Refleksja na Wielki Post
Wszyscy przeżywamy chwile trwogi. Lęk dotyka każdego człowieka. Niepewność jutra, przyszłość stojąca pod znakiem zapytania, możliwość choroby, cierpienia. Bywają takie momenty, że człowiekowi odechciewa się żyć. Najłatwiej byłoby przestać istnieć. Niektórzy ulegają pokusie ucieczki od życia i ... popełniają samobójstwo. Kłopoty w rodzinie, w pracy, trudności w znalezieniu porozumienia z otoczeniem wszystko to sprawia, że łatwo może dojść do załamania i depresji.
Obawa i lęk jest częścią naszego człowieczeństwa. Uczucia te nie ominęły samego Chrystusa, który przecież mimo że był Bogiem, był jednocześnie w pełni człowiekiem. Mogły w związku z tym pojawiać się i w Nim uczucia lęku i strachu. Szczególnie mocno dał On tego wyraz podczas modlitwy w Ogrójcu. Ewangelista Łukasz relacjonuje, że Chrystus tak bardzo był strwożony, iż znalazło to wyraz w kroplach krwi, spływających wraz z potem po Jego ciele (por. Łk 22,42). Jezus miał bowiem świadomość, że następnego dnia czeka Go straszliwa męka zakończona śmiercią na krzyżu. Dalej św. Łukasz dopowiada, iż podczas tej niezwykłej modlitwy, w czasie której Jezus wołał: „Ojcze, oddal ode mnie ten kielich, wszakże nie moja, lecz Twoja wola niech się stanie (por. Łk 22,42), zjawił się Anioł, który Go pocieszał.
Postawa Jezusa jest wzorem i dla nas. Jak zostało to powiedziane, wszyscy przeżywamy lęk, uczucia niepewności i świadomość swojej skończoności. Bywa tak, że następnego dnia czeka nas coś bardzo ważnego: matura, rozmowa z szefem itd. Dla człowieka wiary takie wydarzenia nie są czymś nie do pokonania, jednak pod jednym warunkiem: musi zaprosić on w tę pełną napięcia i niepokojów przyszłość Jezusa Chrystusa. Konieczne jest całkowite zawierzenie Bogu swojego jutra, nawet wtedy, a może zwłaszcza wtedy, gdy to „jutro” jest bardzo niepewne.
Papież Benedykt XVI u początku swojego pontyfikatu wypowiedział słowa, można by rzecz programowe dla Jego papieskiego nauczania: „Kto wierzy, nigdy nie jest sam!” To prawda. Jeśli ktoś wierzy, to wie, że w każdej sytuacji, w każdym momencie jego życia jest przy nim Chrystus. W związku z tym, nawet w najstraszliwszych okolicznościach jest ze Mną mój dobry Przyjaciel, na którego mogę liczyć. W związku z tym nie muszę sam stawiać czoła moim problemom. Mogę to uczynić wraz z Jezusem. Wiara daje więc pewność siebie i odwagę. Wiara daje też świadomość, że to wszystko, co ma się dokonać w mojej przyszłości jest wolą Bożą, na którą trzeba się po prostu zgodzić.
Człowiek nie wierzący lub słabo wierzący jest sam ze swoimi problemami. Taki ktoś ulega często rozpaczy. Nie ma odniesienia do drugiej osoby — osoby Boga. Wtedy łatwo rodzi się w nim egoizm i poczucie, że wszyscy są przeciwko niemu. Wówczas jedyną formą ucieczki od problemów są albo przekleństwa albo alkohol, albo seks itp.
Wiara zatem wyzwala człowieka z lęku i trwogi. Wiara wręcz ratuje życie człowieka. Wiara wreszcie pozwala stawić czoła nawet najtrudniejszym wyzwaniom, jakie stawia przed nami nasze codzienne życie.
Warto więc prosić Chrystusa, aby tak jak On przyjmować codzienność, czasem niełatwą, kierując się nie ludzką kalkulacją, ale głosem serca wypełnionym łaską Bożą.
opr. mg/mg