Wszyscy klikają... A może czas już przestać, przyjrzeć się swoim cyfrowym uzależnieniom i zacząć żyć tak, aby urządzenia cyfrowe nie dominowały nade mną, ale ja nad nimi?
Wszyscy klikają – opowiadała w redakcji jedna z koleżanek, która usiłowała kupić węgiel. Jak wiadomo, jego ceny są astronomiczne, ale dwa razy w tygodniu można go zakupić przez internet dużo taniej. Gra jest więc warta świeczki, o ile tą świeczką nie chce się za kilka miesięcy ogrzewać domu. Dwa razy w tygodniu odbywa się więc specyficzny obrzęd: zbiera się cała rodzina i na trzech komputerach klika, by zakupić konieczny opał, dostępny niestety przez dwie–trzy minuty. Znajomy opowiadającej wynajął panią do klikania, która dysponuje wolnym czasem i może dwa razy w tygodniu dyżurować przy klawiaturze. Podobno powstały nawet poradniki, jak kupić węgiel, udostępniane odpłatnie w sieci, ale – jak stwierdził wspomniany znajomy – to naciąganie na kasę, wystarczy samozaparcie i trochę szczęścia. Znajomemu sprzyjało, więc czuje się, jakby wygrał milion na loterii.
Wszyscy klikają – chciałoby się powtórzyć, tym razem w innym kontekście. O ile bowiem te rodzinne zakupy węgla przypominają nieco klimatem filmy Stanisława Barei, o tyle sprawa uzależnienia ludzkości (zwłaszcza jej młodszej części) od klikania w smartfon, szczególnie w mediach społecznościowych, oraz budowanie na tej podstawie obrazu świata, przyprawia o dreszcze niczym te wywoływane przez filmy grozy. William Maher, amerykański komik i komentator polityczny, w jednym z odcinków swojego talk-show gościł inżyniera pracującego dla Google’a. Gość w pewnym momencie wyciągnął z kieszeni smartfon i powiedział do kamery: „To jest jednoręki bandyta!”. Było to pięć lat temu, zatem dość dawno z punktu widzenia szybko rozwijających się technologii. Program dotyczył uzależniających właściwości urządzeń elektronicznych. Maher skojarzył temat z działaniami firm tytoniowych, które produkowały papierosy tak, by były bardziej uzależniające. W następnym odcinku stwierdził: „Potentaci mediów społecznościowych muszą przestać udawać, że są przyjaznymi bóstwami nerdów, budującymi lepszy świat, i przyznać, że są tylko farmerami tytoniu w T-shirtach, sprzedającymi uzależniający produkt dzieciom. Bo spójrzmy prawdzie w oczy, sprawdzanie swoich »lajków« to nowa forma palenia”. Zakończył filozoficznie: „Philip Morris chciał tylko waszych płuc. AppStore chce waszej duszy”.
Kasandryczna diagnoza Mahera może i brzmi zbyt teatralnie, ale nie sposób się z nią nie zgodzić. Media społecznościowe przewróciły świat do góry nogami, i to we wszystkich możliwych dziedzinach. Dodatkowo zaś uzależniają kolejne pokolenia i coraz większa liczba uzależnionych zaczyna to rozumieć. Badania na ten temat dowodzą, że nieustanne śledzenie reakcji odbiorców na publikowane przez nas treści jest po prostu szkodliwe i skutkuje psychicznymi problemami. „Mózg na detoksie”, „Cyfrowy minimalizm, czyli jak zachować skupienie w hałaśliwym świecie” – tytuły mówią same za siebie. Kolejne książki solidnie umocowane w naukowych źródłach biją na alarm: ktoś chce na nas zarobić, więc stara się zrobić z nas niewolników swojego produktu. Czy w sierpniu, miesiącu szczególnych starań o zachowanie wewnętrznej wolności, nie należy o tym przypominać?