O pokucie w dzisiejszym świecie
Pierwsze dni maja sprzed 84 lat nie zapowiadały jeszcze tego, co miało się niebawem wydarzyć w maleńkiej, zagubionej wśród oliwnych zagajników wiosce Aljustrel, w sercu portugalskiej doliny Cova da Iria.
Świat dopiero co wkroczył w obiecujący wiek XX. Społeczeństwa przeżywały wstrząsy i niepokoje, upadały trony i wybuchały rewolucje. Łudzono ludzi, że oto nadchodzi era wiecznej, ziemskiej szczęśliwości. Wkrótce miano ogłosić śmierć Boga i nadejście panowania ludzkiego geniuszu. Wielu dało się porwać pokusie łatwego i szczęśliwego życia bez odpowiedzialności. W imię fałszywych idei poświęcano życie ludzi.
Na szczęście, na początku owego pięknego maja Łucja dos Santos oraz jej kuzyni, Hiacynta i Franciszek Marto, nic nie wiedzieli o światowej zawierusze. Dzień w dzień spędzali całe godziny na pastwisku, szukając dla stadka wychudzonych owiec odrobiny trawy i cienia w upale, który wzmagał się z każdym dniem, zwiastując nieuchronne nadejście letniej spiekoty. 13 maja 1917 roku wydarzyło się jednak coś, co zaważyć miało nie tylko na przyszłych losach trójki małych pasterzy, ale i na losach całego świata i Kościoła.
Po latach, we wspomnieniach spisanych na polecenie biskupa Leiri, Jose Alvesa Correira da Silvy, siostra Łucja tak będzie wspominać ów dzień:
Ujrzeliśmy na skalnym dębie Panią w białej sukni, promieniejącą światłem jaśniejszym od słońca. Przerażeni tym widzeniem zatrzymaliśmy się. Byliśmy tak blisko, że znajdowaliśmy się w obrębie światła, które Ją otaczało, lub którym Ona promieniała (...) - "Czego Pani ode mnie chce?" - "Czy chcecie ofiarować się Bogu, aby znosić wszystkie cierpienia, które On wam ześle jako zadośćuczynienie za grzechy, którymi jest obrażany, i jako prośba o nawrócenie grzeszników?" "Tak, chcemy". "Będziecie więc musieli wiele cierpieć, ale łaska Boża będzie waszą siłą". Wymawiając te ostatnie słowa otworzyła ręce przekazując nam światło tak silne, jak gdyby odblask wychodzący z Jej rąk.
Skierowane do fatimskich dzieci pytanie Matki Bożej: "Czy chcecie ofiarować się Bogu, aby znosić wszystkie cierpienia, które On wam ześle jako zadośćuczynienie za grzechy, którymi jest obrażany, i jako prośba o nawrócenie grzeszników?" w niczym nie utraciło ze swej aktualności. Skierowane jest do nas: Czy chcecie ofiarować się Bogu, aby znosić wszystkie cierpienia?
Pokuta jest dobrowolnym ofiarowaniem siebie Bogu nie po to, aby uprosić zdrowie i pomyślność, nie ze względu na ukochaną osobę, ale ze względu na cały świat, zagubiony, nieszczęśliwy, goniący za marnościami; ofiarować się z miłości do biednych, pokaleczonych przez grzechy ludzi; stać się na wzór Chrystusa nosicielem ich słabości, prosić wraz z Nim: Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią; z własnego wyboru nosić w sobie cierpienie świata, który zapomniał, że wyszliśmy z ręki Boga.
Świat, w którym żyjemy i który nas otacza tylko z pozoru różni się od tego z początków XX wieku. Zmieniło się jedynie zewnętrzne "opakowanie" - nastąpił olbrzymi rozwój techniki i nauki, zmieniły się zewnętrzne warunki życia, ale człowiek boryka się ciągle z takimi samymi problemami, zadaje sobie takie same, jak 100 lat temu pytania, daje się oszukać blichtrowi życia z telewizyjnych reklamówek. Czasem, świadomie lub nieświadomie, podpisuje ze światem cyrograf na własną duszę, który obiecuje pozorną beztroskę w zamian za wieczność. Jakby na potwierdzenie łacińskiej dewizy: tempora mutantur sed nos nil mutamur in illis - czasy się zmieniają, a człowiek ciągle taki sam...
Czym dzisiaj jest pokuta?
Dzieci fatimskie na swój prosty, dziecięcy sposób rozumiały wezwanie do pokuty i umartwienia ofiarowanego jako wynagrodzenie za zło świata. Ich pokuta sprowadzała się jednak do trzech, aktualnych i dzisiaj aspektów:
pierwszy - to wspierane modlitwą unikanie jakiegokolwiek zła we własnych myślach, pragnieniach i uczynkach (dzieci cierpliwie odmawiały różaniec i modlitwę na Anioł Pański, wstawiały się za Ojca św., konkretnych znajomych i ludzi, którzy prosili je o pomoc);
drugi - to cierpliwe znoszenie wszelkich przeciwności życiowych, samotności, niesprawiedliwych oskarżeń, opuszczenia, ciężaru choroby i uwięzienia;
trzeci - to dobrowolne umartwienia: nakładanie sobie ciężarów "z miłości do Jezusa i dusz zagubionych w grzechach".
Daleki jestem od wzywania do noszenia włosiennicy i publicznego biczowania się. Myślę jednak, że warto zwrócić szczególną uwagę na jeden aspekt pokuty w procesie wychowawczym.
Ks. Szymik pisał kiedyś, że dzisiaj pokuta może wiązać się z umiarkowaniem, z powściągliwością ducha i ciała, w myśl zasady św. Pawła: Wszystko mi wolno, ale nie wszystko przynosi korzyść. Już wiem, na czym polegał mój błąd i powiem od razu, żeby nie zanudzić: żyłem zbyt zachłannie. Tymczasem należało wstawać z uczuciem niedosytu od każdego stołu.
Dzieci i młodzież powierzone naszej trosce wychowawczej coraz częściej i coraz szybciej zostają postawione wobec zagrożeń, jakie niesie współczesny styl życia. Sugeruje on, że naczelną zasadą jest postawa roszczeniowa: "mam prawo", "należy mi się". Często nawet rodzice nie potrafią oprzeć się takiemu stylowi myślenia i życia. Zdarza się przecież, że sami zawożą własne dzieci na dyskoteki, choć wiedzą, że pod pretekstem rozrywki narażają je na wiele negatywnych wpływów. Ich argumentem jest, że "dzieci mają prawo".
Młodzi ludzie nie mają jeszcze w pełni wykształconej umiejętności wybierania. Często ulegają wszystkiemu, co im się proponuje, a nieograniczony niczym dostęp do telewizji, internetu, wątpliwej wartości prasy sprawia, że zalew informacji, propozycji i wzorców zagłusza prawdziwe wartości. Warto w procesie formacyjnym i wychowawczym przypominać, że istnieje dobra i zła ciekawość. Dobra - prowadzi do postępu, zauroczenia dobrem i do życia wdzięcznością za dzieło stworzenia. Zła - ciekawość alkoholu, narkotyków i seksu - ów "pierwszy stopień do piekła", niszczy i zabija.
Rozwiązaniem nie jest z pewnością mnożenie zakazów. Spotkałem kiedyś człowieka, któremu wydawało się, że rozwiązał problem alkoholizmu w swojej miejscowości, bo postarał się o zamknięcie wszystkich punktów sprzedaży i wyszynku alkoholu. Mieszkańcy jednak, bluźniąc srodze, przechodzili u tych, co pamiętali jeszcze wojnę, błyskawiczne kursy pędzenia samogonu, albo zaopatrywali się w sąsiednich miejscowościach. Natura człowieka jest przewrotna, a zło kusi atrakcyjnością. Istotą jest, by wobec zalewu zła, wobec którego jesteśmy często bezsilni, wypracować w sobie i uczyć innych powściągliwości i umiarkowania. Jeśli wyrzekanie się tego, co mogę będzie przyjęte w duchu ofiarowania za innych - stanie się wówczas współudziałem w realizowaniu fatimskiego wezwania do pokuty za świat.
Rolę szkoły i katechezy widziałbym także w uczeniu i przypominaniu, że o wielkości człowieka decyduje wierność zasadom chrześcijańskim, które są dobrowolnie przyjęte - moje. A jako że miarą wiarygodności i skuteczności działania chrześcijanina, a szczególnie chrześcijańskiego pedagoga i wychowawcy, jest świadectwo własnego życia, warto - w duchu pokuty właśnie - przypomnieć sobie szczerze, w świetle Bożej prawdy także o własnych zasadach; tych, których "bezwzględnie trzymać się trzeba".
Opowiadają, że kiedyś jeden z mądrych profesorów podczas wykładu zaprezentował swoim studentom duży, gliniany dzban. Zadał im pytanie: "Jaki jest ten dzban?" Studenci chórem odpowiedzieli, że pusty. Wypełnił go więc dużymi kamieniami. Zadał obecnym jeszcze raz to samo pytanie. Słuchacze byli pewni, że dzban jest pełny. Nauczyciel nie zgodził się - wsypał do środka jeszcze sporo żwiru, który wypełnił luki pomiędzy kamieniami. Gdy studenci znów stwierdzili, że dzban jest pełen, dorzucił jeszcze drobniutkiego piasku. Dzban jeszcze nie był pełen - zmieściło się w nim jeszcze sporo wody. Na zakończenie prezentacji profesor zapytał: "Co nam mówi to doświadczenie?" Uczniowie nie byli pewni: "że zawsze jeszcze coś się zmieści?" - zaryzykował jeden; "że nie można wierzyć pozorom?" - sugerował inny. "Nie - odrzekł profesor - trzeba pamiętać, by nie pomylić kolejności. Na początku trzeba włożyć największe kamienie. Tylko wtedy zmieści się i wszystko inne..."
Jeśli nasi wychowankowie zapamiętają kolejność rzeczy ważnych, właściwą hierarchię wartości, znajdą w sobie miejsce na wiele rzeczy...
Proces wychowawczy jest procesem dwukierunkowym. Ucząc - uczymy się. Nie wstydźmy uczyć się od małych pasterzy z Fatimy!
Ks. Arkadiusz Wuwer - dr nauk społecznych z zakresu socjologii, autor ABC nauki społecznej Kościoła, studia na Papieskim Uniwersytecie św. Tomasza w Rzymie, wykładowca w WŚSD w Katowicach.
opr. ab/ab