Rozmowa z prezesem stowarzyszenia Amicta Sole, którego celem jest promocja kobiet w Kościele, chrześcijaństwie i społeczeństwie
Jest Pani prezesem stowarzyszenia Amicta Sole, które - jak wyczytałam w internecie - tworzą katolickie feministki. Czy katolicka feministka nie brzmi jak oksymoron, pojęcia wzajemnie się wykluczające?
Ale wyczytała pani to nie na naszej stronie amictasole.pl, prawda? Tak to już jest, dziennikarze piszą, co im pasuje... Już raz przeżyłam taką historię: osoba prowadząca, bardzo młoda studentka z duszpasterstwa akademickiego, była uprzejma przedstawić mnie na dużym spotkaniu, bez porozumienia ze mną, jako katolicką feministkę, tak samo na plakatach. Po czym zapytała w czasie debaty, dlaczego się tak przedstawiam, czy to wypada, etc. Gdy odpowiedziałam, że to jej własny pomysł na przedstawienie mnie, niekonsultowany ze mną, zmieszała się i zmieniła temat. Czy potem powinnam wchodzić na fora internetowe, gdzie zastanawiano się, dlaczego przedstawiam się jako feministka katolicka i tłumaczyć?
Wracając do pani pytania - jak określają siebie panie należące do Amicta Sole, jakie są cele stowarzyszenia, można wyczytać na naszej stronie www.amictasole.pl. Większość nie mówi o sobie katolicka feministka, ale niektóre właśnie tak się przedstawiają. Członkinie łączy zainteresowanie nauczaniem Kościoła na temat kobiet, tradycją kobiecą w Kościele, zwłaszcza katolickim. Przecież kolejni papieże mówili o potrzebie aktywności kobiet w Kościele, już od Piusa XII. Wśród naszych członkiń mamy matki wielodzietne, panie konsekrowane i siostry zakonne, panie zamężne i niezamężne, pracujące zawodowo, wykładające i zajmujące się głównie domem.
Czy pojęcia feminizm i katolicyzm się wykluczają? Najpierw trzeba by ustalić, jak kto rozumie feminizm. Najczęściej kojarzy się z aborcją i manifestacjami. Z drugiej strony wystarczy nieraz zacytować zdanie bł. Jana Pawła II czy Sługi Bożego kardynała Wyszyńskiego na temat potrzeby aktywności i promocji kobiet, bez podania autora, by usłyszeć, że jest się feministką. Jak pani myśli, czy jest feministką osoba, która powiedziała: „Trzeba poddać rewizji sytuację kobiety w Kościele i należycie ją ustawić. Może ktoś powiedzieć, że Kościół już dużo zrobił. Ale istnieje jeszcze szereg dziedzin, a przede wszystkim psychoza dyskryminacji towarzyskiej, społecznej, która się zadomowiła w naszej mentalności i z którą walka nie jest łatwa”.
W 1999 r. ukazała się książka o roli kobiety w Kościele pt. „Milcząca obecność”. Jej autorka, dr Elżbieta Adamiak, teolożka i feministka, postulowała, by Kościół stworzył więcej przestrzeni dla kobiet i aby bardziej się one uaktywniły. Minęło kilkanaście lat. Coś się zmieniło?
Dokumenty Kościoła, które mamy, postulują znacznie więcej przestrzeni, niż kobiety wypełniają. Nie są znane, rzadko bywają cytowane, znacznie częściej mówi się o nadużyciach, których w Polsce nie ma. Opowiadamy sobie chętnie o feminizmie, a nie o mocnych kobietach Kościoła. Ilu z pani czytelników wie, że pierwsze szkoły dla dziewcząt z własnym programem tworzyła bł. Marcelina Darowska? Spotykała ją krytyka zarówno za uczenie np. przedmiotów męskich - czyli matematyki, historii, geografii itd. w zaawansowanym stopniu, jak i za naukę prowadzenia gospodarstwa domowego - bo po co to, skoro służba... Ona stworzyła własny program wychowawczy. A ile czytelniczek słyszało o Słudze Bożej Anieli Godeckiej, która była liderką kobiecych środowisk robotniczych, tworzyła dla nich kursy, spotkania, szkoły, organizowała życie tysięcy kobiet. A Plater-Zyberkówna, Eleonora Motylowska? Takich kobiet mogę wymieniać setki. One więcej robiły niż my. Jeśli pyta pani, co się zmieniło przez ostatnie kilkanaście lat, odpowiem, że znaczenie mniej, niż przez dziesięć lat życia i działania tamtych kobiet.
Moim zdaniem orędownikiem kobiet był Jan Paweł II. Poświęcił nam ponad 100 dokumentów. W encyklice „Evangelium vitae” pada określenie „nowy feminizm”. Papież wręcz wzywa kobiety, by stały się promotorkami „nowego feminizmu”. Co to oznacza?
Owszem, dokumentów na temat kobiet mamy dużo. Żałuję, że nie ma choć połowy na temat mężczyzn - to ich brakuje nam w kościołach, wspólnotach, ruchach katolickich... Jan Paweł II jest kolejnym papieżem, podążając także śladem kardynała Wyszyńskiego, który mówi o konieczności działania kobiet w społeczeństwie i Kościele. Jak widać, nie bał się słowa feminizm i nie uważał go za oksymoron.
W wielu wypadkach Jan Paweł II zgadza się z założeniami inicjatorek ruchów emancypacyjnych.
To bardzo trafna uwaga. Wykształcenie kobiet, ich samodzielność, obecność w społeczeństwie i kulturze, aktywność, godzenie wielu ról, brak zgody na traktowanie nierówne ze względu na płeć, na pogardliwe traktowanie, sprzeciw wobec oceniania ze względu na urodę czy stan społeczny, większa współpraca kobiet świeckich z zakonnicami czy w ogóle kobietami konsekrowanymi... Można by długo wymieniać, cytując odpowiednie dokumenty.
Papież Polak w swoich publikacjach pisze również o równości płci. Tymczasem dzisiaj - według wielu - na samym szczycie listy wrogów kobiety nowoczesnej od lat figuruje Kościół katolicki, przedstawiany jako instytucja represyjna, pragnąca utrwalić patriarchalny model rodziny, w którym mąż jako pan i władca zmusza małżonkę do ograniczenia aspiracji, do prasowania koszul i gotowania obiadów. Czy współczesny Kościół lubi kobiety?
Obie wiemy, że łatwo o uogólnienia. Jan Paweł II zarówno wspominał o zasłużonych dla Kościoła kobietach, którym dziękował za ich działalność, mimo że nieraz poczytywano im to za grzech, jak i przepraszał za zachowanie „synów Kościoła” wobec kobiet.
Czy wciąż mamy do czynienia z pewnymi stereotypami pojmowania feminizmu w Kościele? Jeśli tak, to z jakimi?
Zapewne są różne, zależnie od środowiska. Dla mnie najsmutniejszy stereotyp to ciągłe mówienie o kobietach w Kościele, ich zadaniach, rolach, obowiązkach, tak jakby nasze kościoły były pełne aktywnych, pobożnych mężczyzn, jakby istnienie i zachowanie kobiet było niezależne od relacji z mężczyznami. Marzy mi się konferencja o godności mężczyzny, rolach mężczyzn - ojca, syna, brata, w rodzinie, świeckiego mężczyzny w Kościele, o obowiązkach i cechach męskich, o męskiej odpowiedzialności za rodzinę. Drugi, niemniej smutny, stereotyp: więcej papieru w katolickich czasopismach na temat ostrzeżeń przed feminizmem niż o wspaniałych kobietach w Kościele lub nauczania Kościoła na ich temat. Proszono mnie o wiele wywiadów czy wystąpień na temat feminizmu, tymczasem zainteresowanie nauczaniem Kościoła lub ważnymi postaciami kobiet w polskim Kościele jest znaczenie mniejsze.
W najważniejszym dokumencie, poświęconemu kobietom „Mulieris dignitatem” centralnym pojęciem, wokół którego Jan Paweł II snuje refleksje, jest godność. Zachęcał, żeby obchodzić dzień kobiet, zwracając uwagę na problem ich godności. Dlaczego jest ona tak ważna?
Może nasze pytanie powinno brzmieć, nie dlaczego jest ważna, ale dlaczego papież uważa, że trzeba o niej mówić. Najczęściej mówi się o czymś, czego brak, z czym jest problem. Co ciekawe, ten dokument jest wyraźnie kierowany do duchowieństwa, jak zaznaczył papież. Godność kobiet powinna być niezależna od ich wieku, urody, ilości urodzonych dzieci, od zawodu, od pochodzenia. Jan Paweł II stwierdza, że tekst biblijny Księgi Rodzaju „daje wystarczające podstawy do stwierdzenia zasadniczej równości mężczyzny i kobiety pod względem człowieczeństwa” i podkreśla, że „naruszenie tej równości, która jest darem i prawem pochodzącym od samego Boga-Stwórcy, niesie z sobą upośledzenie kobiety, to równocześnie pomniejsza ono także prawdziwą godność mężczyzny”. To ciekawe, prawda? Mężczyzna upokarzający kobietę upokarza sam siebie - zdaniem Jana Pawła II. Papież stwierdza stanowczo, że kobieta nie może stawać się „przedmiotem” męskiego „panowania” i „posiadania”, przypomina, że słuszny jest sprzeciw kobiety wobec słów: „on będzie panował nad tobą”. Jan Paweł II, podobnie jak kardynał Wyszyński, wierzył, że klucz do rozumienia roli i miejsca kobiet leży właśnie w Ewangelii, w nauczaniu Chrystusa. On otwiera przestrzeń wolności...
Dziękuję za rozmowę.
Echo Katolickie 9/2012
O ROZMÓWCZYNI
Monika Waluś - dr teologii z pneumatologii (studia doktoranckie na KUL - ekumenizm oraz doktoranckie na UKSW - duchowość, stypendium - Katolicki Uniwersytet Eichstaett). Gospodyni domowa, żona i matka. Ma dwoje dzieci. Wykładała historię duchowości i teologii ekumenicznej w filii UKSW, mariologię w Seminarium Duchownym Braci OFMCap w Krakowie. Zajmuje się m. in. badaniem tradycji duchowości kobiecych, zwłaszcza założycielek zgromadzeń zakonnych XIX w. Należy do Towarzystwa Mariologicznego, ekumenicznego ruchu Światowego Dnia Modlitwy, grupy dyskusyjnej Veraikon. Współprowadząca „Słowo na niedzielę” w latach 2009-2011, brała udział w programach np. „Między niebem a ziemią”, „Kruchta kulturalna”, „Archiwum X”, „Między sklepami”. Jej dewiza życiowa to: „W każdej sytuacji dziękujcie, taka jest wola Boża względem was”. - Mój świat to przede wszystkim przyjaciele (w tym rodzina), teologia, gotowanie i ogród, książki i moje zwierzaki. Duża radość to możliwość studiowania, w tym także wykładania teologii, zarówno w Seminarium Duchownym, UKSW, jak i Instytucie Duchowości Carmelitanum, w zgromadzeniach zakonnych i dla dorosłych w ramach spotkań parafialnych - mówi o sobie.
opr. ab/ab