Jeśli poganin, który nigdy nie poznał Ewangelii, ale żyje zgodnie z sumieniem i jest otwarty na przyjęcie Prawdy-Chrystusa, to nie zbawia go jego religia. Inne religie bowiem nie niosą żadnej potencji zbawczej. Jeśli wyznawca innych religii dostępuje zbawienia, to nie dzięki tym religiom, ale pomimo nich – tłumaczy o. Jan P. Strumiłowski OCist.
Kwestia relatywizmu i indyferentyzmu religijnego nie jest sprawą nową. Mocno zwalczana była ona już w zaczątkach herezji modernistycznej. Problem nasilił się bardzo po II Soborze Watykańskim na skutek błędnych interpretacji Konstytucji dogmatycznej o Kościele Dei Verbum. Nauczanie o kręgach przynależności i przyporządkowania do Kościoła, odczytane w kluczu hermeneutyki zerwania otworzyło tamę, sprowadzając zalew relatywistycznych teorii religii. Silną reakcją na ten rwący nurt była Deklaracja Dominus Iesus. Wydaje się jednak, że deklaracja ta w dużej mierze poszła w zapomnienie.
Zlaicyzowane tezy o zbawieniu
A może jednak w twierdzeniu, że wszystkie religie prowadzą do Boga jest ziarno prawdy, albo może i cała prawda? Czy radykalny ekskluzywizm zbawczy Kościoła nie tchnie jakąś pychą i zadufaniem w sobie? Jedno jest pewne. Stwierdzenie „wszystkie religie prowadzą do Boga” zawiera w sobie pewną postulowaną i istotną prawdę.
Mianowicie celem dążenia człowieka jest Bóg. Człowiek potrzebuje Boga. Bez Boga nie ma zbawienia. Jest to istotne o tyle, że w przestrzeni duszpasterskiej, w nauczaniu o zbawieniu coraz częściej kładzie się akcent na spełnienie człowieka.
Może to prowadzić do teologii czy soteriologii bez Boga, albo do mniemania, że Bóg jest jedynie narzędziem zbawienia, podczas gdy w rzeczywistości Bóg jest celem, a spełnienie człowieka jest skutkiem. Zatem w kościołach możemy usłyszeć, że najważniejsze jest szczęście, lecz szczęście można osiągnąć tylko dzięki Bogu – więc Bóg jest narzędziem zbawienia. Ale jeśli ktoś znajduje szczęście bez Kościoła – będąc po prostu dobrym człowiekiem – to czasami możemy usłyszeć, że taki człowiek rzekomo jest blisko zbawienia, gdyż jest blisko spełnienia w dobru. Jeśli jest dobrym człowiekiem, to niekoniecznie potrzebuje Kościoła i Ewangelii. I trzeba przyznać, że takie zlaicyzowane i błędne tezy głosi się niestety coraz częściej. Aż tu nagle jednak słyszymy, że celem jest Bóg – z tym zastrzeżeniem, że wszystkie religie do Niego prowadzą. Spróbujmy się przyjrzeć tej tezie.
Jak to było w raju
Człowiek rzeczywiście został stworzony w taki sposób, że nie może znaleźć spełnienia ani w sobie samym, ani w świecie stworzonym, a jedynie w Bogu. Jest jedynym stworzeniem, którego Bóg chciał dla siebie.
Dlatego dla człowieka nie ma spełnienia poza zjednoczeniem z Bogiem. Celem jest nie tylko żyć obok Boga, wobec Boga czy w przyjaźni z Bogiem, ale celem jest żyć w Bogu, żyć Jego życiem, zjednoczyć się z Nim.
Początkowo Adam tak został właśnie stworzony. Stworzony jako ukierunkowany na Boga. Można powiedzieć, że tak jak człowiek jest stworzony z pewnymi naturalnymi ukierunkowaniami, jak na przykład ukierunkowanie na zachowanie i podtrzymanie życia, na rozmnażanie, budowanie relacji itp., tak też największym jego ukierunkowaniem i dążeniem przed grzechem pierworodnym było pragnienie zjednoczenia z Bogiem. Adam posiadał już zadatek spełnienia tego ukierunkowania i pragnienia. Oznacza to, że nie tylko żył obok Boga, nie tylko znał Boga jako kogoś zewnętrznego, ale doświadczał już i posiadał w zalążku życie Boże. W raju Bóg nie tylko był obok Adama, ale był w nim – czyli Adam posiadał dar łaski uświęcającej. Łaska jest właśnie życiem Bożym w nas – jest Bogiem, który już ogarnia naszą istotę i dzieli się z nami swoim życiem.
Grzech spowodował utratę tego daru. Przez grzech pierworodny Bóg przestał zamieszkiwać w Adamie. Największym skutkiem grzechu jest właśnie owa separacja. Adam przestał żyć życiem Bożym. Nie zmieniła się jednak jego natura pod względem celu. Nadal nie mógł znaleźć spełnienia poza Bogiem. Przez grzech jednak o Bogu zapomniał. Stał się niewrażliwy na Niego. Jego umysł został przytępiony, nie rozpoznając już spontanicznie swego Stwórcy. Jego wola została zdeformowana. Zatem dalej pragnął spełnienia, ale już nie zauważał, że to spełnienie jest poza nim i że jest w Kimś innym. Skutki tego grzechu dotykają nas wszystkich. Dlatego Bóg nie jest dla nas oczywisty i dlatego aczkolwiek pragniemy czegoś „coraz więcej” poza nami, to nie uświadamiamy sobie spontanicznie, że to pragnienie może znaleźć spełnienie jedynie w Bogu. I dlatego też, że przez grzech mamy otępiałe zmysły duchowe, to nawet jeśli już odzyskujemy stan łaski uświęcającej – czyli Boże życie w nas, to nie jest ono dla nas jasne, ewidentne i doświadczalne.
Człowiek po grzechu stał się zatem pusty, bez możliwości osiągnięcia spełnienia – gdyż jest ono tylko w Bogu. Nie jest też po grzechu człowiek zdolny do odnalezienia i powrotu do Boga mocą własnych sił i zdolności. A bez tego odnalezienia, spotkania i pojednania nie może doświadczyć własnego spełnienia.
Zbawienie nie polega na tym, że intelektualnie dowiadujemy się, kim jest prawdziwy Bóg
Niektórzy jednak twierdzą, że sama przyroda prowadzi ich do Boga i pozwala im doświadczyć Stwórcy. Otóż jest to oczywiście zdanie błędne. Przyroda i w ogóle wszystko, co stworzone, nie może jednoczyć z Bogiem, nie jest drogą prowadzącą do spotkania z Nim i nie daje nam doświadczenia i zjednoczenia z Nim. Natura stworzona jest bowiem radykalnie inna od Stwórcy. Owszem, stworzenie może nam coś mówić o Bogu – ale tylko w bardzo wąskim i ograniczonym zakresie.
Dokładnie rzecz ujmując, natura jest śladem Boga. W stworzeniu widzimy jakby odbicie Bożej obecności. Z tego względu kontemplując stworzenie rozum ludzki swoim naturalnym światłem może dojść do prawdy, że Bóg istnieje.
Jeśli istnieje piękno i porządek stworzenia, to musi istnieć architekt i projektant tego piękna. Możemy również z porządku, wielkości i piękna stworzenia poznać niektóre przymioty Stwórcy – to że jest jeden, że jest wszechmocny, dobry itp. To poznanie jednak nie jest łatwe i oczywiste, a to ze względu na grzech pierworodny. Jest ono też poznaniem jedynie zewnętrznym. Oznacza to, że świat opowiada nam o Stwórcy, ale nie daje nam Jego obecności, podobnie jak ślad na śniegu opowiada o tym, który go zostawił, ale nie daje przystępu do tego kogoś.