Ostatnie dni przed konklawe – Kościół Chrystusowy, a papież odważny!

„Potrzeba nam papieża odważnego. Takiego, który będzie miał odwagę głosić integralną Ewangelię światu, często wrogiemu światu. I który będzie dodawał odwagi, otuchy wiernym na całym świecie, szczególnie tam, gdzie chrześcijanie są prześladowani, wyszydzani, wypychani poza margines” – pisze o. Dariusz Kowalczyk SJ.

Coraz więcej komentarzy, prognoz, a nawet „proroctw” ma temat Kościoła i papieży, tego zmarłego i tego przyszłego. Kardynałowie rozchwytywani przez dziennikarzy, którzy przybywają do Rzymu z całego świata. Moją uwagę zwróciły filmiki na youtube robione przez Adama Sosnowskiego z Wydawnictwa Biały Kruk: rzetelne, ciekawe, a ponadto robione z widoczną miłością do Kościoła, choć miłość w tym przypadku nie oznacza braku krytycyzmu.

Oto fragment jednego z komentarzy Sosnowskiego: „Frakcja niemiecka jest bezsilna. To wynika z wszystkich rozmów, które prowadzę tutaj w ostatnich dniach. Kardynałowie Marx i Hollerich, którzy brylują w mediach i starają się wszystkich przekonać, że konklawe będzie krótkie, a wybór jest przesądzony, odbijają się od kolejnych drzwi. Z tego, co słychać, są nie tylko uważani za mało sympatycznych przez swoich braci kardynałów, ale też wizja niemieckiego Kościoła synodalnego i otwartego na tzw. Zeit Geist [ducha czasu], po prostu nie przekonuje większości purpuratów w Watykanie. I słyszałem nawet taką anegdotkę, i to słyszałem od osoby, do której mam zaufanie, więc jestem pewny, że tak było. Kardynał Marx perorował podczas kongregacji generalnych, w jakim kierunku ma iść Kościół, na co głos zabrał inny kandydat, pytając go wprost, dlaczego to Marx miałby akurat określić wizję przyszłości Kościoła, skoro niemiecki Kościół traci rocznie pół miliona wiernych”. Dobrze sformułowane pytanie! Można by powiedzieć, że kard. Marx został zamatowany.

Cieszy mnie powyższy komentarz, z którego wynika, że znani z „postępowych” poglądów kardynałowie jakoś nie wiodą prymu wśród elektorów przyszłego papieża. Przeczytałem dokument końcowy niemieckiej Drogi synodalnej i mam nadzieję, że nowy papież będzie jak najdalszy od zawartych tam pomysłów na „odnowę” Kościoła.

Wśród zgiełku pytań i odpowiedzi słychać też pytanie o to, czy nowy papież będzie po linii Franciszka, czy też nie. Do pewnego stopnia można tego rodzaju pytania zrozumieć. Z drugiej strony wcale nie jest łatwo konkretnie scharakteryzować ową linię Franciszka. Na czym ona miałaby rzeczywiście polegać? 

Ktoś powie o synodalnej decentralizacji. No tak, ale gdzie było widać tę decentralizację? Czy biskupi kościołów lokalnych otrzymali więcej jakichś konkretnych uprawnień? Czego zrzekła się Stolica Apostolska na rzecz Kościołów lokalnych? Przecież Papież Franciszek korzystał w pełni z władzy, jaką dawał mu urząd piotrowy. Ktoś powie o ubogich – Kościół ubogi dla ubogich. Tak! Franciszek mówił o ubogich, podejmował różne inicjatywy, gesty na rzecz ubogich. Ale przecież trudno mówić tutaj o jakiejś istotnej zmianie. Czy za poprzednich pontyfikatów, w tym za czasów Jana Pawła II, troska o ubogich była mniejsza? Czy w parafiach na świecie zajmowano się ubogimi mniej, niż w ostatnich latach? Są i tacy, którzy – choć głośno tego nie powiedzą – uważają za ważne to, co postrzegali jako zmianę wobec homoseksualizmu i w ogóle tzw. osób LGBTQplus. 

Tyle że Franciszek nie zmienił tutaj nauczania Kościoła, a już po „Fiducia supplicans” stwierdził, że nigdy nie zgadzał się na błogosławienie par homoseksualnych. Ponadto w zamkniętym gronie dwukrotnie pozwolił sobie na wyrażone dosadnie stwierdzenie, że za dużo jest homoseksualizmu w kręgach księżowskich.

Przyszły papież ma być przede wszystkim Chrystusowy. Bo Kościół jest Chrystusowy. Już Paweł Apostoł czynił wyrzuty Koryntianom: „Myślę o tym, co każdy z was mówi: «Ja jestem Pawła, a ja Apollosa; ja jestem Kefasa, a ja Chrystusa». Czyż Chrystus jest podzielony? Czyż Paweł został za was ukrzyżowany? Czyż w imię Pawła zostaliście ochrzczeni? (1 Kor 1,10-13). A zatem papież ma być Chrystusowy, a potem ma być po prostu sobą. Oczywiście, ma czerpać z dorobku poprzednich pontyfikatów, z całego dziedzictwa Kościoła, ale ma też Kościołowi dać to, co w nim jest najlepszego, najbardziej oryginalnego, najbardziej Bożego.

Spośród różnych darów, które zapewne Duch Święty przygotował dla nowego papieża, chcę zwrócić uwagę na odwagę. Świat interesuje się konklawe, ale w gruncie rzeczy jest coraz bardziej wrogi chrześcijaństwu, w tym przede wszystkim Kościołowi katolickiemu. Najbardziej rozpowszechnione ideologie, propagowane przez potężne media, są chrystofobiczne. I będzie to narastać. 

W tej sytuacji potrzeba nam papieża odważnego. Takiego, który będzie miał odwagę głosić integralną Ewangelię światu, często wrogiemu światu. I który będzie dodawał odwagi, otuchy wiernym na całym świecie, szczególnie tam, gdzie chrześcijanie są prześladowani, wyszydzani, wypychani poza margines.

Przypomnijmy słowa, jakie internowany przez komunistów Prymas Tysiąclecia, zapisał w 1954 roku:

Największym brakiem apostoła jest lęk. Bo on budzi nieufność do potęgi Mistrza, ściska serce i kruszy gardło. Apostoł już nie wyznaje. Czy jest jeszcze apostołem? Uczniowie, którzy opuścili Mistrza, już Go nie wyznawali. Dodali odwagi oprawcom. „Zmusić do milczenia przez lęk” – to pierwsze zadanie strategii bezbożniczej. Terror, stosowany przez wszystkie dyktatury, obliczony jest na lękliwość apostołów. Milczenie tylko wtedy ma swoją apostolską wymowę, gdy nie odwracam oblicza swego od bijących. Tak czynił milczący Chrystus. Ale w tym znaku okazał swoje męstwo, Chrystus nie dał się sterroryzować ludziom. Gdy wyszedł na spotkanie hałastry, odważnie powiedział: „Jam jest”.

 

 

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama