Niech nasze pojednanie z Ukraińcami się utrwala i pogłębia!

W rocznicę tragedii na Wołyniu o. Jacek Salij podkreśla, że choć nasza historia jest trudna, choć różne rzeczy mogą nasze narody różnić, jednak wzajemna miłość, którą widać obecnie, jest faktem. Ewentualne różnice jej nie zniweczą. Pod jednym warunkiem: że w obu naszych narodach nie zabraknie ludzi rzetelnie wierzących w Jezusa Chrystusa.

Byłem już księdzem, kiedy znacznie ode mnie starsza znajoma z dzieciństwa pani Marysia opowiedziała mi o strasznym wydarzeniu, którego była naocznym świadkiem. Było to już po wojnie. W okolicach jej rodzinnej wioski, znajdującej się blisko polskiej granicy, Sowieci rozgromili oddział Ukraińskiej Powstańczej Armii. Po kilku godzinach przymusili mieszkańców wioski, aby przechodząc obok przywiązanych do drzew trupów zabitych, rozpoznawali swoich bliskich. Ludzie wtedy już wiedzieli, jaki był cel tej moralnej tortury. Jednak nie każda kobieta potrafiła przejść obojętnie obok zabitego męża, brata lub syna. Płacz i okazywanie rozpaczy były dla władz znakiem, że całą rodzinę powinno się wysłać na Sybir.

Co prawda jest to mało prawdopodobne, żeby któryś z zabitych nieszczęśników uczestniczył w krwawej niedzieli, którą 11 lipca 1943 r. urządzili ukraińscy nacjonaliści, kiedy to ich bandy zaatakowały 99 wołyńskich miejscowości, dokonując rzezi mieszkających tam Polaków. Niemniej nie da się ukryć, że to ta sama UPA tych zbrodni się dopuściła. Tak czy inaczej, przynajmniej próbujmy zrozumieć naszych braci Ukraińców, jeśli nawet ci, którzy szczerze i bezwarunkowo potępiają wołyńskie ludobójstwo, nie chcą jednak potępić Ukraińskiej Armii Powstańczej całościowo.

W sześćdziesiątą rocznicę tamtej krwawej niedzieli św. Jan Paweł II skierował krótkie przesłanie, które jeszcze dzisiaj warto sobie przypomnieć. Bo to naprawdę aż strach pomyśleć, że nienawiść potrafi do tego stopnia zatruć serca i doprowadzić do takiego rozlewu krwi. Ale oto ten sam papież, który tak często wzywał do pielęgnowania pamięci jako podstawy duchowej tożsamości, tym razem przestrzega:

„Nie dajmy się zniewolić strasznymi wspomnieniami przeszłości”. Papież miał rację. Bo żeby pamięć nie pogłębiała wrogości i nienawiści, musi być ożywiona pragnieniem poznania całej prawdy, ale także pragnieniem pojednania i wzajemnego przebaczenia.

Cała prawda o tym, co się stało między nami w roku 1943, to również – niestety, wciąż zbyt mało znana – prawda o podejmowanych przez Ukraińców niezliczonych próbach ratowania zagrożonych. Ja sam (bo jestem Wołyniakiem) zakończyłbym życie jako ośmiomiesięczne niemowlę, gdyby do chutoru moich rodziców nie przybiegła przerażona Ukrainka z informacją, że na wiosce mordują Polaków. Było to 15 kwietnia 1943 r. we wsi Budy, pow. Dubno. Chutor był szczęśliwie dość oddalony od wsi i to nas ocaliło. W maju zostaliśmy wywiezieni do Niemiec i rodzice nie mieli już okazji podziękować swojej  wybawicielce, ani nawet dowiedzieć się, jak się ona nazywa. We wspomnieniach z tamtych okropnych dni odnotowano setki podobnych wydarzeń.

Jeszcze wspomnę o wydarzeniu trzy lata wcześniejszym, o którym opowiedział mi Piotr Siwicki, greckokatolicki duchowny. W wiosce Korosno w pobliżu Przemyślan miejscowi Ukraińcy, wykorzystując moment anarchii po wtargnięciu Sowietów, ograbili tamtejszych polskich kolonistów. Ot, „było wasze – teraz nasze”. „Tylko” ograbili, nie zabijali. Gdy jednak dowiedział się o tym proboszcz, ks. Emilian Kowcz, ostro przywołał ich do przytomności: „Ja was wychowywałem na dobrych ludzi, na dobrych Ukraińców – a wychowałem hołotę”. I polecił zwrócić zabrane rzeczy.      

Ks. Kowcz jest jednym z 27 ukraińskich męczenników za wiarę,  beatyfikowanych we Lwowie przez Jana Pawła II. „Ciekawe – konkluduje swoje wspomnienie ks. Siwicki – jakimi słowami określiłby winnych masowych mordów cywilnej ludności, gdyby dożył do lat 1943-1944 na wolności?”

Dziesięć lat przed tą beatyfikacją, 2 czerwca 1991 r., św. Jan Paweł II, podczas spotkania z ludnością ukraińską w Przemyślu, dosłownie wyśpiewał wielką pochwałę Kościoła bizantyńsko-ukraińskiego: „Zaiste, wielkiego uniżenia zaznał na swoich ziemiach rodzimych w ciągu czterdziestu pięciu lat prześladowań. Wszyscy jego biskupi, bez żadnego wyjątku, znaleźli się w więzieniach. Setki księży i tysiące najgorliwszych wiernych aresztowano i skazano na obozy pracy i dożywotnią poniewierkę. Odebrano temu Kościołowi wszystkie cerkwie, seminaria duchowne i wydawnictwa, zniszczono wszystkie struktury kościelne. Odebrano mu nawet prawo do własnego imienia. Imię tego Kościoła pojawiało się publicznie tylko wtedy, kiedy rzucano nań oszczerstwa”.

 Po przedstawieniu suchych faktów przeszedł polski papież do faktów już nie tak suchych, bo wołających o to, żeby dziękować za nie Bogu:

„Trzeba nam Boga wielbić za to, że Kościół ten – w swojej całości – zachował się w swoim uniżeniu jak prawdziwa Służebnica Pańska. Ani jeden biskup tego Kościoła nie zaparł się swojej wiary ani nie odstąpił od jedności z Opoką Piotra – mimo że prześladowcy bardzo się o to starali. W prześladowaniach Kościół ten wydał setki i tysiące męczenników. Wielu z nich znamy z imienia, ale imiona wielu innych jednemu tylko Bogu są znane”.

Jedni i drudzy, Polacy i Ukraińcy, starajmy się pamiętać nie tylko o doznanych krzywdach. Starajmy się też zauważać u siebie wzajemnie to co dobre i wielkie. A wydaje się, że podczas wojny, która obecnie toczy się na Ukrainie, dokonuje się coś więcej niż pojednanie Ukraińców i Polaków. To już nie tylko pojednanie, ale autentyczne zbliżenie i przyjaźń. Coś, czego dawniej może nawet nie umieliśmy sobie wyobrazić, a jeśli ktoś nawet o tym pomyślał, to z góry wiedział, że to tylko utopia – a teraz staje się faktem. Faktem zwyczajnym i oczywistym! Bogu niech będą dzięki!

Rzecz jasna, nadal różne rzeczy będą nasze narody różnić. Może nawet czasem się pokłócimy. Ale ta wzajemna miłość, nawet jeśli nieraz szorstka, która już jest, jest faktem – i ewentualne różnice ani kłótnie (przecież niekonieczne!) jej nie zniweczą. Pod jednym warunkiem: że w obu naszych narodach nie zabraknie ludzi rzetelnie wierzących w Jezusa Chrystusa.

 

 

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama