Czy słowa, że sam Bóg stał się człowiekiem, nie są dla mnie zwykłym frazesem?
Słowo stało się ciałem i zamieszkało między nami.
J 1,14
Duchu Święty, przyjdź!
Jezu, rozpoczynam z Twoją pomocą rozważanie tekstu biblijnego, który Kościół podaje na Drugą Niedzielę po Narodzeniu Pańskim.
W tym jednym zdaniu znajduje się cała synteza historii zbawienia. Jezus Chrystus, Słowo („Logos”), przyszedł na świat w określonym czasie historii świata. Jego przyjście możemy określić normami czasu, określić rokiem, a nawet dokładną datą.
Św. Jan porusza tu także niezmiernie ważną kwestię tajemnicy Wcielenia. Bóg stał się człowiekiem, stał się jednym z nas. I nie może to być wyświechtany slogan, który księża powtarzają na każde święta Bożego Narodzenia. Musimy się nad tą tajemnicą pochylić, chociaż od razu możemy założyć, że nigdy jej nie pojmiemy. Spróbujmy ją jednak choć trochę zgłębić.
Wcielony Bóg był taki sam jak każdy z nas. Miał ciało, pewnie czasami chorował, odczuwał ból fizyczny i psychiczny, był w stresie, spał, jadł, pił, rozmawiał, śmiał się, płakał – tak jak każdy z nas. Jak mówi prefacja, był we wszystkim podobny do nas… z wyjątkiem grzechu. I ten właśnie grzech stanowi nieprzebytą przepaść pomiędzy człowiekiem a Bogiem. Bóg jednak chciał zniszczyć tę granicę oddzielającą nas od Niego. Dlatego wysłał swojego Syna, bo kochał nas nad życie. Dosłownie. Poprzez śmierć i zmartwychwstanie Bóg zniszczył tę granicę niedostępności. Sprawiedliwe dusze w Szeolu „uleciały” do raju. Bóg zamieszkał wśród nas, jako żywy Bóg.
Panie Jezu, przemyślę w tym tygodniu:
1. Czy Boże Narodzenie nie jest dla mnie tylko świętem rodzinnym, okazją do spotkania z bliskimi?
2. Czy staram się zgłębić tajemnicę Wcielenia?
3. Czy słowa, że sam Bóg stał się człowiekiem, nie są dla mnie zwykłym frazesem?
opr. aś/aś