O niebezpiecznych praktykach okultystycznych
Ludzie rzadko zdają sobie sprawę, jak wielkie niebezpieczeństwo kryje się w korzystaniu z wszelkiego rodzaju wróżb oraz praktyk okultystycznych. Szukający pomocy wróżki twierdzą, że nie traktują poważnie słów, które słyszą, postrzegając je w kategoriach zabawy. Nie wiedzą, jak bardzo się mylą.
Podstawowy błąd, jaki popełniamy, to zapominanie, iż diabłu zupełnie nie zależy na tym, czy ktoś traktuje go poważnie czy niepoważnie, wierzy w jego realne istnienie czy uważa go za bajkowego stwora, wchodzi w obręb jego działania świadomie bądź nie. Jest ojcem kłamstwa. Wykorzysta wszelkie okazje, aby dać upust swojej nienawiści. Ponieważ Bogu nic nie może zrobić, koncentruje się na człowieku. Taktyka jego działania jest dwojakiego rodzaju: robi wszystko, by przekonać ludzi, iż nie istnieje, jego obecność jest wymysłem ludzi, a zło to jedynie skutek braku dobra, ewentualnie - gdy jego obecności nie da się ukryć - stwarza wrażenie, iż jest wszechmocny. Bywa, że przybiera postać anioła światłości (2 Kor 11, 14). W swoim działaniu posługuje się bardzo często ludźmi, nad którymi przejmuje władzę.
Marta kilka lat temu znalazła się w gabinecie wróżki. Oprócz porady, jaką pragnęła otrzymać, usłyszała coś jeszcze: „Masz talent. Jeśli chcesz, nauczę cię wróżyć. Będziesz pomagać ludziom i zarobisz duże pieniądze”. Zgodziła się. Przygotowanie do nowej „pracy” nie trwało długo. Po kilku tygodniach zaczęła przyjmować pierwszych chętnych. Fascynowało ją to, że dosłownie po kilkunastu sekundach od wejścia klienta do gabinetu, znała całą jego przeszłość. Kilka informacji rzuconych na początku spotkania, których nikt inny nie mógł znać, zwykle sprawiało, że osoba otwierała się na nią całkowicie. Marta przyszłości nie znała, ale orientując się w minionych faktach, na ich podstawie łatwo mogła przewidzieć procesy, sytuacje, z których wiele rzeczywiście potem miało miejsce.
Fortuna zaczęła rosnąć błyskawicznie. Przybywało klientów, wielu z nich wracało - nie wyobrażali sobie życia bez zasięgania rad u wróżki. Któregoś dnia wydarzyło się coś dziwnego. Z prośbą o poradę przyszedł do Marty mężczyzna w średnim wieku. Nie pamięta, o co pytał. Zaczęła mówić, lecz w pewnym momencie straciła świadomość. Ocknęła się po jakichś 20 minutach. Nie pamięta, co się działo w tym czasie. Człowiek siedział przed nią wbity głęboko w fotel, pot stróżkami spływał mu po twarzy. Był śmiertelnie przerażony. Sytuacja zaczęła się powtarzać. Czuła, że powoli staje się bezwolnym narzędziem w czyichś rękach. W porę się wycofała, choć powrót do rzeczywistości nie był łatwy. Diabeł łatwo nie odpuszcza.
Szatan, jako istota doskonalsza i wielokroć inteligentniejsza od człowieka, może przenikać materię, dysponuje wiedzą o naszej przeszłości. Wiedzę tę wykorzystuje niezmiennie w jednym celu: przejęcia władzy nad człowiekiem i doprowadzenia go do zguby. Nie śpieszy się. Powoli wpływa na wolę człowieka, formuje ją w sposób bardzo subtelny i przewrotny. Zwykle osoba, będąca pod jego wpływem, na początku zbiera profity tej szczególnej „asystencji”: świetnie jej się wiedzie, zdobywa znaczenie, pieniądze. Przychodzi jednak moment, że szatan upomina się o swoje. Wszystko nagle załamuje się. Życie zamienia się w pasmo porażek, pojawia się nienawiść do Boga i ludzi, towarzyszy jej chęć zemsty, awersja na świętość we wszelkiej postaci, autoagresja. Przychodzi depresja, lęk, zagubienie sensu życia. Często towarzyszą temu koszmary nocne. W sytuacjach skrajnych diabeł fizycznie manifestacje swoją obecność (przesuwanie się przedmiotów w domu, lodowate zimno, nieludzkie odgłosy, koszmarne zjawy). Dotychczasowy spokój zamienia się w pasmo cierpienia. Nie pomagają leki, wizyty u psychiatry. Jedynym wyjściem jest zwrócenie się ku Chrystusowi, całkowite powierzenie się Mu. Często nie wystarczy sam tylko gest nawrócenia - potrzebna jest pomoc egzorcysty. Zły duch jednak łatwo nie oddaje pola. Bywa, że powrót do normalności trwa bardzo długo.
W wielu domach wiszą maski, przywożone jako trofea z afrykańskich wojaży. Można je kupić także w klepach z artykułami do dekoracji wnętrz. Podobnie - makatki z napisami o niezrozumiałej treści. Nie zdajemy sobie sprawy, jak wielkie niebezpieczeństwo wiąże się z ich obecnością w domu. Jak opowiadają misjonarze, szaman, który używa maski (każda symbolizuje demona, jest mu imiennie przypisana), nie ma rodziny, ponieważ dzieją się wokół niego dziwne rzeczy. Mieszka w szałasie położonym poza wioską, a rytualne maski przechowuje poza domem! A my je przywozimy i wieszamy na ścianach naszych mieszkań...
Demonom nie zależy na tym, czy ktoś ma pełną świadomość, iż w ten sposób zaprasza je do siebie, że otwiera przestrzeń swojego życia na ich działanie. Zasady sprawiedliwości są im zupełnie obce. Analogicznie rzecz się ma z niezrozumiałymi zaklęciami, „oryginalnymi” życzeniami na makatkach i gobelinach. Często zawierają one bezpośrednie odwołanie do imienia demona, bywa, że są modlitwą na jego cześć.
Szkodliwe może być posiadanie przedmiotów, które zostały wcześniej dedykowane szatanowi (niektóre zespoły rockowe tuż przed wydaniem płyty ofiarowują mu ją podczas obrzędów czarnej mszy; podobnie czyni się z amuletami i talizmanami, pierścieniami itp.). Ktoś powie: to niesprawiedliwe. Ja nie wiedziałem... Jeszcze raz podkreślam: złemu duchowi to zupełnie nie przeszkadza. Jest ojcem kłamstwa.
Św. Teresa porównała kiedyś szatana do psa, uczepionego na łańcuchu. Wścieka się, szczerzy kły, piana leci mu z pyska. Kiedy staje się groźny? Gdy człowiek zanadto zbliży się do niego. Podobnie jest ze złem. Diabeł został pokonany przez Jezusa. Boi się krzyża, ponieważ w jego cieniu przegrał. Nie jest w stanie nam zaszkodzić pod warunkiem, że będziemy trwali w jedności z Bogiem. Roztropność to pierwszy warunek zwycięstwa. Nie wolno nam o tym zapominać. Może teraz, w czasie wakacji, bardziej niż kiedykolwiek wcześniej.
Podejmowanie dziś tematu okultyzmu, magii, obecności zła w świecie jest dość ryzykownym zajęciem. Z jednej strony budzi on ciekawość (jako kategoria horroru; filmy o egzorcyzmach biją niezmienne rekordy popularności), z drugiej - lokalizuje mówiącego gdzieś w przestrzeni, usytuowanej pomiędzy niegroźnym dziwactwem a zbiorem bajkowych postaci w rodzaju wodników, rusałek i elfów. Nie bez znaczenia jest tu „dywersja”, z jaką mamy do czynienia wśród niektórych teologów zachodnich, którzy twierdzą, iż upadek aniołów to mit, a zło traktują jako pojęcie bezosobowe, będące jedynie skutkiem braku dobra. Nurtowi temu zdecydowanie przeciwstawił się kardynał J. Ratzinger, obecny papież Benedykt XVI, który w „Raporcie o stanie wiary” napisał: „Cokolwiek mówiliby niektórzy powierzchownie myślący teologowie, diabeł jest dla wiary chrześcijańskiej tajemniczą, ale rzeczywistą, osobową, a nie symboliczną, realnością. Co więcej, jest on realnością władczą, złowrogą wolnością przeciwstawiającą się Bogu i panującą nad ludźmi, o czym poucza nas historia ludzkości - ten ogrom powtarzających się nieszczęść, których nie sposób wytłumaczyć działalnością jedynie człowieka. Sam człowiek nie ma dość siły, by stawić opór szatanowi. Ale zjednoczeni w Jezusie mamy pewność, że go zwyciężymy”.
Dlaczego część aniołów zbuntowała się przeciw Bogu? Przecież, obdarzeni tak doskonałym poznaniem intuicyjnym, powinni doskonale wiedzieć, jak wiele tracą... Kościół na ten temat nie wypowiedział się dotąd w sposób jednoznaczny. Ojcowie Kościoła, współcześni teologowie stawiają różne hipotezy. Wszyscy są zgodni co do jednego: główna przyczyna buntu to pycha. Być może był to zbyt wielki zachwyt nad własną doskonałością, który doprowadził do wypowiedzenia posłuszeństwa Stwórcy? Według innych, zbuntowani aniołowie nie mogli zaakceptować pozycji człowieka w Bożym planie. Nie chcieli też przyjąć do wiadomości faktu, że mimo iż po wcieleniu Syn Boży przyjął ludzką, niższą naturę, będą musieli oddawać mu cześć i okazać posłuszeństwo ze względu na Jego Boską Osobę. Odrzucając Boga skazali się wieczne potępienie.
opr. aw/aw