Deklaracja „Fiducia supplicans” dająca możliwość błogosławienia par „nieregularnych” np. tworzonych przez osoby tej samej płci to przekroczenie granicy, która wydawała się nienaruszalna. Dowiedziałem się o tym dokumencie z emaila zaniepokojonego parafianina, który pytał co się dzieje z naszym Kościołem i co mamy w tej sytuacji robić.
Posłał mi linka ze oficjalnej watykańskiej strony informacyjnej. Tytuł informacji: „Deklaracja doktrynalna otwiera możliwość błogosławienia par «nieregularnych»”. Nie przeczytałem i nie przeanalizowałem jeszcze tego nowego dokumentu, ale ci, którzy puścili w świat tę informację zapewne tak. Pierwsze zdania informacji brzmią: „Wraz z deklaracją doktrynalną «Fiducia supplicans» Dykasterii Nauki Wiary, zatwierdzoną przez Papieża, możliwe będzie błogosławienie par tworzonych przez osoby tej samej płci, ale poza jakimkolwiek rytuałem czy imitacją małżeństwa. Doktryna o małżeństwie się nie zmienia, błogosławienie nie oznacza akceptacji związku”.
Ktokolwiek śledzi działania papieża Franciszka w tej kwestii nie jest zaskoczony. Choć, jak sądzę większość wierzących i duszpasterzy, wierzyło, że sprawy nie posuną się aż tak daleko. Warto jednak przypomnieć, że już podczas pierwszego synodu poświęconego małżeństwu w 2014 roku w trakcie obrad pojawiły się silne naciski idące w stronę większego otwarcia na osoby żyjące w związkach homoseksualnych.
Dokument, który podsumowywał pierwszą część obrad, tzw. „Relatio post discepationem”, redagowany przez abp. Bruno Forte zawierał fragment (p. 50—51) zatytułowany „Przyjęcie osób homoseksualnych”. W tekście pytano: „Czy nasze wspólnoty są zdolne do akceptowania i doceniania ich seksualnej orientacji, bez zniekształcania katolickiego nauczania na temat rodziny i małżeństwa?”. Ambiwalencja tego sformułowania jest oczywista. Część biskupów protestowała przeciwko manipulacji podkreślając, że tego typu zapis nie miał nic wspólnego z głosami na sali synodalnej. Druga część obrad synodu z 2014 była w znacznej mierze skoncentrowana na bronieniu ortodoksyjnej nauki o małżeństwie. Trzy punkty ostatecznego dokumentu nie uzyskały koniecznej akceptacji 2/3 ojców synodu. Jeden z punktów dotyczył podejścia do osób homoseksualnych. Papież zdecydował się na włączenie tych punktów do końcowej relacji.
Kard Nichols z Londynu stwierdził, że było to „podarcie synodalnego regulaminu” i wyraził za to wdzięczność papieżowi. Jego zdaniem Franciszek pokazał w ten sposób, że chce, by Kościół poszedł „do przodu” w swym nauczaniu. Ostatecznie w posoborowej adhortacji „Amoris laetitia” pojawiły się dwa punkty dotyczące osób homoseksualnych, w których podtrzymane zostało nauczanie Kościoła co do natury tych związków, przy jednoczesnym wezwaniu: „każda osoba, niezależnie od swojej skłonności seksualnej, musi być szanowana w swej godności i przyjęta z szacunkiem, z troską, by uniknąć «jakichkolwiek oznak niesłusznej dyskryminacji», a zwłaszcza wszelkich form agresji i przemocy”.
Przy wielu spotkaniach pod auspicjami Watykanu jako ekspert zapraszany był wielokrotnie o. James Martin, amerykański jezuita, który od lat domaga się zmiany nauczania Kościoła odnośnie do związków homoseksualnych. I jeszcze jeden istotny moment - jedno z niedawnych dubiów postawionych papieżowi dotyczyło właśnie możliwości błogosławienia par homoseksualnych. Odpowiedź była niejednoznaczna, można ją było zinterpretować tak, że dopuszczone jest błogosławieństwo. Oto fragment:
„Roztropność duszpasterska musi zatem właściwie rozeznać, czy istnieją formy błogosławieństwa, o które prosi jedna lub więcej osób, które nie niosą ze sobą fałszywego wyobrażenia o małżeństwie. Gdy bowiem prosi się o błogosławieństwo, jest to prośba o pomoc od Boga, błaganie o umiejętność lepszego życia, ufność pokładana w Ojcu, który może pomóc nam żyć lepiej”.
Obecny dokument jest więc kropką nad i w tej kwestii. O. James Martin kilka minut po ogłoszeniu dokumentu napisał, że będzie uradowany błogosławiąc swoich przyjaciół homoseksualistów.
Co dalej? Warto uświadomić sobie, że mamy w tej chwili dwa sprzeczne dokumenty wdane przez dykasterię odpowiedzialną za wiarę za pontyfikatu Franciszka w odstępie niecałych trzech lat. Pierwszy podpisany 22 lutego 2001 roku przez kard. Ladarię i zaaprobowany przez papieża wyraźnie zakazuje jakiejkolwiek formy błogosławieństwa par homoseksualnych i uzasadnia to teologicznie tutaj.
Teraz mamy nowy dokument, który otwiera furtkę do uznania związków homoseksualnych za moralnie dopuszczalne. W całej tej sprawie jest bowiem jasne, że chodzi właśnie o to, aby zmienić nauczanie Kościoła dotyczące oceny związków homoseksualnych. Opowiadanie o tym, że przecież nie udzielamy małżeństwa, a tylko błogosławimy, to mydlenie oczu. Błogosławić można tylko to, co dobre. Jeśli coś jest złe i grzeszne, to wymaga owszem błogosławieństwa, ale w konfesjonale, czyli przebaczenia grzechów. Ale warunkiem tego jest zerwanie z grzechem i postanowienie poprawy.
Co będzie działo się dalej, nie wiadomo. W każdym razie ta sytuacja pokazuje, jak w praktyce wygląda Kościół synodalny. Mimo, że wedle zapewnień uczestników synodu, głosy „postępowych” reformatorów Kościoła wspierające ideologię LGBT były w mniejszości i nie zyskały szerokiego poparcia (tak relacjonował to prof. Aleksander Bańka), to jednak w trakcie trwającej synodalnej debaty pojawia się dokument, który nie tylko, że w ogóle z niej nie wynika, ale jest wręcz sprzeczny z kierunkiem synodalnych intuicji. To smutne. Ludzie, którzy z całym oddaniem zaangażowali się w ideę synodalności, mają prawo czuć się oszukani.
Obawiam się, że będzie narastał chaos i podział w Kościele. Obawiam się, że wielu ludzi wierzących utraci zaufanie do Urzędu Nauczycielskiego Kościoła. Dla wielu może to być punkt krytyczny w ich trwaniu w Kościele. Myślę, że ludzie wierzący mogą i powinni zgłosić swoje zastrzeżenia odwołując się do trwającej synodalnej drogi i prawa do bycia wysłuchanym. Najważniejszy jednak jest głos biskupów Kościoła, który domagałby się jasnego przypomnienia nauczania Kościoła w sprawie związków homoseksualnych. Módlmy się za papieża i za całe kolegium biskupów o światło Ducha Świętego, o odwagę, wierność, prawdę.