Fragmenty książki "Wielkie Religie Wschodu" i spis wybranych fragmentów
Andrzej Zwoliński Wielkie Religie Wschodu |
|
Literatura wedyjska, zawierająca zasady prawa i myślenia starożytnych Indii, ukazywała Bóstwo jako najwyższego ojca wszystkich żyjących istot. Ich liczbę określają Wedy na 8 400 000 gatunków. Tradycja „ahimsy” — „nieszkodzenia”, obowiązująca każdego Hindusa, obejmowała także świat zwierząt i roślin. W starodawnym sanskrycie termin „sarva-bhuta-hita” oznaczał dobroć dla wszystkich zwierząt, w przeciwieństwie do bardziej ograniczonego „loka-hita”, czyli dobroci dla swojego własnego gatunku.
Oryginalna mądrość indyjska jest monistyczna, czyli wszystko, co istnieje, traktuje jako jedność, która jest Absolutem. Absolut jest pojmowany jako energia rozproszona w różnej proporcji. Różny jest jej gatunek. Hinduiści porównują ją do rozszczepionego światła. Promień biały, rozszczepiony w pryzmacie, daje różne długości fal. Twierdzą, że jednolity ładunek energii skumulowany w kosmosie na skutek ruchu rozszczepił się na różne rodzaje energii, które po zmaterializowaniu przyjęły różne formy (kształty): świata ludzkiego, zwierzęcego, roślinnego, materii nieożywionej.
W słynnym hymnie o Praczłowieku w Puruszasukcie Praolbrzym Purusza (Purusa = „mężczyzna” lub „człowiek”) jest wyobrażony jako kosmiczna całkowitość, a zarazem jako istota androgyniczna. Purusza rodzi żeńską Energię, stwórczą Wiradź (Viraj), a następnie zostaje przez nią zrodzony. Akt stwórczy jest rezultatem kosmicznej ofiary: bogowie składają w ofierze człowieka, „mężczyznę”, z jego poćwiartowanego ciała wyłaniają się zwierzęta, elementy liturgiczne, klasy społeczne, ziemia, niebo, bogowie. Usta jego stały się „braminem”, ramiona uczynione zostały „radźanją” (odpowiednik późniejszego „kszatriji”), uda jego to „wajśja” (stan średni obejmujący rolników, hodowców bydła, rzemieślników i kupców), ze stóp narodził się „śudra” (kasta służebna). Z jego umysłu narodził się księżyc, z oka — słońce, z ust — Indra i ogień, z oddechu — wiatr, z głowy wyłoniło się niebo, a ze stóp — ziemia.
Rozproszona energia dąży do scalenia i utworzenia na nowo jednej wielkiej mocy kosmicznej. Dlatego człowiekowi nie wolno „atakować” zwierząt, roślin, świata przyrody.
Z kultu Kryszny pochodził najsilniejszy impuls dla hinduskiego wegetarianizmu i wybitnej pozycji „świętej krowy”. Według najstarszych tradycji wedyjskich pierwsza krowa — Matka Surabhi, zrodzona z Brahmy przemienionego w byka i Pierwszej Kobiety — była jednym ze skarbów, które wyłoniły się z kosmicznego oceanu, a pięć produktów pochodzących od niej (tzw. pancha-gavya), tj. mleko, masło, ghee, mocz i łajno, były uważane za oczyszczające. Wedy uważają krowę za przewodniczkę dusz, pozostaje ona także w związku ze świętym ogniem.
Krowa była i jest szanowana jako jedna z siedmiu matek człowieka, pozostałe sześć to: matka biologiczna, położna, żona guru, żona bramina, żona własnego króla i ziemia. Według słów Mahatmy Gandhiego: „Matka-krowa jest pod wieloma względami lepsza od matki, która nas urodziła. Nasza matka karmi nas mlekiem przez parę lat i oczekuje od nas, że będziemy się o nią troszczyć, kiedy dorośniemy. Matka-krowa nie oczekuje od nas niczego poza trawą i sianem. Nasza matka często choruje i oczekuje od nas opieki. Matka-krowa rzadko choruje. Nasza matka, kiedy umiera, oczekuje, że zapłacimy za jej pochówek czy kremację. Matka-krowa jest użyteczna, zarówno martwa, jak i żywa”.
Niektóre formy kultu krowy wskazują na jego archaiczną genezę. Uroczyście obchodzony Dzień Krowy (Goszruz) — mający charakter ludowego święta z procesjami, ozdabianiem rogów krowich wieńcami z kwiatów itp. — odbywa się w czas pełni księżyca. Wskazuje to na związek kultu z archaiczną formą czci oddawanej księżycowi.
Chociaż krowa pozostaje pod szczególną opieką hinduizmu, to jednak wszystkie zwierzęta są postrzegane jako bracia i siostry ludzi, duchowe istoty, które zamieszkują chwilowo w różnych rodzajach materialnych ciał. Zgodnie z nauką Wed dusze zamieszkują czasami ludzkie, a niekiedy zwierzęce ciała, chociaż same są sobie równe.
Świętością obdarza się rzeki i wody, góry, kamienie, drzewa, rośliny i niektóre zwierzęta oraz ptaki. Reprezentują one jakiś aspekt boskości lub dostrzega się w nich formy wielkich bogów. Znakiem Kamy, boga miłości i pożądania, jest krokodyl, zwierzę falliczne. Towarzyszy mu kukułka, zwiastunka wiosny, oraz delikatne wiatry. Gdy spopielił go Śiwa ogniem swego środkowego oka, wówczas Kama odrodził się jako Pradjumna, syn Kryszny. Jego małżonka, piękna Rati, uosabia Rozkosz. Pomniejsi bogowie, kinnarowie, mają ludzkie ciała z głowami konia — tańczą, grają, śpiewają, umilając czas bogom. Postacią jakszów i nagów są węże, które stanowią do dziś istotny składnik wierzeń ludowych. Mity wedyjskie wspominają też o wielu innych bóstwach, a nawet bogini Ziemi.
Filozofia buddyzmu charakteryzuje człowieka jako jeden z wielu gatunków wśród istot żywych, nie przyznaje mu żadnych uprawnień do uzurpowania sobie prawa do wyniszczania środowiska naturalnego. Dopatrując się przejawów życia wewnętrznego nawet w najbardziej prymitywnych składnikach przyrody, wszystko łączy z duchem Buddy. W ten sposób przyroda ulega sakralizacji, budzi obawę człowieka przed zbyt daleko posuniętą ingerencją w jej tajemnice, zachęca człowieka do głębokiej jej medytacji.
Współcześni filozofowie buddyjscy mówią o dwóch możliwych drogach prowadzących do osłabienia wrogości człowieka do świata przyrody: subiektywna — przez przezwyciężenie opinii, że idee stałego postępu prowadzą do pełniejszego zaspokojenia ludzkich pragnień; oraz obiektywna — polityczna, prowadząca do sprawiedliwego rozdziału dóbr przyrody między całą ludzkość, a nie tylko wąską grupę etnicznych, narodowych czy rasowych egoistów (komunizm!).
Dżinizm — zapoczątkowany przez Mahavirę (599—527 przed Chr.), rozwinął w pełni doktrynę „ahimsy”. Wszyscy jego wyznawcy są wegetarianami. W Indiach dżiniści są znani ze swych lecznic dla zwierząt. Już dżinijski mnich Hiravijaya-Suri nakłonił władcę Muhammada Akbara (1556—1605) do tego, by zabronił zabijania zwierząt w pewne dni. Poszanowanie życia, pierwsze i najważniejsze przykazanie, łączy się z panpsychizmem — przekonaniem, że wszystko na świecie, co istnieje, posiada duszę, nie tylko zwierzęta, ale i rośliny, kamienie, krople wody itp. Praktyczne przestrzeganie tego przykazania nastręcza wielu trudności, np. idący drogą mnich musi zamiatać przed sobą drogę i nie wolno mu wychodzić po zachodzie słońca, bo może zabić jakieś mikroskopijnej wielkości stworzenia. Poszanowanie życia nie łączy się jednak w dżinizmie z uświęceniem życia ludzkiego. Za najbardziej wzniosły rodzaj śmierci dla człowieka uważa się samobójstwo przez zagłodzenie się. Dżinizm podziela pesymizm i odrzucenie życia, przejawione w upaniszadach. Uznaje jedynie uświęcenie duchowe i ponadkosmiczne, którego celem jest uwolnienie duszy od „karmicznej materii”, połączenie z innymi duszami dla utworzenia jednej, czysto duchowej, boskiej wspólnoty.
Współczucie dla zwierząt i dostrzeganie ich niezwykłej roli na scenie ludzkiego życia jest integralną częścią azjatyckiej mentalności. Przywódca Tybetańczyków na emigracji, Tenzin Gyatso, znany jako XIV Dalajlama, napisał: „W naszym podejściu do życia podstawowym faktem, wobec którego musimy stanąć niewątpliwie i uczciwie, jest pragnienie pokoju, bezpieczeństwa i szczęścia. Różne formy życia na różnych poziomach egzystencji tworzą obfitość mieszkańców naszej planety. I nie ma znaczenia, czy należą one do istot wyższych, jak ludzie, czy niższych, jak zwierzęta; wszystkie istoty żyjące przede wszystkim poszukują pokoju, wygody i bezpieczeństwa. Życie jest tak samo cenne dla jakiegoś niemego stworzenia, jak i dla człowieka. Nawet najniższe insekty dążą do ochrony przed niebezpieczeństwami, które zagrażają ich życiu. Tak samo jak każdy z nas chce szczęścia i obawia się bólu, jak chce żyć a nie umierać, tak samo dotyczy to wszystkich innych stworzeń”.
Grecki poeta z Beocji, Hezjodos, żyjący w VII w. przed Chr., w eposie kosmogonicznym Teogonia zawarł tajemnicę powstania świata i bogów. Według niego Matka Rodzicielka Ziemia nie została stworzona przez jakiegoś boga, lecz po okresie chaosu powstała sama przez się, nie wiadomo dlaczego, skąd i z czyjego rozkazu. Wyłoniła się nagle z pustki, z bezkształtnej, nieuporządkowanej pramaterii. Było to jednoczesne z powstaniem Kosmosu. Podobnie powstało Niebo — Uranos był pierwszym potomkiem Matki Rodzicielki.
Dzieło Hezjodosa dało początek koncepcjom, które traktują Ziemię — Gaję, jak żywą istotę, pramatkę wszechrzeczy, zasługującą na szacunek równy czci oddawanej bogom. Pogląd ten, obecny przez wieki w szeregu podań, a także zwyczajach ludowych i w specyficznej kulturze rolnej, współcześnie odradza się i wspiera nowymi „argumentami”.
W 1969 r. termin Gaja lub Ge, oznaczający mitologiczną boginię Ziemi, ożywił na nowo angielski chemik James Lovelock. Wraz z mikrobiologiem Lynn Margulis przez szereg lat zajmował się badaniem biosfery. Efektem wspólnej pracy była książka pt. Gaja.
Lovelock wysunął w niej hipotezę, że planeta Ziemia jest samoregulującym się systemem (Gaja), którego pozornie przypadkowe procesy w istocie „inteligentnie” ze sobą współpracują, regulując i podtrzymując życie. Ziemia to nie tylko „trzecia, według oddalenia od Słońca, planeta Układu Słonecznego, ale jest to „ciało niebieskie” rojące się od żywych istot. Od czasu, gdy na Ziemi pojawiły się, jakieś 4 miliardy lat temu, pierwsze formy życia, klimat nigdy nie był dla nich w pełni niesprzyjający. Lovelock przedstawił szereg „homeostatycznych” czynników, które świadczyć mają o jednym organizmie Gai. Zaliczył do nich: stałą temperaturę powierzchni Ziemi, stały poziom zasolenia oceanów, stałe stężenie tlenu w atmosferze, obecność w atmosferze dokładnie takiej ilości amoniaku, która neutralizuje szkodliwe dla organizmów żywych działanie kwasów siarkowego i azotowego, występowanie w górnej atmosferze warstwy ozonowej, która osłania żywe organizmy przed nadmiernym promieniowaniem ultrafioletowym Słońca, szkodliwym dla DNA i innych podstawowych struktur biologicznych.
Dane te sugerują, że klimat i procesy chemiczne Gai są tak zorganizowane, by zapewnić optymalne warunki dla przetrwania życia w takiej postaci, jaką znamy.
Koncepcja Gai jako jednego żywego organizmu, podbudowana myślą Wschodu, stała się istotną częścią myśli New Age. Znalazła swe szczególne miejsce w różnego rodzaju „nowych ekologiach”. Zdaniem fizyka i mistyka Fritjofa Capry, „głęboka świadomość ekologiczna ma bezsprzecznie charakter duchowy, (...) i pozostaje w harmonii z pismami hinduistów, buddystów i taoistów (...), gdy człowiek hartuje swe korzenie w naturze i kosmosie”.
Znany francuski politolog i filozof, Luc Feny, analizując współczesny ruch ekologiczny wskazuje na ciekawą dwubiegunowość jego rozwoju. Zwraca uwagę, że wykształciły się wyraźnie dwie odrębne koncepcje ekologizmu, różniące się przede wszystkim odmiennym stosunkiem do przyrody. Są to: tendencja realistyczna, bazująca na myśli chrześcijańskiej, i tendencja fundamentalistyczna, odwołująca się głównie do tradycji Wschodu.
Ekologizm fundamentalistyczny wypływa z radykalnego zakwestionowania antropocentrycznej wizji świata. Przyroda nie jest jedynie teatrem działalności ludzkiej, lecz ma swą obiektywną wartość. I dlatego powinna być przedmiotem ochrony, nie zaś ze względu na interes samych ludzi. Za kryzys ekologiczny odpowiedzialna jest, według zwolenników tej koncepcji ekologizmu, cała tradycja judeo-chrześcijańska z powodu wyniesienia człowieka ponad przyrodę.
Pod pretekstem biblijnego wezwania: „Czyńcie sobie ziemię poddaną” (por. Rdz 1, 28) — oskarżają „fundamentaliści” — bez pardonu eksploatowano zasoby kopalin, wycinano lasy, trzebiono zwierzynę. Przebudzenie nastąpiło dopiero wówczas, gdy zatrucie wód, powietrza i ziemi stało się widoczne nawet dla „słabo widzących”. Człowiek wyłamał się z obowiązującego porządku natury. Nie honoruje zasady: weź, ile ci potrzeba. Zgarniał i zgarnia jak najwięcej. M.K. Gandhi powiedział, że Ziemia może wykarmić wszystkich ludzi, ale nie zdoła zaspokoić ich chciwości. Nie jest zgodne z porządkiem świata, żeby panował na nim jeden gatunek i żeby ten gatunek dopuszczał się na wszystkich pozostałych i zależnych od siebie istotach gwałtu, okrucieństwa, które mają służyć jego dobru.
Ekologizm fundamentalistyczny postrzega człowieka jako źródło zaburzenia porządku świata. Zasadniczy wpływ na ukształtowanie się tej koncepcji ekologizmu ma myśl Wschodu, rozpowszechniana przez coraz bardziej popularne ruchy religijne propagujące myśl Wschodu i New Age. Wspólną ich wykładnią jest panteizm — „ubóstwienie” świata.
Znany zwolennikom New Age hindus Satya Sai Baba napisał: „Jedno jest niebo nad naszymi głowami. Jedna jest Ziemia pod stopami. Jedno jest powietrze, którym oddychamy. I Jeden jest Bóg, będący życiodajną Jasnością w każdym z nas”. Jeden z twórców New Age, Emerson, twierdzi, że dusza każdego człowieka jest cząstką duszy wszechświata, a według Thoreau: „natura za miłość do niej adaptuje człowieka i odkrywa przed nim tajemnice”.
Przyjęcie takich założeń filozoficzno-teologicznych łączy się z propagowaniem powrotu do „naturalnych wartości” i prostoty obyczajowej prymitywnych ludów. Zwierzęta stają się, dla dzieci i młodzieży, nowymi idolami, często też jedynymi ich „przyjaciółmi”, a „prostota” Indian amerykańskich jest propagowana jako godny pochwały model obyczajowy. Radykalnemu odrzuceniu ulega cała nowoczesność. Obecny stan świata potępia się albo w imię nostalgii za utraconą przeszłością („stan naturalny”), albo też w imię świetlanej przyszłości. Kosmos staje się wzorem dla człowieka.
Ruch Nowej Ery jest określany jako powrót do „religii naturalnej”, przebudzenie się szamanizmu, czyli „zapomnianej więzi człowieka z siłami przyrody. Autorzy książki pt. Rebirthing In The New Age (Powtórne narodziny w Nowy Wiek) polecają jako „zasadę podstawową” rebirthingu, zwanego „jogą Nowej Ery”: „wypracowanie sobie świadomego związku z planetą”.
Przywołuje się niekiedy symbolikę astrologiczną, w której jakoby Ryby (znak „starej ery”) oznaczają obfitość, nadmiar, lecz również śmierć. W erze Wodnika, w Nowej Erze, powinno nastąpić oczyszczenie świata przez wprowadzenie w życie prawdziwej ekologii.
Po epoce plemiennej, wielkich cywilizacji i technologicznej przyszła pora na epokę ekologiczną. Łączy się ona z wyzwaniem dla stworzenia nowego sposobu wyrażania siebie, a nawet sensu tego, co znaczy być człowiekiem. Objawia się przekroczeniem narodowych ograniczeń dla osiągnięcia „poczucia ludzkiej wspólnoty”. Era ekologiczna odkrywa świętość istniejącą w każdej cząstce kosmosu. Przynosi z sobą koncepcję świata jako sanktuarium. Jak twierdzi filozof Thomas Berry, „lęk i szacunek należne są gwiazdom na niebie, słońcu i wszystkim ciałom niebieskim, morzom i kontynentom, wszystkim formom drzew i kwiatów, niezliczonym przejawom życia w morzu, zwierzętom leśnym i ptakom powietrznym”.
Przykładem praktycznych działań realizujących tezy ery ekologicznej jest powstawanie w Stanach Zjednoczonych Instytutów Świadomej Ewolucji, które oferują „nabożeństwa poradnictwa ewolucyjnego”, kursy świadomej ewolucji z możliwością zdobycia tytułu magistra, a nawet doktora. Instytut wydaje kwartalnik „Gaia”, sponsoruje seminaria, warsztaty, programy specjalne, a wśród nich badania nad transformacją kulturową w ramach programu „Earth Community Network” (Sieć Wspólnoty Ziemskiej). Połączenie teorii Freuda i Darwina w terapii ekologicznej ma inspirować lepszą przyszłość ludzkiej rasy poprzez „przypominanie” uczestnikom doświadczeń jako płazów, gadów i małp. Niekiedy odwołuje się ona przy tym do myśli Teilharda de Chardin, tłumacząc, że przewidywał on „nadejście głęboko moralnej nadludzkości, uszlachetnionej przez uniwersalnego ducha Kosmicznego Chrystusa. Ludzka świadomość, która staje się coraz bardziej złożona i współzależna, stanowi noosferę, warstwę umysłu czy ducha spowijającą ziemię”.
Robert Muller, nazywający siebie „teilhardiańczykiem”, pracownik ONZ, opiera zwykle swe przemówienia na „filozofii globalnej, noosfery, metamorfozy i narodzenia w gatunku ludzkim zbiorowego mózgu”.
Multimilioner Maurice Strong, jako zastępca Sekretarza Generalnego ONZ, był przewodniczącym „Szczytu Ziemi” w Rio de Janeiro w 1992 r., zorganizował w swej posiadłości w stanie Kolorado, w USA, synkretyczną „Dolinę azylu prawd światowych”, ze świątyniami wszystkich wyznań w celu utworzenia „Watykanu Nowego Ładu Światowego”. Uważa on siebie za „kustosza planety Ziemia” i chce stworzyć „nową religię miłą Ziemi” („New Earth-Friendly Religion”).
W Polsce po 1989 r. nastąpił bardzo szybki rozwój stowarzyszeń i działań propagujących „nową ekologię”. W dniach 22—25 kwietnia 1992 r. w Warszawie pod patronatem Ambasady Amerykańskiej i Amerykańskiej Agencji Informacyjnej zorganizowano „Festiwal Ziemi” z udziałem Ministra Ochrony Środowiska, Zasobów Naturalnych i Leśnictwa. Program „Festiwalu” obejmował m.in. „rytuał Ziemi” odprawiony przez członków klubu Gaja, panel pt. „Mądrość Ziemi”, wykłady o „Archetypie Wielkiej Matki” i „Zgromadzeniu Wszystkich Istot”, o szamaństwie itp.
W dniach 20—24 lipca 1995 r. odbył się w Głębocku koło Jeleniej Góry V Festiwal Ekologii Neohumanistycznej. W programie zapowiadano przedstawienie „nowego podejścia do problemów ekologicznych skoncentrowanego wokół Kosmicznego Cyklu Stworzenia i Neohumanizmu”. Jeden dzień poświęcono „rozwijaniu intuicji”, inny „tworzeniu ekologicznego społeczeństwa”. Festiwal był sponsorowany przez Regionalne Centrum Ekologiczne na Europę Środkową i Wschodnią, Wojewódzki Fundusz Ochrony Środowiska w Jeleniej Górze i lokalne gminy.
Fundacja Rebirthing-Poland od czerwca do października 1995 r. organizowała tygodniowe „treningi rebirthingu” w Pszczewie koło Międzychodu. Powołano „Ekologiczny Ośrodek Szkoleniowo-Treningowy Metod Rozwoju Potencjału Ludzkiego”. Zajęcia oparte były o „inspiracje Jungowskie”. Ulotka reklamowa zapowiadała m.in. następujące referaty i warsztaty treningowe: Jung a przeszłe życia; Bogini w nas; Sny — psychodrama transpersonalna; Gnostyczne koncepcje natury; Psychologia archetypalna; Powstający Lucyfer — świat według neurologicznego relatywisty; Jesteś związkiem; Treningi radości; Kuchnia chińska według zasad 5 przemian.
Polskie protesty w sprawie Białowieży, jak i przeciw polskiej energetyce jądrowej, finansowane były przez słynne „Greenpeace” i „Friends of the Earth” („Przyjaciele Ziemi”). W roku 1995 Fundacja Marshalla przyznała trzysta tysięcy dolarów na szkolenie polskich „zielonych”.
W „proekologicznych programach psychoterapeutycznych” lansuje się naturyzm, medycynę alternatywną, ziołolecznictwo, „zdrową żywność” itd. proponowaną w ramach szkoleń, spotkań, „wakacji ekologicznych”, „ekoturystyki”.
Ekologizm fundamentalistyczny zwany też jest rewolucyjnym ze względu na formę propagowania swych idei. Wartość człowieka sprowadza on do wartości elementu przyrody.
Twórca ideologii „wyzwolenia zwierząt”, profesor filozofii Peter Singer z Australii, dał wykład swoich poglądów w książce pt. Animal Liberation, wydanej po raz pierwszy w 1975 r. Podstawową jego tezą jest przekonanie, że nie istnieją żadne różnice między ludźmi a zwierzętami. Zwierzę jest istotą tak samo żyjącą, myślącą i czującą jak człowiek. Prześladowanie go za fakt, że jest zwierzęciem, jest tym, czym jest każda forma rasizmu. Singer stworzył nawet, na wzór słowa „rasizm”, termin „speciesism” („rodzaizm”), oznaczający zbrodnie dyskryminowania zwierząt. I dlatego walcząc np. w obronie zwierząt, można uciekać się do metod wiążących się z narażaniem życia ludzkiego, organizować zamachy bombowe na działy domów handlowych oferujących naturalne futra lub oblewać benzyną i podpalać na ulicy kobiety, które w nich chodzą. Znane są szeroko w świecie, bo propagowane przez mass media, akcje organizacji „Greenpeace”. Jej członkowie np. rzucali się na ciągi technologiczne obróbki złowionych wielorybów, narażając własne życie, by ratować zagrożone istnienie wielkich „braci z mórz”.
Radykalny Front Wyzwolenia Zwierząt, a zwłaszcza jego mutacja: Milicja Wyzwolenia Zwierząt, stał się, po terroryzmie IRA, największym zagrożeniem dla mieszkańców Wielkiej Brytanii. Według statystyk policyjnych, w latach 1993—1994 brytyjscy „wyzwalacze” zwierząt podłożyli 29 bomb i posłali „wrogom zwierząt” 42 listy — pułapki, wybuchające podczas otwierania. Wysłali także 61 „pułapek na myszy”, czyli specjalnych przesyłek — pułapek, które nie wybuchają, lecz ranią otwierającą je osobę sprężynowym nożem skażonym zarazkami śmiertelnej choroby. Jest to wymyślna zemsta na naukowcach i pracownikach laboratoriów, którzy zarażają zwierzęta, by badać na nich np. skuteczność opracowywanych leków. Celem ataku — „za współudział w zbrodni” — mogą być zarówno kompanie przewozowe, centra naukowe, firmy przetwórstwa żywności, hodowcy, jak i restauracje serwujące dania mięsne lub nauczyciele nie podejmujący tematów ekologicznych. Zdaniem policji brytyjskiej w aktywność ekoterrorystyczną w Wiekiej Brytanii zamieszane jest obecnie około 200 osób, jej centra znajdują się w uniwersyteckich kampusach. Ale liczba ta nie obejmuje ludzi udzielających terrorystom biernego i moralnego wsparcia.
Ekologizm fundamentalistyczny, próbujący znieść prymat człowieka w przyrodzie, staje zdecydowanie w opozycji do całej tradycji chrześcijańskiej.
Do podstawowych twierdzeń katolickiej myśli społecznej należy teza o prymacie człowieka, który został stworzony na obraz i podobieństwo Boże, nad całą przyrodą. Nie jest to jednak akceptacja postawy bezwzględnej jego dominacji. Uprzywilejowana pośród stworzeń pozycja człowieka nakłada na niego, oprócz uprawnień, również obowiązki. Człowiek, używając zasobów naturalnych do własnych celów, powinien brać pod uwagę naturalny porządek przyrody, „wszystkie rzeczy bowiem z samego faktu, że są stworzone, mają własną trwałość, prawdziwość, dobroć i równocześnie własne prawo i porządek”.
W opisie stworzenia świata natchniony autor dodaje: „I widział Bóg, że wszystko, co uczynił, było bardzo dobre” (Rdz 1, 31). Człowiek otrzymał prawo, by czynić sobie ziemię poddaną (Rdz 1, 28). Nie znaczy to jednak, że nie musi liczyć się z jej prawami. Człowiek jest bowiem powołany do tworzenia, a nie do niszczenia. Papież Paweł VI stwierdził: „Trzeba było tysiącleci, aby człowiek nauczył się panować nad przyrodą — czynić sobie Ziemię poddaną — jak mówi Biblia. Nadeszła chwila, aby opanował swe panowanie, a to niezbędne przedsięwzięcie wymaga nie mniejszej dzielności i niezłomności niż dzieło podbicia przyrody”. Mądrość człowieka jako zarządcy, użytkownika i opiekuna świata powinna polegać na trosce o wszystko, co dlań pożyteczne. Tej mądrości spodziewa się także i żąda od nas Bóg (por. Łk 12, 42; Mt 24, 25). Ziemia nie jest rzeczą niczyją, którą mocniejszy spośród ludzi może zagarnąć dla siebie i wyeksploatować wyłącznie dla własnego użytku i pożytku. Ziemia z wszystkimi bogactwami i zasobami przyrody przeznaczona jest przez Stwórcę, jako źródło pokarmu i środków, do utrzymania dla wszystkich ludów i wszystkich pokoleń ludzkości.
Jest to z pewnością antropocentryczna wizja świata przyrody. Cały świat przyrody jest dziełem Boga, lecz miejsce człowieka w nim jest wyjątkowe i nieporównywalne z żadną biologiczną wielkością.
Prawdziwa, w koncepcji chrześcijańskiej, ochrona środowiska nie polega na działaniu zmierzającym do zupełnego zaprzestania ingerencji człowieka w przyrodę i dążeniu do zachowania jej w absolutnie nienaruszonym stanie, lecz na harmonijnym współistnieniu i wspólnym rozwoju człowieka wraz z otaczającym go światem. Konsekwentne wychowanie ku solidarności między ludźmi i wynikający z niej nowy stosunek do przyrody są najbardziej istotnymi sposobami działania ekologicznego.
opr. aw/aw