Jak zdiagnozować depresję u dziecka? Jakie objawy powinny nas zaniepokoić?
Wydaje się, że mają wszystko, świat stoi przed nimi, zapraszając do pięknej przygody. A jednak nie wyruszają w tę drogę i wybierają inną…
W latach 2017-2019 policja odnotowała 5255 osób w zamachach samobójczych ogółem. W grupie wiekowej 7-12 lat były to cztery osoby, a 13-18 lat - 94. Tragedia może wydarzyć się niezależnie od statusu społecznego rodziny, poziomu wykształcenia, sytuacji finansowej. Dziewczynki częściej podejmują próby, ale to chłopcy odbierają sobie życie. Przyczyn, dla których młodzi ludzie podejmują tak drastyczne kroki, nie dałoby się zliczyć. Jedną z nich jest depresja - choroba podstępna, okrutna, dla wielu niezrozumiała.
Diagnoza depresji u dziecka może być trudna ze względu na podobieństwo jej objawów zarówno do zachowań i emocji towarzyszących okresowi dojrzewania, jak i innych zaburzeń takich, jak ADHD. Na kliniczną depresję cierpi 1% dzieci przedszkolnych powyżej drugiego, trzeciego roku życia, 2% w grupie dzieci 6-12 lat oraz do 20% w grupie młodzieńczej. Objawy depresji dzieci i młodzieży nie różnią się od tych właściwych dla dorosłych. Są to: smutek, ograniczenie lub rezygnacja z zainteresowań i aktywności, które dotychczas sprawiały radość. Pojawiają się zmiany w zakresie aktywności psychoruchowej, czyli spowolnienie lub pobudzenie, poczucie braku nadziei i sensu życia, niskie poczucie własnej wartości, nadmierne poczucie winy, poczucie bezradności. Widoczny jest spadek energii, zaburzenia koncentracji, zmiana wzorca snu, czyli utrzymujące się przez pewien czas wyraźne trudności z zasypianiem lub wczesne wybudzanie, a także nawracające myśli o śmierci i samobójstwie. Przyczyną wystąpienia depresji nie jest jakiś pojedynczy czynnik czy zdarzenie. Wiadomo już, że dużą rolę odgrywają procesy biochemiczne zachodzące w mózgu, czynniki genetyczne, a także wpływ otoczenia.
Rodzice niejednokrotnie zbyt późno dostrzegają problem dziecka, a wszystko dlatego, że depresja to podstępny przeciwnik. - Jej objawy łatwo pomylić z symptomami dorastania: przemęczeniem i sennością młodego organizmu przechodzącego męczącą i dość gwałtowną przemianę, zmiennymi nastrojami, które mogą być skutkiem burzy hormonalnej, buntem i agresją, niezgodą na otaczający świat, zamknięciem się w sobie i niechęcią do rozmów - przyznaje suicydolog dr Halszka Witkowska z Polskiego Towarzystwa Suicydologicznego, pomysłodawczyni i koordynator kampanii społecznej „Życie warte jest rozmowy”, zajmująca się badaniem przyczyn samobójstw i szukaniem sposobów zapobiegania aktom samo destrukcji. Te oraz inne spostrzeżenia zawarła we wstępie do książki Ewy Nowak „Orkan depresja”. Jej główny bohater, 16-letni Borys Orkan, cierpi na depresję. Choroba sprawia, że chłopiec zaczyna widzieć swoje życie jedynie jako pasmo niekończącej się udręki. Samobójcza śmierć sąsiada i toksyczna znajomość z poznanym na oddziale psychiatrycznym Miszą prowadzą Borysa do fascynacji samobójstwem. Otoczony rodziną, znajomymi i serdeczną miłością dziewczyny, Borys odpycha wszystkich i z wolna pogrąża się w samotności. Udręczony chorobą, nie widzi już dla siebie wyjścia...
Książka skierowana jest do czytelników, którzy ukończyli 16 lat, ale nie tylko. To także doskonała lektura dla rodziców, dziadków, nauczycieli, osób pracujących z młodzieżą. Czytelnicy nie poznają prawdziwego Borysa. Nie dowiedzą się, kim był ani co naprawdę myślał i czuł, kiedy chemia jego mózgu nie była zachwiana. Co myśli i czuje Borys w chwili, gdy rozgrywa się akcja powieści, nie wiedzą nawet najbliższe mu osoby: rodzice, przyjaciele i ulubiony nauczyciel. Borys czasem gra dawnego siebie, ale ciało i psychikę chłopaka zdominowała depresja, która steruje jego postrzeganiem świata i interpretowaniem doświadczeń oraz reakcjami na nie. To depresja odpowiada za emocje i ich brak, za samopoczucie i brak życiowej energii. To ona jest prawdziwym bohaterem powieści: choroba, która odgradza prawdziwego Borysa od otoczenia coraz wyższym i grubszym, pozornie niewidzialnym murem.
