? Edyta, która prowadzi zajęcia dla doradców handlowych, słyszy uszczypliwe uwagi (w stylu: "To wszystko już doskonale wiemy!") ze strony (mężczyzn) uczestniczących w szkoleniu. Jak ma zareagować? Jak ma powiedzieć o tym, że zachowanie biorących udział w szkoleniu godzi w jej poczucie własnej wartości? Pan Nowak, szef działu reklamy jest wściekły na Bogdana. Z jednej strony Bogdan po raz kolejny nie wywiązał się ze swoich zobowiązań, z drugiej -jako człowiek obdarzony wrodzoną kreatywnością - jest dla firmy kimś ważnym. Jak pan Nowak ma z nim rozmawiać? Spotkanie rodziców nabiera nieoczekiwanego przebiegu. Jak ja, jako uczestniczący w nim ojciec, mam się prawidłowo zachować? Ela podnosi słuchawkę telefonu. Jest zaskoczona, bo słyszy głos Karoliny, aktualnej przyjaciółki jej byego mża, która opowiada o swoich osobistych problemach. Jak Ela ma reagować?

Jest to tylko przegląd możliwych przykładów z codzienności. Będziemy do nich wracać w następnych rozdziałach. Pomogą nam one ukon-kretniać prezentowany materiał. Zawsze chodzi o poprawne co i adekwatne jak. Czy doradca zna odpowiedź na te pytania? Nie! Jeżeli jest dobrym doradcą - odpowiedzi nie zna, ale wie, jak jej szukać, jak ją "wypracować". Takiego doradcę w dziedzinie komunikacji kryje w sobie ta książka. Chciałbym Ci go zostawić na codzienny użytek jako duchowego i psychologicznego przyjaciela w twoim życiu zawodowym i prywatnym.

Mój kompas wskazuje dwa kierunki poszukiwań. Wiążą się one ze współbrzmieniem, które traktuję jako centralne i najważniejsze kryterium odpowiedniej (dobrej, poprawnej) komunikacji. W pierwszej części Sztuki rozmawiania prowizorycznie zdefiniowałem współbrzmienie jako: podwójną zgodność zarówno z samym sobą, jak również z ogólnym charakterem sytuacji. Tę definicję chcę tutaj na nowo podjąć i udoskonalić. Zawarty w niej program pracy i refleksji naprowadza na dwojaki trop.

Po pierwsze, kierując uwagę na zewnątrz uwrażliwia na kontekst sytuacyjny: Jakie są czynniki zewnętrzne? Jakie zależności panują między nimi? Jakie nakazy i wymagania trzeba wziąć pod uwagę, żeby komunikacja była "z wyczuciem sytuacji"? Po drugie, kierując uwagę na wnętrze, poszukuje wewnętrznych uwarunkowań u wchodzącego w komunikację. Kto w nim dochodzi do głosu? Jaka wypowiedź jest "w zgodzie ze sobą"? Jakie wewnętrzne nakazy i wymagania trzeba wziąć pod uwagę, żeby komunikacja stała się "autentyczna"?

Autentyczność i wyczucie sytuacji, oto syntetyczna definicja współbrzmienia. Dopełnianie się tych dwóch biegunów i napięcie, jakie między nimi panuje, tworzą nasz ideał komunikacji. Współbrzmienie ma pierwszeństwo! Natchnieniem Immanuela Kanta było niebo gwiaździste ("nade mną") i prawo moralne ("we mnie"). Psychologa komunikacji interesuje coś bardziej prozaicznego, ale nie mniej poruszającego: splot systemowych zależności ("wokół mnie") i napięcie między psychiczną spójnością a różnością ("we mnie"). Jako komunikujące się i działające jednostki próbujemy stawić czoła obu tym sprawom.

Po pierwsze, w każdym swoim słowie i w najdrobniejszym geście chcę być w "zgodzie ze sobą", chcę "móc się do siebie przyznać". W przeciwnym razie gubię siebie. Ta maksyma przerasta zwykłą spójność wewnętrznego samopoczucia z zewnętrznymi gestami. Taka spójność być może byłaby odmianą autentyczności, nastawionej na życie chwilą (nie śmiać się przyjaźnie, kiedy wzbiera we mnie gniew). Nasza maksyma jednak sięga głębiej. Niesie w sobie nakaz bycia w zgodzie z tym, co mnie określa, co dotyczy mojej istoty - z wymaganiami własnej egzystencji. Na określenie tego nie znam lepszego słowa jak: "wyczucie własnej tożsamości". Dobra komunikacja to nie sama tylko autentyczność, ale także wrażliwość na własną tożsamość - albo mówiąc lepiej: ciągłe uwrażliwianie się na własną tożsamość. Jest to bowiem nieustanny ruch napędzany przez poszukiwania i nastawienie na rozwój.

Druga sprawa - cokolwiek bym mówił i robił, chcę być w zgodzie z treścią sytuacji, w której się znajduję. Jeżeli stracę kontakt z treścią sytuacji i zgubię wrażliwość na własny w niej udział, być może nadal będę (w tej chwili) autentyczny, ale moje zachowanie będzie jakoś "obok". Swoim (autentycznym) zachowaniem będę naruszał uporządkowaną i sensowną formę bycia razem, która całej sytuacji nadaje logiczną strukturę i jako taką pozwala ją przeżyć tym, którzy w niej uczestniczą. O ile autentyczność w konkretnej chwili posiada sięgające głębiej tło egzystencjalne, tak konkretna sytuacja też jest zakorzeniona w większej liczbie zależności i uwarunkowań. Im zawdzięcza swoje istnienie i swój sens. Wspominana Edyta, która prowadzi zajęcia dla doradców handlowych i "zbiera" uszczypliwe uwagi, musi stawić czoło także konkretnej sytuacji (zewnętrznej). Także jej sytuacja - jak zresztą każda inna - ma swoje tło systemowe. Nie można go pomijać. Wymaga ono uwagi i zainteresowania. Chodzi o pytania typu: Jaka jest historia tego szkolenia? Jak doszło do tego, że właśnie ona, właśnie ten temat ma realizować właśnie z tymi uczestnikami? Kto jest zleceniodawcą, a kto za to płaci? Co sprawiło, że uczestnicy w ogóle tutaj przyszli? Itd. Te pytania otwierają oczy na cały system relacji, który należy wziąć pod uwagę pytając o "właściwe" zachowanie (zob. str. 301nn).

Twoja komunikacja, co podsuwalibyśmy Edycie, niech uwzględnia nie tylko samą sytuację, ale także w ogólniejszym sensie cały system - przynajmniej, jeśli ci zależy, żeby się powiodła sprawa, w której bierzesz udział.

Ujmijmy dotychczasowe rozważania w następujący schemat (rys. 1):

Współbrzmienie

Chcesz być dobrym partnerem rozmowy...

Jak "prawidłowo" się porozumiewać

Rys. 1: Ideał dobrej (spółbrzmiącej) komunikacji z podwójną zgodą - z samym sobą i (ukształtowaną systemowo) treścią sytuacji

W takim podejściu potrzebujemy dwa zbiory informacji. Informacji o "wewnętrznym człowieku" i informacji o istotnych cechach zewnętrznej sytuacji ukształtowanej systemowo, o jej własnej logice. Chodzi tutaj o połączenie i zespolenie dwóch szkół:

  • podejścia humanistycznego (z ideałem osobowości autonomicznej i "wierzącej w siebie") i
  • podejścia systemowego (głoszącego, że człowiek może odnaleźć własną tożsamość tylko jako część całości).

Z tym podejściem wiąże się "dwuwymiarowa" etyka, z której wynika obowiązek podwójnej służby. Chodzi o działanie w interesie całości, której człowiek jest częścią, oraz w interesie całości, którą jest sam człowiek! O udanym życiu możemy mówić wtedy, kiedy wypełnianie takiego obowiązku podwójnej służby schodzi z drogi (wyłącznie) trudnych kompromisów i zmierza w kierunku porozumienia i pojednania - tak, że jedno staje się urzeczywistnieniem drugiego. "Samorealizacja" i "poświęcenie" przestają między sobą walczyć, a zaczynają się wzajemnie wspierać i uzupełniać. W zagmatwanym świecie, który czyha na nas za progiem naszego domu, taki program życia nie jest łatwy, ale poszukując dobrej komunikacji nie możemy go naszkicować pomijając aspekt etyczny.

