Zobaczmy, jak ważne jest ciało. Przez nie Bóg nas zbawia. W nim do nas przyszedł.
Za kilka dni Święta. Już wszystko buzuje, by wystrzelić z nową siłą.
Prorok Micheasz, jak „christmasy” w sklepach i radiu, przywołuje:
A ty, Betlejem Efrata, najmniejsze jesteś wśród plemion judzkich! z ciebie wyjdzie dla mnie Ten, który będzie władał w Izraelu.
Choć z jego perspektywy na Boże Narodzenie trzeba było czekać jeszcze z 700 lat.
My patrzymy już z perspektywy „po”. Tak, jak sam Chrystus, gdy mówił słowami przytoczonymi w Liście do Hebrajczyków:
ofiary ani daru nie chciałeś, ale Mi utworzyłeś ciało (…) aby spełnić wolę Twoją, Boże.
Zobaczmy, jak ważne jest ciało. Przez nie Bóg nas zbawia. W nim do nas przyszedł.
Może trzeba w tych ostatnich dniach Adwentu chwilę właśnie nad tym pomyśleć. Ciało nie jest złe, nie jest grzeszne. Maryja – najdoskonalsza z ludzi nie uciekała, w jakąś pozbawioną ciała duchowość. Ileż przepięknej cielesności i kwintesencji kobiecości jest w dzisiejszej Ewangelii. Dwie Matki spodziewające się dziecka doskonale czują, że ich ciała są świątyniami i powodem do szczęścia i radości. Czy nie o tym mówi Elżbieta:
Błogosławiona jesteś między niewiastami i błogosławiony jest owoc Twojego łona. a skądże mi to, że Matka mojego Pana przychodzi do mnie? Oto bowiem, skoro głos Twego pozdrowienia zabrzmiał w moich uszach, poruszyło się z radości dzieciątko w moim łonie.
Proszę Cię Boże, bym każdego dnia, gdy modlę się „Zdrowaś Maryjo” i powtarzam za Elżbietą słowa błogosławieństwa pamiętał, że to błogosławieństwo jest przede wszystkim skierowane od Ciebie do mnie. Ty mnie całego z duszą i ciałem zbawiasz codziennie w Ciele i Boskości Twojego Syna. Dziękuję.
Andrzej Cichoń
Rozważanie napisane na niedzielę 23. 12. 2018 r.
opr. ac/ac