Czy istnieje recepta na "slow life", życie bez pośpiechu, ciągłego stresu i napięcia? Praktyka pokazuje, że wcale nie jest to łatwe. W rozmowach z ojcem Leonem kolejni celebryci odkrywają jednak, że nie jest to niemożliwe
Czy istnieje recepta na „slow life” — życie bez pośpiechu, bez ciągłego stresu i napięcia? Wydawałoby się, że nie potrzeba tu żadnej recepty: po prostu trzeba zwolnić, zatrzymać się, nie dać się ciągle popędzać. Tyle teoria. Praktyka jednak pokazuje, że wcale nie jest to łatwe. Obowiązki zawodowe i rodzinne, presja środowiska, wzorce kulturowe — to wszystko napędza nasze życie. Wydaje się, że powrót do dawnych wzorców kulturowych jest po prostu niemożliwy. A jednak, jak się okazuje — nie tylko jest możliwy, ale wiele możemy nauczyć się w dialogu ze starodawną tradycją benedyktyńską, której częścią jest stałość, stabilność i zdrowy rytm życia. Zamiast studiować stare księgi lepiej jednak porozmawiać z kimś, kto od dziesiątków lat żyje w tej tradycji — i pomimo swych 86 lat wydaje się być ciągle młody duchem i zdrowy na ciele. Taka, jak się wydaje, koncepcja, przyświecała powstaniu książki „Slow life według Ojca Leona”.
Sześć osób, prowadzących bardzo aktywne życie, w rozmowach z wiekowym zakonnikiem. Jednak, jak na wiekowego zakonnika, ojciec Leon jest doskonale zorientowany w codziennym życiu, pełnym wyzwań i niespodzianek. Nieobce są mu troski, które towarzyszą życiu świeckiemu. A jego rozmówcy dobrze czują się w klasztornej atmosferze, choć w przypadku niektórych jest to pierwsza wizyta w tego rodzaju środowisku.
Ojciec Leon, choć potrafi wiele mówić i pisać, tym razem staje się niejako „katalizatorem” dla swoich rozmówców. Każda rozmowa jest inna: ta z Marcinem Prokopem dotyka problemów nadmiernego upublicznienia naszego życia, nieumiejętności samoograniczenia i odmówienia sobie tego, co niepotrzebne. Anna Dymna opowiada ojcu Leonowi o swojej fundacji, o swoich kotach i zwykłej codziennej życzliwości, która pozwala zrównoważyć szalone tempo życia. Cezary Nowak, „Cezik”, dzieli się z zakonnikiem swoim życiem, które ułożyło się zupełnie odmiennie od planów i oczekiwań. Ale właśnie dzięki temu „nie czuje żadnego ciśnienia”, nie robi nic pod presją, ale może swobodnie poszukiwać tego, co jest ważne i prawdziwe. Marek Kamiński opowiada o swoich wędrówkach, o ciszy, która towarzyszyła „El Camino” i o ludziach spotykanych po drodze. Joanna Kołaczkowska dzieli się swymi spostrzeżeniami na temat powagi i humoru, skupienia i śmiechu: choć wydają się przeciwnościami, w życiu dopełniają się i jedno nie może istnieć bez drugiego. Krzysztof Skórzyński mówi o pracy i odpoczynku: praca, którą się kocha nie jest ciężarem, choć może być wyczerpująca. Najbardziej jednak wyczerpujące są konflikty, ciągła atmosfera wzajemnych oskarżeń i wrogości. I tu także ojciec Leon wydaje się dobrze rozumieć swego rozmówcę, trochę żartobliwie nawiązując do średniowiecznej instytucji rozejmu Bożego: „piątek po południu (...) przerywamy bitwę, zbieramy rannych (...) To byli katolicy! Grzeszyli jak choroba, ale wierzyli jeszcze bardziej”.
Jeśli proste recepty nie skutkują, to zapewne dlatego, że brak im realizmu. Wygórowany ideał może pociągać, ale próby dostosowania życia do tego wzorca, gdy próbujemy to robić „na siłę”, wbrew ludzkiej naturze, nie tylko nie przybliżają do ideału, ale wręcz oddalają od niego. Podobnie, zbyt sztywne, dogmatyczne podejście do prawd wiary nie pomaga w ich zrozumieniu, pozostawia nas na powierzchni tego, co jest w istocie tajemnicą. Naszym zadaniem jest ciągłe poszukiwanie i odkrywanie na nowo: „Jeśli człowiek szuka, to powoli dogrzebuje się do tej prawdy, która jest w nim samym, na dnie. Znajduje to ziarno i nie da się nabrać na plewy. Jeśli ktoś ciągle szuka, to znaczy, że chce prawdziwego ziarna, bo jakby znalazł plewy i się nimi zadowolił, nie szukałby już dalej”.
To, co łączy te, z pozoru tak różne, rozmowy, to właśnie poszukiwanie, niezgoda na pozostawanie w świecie powierzchowności, łatwych odpowiedzi i łatwych wzorców życia. Te łatwe odpowiedzi i łatwe wzorce są podobne do tekstylnej „chińszczyzny” — być może wydają się atrakcyjne na wieszaku sklepowym, ale po pierwszym praniu wychodzi cała ich mizerność. Dlatego zamiast dawać łatwe recepty ojciec Leon zachęca swoich rozmówców do poszukiwania, do ciągłego pielgrzymowania i do odkrywania tego, co jest w głębi serca, co jest prawdziwą miłością. Bo jak mówi, „to miłość przyciąga”, z czym zgadzają się jego rozmówcy: „Tak, miłość jest tą energią, która zmienia” (Marek Kamiński). „Mój syn jest jeszcze malutki (...) To mnie najbardziej porusza (...) kiedy patrzę na to małe stworzenie i widzę tam siebie” (Cezik). „Jeżeli ja siebie nie kocham, jestem zły na siebie, to jasne, że świat wyda mi się czymś jeszcze gorszym” (Anna Dymna).
Odkrycie tego, co istotne, co naprawdę porusza i co daje siłę do życia, pozwala odrzucić to, co nieistotne, co być może wydaje się pilne, ale w rzeczywistości tylko „napędza” nam życie, odbierając energię. Jeśli więc w ogóle da się znaleźć receptę na „slow life”, to prawdopodobnie tutaj należałoby jej szukać. Jest to umiejętność nazwania tego co ważne, skupienia się na tym oraz odsunięcia tego, co zabiera nam czas i siły, nie dając żadnej trwałej satysfakcji. Nieraz wymaga to także wyciszenia swojego własnego gadulstwa i wsłuchania się w to, co mają do powiedzenia inni. Jednak nie jest to łatwe, bo jak zauważa Krzysztof Skórzyński: „Ciszy, milczenia, słuchania jest się o wiele trudniej nauczyć niż mówienia. Ćwiczenie słuchania jest zresztą dużo rzadziej praktykowane niż ćwiczenie mówienia. Sam się nieraz łapię na tym, że rozmawiając z kimś, jednym uchem wpuszczam, drugim wypuszczam.” Tymczasem rozmowy z ojcem Leonem są dowodem na to, że warto rozmawiać i że z takich rozmów człowiek wychodzi mądrzejszy i lepszy, a nie tylko znużony gadaniem!
opr. mg/mg