...Niech się zaprze swojego ja...

Rozważanie na Wielki Post

Cykliczność roku liturgicznego i powracających w nim okresów związana jest z życiem, z naturą i jej cyklami. Chrześcijaństwo, przynajmniej w swoim katolickim wydaniu jest, i owszem, religią zwracającą naszą uwagę na to, co „ponadnaturalne”, nadprzyrodzone i nieziemskie. Robi to też w sposób „bosko” zadziwiający, nie przekreślając tego, co naturalne i przyrodzone, ale je afirmując i przekraczając. Słynne stwierdzenie ze szkoły św. Tomasza: „łaska buduje na naturze” dobrze tę rzeczywistość oddaje. To jest logika Wcielenia. Bóg, który do nas przychodzi nie wdziera się w świat jako obcy (mu element). Rodzi się z kobiety jako dziecko, jako pełny człowiek, z wszystkimi tego konsekwencjami. Dlatego właśnie rok kościelny ze swoją powtarzalnością wpisaną w pory roku, w rytm narodzin i śmierci, w rytm znajdującego się w ciągłym ruchu, w ciągłej przemianie życia.

Nieustająca przemiana jest charakterystyką życia na jego różnych poziomach. Może najłatwiej zauważyć to u roślin, stanowiących najprostszą formę życia. Prawidłowość ta odnosi się też do tak złożonego przejawu aktywności życiowej, jaką jest człowiek. Nasze życie psychiczne i duchowe charakteryzuje się następującymi po sobie górami i dolinami, dołami i szczytami.

Jest jeszcze inny aspekt zmienności w sferze duchowej. Jeżeli człowiek się tutaj nie rozwija, cofa się. Nie wiem czy oznacza to, że nasz rozwój jest ciągłym wzrostem od jakiegoś poziomu zero do możliwie maksymalnego wyniku. Może bardziej przypomina, po prostu, nieustanną walkę o utrzymanie się na powierzchni, w której, jeśli sobie odpuścimy, możemy z miejsca znaleźć się na dnie; albo balansowanie na linie, lub ciągłe poruszanie się po grani. Są to tylko obrazy, mniej lub bardziej pasujące, których wspólnym mianownikiem jest potrzeba nieustannej aktywności duchowej. Czasem aktywność ta polega na mocnym natężaniu sił, czasem na czymś wręcz przeciwnym.

Myślę, że właśnie dynamika roku liturgicznego, z jego ciągle powracającymi okresami wychodzi doskonale naprzeciw naszej człowieczej kondycji istoty podlegającej nieustannym zmianom.

Paradoksalnie, będąc takimi właśnie stworzeniami, których jedyną stałą jest ciągła zmienność, mamy tendencję do tego, żeby nic nie zmieniać. Oczywiście, że chcielibyśmy polepszyć nasze położenie, uwolnić się od tego czy tamtego złego nawyku, stać się lepszymi, czy w jakikolwiek inny sposób dokonać pozytywnej zmiany w naszym życiu. Problem polega na tym, że nie widzimy możliwości jak to zrobić. Każde ewentualna droga wyjścia wydaje nam się nie do przejścia. To jest zbyt trudne, zrobienie tego przekracza nasze możliwości. Z różnych przyczyn. Może rzeczywiście czasem nie da się nic zrobić?

Ja jednak w to nie wierzę, bo mam przed oczyma właśnie tę część przesłania chrześcijańskiego mówiącą o łasce. Nie chcę zatrzymać się na naturze, dla której pewne rzeczy byłyby niemożliwe. Jest to łaska, która objawiła się w sposób najpełniejszy w wydarzeniach Wielkiej Nocy: Męce, Śmierci i Zmartwychwstaniu Jezusa Chrystusa. Żeby jednak móc ją przyjąć należy rzeczywiście chcieć przemiany swojego życia. Zmiana nas samych na lepsze wymaga najczęściej pewnych kroków, których podjąć nie chcemy, których się boimy, bo zmuszają nas często do porzucenia czegoś, co jest dla nas częścią nas samych, naszego ja.

Jeśli kto chce iść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech co dnia bierze krzyż swój i niech Mnie naśladuje! Bo kto chce zachować swoje życie, straci je, a kto straci swe życie z mego powodu, ten je zachowa.” (Łk 9, 23-24)

Nasz rozwój, nasze pozytywne przemiany w sferze ducha, to właśnie naśladowanie Jezusa, a raczej podążanie za nim (o którym jest mowa w oryginale). Nasz Pan doskonale wie, że pójście za nim oznacza dla nas utratę życia w takiej formie, do jakiej się przyzwyczailiśmy, jaką sobie wywalczyliśmy i jakiej się kurczowo trzymamy, bo z nią związaliśmy własną tożsamość, własne ja. Słowo, które tłumaczone jest na polski jako „życie” to psyche, co razem ze stwierdzeniem o „zaparciu się samego siebie” w pełni uprawnia do pisania o konieczności wyrzeczenia się własnego ja, ze wszelkimi jego przyzwyczajeniami, mechanizmami obronnymi, niewłaściwymi schematami postrzegania rzeczywistości, jakie nie pozwalają zobaczyć nam wyjścia z naszych trudnych sytuacji. Odrzucenie tego wszystkiego jest niezbędne, aby móc przyjąć Łaskę, która pozwali nam zachować nasze życie w Chrystusie.

Chciałbym, aby wyżej przytoczone słowa z Ewangelii wg św. Łukasza wprowadziły nas w ten czas Wielkiego Postu. Niech modlitwa tymi wersetami stanie się dla naszego życia impulsem do podjęcia, przy pomocy łaski, jednej z tych zmian, których może tak bardzo się boimy, gdyż wymagałoby utraty naszego obecnego ja. Jest to jednak niezbędne, jeżeli chcemy iść za Jezusem.

o. Marcin Baran SJ

 

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama