Dzień święty

Kto, jak kto, ale Jezus ma prawidłową hierarchię wartości. Wie, co jest ważne, a co najważniejsze.

Czytania dzisiejsze mówią generalnie o świętowaniu. Po co to świętowanie? Już w Starym Testamencie Bóg nakazywał:

Tak mówi Pan: Będziesz zważał na szabat, aby go święcić, jak ci nakazał Pan, Bóg twój. Sześć dni będziesz się trudził i wykonywał wszelką twą pracę, lecz dzień siódmy jest szabatem Pana, Boga twego.

Świętujemy więc przede wszystkim dla Pana, dla Boga.

Zwróciłem jednak uwagę na dalsze słowa, gdy po wyliczeniu, kto ma nie wykonywać w tym dniu pracy, Bóg mówi:

…aby wypoczęli twój niewolnik i twoja niewolnica, jak i ty.

Świętujemy, jak się okazuje nie tylko dla siebie i swoich najbliższych, ale również po to, by inni mogli najzwyczajniej w świecie odpocząć po trudach tygodnia.

Jak świętować uczy nas Jezus? Robi to w bardzo dziwny sposób, bo przełamuje zwyczaje, rytuały, przepisy prawa. Gorszy kapłanów, przywódców ludu, pobożnych faryzeuszów, którzy z przekonaniem popartym wielowiekową tradycją zarzucają Jego uczniom:

Patrz, czemu oni czynią w szabat to, czego nie wolno?

Kto, jak kto, ale Jezus ma prawidłową hierarchię wartości. Wie, co jest ważne, a co najważniejsze:

To szabat został ustanowiony dla człowieka, a nie człowiek dla szabatu.

A potem jeszcze cudowne uzdrowienie w dniu, gdy zgodnie z prawem i przykazaniami nie wolno nic robić. Jak nic, to nic! Przecież te nakazy pochodzą od Boga. Nie mógł, jak każdy pobożny Żyd w szabat się pomodlić. Aby uzdrowić człowieka, trzeba było przyjść tu jeszcze raz nazajutrz, w dzień powszedni.

Dziś, 2000 tys. lat później, zanim zaczniemy gorszyć się zatwardziałością serc ówczesnych Żydów, zastanówmy się, w jak wielu sytuacjach zachowujemy się dokładnie tak samo. Śledzimy innych, czy przypadkiem nie przekraczają przykazań, a może tylko naszych „świętych obyczajów”, a nie potrafimy dostrzec dobra, które wykonują. Gorszymy się, że ktoś zachowuje się inaczej niż wypada w naszym społeczeństwie do tego stopnia, że przestajemy kogoś traktować, jak człowieka, jak brata. Bronimy naszej świętej wiary metodami, które są jej absolutnym zaprzeczeniem. I jak faryzeusze, ile mamy satysfakcji, gdy uda się nam przyłapać na grzechu innych, a szczególnie tych ze świecznika – internety i dziesiątki tytułów prasowych są tego pełne.

Daj mi Panie dostrzec w sobie faryzeusza, który jest zaprzeczeniem człowieka świętującego. Pozwól mi wyzwolić się z zatwardziałości mojego serca. Ulecz moją chorą rękę, bym potrafił ją wyciągnąć do drugiego człowieka i wraz z nim świętować, czyli „uczynić coś dobrego”.

Andrzej Cichoń

Rozważanie napisane na niedzielę 3. 06. 2018 r.

opr. ac/ac

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama