Cotygodniowy komentarz z "Gościa Niedzielnego" (15/2002) - po VIII Targach Wydawców Katolickich
W Warszawie u marianów zakończyły się kolejne VIII Targi Wydawców Katolickich. To jak co roku dobra okazja, aby na chwilę zatrzymać się i przyjrzeć, jak wygląda sytuacja książki religijnej w Polsce. Przez kilka lat prowadząc Wydawnictwo W drodze, od środka tworzyłem ten rynek wydawniczy. Dziś trochę z innej perspektywy - czytelnika, autora i obserwatora - mogę z dystansu podzielić się swoimi spojrzeniami. Myślę, że ciągłe narzekanie na recesję i trudności wszelkiego rodzaju (brak kapitału, brak dobrych autorów, brak promocji i aktywnego marketingu) wytwarza postawę - jak to ktoś trafnie powiedział - „przeczekania", a nie aktywnej obecności i elastyczności wydawniczej. Uwarunkowania wewnętrzne i zewnętrzne rynku wydawniczego książki religijnej, ale też i świeckiej są trudne, ale trzeba to potraktować jako twórcze wyzwanie. A tego ciągle jest mało. Tylko kilka polskich wydawnictw religijnych postawiło na dobrą informację o swoich nowych książkach, a jeszcze mniej organizuje promocje i spotkania z autorami. Czytelnikowi do autora jest często tak daleko, jak świeckim w naszych kościołach do ołtarza. Ciągle słabą stroną kolportażu książki religijnej w Polsce jest nieumiejętność przekroczenia równoległości rynku książki religijnej i świeckiej. To oczywiście pozostałość po dawnym systemie politycznym, który rzeczy religijne, także książki, zamykał w getcie „Yeritasów" i podobnych parafialnych sklepików. Książka religijna musi być dziś obecna nie tylko w kościele po Mszy, ale w supermarketach, na stacjach benzynowych i w kinach. Również wydawcy często wolą przetłumaczyć coś z angielskiego, francuskiego czy niemieckiego, niż pomyśleć samemu, aby zamówić książkę u polskich autorów. To trudniejsze, ale pod wieloma względami bardziej twórcze i na pewno bardziej kulturotwórcze. Te wydawnictwa, które aktywnie myślą i tworzą zespoły autorów, opracowują słowniki, encyklopedie itd., są również bardziej obecne w środowisku uniwersyteckim czy też inteligenckim. Ilu wydawców zadaje sobie pytania o cele i strategię długoterminową, co wydawać i dla kogo? Ale pamiętajmy, że i z czytelnictwem nie jest za dobrze, albo jak ktoś woli raczej jest bardzo źle. Ciągle ponad połowa naszych rodaków nie kupuje w ciągu roku ani jednej książki, a ile z nich czyta - to kolejna kwestia. W dobie Interne-tu, CD, DVD i TV książka na pewno nie przestanie istnieć, ale też już nie jest i nie będzie ani głównym źródłem informacji, ani niczym często więcej niż spotkaniem między dwojgiem może trochę nienowoczesnych ludzi. Ale to wystarczy.
opr. mg/mg