Krzyż i pług

O tym, jak Prymas Polski Józef Kowalczyk obchodził 50. rocznicę kapłaństwa

O tym, jak Prymas Polski Józef Kowalczyk obchodził 50. rocznicę kapłaństwa

Krzyż i pług

Jeden z wychowawców powiedział mu kiedyś: Jeśli masz powołanie, które będziesz umacniał, to będą się cuda dziać i zostaniesz kapłanem. A jeśli powołania nie masz, to choćby nie wiadomo jacy ludzie cię wspomagali, to nie masz szans. Minęło pół wieku, a on ciągle te słowa pamięta.

Jadowniki Mokre – niewielka wieś pod Tarnowem. Ludzie osiedlali się w tym miejscu już w drugim wieku przed Chrystusem. Stanisław i Katarzyna Kowalczykowie, rodzice przyszłego Prymasa, mieli tu mały dom otoczony zwykłym, sztachetowym płotem. Dom ten i płot uwiecznione na obrazie ks. Kowalczyk zabrał po latach do Rzymu, żeby – jak mówił – przypominały mu skąd wyszedł i gdzie są jego korzenie. Było biednie. Cała rodzina ciężko pracowała. W jednym z wywiadów abp Kowalczyk wspominał: „Patrzyłem na ojca modlącego się w domu, na mamę, na ciocię, która z nami mieszkała, na siostrę i najbliższe otoczenie, i z tej obserwacji rodziło się pragnienie, by być dobrym, uczciwym człowiekiem, który kocha Boga, rodziców i środowisko, z którego wyszedł. Kształtuje nas miłość, którą jesteśmy otoczeni. A wiemy przecież, że ona nie jest proporcjonalna do bogactwa, ale często właśnie tam, gdzie warunki są skromne, promieniuje nawet bardziej niż gdziekolwiek indziej. Ja wyrosłem w takim właśnie prostym, ale pełnym miłości środowisku”.

Sutanna od pani Joanny

Myśl o kapłaństwie rodziła się powoli. Nie było nagłego olśnienia ani przysłowiowego gromu z jasnego nieba. Młody Józef Kowalczyk, podobnie jak rówieśnicy, interesował się sportem i nowinkami technicznymi. Sam założył instalację elektryczną w domu rodziców, do dziś pamięta pytania maturalne z fizyki. A jednak po ukończeniu liceum w Radłowie pojechał do Olsztyna i złożył papiery w „Hosianum” – najstarszym seminarium duchownym w Polsce. Kleryków obowiązywały wówczas twarde zasady – nie wolno było mieć radia, kupować prasy, spotykać się w pokojach na kawie. Kursowy kolega abp. Kowalczyka ks. infułat Jan Oleksy w książce Fiat Voluntas Tua poświęconej obecnemu prymasowi wspomina, jak wielkim przeżyciem były dla alumnów obłóczyny. Do dziś pamięta nazwisko krawcowej, u której on i przyszły prymas szyli swoje pierwsze sutanny. Pamięta również dzień święceń kapłańskich – 14 stycznia 1962 r. Diakonom udzielił ich w konkatedrze w Olsztynie bp Józef Drzazga. Dwa tygodnie później neoprezbiter Józef Kowalczyk odprawił Mszę św. prymicyjną w rodzinnych Jadownikach Mokrych, a 1 lutego „zameldował się” w Kwidzynie, gdzie został wikariuszem. Przez pierwsze dni spał „jak Bóg dał” i „gdzie się dało”. Po tygodniu proboszcz ks. kan. Gracjan Rudnicki zabrał go do składu starych mebli i nabył łóżko, dwa krzesła i stół. Po kilku miesiącach ks. Kowalczyk dokupił nowy regał na książki. Ot, standardowe wyposażenie ówczesnego wikariuszowskiego lokum. Wystarczyło, żeby spać, czytać i modlić się.

Prefekt na rowerze

Parafia w Kwidzynie obejmowała wówczas całe miasto i kilka okolicznych miejscowości. Do głównych obowiązków ks. Kowalczyka należała katechizacja. Prowadzenie lekcji i dojazdy do punktów katechetycznych, często na rowerze, zajmowały mu praktycznie cały dzień. Po dwóch latach pracy sam musiał wrócić do nauki. Kard. Henryk Gulbinowicz, który w „Hosianum” wykładał teologię moralną, zapamiętał go jako uczynnego, otwartego i lubianego przez kolegów młodego człowieka. I może właśnie ta otwartość – pisze w Fiat Voluntas Tua hierarcha – sprawiła, że wysłano go na studia specjalistyczne na KUL, a później, gdy już otrzymał paszport, do Rzymu. W 1968 r. uzyskał tam tytuł doktora na Wydziale Prawa Kanonicznego Papieskiego Uniwersytetu Gregoriańskiego. Na tym jednak nie poprzestał, bo przecież, jak mawiał Seneka, uczymy się nie dla szkoły, lecz dla życia. Ks. Kowalczyk w krótkim czasie podjął trudne, 3-letnie studium w Rocie Rzymskiej, uzyskując dyplom adwokata tejże Roty. Skończył także kurs kanonicznej praktyki administracyjnej przy Kongregacji Soboru oraz uczęszczał na specjalne studium przy Tajnym Archiwum Watykańskim, uzyskując dyplom archiwisty. Pracował także jako obrońca węzła małżeńskiego w Najwyższym Trybunale Apostolskim Roty Rzymskiej, przyglądając się jednocześnie obradom trwającej właśnie sesji Soboru Watykańskiego II. Pod koniec 1969 r. rozpoczął pracę w Kongregacji ds. Dyscypliny Sakramentów i stawiał pierwsze kroki w watykańskiej dyplomacji działając w Zespole Stolicy Apostolskiej ds. Stałych Kontaktów roboczych z przedstawicielami rządu PRL.

Sport i wiersze Norwida

Abp Kowalczyk spędził w Rzymie 24 lata. Przez większą część tego czasu należał do najbliższych współpracowników papieża Jana Pawła II. Dwa dni po wyborze Polaka na Stolicę Piotrową powierzono mu zadanie zorganizowania polskiej sekcji watykańskiego Sekretariatu Stanu. Stał na czele specjalnej komisji, która wraz z Wydawnictwem Watykańskim zajmowała się publikacją dzieł Karola Wojtyły napisanych przed wyborem na papieża. Przyszły prymas wielokrotnie towarzyszył Ojcu Świętemu w jego podróżach apostolskich. To dzięki Janowi Pawłowi II odkrył dla siebie poezję Cypriana Kamila Norwida. Z papieżem łączyło go także zamiłowanie do sportu i ruchu na świeżym powietrzu. W legendę obrosły potajemne wypady Jana Pawła II na narty. Zdarzało się, że samochód z ukrytym za gazetą Ojcem Świętym prowadził właśnie przyszły prymas Polski – jadąc zresztą bardzo ostrożnie i przestrzegając wszystkich przepisów, co w Rzymie zdarza się niezwykle rzadko.

W 1989 r. Polska wznowiła stosunki dyplomatyczne z Watykanem na szczeblu nuncjatury i ambasady. Nominacja ks. Józefa Kowalczyka na nuncjusza apostolskiego w Polsce nikogo w Rzymie nie zdziwiła. Jak wspomina abp Szczepan Wesoły, przyszły arcybiskup gnieźnieński dał się poznać jako człowiek zdecydowany, mający swoje zdanie i jednocześnie duże poczucie humoru, co wielokrotnie rozładowywało zaogniające się dyskusje. Wiedzieliśmy, że wszystko będzie uporządkowane – wspomina w cytowanej książce abp Wesoły.

Nuncjusz, biskup, prymas

Wraz z nową misją, ks. Józef Kowalczyk został podniesiony do godności arcybiskupa tytularnego Heraklei. Święcenia biskupie przyjął 20 października 1989 r. w bazylice św. Piotra w Rzymie z rąk papieża Jana Pawła II. Jako zawołanie biskupie przyjął słowa: Fiat Voluntas Tua – Bądź wola Twoja, a w biskupim herbie zawarł swoje dziedzictwo: pług, który oznacza ziemię i lud, z którego wyszedł, oraz krzyż, znak zbawienia. Funkcję nuncjusza apostolskiego w Polsce abp Kowalczyk pełnił przez 21 lat, będąc tym samym najdłużej urzędującym w jednym kraju dyplomatą watykańskim. Jako nuncjusz doprowadził do przywrócenia ordynariatu polowego oraz podpisania konkordatu między Rzeczpospolitą Polską a Stolicą Apostolską. Przygotowywał również reorganizację kościelnych struktur administracyjnych w Polsce. W Gnieźnie bywał wielokrotnie, m.in. na uroczystościach świętowojciechowych, podczas których wręczał krzyże misyjne. W 2010 r. przyjechał na stałe, jako arcybiskup gnieźnieński prymas Polski.

Jest to fragment książki:

Arcybiskup Józef Kowalczyk, Prymas Polski, Kazania Prymasa 2010-2014,
Wydawnictwo Bratni Zew
ISBN 978-83-7485-267-8

Książkę można kupić tutaj!

opr. ac/ac

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama

reklama

reklama