Sztuka chrześcijańska doby katakumb

Fragmenty książki "Ikona w życiu, w wierze i w teologii Kościoła"

Sztuka chrześcijańska doby katakumb

o. prof. Tadeusz Dionizy Łukaszuk OSPPE

Ikona w życiu, w wierze i w teologii Kościoła

ISBN: 978-83-7580-001-2

wyd.: Wydawnictwo SALWATOR 2008



Sztuka chrześcijańska doby katakumb

Sztuka katakumb pojawia się w okresie, w którym sztuki plastyczne w ogóle przechodzą etap głębokich przeobrażeń. Po klasycyzmie epoki Antoninów, w którym artyście zależało na oddaniu kształtów i wymiarów ludzkiego ciała, przychodzi kierunek ekspresjonizmu, w którym chodzi o uwydatnienie wewnętrznych przeżyć człowieka. Tkwił on korzeniami w sztuce ludowej i nie miał ambicji tworzenia dzieł monumentalnych. Ekspresjonizm odpowiadał na wymagania życia i kultu chrześcijańskiego; dzieła małych rozmiarów pasowały do domów służących za miejsca kultu, jak również do katakumb. W ramach tego kierunku można było nadawać dawnym symbolom nowe, typowo chrześcijańskie treści.

W pierwszym okresie chrześcijanie przyswajają sobie symbole znane w świecie pogańskim, przypisując im równocześnie głębokie znaczenie religijne. Tak więc pory roku, które dla pogan były znakiem życia po śmierci, stają się dla chrześcijan symbolami zmartwychwstania. Ogród, palma, gołębica, paw — przywołują wyobrażenia raju niebiańskiego. Okręt, symbol pomyślności i szczęśliwego biegu życia, wyobraża Kościół; wpłynięcie okrętu do portu nie oznacza śmierci, lecz wejście w życie wieczne. Nawet symbole erotyczne nabierają nowego znaczenia, oznaczając miłość i pragnienie Boga.

Język symboliczny był wówczas bardzo rozpowszechniony, a w Kościele odgrywał doniosłą rolę, wyznaczoną mu przez okoliczności tak wewnętrzne, jak i zewnętrzne. Wyjaśniał on najpierw pewne treści, których inaczej nie dało się wypowiedzieć. Następnie służył utajnieniu — nawet przed katechumenami — niektórych tajemnic wiary i życia chrześcijańskiego. Jeszcze w IV wieku Cyryl Jerozolimski stwierdza, że z „nieoświeconymi trzeba postępować według wzoru pozostawionego nam przez Jezusa Chrystusa, nie ujawniając im wszystkiego od razu, lecz powoli jakby przez przypowieści”. Znaczenie symboli chrześcijańskich bywało ujawniane katechumenom stopniowo, w miarę ich zbliżania się do chrztu. Specjalna ostrożność obowiązywała w stosunku do pogan, którzy mogliby szydzić z najświętszych tajemnic wiary, gdyby je mieli przedłożone wprost przed oczy. Wobec tych ludzi symbol stanowił konkretny przejaw disciplinae arcani.

Symbole chrześcijańskie dotyczą w pierwszym rzędzie Jezusa Chrystusa. Na miejscu naczelnym wśród tych, którzy posługują się formą ludzką, wypadnie wymienić Dobrego Pasterza. Ten symbol, nawiązujący do postaci starożytnego Hermesa, pojawił się bardzo wcześnie, być może pod koniec I wieku. Symbol ten, mający szerokie oparcie w Piśmie Świętym (Ez 34; J 10,14), przybiera w chrześcijaństwie poważne treści dogmatyczne, możliwe do wyrażenia w zdaniu: Dobry Pasterz — Bóg Wcielony — bierze na swoje ramiona zagubioną owcę, czyli upadłą naturę ludzką, i zespala ją ze swoją Boską chwałą.

W tym obrazowym przedstawieniu chodzi o wypowiedzenie zbawczej akcji Chrystusa, a nie o portretowe przedstawienie Jego postaci.

Innym symbolicznym obrazem Chrystusa, zapożyczonym z mitologii starożytnej, jest postać Orfeusza z lirą w ręku, otoczonego zwierzętami. Pisarze kościelni interpretowali ten obraz w tym sensie, że Chrystus — Boski Orfeusz — wprowadza w ten świat boską harmonię, zastępując nią dzikość poprzednich stosunków.

Inna kategoria symboli starochrześcijańskich nawiązuje jednoznacznie do Starego Testamentu, skąd czerpie motywy do swoich wypowiedzi. Może zaskakiwać, że motywów starotestamentowych jest więcej niż tych pochodzących z Nowego Testamentu. Trudno orzec, czy to względne bogactwo tematów starotestamentowych jest wynikiem wpływu ówczesnego judaizmu, czy też skutkiem własnego rozwoju w ramach chrześcijaństwa. Obrazy inspiracji starotestamentowej dotyczą najczęściej Adama i Ewy w raju, Daniela w jamie z lwami, proroka Jonasza lub trzech młodzieńców w piecu ognistym. Wszystkie te sceny dają się łatwo interpretować jako zapowiedzi zbawienia dokonanego w Jezusie Chrystusie i w tej supozycji bywały wykorzystywane przez pierwotny Kościół. Motywy przedstawieniowe były wzięte ze Starego Testamentu, lecz zadaniem ich było przekazywać treści nowego porządku zbawczego. To samo, tylko w sposób mocniejszy, należy powiedzieć o wszystkich motywach zaczerpniętych z kultury lub mitologii starożytnej.

Obok motywów zapożyczanych pojawiają się w chrześcijaństwie — zajmując w nim ważne miejsce — motywy własne, wywiedzione wprost i bezpośrednio z Ewangelii. Przy końcu II wieku spotykamy scenę rozmnożenia chleba jako przedstawienie i ilustrację uczty eucharystycznej; pokłon mędrców ze Wschodu jako symbol dojścia pogan do wiary; rys wskrzeszenia Łazarza jako zapowiedź powszechnego zmartwychwstania. Nie tylko sceny ewangeliczne, ale także jednostkowe znaki-symbole nabierają w tej wczesnej epoce specjalnego znaczenia. Do tych symboli jednostkowych wypada zaliczyć wizerunek winnego szczepu, wyrażający tajemnicę Bożego życia w ochrzczonych, oraz znak ryby.

Ryba, która już dla Żydów była znakiem pożywienia czasów mesjańskich, staje się dla chrześcijan — przez akrostyczny układ liter — symbolem Chrystusa. Ryba w języku greckim brzmi: „χδΪς, co znaczy, Ώe poszczegσlne litery tego słowa stanowią inicjały imienia i tytułów Jezusa Chrystusa Ιηsούς Χςsτός Qεοΰ Υίός swt»r = Jezus Chrystus, Syn BoΏy, Zbawiciel. Dziκki odpowiedniemu układowi liter ryba stawała się znakiem-symbolem Jezusa Chrystusa, zawierającym w sobie najstarsze wyznanie wiary w Jego Bóstwo i Jego zbawczą misję w stosunku do nas. Znak ryby, używany przez chrześcijan w całym ówczesnym świecie, był dla nich jednakowo czytelny. Zawierał w sobie i przekazywał zorientowanym istotne treści wiary chrześcijańskiej. Dla chrześcijan był zrozumiały i bogaty w treść, poganom zaś mógł nic nie mówić. Jest to sytuacja całkowicie normalna dla czasów, w których obowiązywała disciplina arcani. Milczenie pisarzy kościelnych o sensie i treści tego symbolu sprawia, że dzisiaj też nie wiemy dokładnie, jakie przede wszystkim punkty chrześcijańskiej doktryny i praktyki były w nim przenoszone. Możemy się jedynie domyślać, że obok Credo chrystologicznego zawierał on w sobie aluzję do chrztu i Eucharystii.

Innym symbolem Chrystusa, szeroko rozpowszechnionym w okresie katakumbowym, był obraz baranka. Ten symboliczny wyraz Jezusa Chrystusa zadomowił się na tyle w sztuce kościelnej, że zastępował w niej bezpośredni wizerunek naszego Pana nawet w scenach historycznych, takich jak przemienienie lub chrzest nad Jordanem. Dopiero wyraźna interwencja autorytetu kościelnego skasowała — lub przynajmniej ukróciła — tę praktykę. Chyba można mówić jedynie o ukróceniu, jako że w Kościele zachodnim po dzień dzisiejszy baranek symbolizuje Chrystusa.

Najświętsza Maryja Panna jest prawie tak samo często przedstawiana w sztuce katakumbowej, jak Jej Syn Jezus Chrystus. Różnica polega na tym, że Jezus Chrystus bywał prezentowany przeważnie pod postacią symboli, a Maryja — zawsze w formie bezpośredniej. Występuje Ona w odpowiednich scenach, poświadczonych przez Biblię, takich jak zwiastowanie lub narodzenie Jezusa. Nie brakuje też przykładów, kiedy bywa prezentowana sama w postaci orantki, z ramionami wzniesionymi do góry w geście jawnie modlitewnym. Ten obraz uwydatnia Jej rolę jako pośredniczki Kościoła przed Bogiem. Do obrazów maryjnych należy zaliczyć dosyć częste przedstawienie pokłonu mędrców ze Wschodu. Maryja jest na nich zawsze prezentowana w postawie siedzącej, z Dziecięciem na kolanach, przed którym mędrcy składają hołdy. W kompozycji tej zostaje mocno uwydatniona godność macierzyństwa Bożego Maryi. Obraz pokłonu mędrców był w owych czasach potrzebny chrześcijanom, żeby uprawomocnić w ich świadomości udział pogan w dziele zbawienia. Sprawa ta nie przestawała być kwestią palącą dla kilku pierwszych pokoleń chrześcijańskich. Próbę jej rozwiązania przedstawiają obrazy pokłonu mędrców pogańskich. Dla nas obrazy te mają znaczenie w pierwszym rzędzie maryjne, o ile pokazują Matkę Jezusa w centrum dokonującej się tajemnicy zbawienia, do uczestnictwa w której wezwani są wszyscy ludzie — Żydzi i poganie. Sztuka katakumbowa zna także wizerunki apostołów, proroków, męczenników i aniołów, słowem — prawie pełną gamę figur ikonografii chrześcijańskiej.

W sztuce katakumbowej uderza nas zadziwiająca jedność stylu i tematyki. Malowidła tego czasu są wszędzie takie same i dotyczą tych samych tematów. Skąd ta jedność? Nie da się jej uzasadnić jakąś odgórną kontrolą kościelnych urzędów, bo takiej w owym czasie nie było. Jedność budowała się na wspólnej, jednej dla wszystkich wierze, a umacniała się częstymi kontaktami między Kościołami lokalnymi. Dzisiaj wiemy, jak żywe i częste bywały te kontakty.

Malowidła katakumbowe odznaczają się już pewnymi cechami właściwymi dla późniejszego malarstwa ikonicznego, chociaż stanowią dla niego stadium przedwstępnego i bardzo prymitywnego przygotowania. Ta wspólna cecha to z jednej strony prostota środków technicznych, użytych w produkcji malowideł, a z drugiej — tendencja do przekazywania orędzia o świecie wyższym, przekraczającym nasz czysto naturalistyczny kosmos.

W katakumbach, ogólnie mówiąc, spotykamy sztukę czystego „znaku”. Jej cel jest dydaktyczny: głosi ona zbawienie i przedstawia jego wyobrażenia przy pomocy znaków szyfrowych. Można je zestawić w trzy grupy: 1. Wszystko to, co odnosi się do wody: arka Noego, Jonasz, Mojżesz, ryba, kotwica; 2. Wszystko to, co odnosi się do chleba i wina: rozmnożenie chlebów, kłosy zbożowe, winna latorośl; 3. Wszystko to, co odnosi się do zbawienia i do zbawionych: młodzieńcy w piecu ognistym, Daniel pośród lwów, kobieta Fenicjanka, Łazarz wskrzeszony, Dobry Pasterz. Prezentacja nastawiona jest na samą akcję zbawczą, co jest łatwo czytelne w scenie wskrzeszenia Łazarza lub ocalenia Daniela. Dobry Pasterz nie jest próbą historycznego przedstawienia Chrystusa, a jedynie chce powiedzieć, że On rzeczywiście zbawia. Słowem, mamy tutaj do czynienia z rysowanymi twierdzeniami: są one krótkie i dosadne, a dotyczą zbawienia przez chrzest i eucharystię. O wizerunkach czasu katakumb trzeba jednak powiedzieć, że nie stanowiły one przedmiotu kultu. Brakowało im nie tyle wykończenia od strony warsztatowej, ile raczej ugruntowania doktrynalnego. To ostatnie miało być dziełem przyszłości, która w trakcie wielkich dysput i kontrowersji chrystologicznych będzie dążyć do rozjaśnienia tajemnicy wcielenia Syna Bożego, jak również następstw tego wcielenia dla świata naszego doświadczenia.

UWAGA! W wersji internetowej nie zachowano przypisów

opr. aw/aw

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama