„Kabareton w Opolu 2024. Czytam, że śmiano się z… Tak! Śmiano się z prezydenta, Jarosława Kaczyńskiego, polityków prawicy i – jakby inaczej – księży. Rzeczywiście! Nasi kabareciarze, wierni jak skała swoim wartościom, tak jak w minionych latach bezpardonowo bili w rząd i Kościół, tak teraz równie bezpardonowo walą w opozycję i Kościół” – pisze felietonista Opoki o. Dariusz Kowalczyk SJ.
Widać, jak leży na sercu tym bezkompromisowym i odważnym ludziom dobro Polski, zawarte w programowym haśle ***** ***.
Poziom dowcipów wyśrubowany, podobnie jak w kilka miesięcy został wyśrubowany poziom kultury polskiej, w tym telewizji, przez ministra Sienkiewicza, który już za pierwszych swych rządów dał się poznać jako obiecujący kawalarz. W zgrabnej formule ujął, że inwestycje polskie, to… i kamieni kupa. Na wysoki poziom wspiął się satyryk Kryszak, który błysnął: „Hasło do krzyżówki: «Co to jest? Część nogi albo koniec prezydenta? Podudzie!»”. No boki zrywać. Publiczność w amfiteatrze oraz widzowie neo-TVP zarykiwali się do łez. Zenon Laskowik, nie bojąc się możliwych konsekwencji, też odważnie uderzył swą satyrą w prezydenta: „Andrzeju, prawomocnie skazanych przyjacielu”. Śmiano się z Czarnka, Obajtka, no i oczywiście – co już odnotowaliśmy – z Kaczyńskiego, że niskiego wzrostu… Celnie, prawda?! Gwoli sprawiedliwości odnotujmy, że znalazł się jakiś niewyrobiony jeszcze satyryk, który opowiedział słaby żart o obecnym panu premierze: „Tusk się zmienił. Kiedyś był rudy, a teraz jest siwy”.
Nie mogło zabraknąć ostrej satyry wymierzonej w księży. Wszak wdzięczny jest to temat. Wystarczy przebrać satyryka w sutannę i kazać mu robić głupie miny lub konwulsyjnie biegać po scenie. Do tego jakaś baba, znaczy się gospodyni na plebanii. I wszystko podlać seksem hetero albo jeszcze lepiej homo. Wyrobiona publiczność podchwyci to wszystko w lot i będzie śmiechu kupa. Chociaż nasuwa się tu pewna wątpliwość. Śmiano się bowiem z księży z Dąbrowy Górniczej. Z jednej strony księża, czyli śmiać się można, a nawet trzeba, ale z drugiej jednak homoseksualiści, a zatem śmiać się nie wypada, a nawet nie wolno. Bo czy taki rechot w kontekście homoseksualnej zabawy nie jest wstrętnie homofobiczny?! Może ten delikatny temat minister kultury z ministrą edukacji jakoś dopracują, żeby wszystko było według najwyższych europejskich standardów, które widzimy na przykład na koncercie Eurowizji, i do których trzeba nam nieustannie dorastać.
W tej sytuacji najbardziej śmieszne było hasło, że Opole łączy. Nooo… łączy jak nie wiem co. Opole łączy, rząd uprawia politykę miłości, a po ulicach chodzą nareszcie „uśmiechnięci” ludzie, którzy wcześniej nie byli uśmiechnięci, bo się bali nie-praworządności.
Raz jeszcze podkreślmy odwagę i wyostrzony zmysł rzeczywistości dominującej części polskiej satyry. Ale nobody is perfect. Postarajmy się zatem podrzucić naszym satyrykom tematy, na które do tej pory nie wpadli, a które mogłyby troszeczkę wzbogacić ich sztukę estradową.
Właściwie każdy ze 100 konkretów Tuska nadaje się na skecz. Wystarczy nawiązać do konkretnych słów sprzed wyborów i po wyborach. Naprawdę zabawne. Jeden ze skeczy mógłby być zatytułowany: „5,19”, a jego akcja działaby się oczywiście na stacji benzynowej. Bardzo dobrym materiałem na estradowe skecze jest działanie komisji po wodzą takich postaci jak Sroka, Joński, Szczerba…Ci dwaj ostatni, jak i wielu innych polityków i celebrytów obecnej koalicji, mogliby być bohaterami serii skeczy pt. „Z pizzą na białoruskiej granicy”. W tej konwencji można by opowiedzieć jakiś dowcip o tym, jak Kurdej-Szatan, widząc, że wódz zmienia narrację, uczy się recytować, że „za mundurem panny sznurem”. Inna seria skeczy mogłaby nosić tytuł „Obnażamy rusofilstwo Kaczyńskich”. Tytuł ten można by zestawić z tytułami z ruskiej prasy, np. „Komsomolskaja Prawda”: „Tusk zajął się eliminacją przeszkód po rusofobie Kaczyńskim”. Byłoby się z czego pośmiać. Niewyczerpanym źródłem dowcipów mógłby być poseł Kierwiński. I nie chodzi tu tylko o jego słynne przemówienie w Dzień Strażaka, ale także o szybką akcję policji, która wydała świstek, iż pan minister był trzeźwiutki jak niemowlę. A skoro o policji mowa, to fajny byłby skecz o niby rolnikach prowokatorach, którzy potem – o dziwo! – okazują się policjantami na cywila.
A żeby nie było tylko o polityce, to trzeba by dotknąć innych spraw. Dobre skecze można by osnuć wokół występów, jakich coraz więcej w neo-TVP, różnych osób niebinarnych, queer, trans, albo par homoseksualnych. Te ostatnie mogłyby być pokazane, oczywiście życzliwie, choć z humorem, jak z okazji bożonarodzeniowej ramówki opowiadają w neo-TVP o świętej rodzinie. Na koniec skeczu jakaś ministra obecnego rządu mogłaby je pobłogosławić. A kato-feministka opowiedziałaby, że chciała być kapłanem czy też kapłanką, ale teraz zrozumiała, że święcenia kapłańskie trzeba w ogóle znieść, bo wszyscy jesteśmy kapłanami. Taki skecz kościelno-teologiczny. Inny numer tego typu mógłby dotyczyć fajnokatolicyzmu. Oto satyryk grający fajnego kapłana Kościoła fajnokatolickiego wygłasza mowę: Kościół ma łączyć nie dzielić. Dlatego zebraliśmy się tutaj różni, ale zjednoczeni. Wierzący i niewierzący. Zwolennicy aborcji do 12 tygodnia i ci, którzy nie podzielają tego poglądu, ale nie chcą niczego nikomu narzucać… W tle można by pokazywać państwa Tusków sprzed lat przy ich domowym ołtarzyku oraz senatora Kamińskiego, jak wręcza ryngraf z Matką Boską generałowi Pinochetowi.
Warto odnotować, że wyszła książka ks. Mateusza Wójcika: „Nauczanie religii rzymskokatolickiej w polskiej szkole w świetle artykułów prasowych «Gazety Wyborczej» z lat 1990–2019”. 30-letnie zatroskanie „Wyborczej” o katechezę w szkole, daleko przewyższające zaangażowanie w te kwestię episkopatu i diecezjalnych wydziałów katechetycznych, mogłoby zainspirować do niejednego skeczu. Niektóre skecze mogłyby pokazywać narady Redakcji, której członkowie dyskutują o tym, co, jak i dlaczego trzeba napisać o religii w szkole.
A na koniec zauważmy, że super skecze można by wymyślić na temat samych polskich satyryków występujących w Opolu. Wszak nie dość zauważania ich odwagi i wyostrzonego widzenia otaczającej nas rzeczywistości.