JAG
Pani ostatnia powieść „Orkan depresja” to książka dla młodzieży czy może rodziców?
Dobra historia nie ma czytelnika w sprecyzowanym wieku. Zarówno nastolatkowie, jak i ich rodzice, a także dziadkowie są odbiorcami opowieści o Borysie Orkanie, dotkniętym depresją szesnastolatku. Myśl o wszystkich grupach wiekowych towarzyszyła mi podczas prac nad powieścią.
Dlaczego postanowiła Pani ją napisać?
To książka napisana na zamówienie. Panie bibliotekarki już od jakiegoś czasu sugerowały mi, że nie mamy w Polsce żadnej bezpiecznej powieści dotyczącej tematu depresji. Bezpiecznej, czyli takiej, która nie zachęca młodego człowieka do robienia sobie krzywdy, nie pokazuje samobójstwa jako wspaniałego, duchowego przeżycia i nie mami, że samobójstwo może być zemstą na otoczeniu. Broniłam się przez kilka lat, aż temat sam do mnie przyszedł i uznałam, że rzeczywiście trzeba się nad motywem depresji wśród młodych ludzi i fali samobójstw bardzo troskliwie pochylić.
Wykształcenie z pewnością daje Pani lepszy wgląd w psychikę młodego człowieka. Dziś statystyki dotyczące depresji oraz samobójstw wśród młodzieży są zatrważające…
Rzeczywiście, interesuję się tym oraz innymi tematami dotyczącymi młodych ludzi, na bieżąco śledzę szeroko pojęte problemy współczesnej młodzieży. Docierały do mnie echa statystyczne, ale także wśród moich znajomych bardzo dużo ludzi w różnym wieku, także w wieku szkolnym, cierpiało i nadal cierpi na depresję, która jest bardzo różnie traktowana. W powieści chciałam pokazać - zgodnie z wytycznymi Światowej Organizacji Zdrowia - jak powinniśmy postępować w przypadku styczności z tą chorobą, jak ją odróżnić od zwyczajnych fochów nastolatka, jak się przed nią bronić i jak nie dać się jej pokonać. Nie chciałam pisać poradnika, takie, i to bardzo dobre, już istnieją. Młodzież jednak poradników nie chce czytać, za to uwielbia świat fikcji, a w tym obszarze akurat umiem się poruszać.
To dobry pomysł, by pokazywać młodym ludziom problem depresji, samookaleczeń, samobójstw?
Przemilczenia nie rozwiązują nigdy żadnego problemu. One go nasilają. Trzeba o depresji i jej skutkach głośno mówić. Rzecz w tym, żeby pokazywać, że autodestrukcji można zapobiegać, tylko trzeba wiedzieć jak. Ja przyglądając się życiu Borysa Orkana, pokazałam konsekwencje: co się stanie, jeżeli w rodzinie nie rozpozna się objawów choroby.
W takim razie zapytam inaczej: w jaki sposób mówić o depresji?
Szczerze, ale zgodnie z wytycznymi WHO. W trakcie pisania powieści nie tylko przeczytałam literaturę tematu, ale także wielokrotnie konsultowałam fabułę ze specjalistami, między innymi z suicydologami, psychiatrami, terapeutami i oczywiście z osobami chorymi na depresję. Zrobiłam to właśnie po to, żeby każdy rodzic, nauczyciel i każda pani bibliotekarka, mieli spokojne sumienie: „Orkan. Depresja” to jest bezpieczna powieść, ona na pewno nie zachęca młodych ludzi do autodestrukcji.
Docierają do Pani informacje, jak książka jest odbierana?
Młodzież najczęściej pyta: widzę, że zmieniła pani moje imię na chłopca, ale to jestem ja, prawda? Bardzo dużo młodych ludzi odnajduje się w historii Borysa, w jego samotności, bólu, zagubieniu, braku kontaktu ze światem dorosłych. Mam też wiele głosów od dziadków, którzy nie rozumieją depresji dzisiejszych nastolatków, nie wiedzą, jak ją rozpoznać, jak reagować, jak pomagać. Po macoszemu traktujemy dziadków w literaturze i zupełnie nie wiem, dlaczego. To dziadkowie przecież wychowali większość z nas. Gdy u wnuka pojawi się depresja dziadkowie będą także w kręgu jej rażenia. Oni również boleśnie odczują jej skutki. Depresja dotyczy całej rodziny i może dlatego odzywają się do mnie czytelnicy w najróżniejszym wieku.
Dziękuję za rozmowę.
opr. nc/nc