Nie da się wypełnić przykazania miłości Boga i bliźniego, jeśli nie zadbamy o szczerość i autentyzm
Jakie jest najważniejsze przykazanie? Co czynić, aby osiągnąć życie wieczne?
Te pytania zadał Jezusowi uczony w Piśmie, jednak nie po to, aby uzyskać odpowiedź, tylko aby wystawić Jezusa na próbę. Tymczasem Jezus traktuje to wyzwanie jako okazję do uczciwego dialogu, zmuszając uczonego do zastanowienia się nad tym, o co właściwie pyta.
My także stawiamy Bogu różne pytania nie po to, aby uzyskać odpowiedź, ale jako swego rodzaju prowokację. Być może pytania te brzmią: „Gdzie byłeś, gdy...?” „Dlaczego właśnie mi się to stało?” „Po co mam być wierny przykazaniom, skoro nic z tego nie mam?”, może jeszcze inaczej. Pytania takie nie wynikają z naszej przewrotności, ale raczej z poczucia bezradności. W tych pytaniach kryje się często zarzut, że Bóg się nami nie interesuje albo, że to, czego oczekuje od nas, przekracza nasze siły.
Bóg zawsze traktuje poważnie nasze pytania i odpowiada nam nawet, gdy my nie oczekujemy odpowiedzi. Jednak to, czy Boża odpowiedź dotrze do naszego serca, zależy w dużej mierze od nas samych. Nie zawsze też Bóg odpowiada od razu i nie zawsze w taki sposób, jak my się spodziewamy. Nierzadko zamiast odpowiedzi udzielonej wprost słyszymy w sercu Boży głos: „a jak ty uważasz?” lub „dlaczego Mnie o to pytasz”?
Dialog Jezusa z uczonym w Piśmie czytamy dziś w wersji św. Marka. Marek, choć zazwyczaj podaje mniej szczegółów niż pozostali ewangeliści, w tym przypadku odnotował nie tylko słowa Jezusa, ale także odpowiedź uczonego, który przyznaje Jezusowi rację, dodając jeszcze, że miłość Boga i bliźniego jest dużo ważniejsza niż całopalenia i ofiary. Jezus uznaje słuszność tych słów, potwierdzając „niedaleko jesteś od królestwa Bożego”. Ewangelista Mateusz nie podaje tej drugiej części dialogu, natomiast Łukasz zapisał całą rozmowę w nieco innej formie: Jezus odpowiada pytaniem na pytanie uczonego, gdy ten zastanawia się, co ma czynić, aby osiągnąć życie wieczne. W odpowiedzi uczony podaje obydwa przykazania miłości. Dalej zaś, chcąc się usprawiedliwić, dodaje kolejne pytanie: „kto jest moim bliźnim?”, a w odpowiedzi słyszy przypowieść o miłosiernym Samarytaninie. Pewne różnice w relacjonowaniu wydarzeń ewangelicznych są czymś naturalnym wśród ewangelistów-synoptyków — każdy z nich zwraca uwagę na inne szczegóły; każdy też opiera się na pamięci innych świadków tych wydarzeń. Sens tej sceny jest jednak jeden u wszystkich: przykazania miłości Boga i bliźniego są podstawą całego prawa Bożego oraz są to przykazania nierozdzielne — nie można kochać Boga, nie miłując bliźniego i vice versa.
Nie można też kochać kogokolwiek, jeśli zamiast dialogu wybieramy monolog. Miłość zawsze zakłada wysłuchanie drugiej strony, uznanie jej racji, jej punktu widzenia, jej oczekiwań, ale i przedstawienie swoich własnych. Dlatego w pierwszym czytaniu prorok mówi „zamiast cielców dajemy ci nasze wargi”. Bóg nie gniewa się, gdy wyrażamy wobec Niego swoje wątpliwości, troski czy trudności w zrozumieniu Jego woli. W przykazaniu miłości Boga cztery razy powtórzone jest słowo „całym”. Bóg nie chce jakiejś lepszej strony nas samych, ale chce nas całych — razem z naszymi wątpliwościami, trudnymi pytaniami i słabościami. Jeśli mamy miłować Boga całym sercem, to znaczy, że musimy otworzyć przed Nim całe serce, wraz ze wszystkim, co w nim nosimy. Udawanie, że jest dobrze, gdy zmagamy się z problemami; silenie się na wzniosłe słowa, gdy jesteśmy przygnębieni, nie jest potrzebne Bogu i nie tego od nas oczekuje. Wręcz przeciwnie — tak jak nieszczerość jest zasadniczą przeszkodą w budowaniu relacji małżeńskiej, tak samo nieszczerość względem Boga uniemożliwia wzrost naszej relacji do Niego.
Miłować Boga całym umysłem nie oznacza przestać samodzielnie myśleć albo zająć się wyłącznie studiowaniem teologii. Oznacza natomiast — brać pod uwagę Boży punkt widzenia we wszystkim, co obejmują nasze myśli. Ekonomista czy menadżer, który zapomina o ostatecznym celu swoich działań, którym jest dobro wspólne, stanie się bezdusznym technokratą. Lekarz, który zapomni o tym, że jego pacjent jest człowiekiem stworzonym na obraz Boży, może mieć pokusę szukania dróg „na skróty”, które sprzeczne są z godnością człowieka — takich jak eutanazja czy aborcja. O tej nadprzyrodzonej godności powinien też pamiętać rodzic, aby nie próbować wychowywać dzieci „na własny obraz i podobieństwo”, ale pozostawiać im wolność wyboru, a jednocześnie kierować ku wartościom nieprzemijającym, nie tylko ku temu, co zapewnia doczesną pomyślność. Podobnie jest w każdej innej dziedzinie — gdy nasze myśli opierają się wyłącznie na doczesnej kalkulacji, zatraca się ostateczna perspektywa, ostateczny sens życia. Nasza własna godność, a także godność innych ludzi zostaje podporządkowana kryteriom zysku, wydajności czy kariery. To ostatecznie jest destruktywne dla nas samych. I tu szczególnie widać związek dwóch przykazań: nie kochając Boga, usuwając Go ze swej perspektywy, nie możemy właściwie kochać bliźniego i siebie samego.
Miłować całą duszą znaczy nie przeintelektualizować relacji z Bogiem. Rozumność jest istotną cechą człowieczeństwa, ale człowiek nie jest samym rozumem. Nasze uczucia, nasza wola, nasza pamięć, nabyte umiejętności, wyobraźnia, temperament, osobowość — wszystko to stanowi ważną część tego, kim jesteśmy. Samo myślenie o Bogu nie wystarczy, aby budować autentyczną relację z Nim, tak samo jak nie da się zbudować relacji z małżonkiem tylko myśląc o nim. Zażyła relacja wymaga bliskości emocjonalnej, dzielenia się swoim życiem, doświadczania życia razem z drugą osobą, służenia jej swoimi zdolnościami, podejmowania decyzji wspólnie z nią i spędzania z nią czasu. Dotyczy to zarówno relacji międzyludzkich, jak i naszej relacji do Boga.
Wreszcie, miłować „całą mocą” oznacza, że w relacji do Boga nie ma mowy o jakiejś połowiczności, asekuracji czy chwiejności. Podobnie zresztą jest z więziami międzyludzkimi. Któż chciałby mieć pół-przyjaciela, pół-męża, czy pół-żonę? Gdy dana osoba w jednych sytuacjach zachowuje się jak przyjaciel czy małżonek, a w drugich — jak osoba nam obca, jak możemy mieć do niej zaufanie, jak dzielić się z nią swoimi troskami? Kochać całą mocą nie znaczy ciągle „sprężać się”, dawać z siebie ostatnie siły. Każda maszyna, która działałby w taki sposób, szybko uległaby awarii. Owszem, zdarzają się sytuacje, w których faktycznie musimy dać z siebie wszystko, ale jest to raczej wyjątek niż norma. W zwykłych okolicznościach chodzi raczej o nierozpraszanie swojej energii na to, co nieistotne lub drugorzędne. Szczególnie ważne jest to w sytuacjach, gdy poświęcamy swój czas drugiej osobie — czy to Bogu, czy bliskiemu nam człowiekowi. Niech będzie to czas wyłączny, z odłożonym na bok telefonem, wyłączonym telewizorem. W dzisiejszych czasach większość ludzi doświadcza olbrzymiego deficytu uwagi ze strony innych, pragną być wysłuchani i zrozumieni. Czas poświęcony drugiej osobie może być dla niej najcenniejszym darem. Podobnie czas poświęcony Bogu, wyłączony z codziennego zabiegania, jest najcenniejszym darem dla Boga, a jednocześnie — najlepszym prezentem, który możemy podarować sami sobie.
Pytania do refleksji:
opr. mg/mg