Najtrudniej było mu wybaczyć samemu sobie. Stracony czas mierzony pustymi butelkami. Zło wyrządzone matce swego dziecka po pijaku
Najtrudniej było mu wybaczyć samemu sobie. Stracony czas mierzony pustymi butelkami. Zło wyrządzone matce swego dziecka po pijaku. Ale i „pijane” dzieciństwo — jedyną spuściznę rodziców.
— Doskonale pamiętam tamtą kłótnię. Pierwszy raz wtedy widziałem, jak facet bije kobietę. To był mój ojciec. Nie potrafię mu tego wybaczyć — Łukasz wspomina moment rozstania swoich rodziców. Miał wtedy ledwie 13 lat. Obraz, gdy ojciec bije mamę, wciąż powraca. Jak na złość nie chce się wymazać z twardego dysku jego pamięci. Czy wtedy zaczęły się kłopoty Łukasza? Nie wie. Jak był mały, alkoholu nie zauważał. — Były imprezy, były ciągłe kłótnie. Alkohol był, i to naprawdę dużo, jak mama została sama i zaczęła szukać sobie faceta — mówi bezdomny dziś 26 latek. — Popadła w kryminogenne towarzystwo. Libacje, narkotyki, kradzieże. A facet ją ostro tłukł. Gdyby nie ja, zatłukłby na śmierć — wraca do strasznej przeszłości. Łukasz wybiegł wtedy w samych majtkach i podkoszulku z ul. Grunwaldzkiej na poznańskie Ogrody. Do babci. O mało się nie rozchorował, bo ulice były całe w śniegu, a temperatura oscylowała w okolicach zera. Przyjechała policja, aresztowała konkubenta mamy. — Byłem świadkiem na rozprawie. Wsadzili go do więzienia — wspomina wydarzenia sprzed dziesięciu lat. Jego mama wciąż ma nowych facetów. Teraz jest Przemek. Wciąż piją. — Ona wciąż powiela te same schematy. Jak jest alkohol, to jest źle, jak nie ma za co pić, to jest jeszcze gorzej. Ale wybaczyłem jej, bo zrozumiałem, że alkoholizm to choroba — ucina.
Łukasz nie pije od siedmiu miesięcy. Nie pamięta, kiedy urwał się pierwszy film. Pamięta tylko pierwsze piwo: — To był Żywiec, a ja miałem 15 lat i wypiliśmy z kumplem po butelce na jakimś kocu — mówi. Od rozstania rodziców mieszkał u babci i dziadka. Nie jest głupim chłopakiem. Ma duży zasób słów, mądre przemyślenia. Liceum nie skończył. Zaczął dobrze zarabiać. — Przez dwa lata montowałem podwieszane sufity. Zarabiałem wtedy 2,5 tys. zł na rękę. Dobra kasa jak na 18-latka — zaczyna. Potem była propozycja wyjazdu do Londynu. W czasie dwóch miesięcy zarobił 7 tys. zł. — Przez tę kasę dostałem na głowę. Imprezy, trawa, alkohol. Rzuciłem pracę i zacząłem pić. Na jednej z imprez poznał Justynę, która po półtora roku bycia razem urodziła mu Roberta. — Myślałem, że z nią będzie tak na serio. Ślub, duże plany — mówi. Dziś kontakt mają bardzo rzadki: — Ona ma chłopaka, małemu niczego nie brakuje, a my wciąż nie możemy się dogadać. Gdy była w ciąży, Łukasz podłapał pracę w magazynie. — Wiedziałem, że będą nam potrzebne pieniądze, więc łapałem jeszcze szybkie fuchy — przyznaje. Po pracy przed powrotem do domu zahaczał najpierw o sklep, potem o kumpli z bramy: — Szedłem na piwko, lubiłem też wtedy zapalić trawę. Ona robiła mi o to wyrzuty. Że piję, że ćpam, że nie ma mnie z nimi. Urodził się Robert, a Justyna i Łukasz bardzo się od siebie oddalili. Ona spotykała się z kolegami poznanymi na internetowych forach, on pracował, pił i palił. — Kiedyś popiłem z niedoszłym teściem i w nocy podobno ją uderzyłem. Nazajutrz była ogromna awantura. Szły grube słowa, powiedziała mi, że ma innego i że nie jesteśmy już razem. Chwyciłem ją za gardło i zacząłem dusić. Opamiętałem się, pozwoliłem jej wyjść z domu i zacząłem pić. Ten ciąg trwał dwa lata — Łukasz przyznaje, że dopiero dziś po terapii i spotkaniach AA dopuszcza do siebie, że mogło coś takiego się zdarzyć, wtedy odurzony niewiele pamiętał. Były okresy, że dziennie wypijał 0,7 litra wódki, 18 piw i popalał to jeszcze trawą.
Justyny o wybaczenie nigdy nie prosił. Nie bezpośrednio. — Staram się jej pokazać, że odkąd trafiłem tu do ośrodka dla bezdomnych, zmieniłem się. Że zrozumiałem błędy, jakie popełniłem. Ale do niej nic nie dociera. Ściana — mówi z goryczą. Może to wciąż jest zbyt świeże? Tamto i zmiana życia? — Też tak myślę, dla niej zbyt mało czasu minęło, dla mnie ten czas już za długo leci — przyznaje. Wciąż nie wie, czym najbardziej ją skrzywdził: tym, że zostawił, tym, że pobił, czy tym, że pił. — Mam nadzieję, że kiedyś usiądziemy spokojnie i wszystko sobie wyjaśnimy. Posklejać życia z Justyną się nie da. Ale żeby choć nasz synek miał ojca i matkę. Bym mógł przyjść i zabrać Roberta do kina, na mecz. Ona jest w stanie przebaczyć. Choć jeszcze nie teraz. Za uparta jest — tłumaczy. Łukasz Justynie przebaczył jej spotkania z innymi. Nie powiedział jej tego. Słowo „przepraszam” powiedział za to jej... matce: — Teraz jak jestem trzeźwy, poszedłem z nią porozmawiać. Ona zawsze była za mną. Powiedziała mi, że drzemie we mnie potencjał i że widzi, że jestem dobrym człowiekiem. A ja tyle złego narobiłem. Teraz staram się nikogo nie krzywdzić. Zło wyrządzone wraca podwójnie. Nie może wybaczyć teściowi. Niedoszłemu. — Wytykał mnie palcami, jak piłem, a sam ma problemy z alkoholem — kręci głową.
— Pamiętam te drzwi do ojca pokoju ciągle zamknięte na klucz. I jak po latach znów się wprowadził, bo nie wyszło mu z jakąś dziewczyną. Wtedy były otwarte. Jak ja strasznie chciałem do niego wchodzić, ale nie mogłem do niego trafić — Łukasza żal do ojca, że go zostawił, wciąż jest jak świeża rana. Zawiódł go kilka razy. Chłopak opowiada, jak zaraz po narodzinach synka zaprosił mamę i ojca, by go zobaczyli i poznali teściów, u których mieszkał z Justyną: — Mamę poznali, a on nie przyszedł. Nawet nie zadzwonił, a czekaliśmy na niego z ciastem. Zresztą Robert ma już pięć lat, a ojciec nawet go nie widział. Trzy lata temu ojciec nie miał się gdzie podziać i szukał z Łukaszem kontaktu. — Rozstał się z kobietą, z którą mieszkał na działce, ona działkę sprzedała, a jego wyrzuciła. Przyszedł, a ja wtedy byłem wiecznie pijany, rzuciłem mu, by nie właził buciorami w moje życie. Łukasz nie wyklucza, że się pogodzą. — Od czasu gdy jestem trzeźwy, myślę o tym. Pytanie, czy zdążę. On ma już 52 lata i źle mu nie życzę. Wierzę, że przyjdzie taki moment, że któryś z nas wyciągnie do drugiego rękę — nie przekreśla sprawy. Co innego z mamą. Jej wybaczył pierwszej. — Mówię jej to za każdym razem, jak ją spotykam. Że nie mam już do niej pretensji, że czasu nie cofnę. Tylko chciałbym ją kiedyś zobaczyć nie tylko trzeźwą, ale i odpowiedzialną. Ma czwórkę dzieci, a żadnym się nie interesuje, tylko sobą — jego szczerość aż wciska w fotel, w którym siedzę. Mówi, że ją kocha. Że jak może, to jej pomaga. Chciał zabrać na mityng AA, załatwił przez terapeutę skierowanie na detoks. Odmówiła. — Myśli, że nie ma problemu z alkoholem. Co musi się stać, by wybrała drogę Łukasza? — Musiałaby trafić do więzienia — ucina drastycznie Łukasz.
Najwięcej pretensji miał do Boga. Nie o picie, nie o patologicznych rodziców, nawet nie o bezdomność. A o... babcię Annę. Że ją tak szybko do siebie zabrał. Że wielu rzeczy nie zobaczyła. — Rodzice się mną nigdy nie interesowali. To ona mnie tak naprawdę wychowywała. Miała do mnie niesamowitą cierpliwość. Trzymała krótko, nawet chyba za — zastanawia się Łukasz. Umarła, gdy miał 18 lat. Przez te wszystkie lata picia, awantur, narkotyków o niej jedynej nie powiedział złego słowa. Godzinami z flaszką przy jej mogile potrafił do niej mówić. — Często z nią rozmawiam. Ale nie muszę iść do niej na cmentarz. Chwycę się za pierś i wiem, że jest przy mnie — mówi, pokazując wytatuowany jej wizerunek. Po pierwszych trzech miesiącach bez alkoholu i narkotyków nie mógł spać. Dużo myślał, wracał do słów, które słyszał, gdy był mały: o nauce, o szanowaniu innych, o tym, że pieniądze nie dają szczęścia i prawdziwych przyjaciół. — To były jej słowa, zbudowała mi fundament, który dziś przypomina mi się w relacjach z ludźmi. Nigdy nie przypuszczałem, że będę się na nim opierał — przyznaje szczerze. Bogu wybaczył, bo uwolnił się w końcu od bólu. Potrafi z Nim rozmawiać. Nie w kościele, a ot tak jak z kumplem podczas spaceru. — Nie oczekuję, że odpowie czy wysłucha. Choć kilka razy już to zrobił, jak chociażby w sprawie pracy, którą znalazłem. Bogu wybaczyłem, ale co ważne, wybaczyłem też sobie — zaskakuje na koniec. — Musiałem przestać się nad sobą użalać. Skończyć myśleć, że mogę wyrządzać tylko zło. Dowartościować się. Wybaczyć stracony czas, który przez butelki uciekł bezpowrotnie. Uwierzyłem, że mogę zrobić coś dobrego i że narkotyki i alkohol wcale nie muszą mną rządzić. Robię to.
opr. mg/mg