Ta książka jest tak skomponowana, że najpierw omawia lewą, a potem prawą stronę rysunku 1. Lewa strona rysunku \M^ (pierwsza część definicji współbrzmienia - "w wewnętrznej ^Y^ zgodzie ze sobą") to prawdziwy "suchego przestwór oceanu", dlatego zajmie ona bardziej naszą uwagę. Człowiek bowiem sam w sobie nie jest ani jednym sercem, ani jedną duszą!

Każdemu praktycznemu pytaniu - od małego problemu komunikacyjnego (Jak to powiedzieć koleżance?), aż po istotne kwestie życiowe (Co rzeczywiście liczy się w moim życiu?) - towarzyszą wielorakie i wzajemnie sprzeczne wewnętrzne głosy. Nosiciele tych wewnętrznych głosów są czasem bardzo mocno nastawieni na działanie - i to zarówno na zewnątrz (kiedy chcą zabrać głos czy działać), jak i we wnętrzu (kiedy chcą wpływać na wewnętrzny nastrój, kiedy biorą udział w wewnętrznej rozmowie). Zatem "ja", które poszukuje zgody ze sobą, jest bytem niejednorodnym. Wygląda na to, że wewnętrzny pluralizm jest zasadniczą cechą człowieka.

Ma to także dobre strony. Ale zanim będziemy mogli skorzystać i nacieszyć się przywilejem budowania "wewnętrznego porozumienia", musimy wiedzieć, jak radzić sobie ze "skłóconą zgrają". Odkryłem, że dusza człowieka kryje w sobie fascynującą dynamikę gru- ^)^t py, a panujące tam zależności w zdumiewający sposób przy- ^Y^ pominają to, co znamy z życia prawdziwych grup i zespołów. Właśnie te spostrzeżenia nasunęły mi pomysł "wewnętrznego zespołu". "Wewnętrzny zespół" wziąłem za podstawę dla mojego obrazu człowieka i mojego sposobu prowadzenia poradnictwa psychologicznego. Kluczowe pytanie wobec tego brzmi: Jak człowiek, który sam z siebie nie jest jednym sercem i jedną duszą, jak taki "mnogi" człowiek ma dojść do wewnętrznego porozumienia ze sobą? Jak może jasno i dobitnie komunikować się na zewnątrz, a wewnątrz być w harmonii ze sobą? Zainteresowanie zjawiskami z lewej strony rysunku 1. doprowadziło mnie do ważnych i wartościowych spostrzeżeń. Tu tkwi przyczyna, dlaczego w tej książce "wewnętrznemu porozumieniu" poświeciłem tak wiele miejsca. "Wewnętrzny zespół" dla psychologii komunikacji jest ważny też z innej przyczyny. Żeby uchwycić to, co wypowiadamy, dysponujemy dobrym i praktycznym modelem - mamy "kwadrat wypowiedzi". Natomiast dotychczas nie mamy żadnego narzędzia, żeby radzić sobie z tym, co przeżywamy, chociaż porozumienie ze sobą już dawno stało się w naszym słowniku jednym z kluczowych haseł5. Model "wewnętrznego zespołu" uzupełnia tę lukę (zob. rys. 2). Umiejętnie stosowany otwiera bogate możliwości wspierania porozumienia ze sobą - także w (nacechowanym konfliktami ról) życiu zawodowym. Posługiwać się nim może każdy.

Jak "prawidłowo" się porozumiewać

Rys. 2: Kwadrat wypowiedzi i wewnętrzny zespół - modele tego, co wypowiadamy i co przeżywamy

Kolejne rozdziały obejmują sześć teorii "wewnętrznego porozumienia".

1. Teoria o wewnętrznej różnorodności człowieka mówi o tym, że w każdym z nas mieszka wielu wewnętrznych rozmówców, którzy ujawniają się przez gest i głos. Oni wszyscy mogą żyć razem w zgodzie, w walce lub w rozbiciu - jak każdy zespół (rozdz. I., rys. 3). Zadaniem, które przed nami staje jest opanowanie takiego "kramu" i złapanie wśród wewnętrznego "my" jakiegoś jednolitego i autentycznego "ja", czyli:

2. Teoria o wewnętrznym szefie. Zadaniem wewnętrznego szefa jest wprowadzenie ładu, przekształcanie wewnętrznego bałaganu w zgrany zespół (rozdz. II., rys. 3). Szefowi niekiedy bardzo mocno przeszkadzają wewnętrzne konflikty. To prowadzi do następnego zagadnienia, którym jest:

3. Teoria o radzeniu sobie z wewnętrznymi konfliktami, która mówi o tym, że wewnętrzne konflikty, choć nieuniknione, są egzystencjalnie ważne. Ale niemniej ważne jest ich rozpoznawanie i rozwiązywanie (rozd. III., rys. 3), czyli:

4. Teoria rozwoju osobowości w świetle "wewnętrznego zespołu", która mówi o tym, że na wewnętrznej scenie nie wszyscy aktorzy są jednakowo ważni i grają jednakowo ważne role. Niektórzy z nich występują na scenie (stale), inni (stale) mieszkają za kulisami (rozdz. IV., rys. 3). Ukrywanie niektórych aktorów za kulisami czy nawet zamykanie ich w piwnicy może być fatalne dla wnętrza i dla atmosfery, która w nim panuje. Ten rozdział obejmuje "trzystopniową teorię wygnania" oraz temat budowania wewnętrznego porozumienia przez integrację "wewnętrznych autsajderów". Nie można zaprzeczyć, że osobowość człowieka ma silną tendencję do typowego rozmieszczania wewnętrznych rozmówców, ale to jest jednak tylko połowa prawdy. Druga połowa to:

5. Teoria o wariacjach wewnętrznych ustawień w zależności od sytuacji i otoczenia, w zależności od aktualnego kontekstu. Jak dobry trener wprowadza zmiany w ustawieniu i składzie swojej drużyny zależnie od taktycznych okoliczności, tak my na różne pola gry naszego życia wkraczamy z rozmaitymi "ustawieniami wewnętrznej drużyny" (rozdz. V, rys. 3). Taka rotacja dokonuje się spontanicznie i jakby sama z siebie, a zgodność między polem gry a naszym wewnętrznym ustawieniem jest raz lepsza, raz gorsza. Aby ją ulepszyć, potrzebna jest nam teoria o polu gry i współbrzmieniu, czyli: 6. Teoria o treści sytuacji i o wrażliwym na sytuację ustawieniu wewnętrznych rozmówców. Tutaj koło się zamyka i wracamy do punktu wyjścia z rysunku 1. Koncepcja współbrzmienia zostanie wzbogacona o teorię sytuacji i wróci do sztuki poradnictwa z "podwójnym uwrażliwieniem". Takie podejście może stać się także metodą codziennego samodzielnego radzenia sobie z życiem (rozdz. VI., rys. 3).

Czytelnik nastawiony praktycznie po rozdziale pierwszym i drugim od razu może przejść do rozdziału szóstego, a rozdziały III., IV. i V. zostawić sobie na później. One jednak dla teorii komunikacji także są ważne. Usiłują bowiem odpowiedzieć na pytanie, jak postępować z samym sobą. Dürkheim powiedział pięknie: "Wobec człowieka stoi podwójne zadanie: kształtowanie świata przez czyn i dojrzewanie na drodze wewnętrz-nej"6. W komunikacji międzyludzkiej jedno łączy się z drugim.

Czy przez to wszystko - co interesuje dobrą i poprawną komunikację - zbliżymy się chociaż trochę do kamienia filozoficznego? Wydaje mi się, że tak. Masz przed sobą znów nieco pracy - przy czytaniu tej książki i w życiu. Mam nadzieję, że ta praca sprawi Ci przyjemność i znajdziesz w niej sens.

Jak "prawidłowo" się porozumiewać Jak "prawidłowo" się porozumiewać Jak "prawidłowo" się porozumiewać

Rys. 3: Sześć teorii o "wewnętrznym porozumieniu" - jednocześnie sześć kolejnych rozdziałów

opr. aw/aw

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama