Jednym z moich ulubionych wierszy z okresu dzieciństwa była „Rzepka” Tuwima. Mało kto czyta klasykę literatury dziecięcej, więc przypomnę pokrótce: rzepka zasadzona w ogrodzie trzymała się mocno, trzeba więc było całej rodziny i zwierzyńca, aby ją wyciągnąć. Przypuszczam, że tak właśnie będzie z próbami wykorzenienia rodziny i małżeństwa, które co i rusz podejmuje UE.
Wydane w tym tygodniu absurdalne orzeczenie Trybunału Sprawiedliwości to przykład lekceważenia klasycznej logiki, wraz z jej prawem niesprzeczności. Na tej klasycznej logice, a także na uznaniu wartości chrześcijańskich i rzymskiego prawa Europa zbudowała swoją cywilizację. Dziś Unia Europejska robi wszystko, aby wyrwać z korzeniami to wszystko, co naszemu kontynentowi dawało przez wieki siłę i twórczą energię.
Epigoni heglowskiej dialektyki kontra rzepka
Jak inaczej bowiem zinterpretować wyrok, który twierdzi, że państwo członkowskie UE ma obowiązek uznać „małżeństwo” pary tej samej płci zawarte legalnie w innym kraju Unii, nawet jeśli prawo tego państwa nie uznaje tego typu związków? Prawo państwa czegoś nie uznaje, ale państwo ma obowiązek uznać. Innymi słowy, w państwie prawa nie obowiązuje prawo, ale pozbawione logiki twierdzenia jakiegoś zewnętrznego trybunału. Jeśli jutro TSUE zechce stwierdzić, że obywatele Polski mają chodzić na rzęsach oraz żywić się wilczymi jagodami, to potulnie wprowadzimy w życie to, co ów trybunał wymyśli?
To, że TSUE i cała Unia Europejska funkcjonuje pod dyktando lewicowo-liberalnych ideologii, nie jest żadną tajemnicą. Ideologie wbrew oczywistym faktom, wbrew biologii usiłują narzucić przekonanie, że istnieją więcej niż dwie płcie, że każdy może sobie dowolnie wybierać, jakiej jest płci, a także – że współżycie seksualne osób tej samej płci jest czymś naturalnym, korzystnym społecznie i powinno się cieszyć ochroną prawną przysługującą małżeństwu. Trzeba powiedzieć wyraźnie, że małżeństwo chronione jest w Polsce konstytucją. Jej norma nie pozstawia tu żadnej wątpliwości: „Małżeństwo jako związek kobiety i mężczyzny, rodzina, macierzyństwo i rodzicielstwo znajdują się pod ochroną i opieką Rzeczypospolitej Polskiej" (art 18).
Można więc powiedzieć, że małżeństwo rozumiane jako związek mężczyzny i kobiety (a nie dowolnie zdefiniowany związek partnerski kokogolwiek z kimkolwiek lub czymkolwiek) ma w naszym kraju bardzo mocną ochronę prawną. Jest jak rzepka, która trzyma się mocno korzeniami i nie chce dać się wyrwać.
Dyżurni eksperci, czyli „oj, przydałby się ktoś na przyczepkę”
Co w tej sytuacji mogą zrobić (i faktycznie robią) ci wszyscy, którzy koniecznie chcą tę rzepkę – to znaczy: małżeństwo – wykorzenić? Ano dokładnie to samo, co dziadek z wierszyka: zapraszają kolejne osoby, a potem może i żywy inwentarz, aby ciągnęli razem z nimi. I tak oto absurd TSUE ciągnie dalej nasz minister sprawiedliwości, a chórkiem za Żurkiem powtarza obłędne twierdzenia rzecznik praw obywatelskich. Można się spodziewać, że wkrótce usłyszymy głos dyżurnych „autorytetów” i „ekspertów”, którzy będą w kółko tłuc nam do głowy, że „normy się zmieniają”, że „trzeba po prostu ludzi edukować”, „konstytucja nic nie mówi i nie zakazuje tak naprawdę małżeństw jednopłciowych” (cytaty z min. sprawiedliwości). Nic to, że zapis konstytucji jest jednoznaczny. Zawsze można słowom nadać odwrotne znaczenie, co zresztą jest starą i sprawdzoną metodą wszelkiej lewicy od czasów Hegla.
Tym wszystkim, którzy mają właśnie ochotę doczepić się do łańcuszka wykorzeniaczy, pozwolę sobie zadedykować zakończenie wiersza Tuwima.
Tak się zawzięli, Tak się nadęli, Że nagle rzepkę Trrrach!! — wyciągnęli! Aż wstyd powiedzieć, Co było dalej! Wszyscy na siebie Poupadali: Rzepka na dziadka, Dziadek na babcię, Babcia na wnuczka, Wnuczek na Mruczka, Mruczek na Kicię, Kicia na kurkę, Kurka na gąskę, Gąska na boćka, Bociek na żabkę, Żabka na kawkę I na ostatku Kawka na trawkę.
Jak już wyrwiecie tę rzepkę, nie zdziwcie się, że wszyscy razem będziecie leżeć „na trawce”, a władzę na kontynencie przejmą ci, którzy rozumieją, że dzieci rodzą się ze związku mężczyzny i kobiety, który potrzebuje ochrony prawnej i wsparcia państwa. Małżeństwo nie dlatego cieszy się konstytucyjnym umocowaniem, że „tak jest przyjemniej”, ale że na zdrowym małżeństwie i zdrowej rodzinie opiera się całe społeczeństwo. Kto tego nie pojmuje – tego na zieloną trawkę.