Czy wszystkie religie prowadzą do Boga?

Jeśli poganin, który nigdy nie poznał Ewangelii, ale żyje zgodnie z sumieniem i jest otwarty na przyjęcie Prawdy-Chrystusa, to nie zbawia go jego religia. Inne religie bowiem nie niosą żadnej potencji zbawczej. Jeśli wyznawca innych religii dostępuje zbawienia, to nie dzięki tym religiom, ale pomimo nich – tłumaczy o. Jan P. Strumiłowski OCist.

Świat zatem opowiada, lecz nie prowadzi do Boga. Informuje o Nim, co winno wzbudzać naszą tęsknotę za Stwórcą, lecz nie pozwala nam Go dotknąć. Dotyczy to oczywiście całego stworzenia, a nie tylko materii. Zatem nie tylko szum drzew, wzniosłość górskich szczytów, przestwór nieba czy głębia oceanów nie komunikują nas ze Stwórcą, ale również doświadczenie harmonii przyrody, jej dziewiczości, porządku, piękna, czy doświadczenia dobra i miłości nie daje nam przystępu do Boga, lecz tylko o Bogu opowiadają.

Tak, również dobro i miłość nie jednoczą nas z Bogiem, gdyż są czymś stworzonym i przyrodzonym. Dobro jest zasadą uniwersalną bytu – uniwersalnym odciskiem podobieństwa do Boga odciśniętym na stworzeniu. Miłość jest aktem woli skierowanym na inną osobę – aktem możliwym dzięki temu, że człowiek jest stworzony na obraz i podobieństwo Boże – lecz nie jest Bogiem czy jakąś substancją Bożą.

Miłość przyrodzona jest czymś innym niż miłość nadprzyrodzona, którą jest sam Bóg. A tej nadprzyrodzonej miłości człowiek sam nie potrafi wzbudzić czy nawet odkryć.

Zatem stworzenie nie daje nam Boga, którego utraciliśmy przez grzech. Z tego względu dla naszego zbawienia, czyli odnalezienia i pojednania z Bogiem konieczne było wcielenie. To sam Bóg, Syn Boży musiał stać się człowiekiem, żeby zbawić człowieka. Dla naszego zbawienia nie wystarczyłoby nawet objawienie, które byłoby jedynie opowieścią o tym, kim jest Bóg. Zbawienie polega bowiem nie na tym, że intelektualnie dowiadujemy się kim jest prawdziwy Bóg, ale na tym, że naszym udziałem staje się Jego życie. W ścisłym sensie zbawienie w pełni i definitywnie zrealizowało się w Chrystusie. On jest zbawieniem. On jest zrealizowanym Królestwem Bożym. On jest człowiekiem, którego podstawą istnienia i życia jest Bóg. On jest, jak mówi św. Paweł – pełnią Bóstwa istniejącą na sposób ciała. Zatem Chrystus w istocie jest spełnionym Adamem. Człowiekiem, w którym to, co Boże i to, co ludzkie bez pomieszania współistnieje w absolutnej jedności. Dlatego też w Nim jest życie i zmartwychwstanie.

Dlaczego poza Chrystusem nie ma zbawienia

I w tym miejscu dosięgamy głębi prawdy o jedyności zbawczej Chrystusa i Kościoła. Jasne jest, że poza Chrystusem nie ma zbawienia, gdyż tylko on jest tym „miejscem” i „wydarzeniem”, w którym to, co Boskie i to, co ludzkie splata się ze sobą. Wyjątkowość Kościoła nie polega jednak tylko na tym, że Kościół jest instytucją religijną przez tego wyjątkowego Chrystusa powołaną. Gdyby Kościół był tylko tworem założonym przez Chrystusa, opowiadającym prawdę o Nim, lecz cały czas pozostającym czyś zewnętrznym względem Niego – to nie mógłby dawać nam zbawienia.

Tymczasem Kościół nie jest czymś oddzielnym od Chrystusa. W istocie Kościół jest Chrystusem; Kościół i Chrystus stanowią jedno. Tożsamość oczywiście nie jest tutaj absolutna. Kościół jest Ciałem Chrystusa. Chrystus jest Głową Kościoła. Ojcowie zwykli mówić, że Kościół i Pan Jezus stanowią całego Chrystusa. Ze względu na tę organiczną jedność Kościół cieszy się życiem swojej głowy. Kościół jest Ciałem, w którym uobecnia się bosko-ludzkie życie Chrystusa.

W Kościele zachowuje się boski depozyt prawdy stanowiący o tożsamości Chrystusa. W Kościele tętni Jego życie. W sakramentach doświadczamy działania Jego Bosko-ludzkich misteriów. Ze względu na organiczną jedność Chrystusa i Kościoła w Kościele człowiek ma przystęp do życia Bożego. Ze względu jednak na względną nietożsamość – Kościół jest Ciałem należącym do Głowy – Kościół w swoich członkach, nawet najwspanialszych i najszlachetniejszych nie mają władzy determinowania życia Kościoła i kształtowania jego doktryny i obyczajów. Wszystkie członki tego Ciała mają obowiązek posłuszeństwa Głowie, którą jest Chrystus.

Nasiona prawdy w innych religiach

W powyższej prawdzie ujawnia się w najostrzejszy sposób zasada dogmatyczna, mówiąca, że poza Kościołem nie ma zbawienia. Ale przecież ostatni Sobór mówi o kręgach przynależności i przyporządkowania. Przecież już św. Augustyn nie utożsamiał bezwzględnie społeczności zbawionych (Civitas Dei) z Kościołem widzialnym. Cóż więc mamy o tym myśleć?

Po pierwsze w Dei Verbum należy jasno zauważyć rozróżnienie na kręgi przynależności i przyporządkowania. Kręgi przynależności ogarniają tych, którzy są ochrzczeni, lecz nie posiadają pełnej jedności z Kościołem Katolickim. Chrzest jest wszak sakramentem wszczepiającym człowieka w Chrystusa. Brak jedności w kulcie, sakramentach, depozycie wiary i posłuszeństwie hierarchii narusza tę jedność. Kręgi przynależności nie mówią więc o tym, że inne denominacje należą do Kościoła, ale że przynależą – zachowują w niektórych sferach jedność, lecz inne aspekty powodują zerwanie tej jedności. Te elementy, które jednak stanowią rzeczywiste środki zbawcze – jak na przykład Eucharystia u prawosławnych, stanowią rzeczywiste elementy przynależne i ofiarowane Kościołowi, z których wyznawcy owych denominacji korzystają. Zatem te elementy zbawcze nie tyle winny być powodem naszego zadowolenia i poszukiwania w nich jedności jako już zrealizowanego celu, lecz winny stanowić punkt wyjścia dla odbudowywania pełnej jedności.

Kościół Chrystusowy bowiem nie jest jakimś tworem istniejącym pomiędzy różnymi wyznaniami chrześcijańskimi; nie jest jakimś bytem duchowym mniej lub bardziej wcielającym się w różne wspólnoty chrześcijańskie, ale Kościół Chrystusowy, jak przypomina nam deklaracja Dominus Iesus, posiada swoje rzeczywiste i historyczne urzeczywistnienie w Kościele Katolickim.

Jeśli zaś chodzi o kręgi przyporządkowania do Kościoła, to dotyczą one tych, którzy całkowicie znajdują się poza Kościołem. Niemniej religie znajdujące się w kręgach przyporządkowania mogą cieszyć się pewnymi pierwiastkami prawdy jaśniejącej w nich, która jest również udziałem Kościoła. Cóż to jednak jest za prawda i jakie ona ma znaczenie?

Twierdzenie o nasionach prawdy, które znajdują się w kręgach przyporządkowania do Kościoła sięga swoimi korzeniami nauczania św. Justyna o nasionach Logosu rozsianych po całym świecie. Owe nasiona Logosu stanowiły jednak nie jakieś alternatywne objawienie obok Wcielenia Chrystusa. Oznaczają one ziarna prawdy rozsiane w naturze, które może rozpoznać ludzki intelekt. Zatem są to prawdy filozoficzne. Są one tożsame z tym, co powiedzieliśmy o poznaniu Boga przez Stworzenie. Owe nasiona mówią, że On jest, że jest Jeden, że jest wszechmocny i że jest początkiem i celem człowieka i stworzenia. I właśnie na te elementy powołuje się Dei Verbum stwierdzając, że właśnie takim ziarnem prawdy jest np. monoteizm wielkich religii. Jednakże te ziarna prawdy, tak jak przyroda, opowiadają o Bogu, lecz nie dają przystępu do Niego. Wszystkie religii poza chrześcijaństwem w swoich „prawdach” nie są w stanie przekroczyć prawdy, do której może dojść umysł ludzki swoim naturalnym światłem. Gdyby religie potrafiły chociażby w najmniejszym stopniu przekroczyć ten próg, musiałoby się to wiązać z konieczności z dwoma konsekwencjami. Po pierwsze, jeśli próg natury w objawianiu prawdy o Bogu zostałby przekroczony w jakiejś religii, musiałoby to oznaczać, że ta religia jest religią prawdziwą, to znaczy, że została objawiona przez Boga – innymi słowami, że jest Jego inicjatywą. A jeśli tak, to po drugie, taka religia rzeczywiście niosłaby w sobie potencjał zbawczy – czyli rzeczywiście stanowiłaby drogę do Boga.

Ale mógłby ktoś powiedzieć: no i cóż z tego? Czy Bogu nie wolno tak postąpić? Ależ owszem wolno. Ale wtedy fałszem musiałoby się okazać chrześcijaństwo. Gdyż to właśnie Chrystus objawia nam, że nie ma innej Bramy i nie ma w nikim innym zbawienia, jak tylko w Nim samym. Zatem tutaj mamy do czynienia z alternatywą rozłączną: albo tylko w Kościele jest zbawienie, albo zbawienie jest we wszystkich religiach, poza chrześcijaństwem, gdyż taki stan rzeczy falsyfikowałby prawdę Kościoła i Ewangelii.

Inne religie nie zbawiają

I jeszcze jedna kwestia. Czy tak twardo zarysowana więź zbawienia z Kościołem nie sprawia, że rzeczywiście formalne przynależenie do instytucji Kościoła jest konieczne do zbawienia?

Otóż prawdą jest, że poza Kościołem nie ma zbawienia. I nawet jeśli innowierca dostąpi zbawienia w sposób wiadomy tylko Bogu, poza widzialnym Kościołem w doczesności, to w niebie będzie on członkiem Kościoła uwielbionego. Nawet zbawiony muzułmanin w niebie będzie cząstką Ciała Chrystusa, w którym będzie miał przystęp do Ojca – a zatem nie będzie już muzułmaninem.

Jednak z tego względu że zbawienie niewierzących, którzy nie z własnej winy nie poznali Chrystusa jest możliwe nie wolno nam wyciągać wniosków o zbawczej potencjalności innych religii. Kościół naucza, że to nie inne religie zbawiają. Nawet nie zbawiają ziarna prawdy zawarte w tych religiach, gdyż nie przekraczają one prawdy naturalnej o Bogu. Nie zbawiają też dobre uczynki – gdyż dobro również znajduje się po stronie stworzenia. Nie zbawia też miłość przyrodzona – miłość międzyludzka, gdyż nie jest ona tożsama z Bogiem. Kościół naucza, że możliwość zbawienia dla niewierzących zasadza się na postępowaniu zgodnym z sumieniem. Sumienie bowiem stanowi w człowieku sanktuarium, w którym człowiek rozpoznaje to, co pochodzi od Boga. Sumienie jest wdrukowanym w nasze serce zmysłem rozpoznawania Prawdy. Jeśli ktoś zatem zadaje gwałt swojemu sumieniu i działa przeciwko niemu, staje się coraz bardziej ślepy na prawdę i coraz bardziej prawdopodobne jest, że usłyszawszy Ewangelię odrzuci ją. Jeśli jednak człowiek jest posłuszny sumieniu, staje się coraz bardziej wrażliwy na prawdę, a to pozwala nam mniemać, że usłyszawszy Ewangelię, jego sumienie rozpoznałoby w niej Prawdę Przedwieczną. Jednak, co warto zauważyć: dogmatem jest zbawienie przez wszczepienie w Chrystusa, który daje przystęp do Ojca. Zbawienie niewierzących nie jest dogmatem, lecz silną tezą wynikającą z woli zbawczej i sprawiedliwości Boga.

Jednak nawet jeśli poganin, który nigdy nie poznał Ewangelii, lecz żyje zgodnie z sumieniem, kształtuje swoje serce tak, że staje się ono otwarte i dyspozycyjne na przyjęcie Prawdy-Chrystusa, to jednak nie zbawia go w żadnym wypadku jego religia. Inne religie bowiem nie niosą żadnej potencji zbawczej; nie prowadzą do Boga w żaden sposób. Więc jeśli wyznawca innych religii dostępuje zbawienia, to nie dzięki tym religiom, ale pomimo nich.

« 1 2 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama