Cotygodniowy komentarz z "Przewodnika Katolickiego" (41/2008)
Jednym z ulubionych tematów podejmowanych przez media jest prezentowanie Stolicy Apostolskiej jako dziwoląga, który zupełnie nie pasuje do dzisiejszego, nowoczesnego świata. Dowodem na jej anachronizm miałyby być kłopoty Francji z obsadzeniem ambasady przy Watykanie. 19 grudnia ub. roku, w przeddzień pierwszej wizyty w Rzymie prezydenta Nicolasa Sarkozy'ego, zmarł ambasador Bernard Kassedijana. Od tego czasu trwały negocjacje między Paryżem a Watykanem. Dość to dziwne, biorąc pod uwagę, że szef państwa francuskiego dał się poznać jako człowiek dbający o przyjazne stosunki z Kościołem. Zanim zamieszkał w Pałacu Elizejskim, wyznał: „Pochodzę z kultury katolickiej, z tradycji katolickiej, jestem katolikiem. Choć moja praktyka religijna jest sporadyczna, uznaję się za członka Kościoła katolickiego". Prezydentowi zależało, aby jego ojczyznę reprezentował któryś z wybitnych intelektualistów. Innego zdania były kręgi dyplomatyczne. Jak poinformowała agencja AFP, w trakcie żmudnych rozmów w watykańskim Sekretariacie Stanu odrzucono propozycje osób, których styl życia jest sprzeczny z zasadami moralności chrześcijańskiej. Jeden z kandydatów był osobą rozwiedzioną, żyjącą z inną kobietą, a kolejny - zalegalizował wobec państwa na mocy tzw. PACS związek ze swym homoseksualnym partnerem. W zrelatywizowanym świecie są ludzie, którym wydaje się, że sprawy życia prywatnego nie mają jakiegokolwiek wpływu na funkcje publiczne. A jednak Stolica Piotrowa domaga się, aby dyplomaci akredytowani przy Watykanie, zwłaszcza w przypadku krajów o długiej i chlubnej tradycji wiary, byli ludźmi godnie reprezentującymi katolików swej ojczyzny. Prawem weta wobec kandydatury ambasadora dysponują na mocy konwencji wiedeńskiej wszystkie państwa świata. Stolica Apostolska jest suwerennym podmiotem prawa międzynarodowego i utrzymuje relacje dyplomatyczne z 174 krajami. Jak podkreśla odpowiedzialny w Sekretariacie Stanu za tę dziedzinę abp Dominique Mamberti, jest to nade wszystko „dyplomacja duchowa", „dyplomacja Ewangelii". Nie można się więc dziwić, że Watykan domaga się, aby korpus dyplomatyczny rozumiał ten język i aby dialog był możliwy. Wszystko wskazuje na to, że nad Sekwaną po dziewięciu miesiącach znaleziono wreszcie odpowiedniego kandydata. Ma nim być, zdaniem AFP, dotychczasowy ambasador w Moskwie, Stanislas Lefebvre de Laboulaye. Cała sprawa pokazuje jednak, jak trudno dziś światu, który zaniechał praktykowania wiary, zrozumieć specyfikę watykańską. Może za mało w nim elementarnej ludzkiej przyzwoitości?
opr. mg/mg