Artykuł z tygodnika Echo katolickie 40 (744)
Rozpoczął się kolejny już w naszym życiu październik. Ten miesiąc, podobnie jak maj, poświęcony jest Maryi. W kościołach odprawiane są nabożeństwa różańcowe, ponownie więc dostajemy szansę i zaproszenie do wspólnej, wielbiącej Maryję i Boga, modlitwy. Znowu będziemy mogli z radością zaśpiewać „Zawitaj Matko Różańca Świętego...” i snuć rozważania o miłości, która objawiła się w Jezusie.
O różańcu pamiętajmy nie tylko w październiku. Powinien on stać się naszą codziennością, niejako wtopić się w rzeczywistość. Październik ma nam jedynie przypomnieć o wartości przesuwanych paciorków oraz zgromadzić na wspólnej modlitwie w kościołach i domach.
Różaniec nie jest czymś martwym, przeciwnie - wielu ludzi odnajduje w nim życie, mówią, że to modlitwa pulsująca miłością, dająca radość, niosąca ukojenie. Wśród nich są członkowie Kół Żywego Różańca, którzy nie wyobrażają sobie funkcjonowania bez tej modlitwy. Codziennie oddają Bogu kilka chwil, wielbiąc przy tym Maryję. Każdy z nich odmawia jeden dziesiątek, a mimo to otrzymuje łaski przypisane odmówieniu wszystkich części różańca.
W październiku warto przyjrzeć się temu ruchowi i zastanowić nad jego fenomenem. Trzeba zaznaczyć też, że do KŻR może należeć każdy, bez względu na wiek, płeć czy zawód. Bynajmniej nie można zgodzić się z twierdzeniem, że kółka skupiają tylko osoby starsze, że tworzą je ci, którzy nie pracują już zawodowo i mają zbyt dużo wolnego czasu. Aby wziąć do ręki różaniec, nie trzeba czekać starości. Warto uświadomić sobie, że istnieją koła, które skupiają dzieci, młodzież, a nawet całe rodziny. Przynależność do tego ruchu wiąże się nie tylko z modlitwą. Od członków KŻR wymagane jest też szerzenie kultu Maryi, odpowiednia postawa oraz dawanie świadectwa przez swoje chrześcijańskie życie... Ale czyż nie są to „różańcowe” owoce?
„Otoczmy nasze umysły i serca różańcem - jak puklerzem nie do przebicia; niech nas zjednoczy ściślej niż kiedykolwiek miłością Jezusa Chrystusa”- pisała założycielka Kół Żywego Różańca. W modlitwie różańcowej widziała źródło siły i pomocy, warto więc brać z niej wzór.
Można i trzeba modlić się indywidualnie, ale nie wolno zapominać o wspólnotowym wznoszeniu swych myśli ku Bogu. Jedną z najpiękniejszych jej form jest różaniec. Dostrzegła ten fakt sługa Boża Paulina Jaricot, młoda Francuzka, córka fabrykanta jedwabiu.
Początkowo wiodła życie towarzyskie, niczym nie różniła się od swoich rówieśniczek. Momentem zwrotnym stało się Boże Narodzenia 1816 r. Od tego czasu Paulina zaczęła odwiedzać chorych i potrzebujących oraz zachęcać młode dziewczyny do chrześcijańskiego życia. Zapoczątkowała też Dzieło Rozkrzewiania Wiary, które miało wspomagać finansowo misjonarzy pracujących w Ameryce i Azji.
„Wszystkie łaski, wszelkie światło czerpałam z tajemnic różańcowych i one uczyniły moje życie owocnym”- pisała przyszła matka KŻR. W latach 20. XIX w. wpadła na pomysł zorganizowania nieustannej modlitwy różańcowej. Postanowiła zorganizować 15-osobowe grupy, w których poszczególni członkowie rozważaliby codziennie po jednym dziesiątku różańca.
Centrala ruchu mieściła się w Lyonie na wzgórzu Lorette. Rodzina różańcowa rosła w bardzo szybkim tempie, inicjatywa Francuzki rozprzestrzeniła się na poszczególne kraje Europy, zaś następnie na wszystkie kontynenty. Na papieską aprobatę ruchu trzeba było jednak poczekać kilka lat - pomysł Pauliny Jaricot zatwierdził swoim listem w 1832 r. papież Grzegorz XVI, a kolejni następcy św. Piotra usilnie zachęcali do rozpowszechniania i praktykowania modlitwy różańcowej.
W 2002 r. Ojciec Święty Jan Paweł II w liście apostolskim Rosarium Virginis Mariae („O różańcu Dziewicy Maryi”) ogłosił Rok Różańca (od października 2002 r. do października 2003 r.) i wprowadził jego nową część - tajemnice światła dotyczące publicznej działalności Pana Jezusa. Ojciec Święty pragnął, „aby różaniec w pełniejszy sposób można było nazwać streszczeniem Ewangelii”.
Do Polski Żywy Różaniec dotarł jeszcze w XIX w. Obecnie istnieje niemal w każdej parafii. W 1977 r. prymas Stefan Wyszyński zatwierdził Ceremoniał Żywego Różańca, opracowany przez o. Szymona Niezgodę OP w 100 rocznicę objawień fatimskich.
Koło skupiało 15 osób - stosownie do liczby tajemnic różańcowych; po dodaniu Tajemnic Światła liczy 20 członków. Każdy z nich przez cały miesiąc rozważa jedną i tę samą tajemnicę. Następnie podczas spotkania członkowie wymieniają się nimi i pochylają nad kolejnymi. Na czele koła stoi zelator, który powinien czuwać nad zmianami tajemniczek. Do jego zadań należy też reprezentowanie grupy i troska o to, aby jej skład był kompletny. „Przewodniczący” dynamizuje prace koła i nadaje mu odpowiedni kierunek. On prowadzi spotkania i koordynuje wszelkie działania. Każde koło powinno zachować autonomię, ale jego członkowie nie mogą zapominać, że są też cząstka wielkiej rodziny różańcowej.
Koła powinny propagować w swoich środowiskach różaniec i kult Maryi. Ona przecież jest ich patronką. Członkowie kół odpowiadają tym samym na Jej prośby o odmawianie różańca. W swoich modlitwach pamiętają o intencjach Ojca Świętego, starają się wynagradzać Bogu za popełnione zło i wypraszać nawrócenie dla tych, którzy odeszli od Stwórcy.
Koła skupiają różnych ludzi, wśród nich są rozmiłowani w różańcu, ale też i tacy, którzy dopiero zaczynają doceniać jego wartość. Ruch nie zrzesza ludzi doskonałych, ale tych, którzy chcą odpowiedzieć na wezwanie Maryi i zbliżyć się do Boga. Zauważył to już jezuita, o. Henri Ramiere, który w liście do P. Jaricot pisał, że koła: „składają się z ludzi dobrych, średnich i takich, którzy mają tylko dobrą wolę (...). Piętnaście węgli: jeden płonie, trzy lub cztery tlą się zaledwie, a pozostałe są zimne. Ale zbierzcie je razem, a wybuchną ogniem! Oto właściwy charakter twojego Żywego Różańca”.
Obecnie nie doceniamy wartości tego ruchu. Wielu patrzy nań z kpiną i ironicznym uśmieszkiem. No bo co może staruszka z różańcem w ręce? Taki schemat utarł się prawie w przypadku nas wszystkich. Biskup Chrapek nazwał koła „uśpionym olbrzymem, którego trzeba obudzić”. Razem można więcej i lepiej, także przed obliczem Boga i Jego Matki...
Odmawiając jeden dziesiątek różańca i rozważając tylko jedną tajemnicę, członek koła ma zasługę taką samą, jakby odmówił cały różaniec, ponieważ złożona z 20 osób Róża (Koło) rzeczywiście odmawia cały różaniec. Żywy Różaniec to również ofiarowanie komuś pięciu minut swojego życia, bo tyle mniej więcej trwa jedna dziesiątka. Warto włączyć się w ten ruch z wielu powodów, przede wszystkim jednak ze względu na pamięć modlitewną sióstr czy braci za naszego życia i po śmierci. Członkowie kół zawsze pamiętają o sobie przed Bogiem. Modlą się za żyjących i zmarłych członków, zamawiają Msze św. w ich intencji. Przynależność do Róży wiąże się z kilkoma obowiązkami, których wypełnienie nie należy jednak do rzeczy niemożliwych. Codzienna modlitwa różańcowa, udział w spotkaniach, przystępowanie do sakramentów świętych i szerzenie kultu Maryi - to jedne z podstawowych zadań. Ważny jest także udział w pogrzebie zmarłego członka Żywego Różańca oraz w modłach za spokój jego duszy. Członkowie Żywego Różańca mogą uzyskać odpust zupełny osiem razy w roku: w dniu przyjęcia do Żywego Różańca, Narodzenia Pana Jezusa, Zmartwychwstania Pańskiego, Zwiastowania Najświętszej Maryi Pannie, Wniebowzięcia Matki Bożej, Królowej Różańca Świętego, Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny i Ofiarowania Pańskiego. Czciciele Maryi na pewno nie będą zapomniani przez Jej Syna, On będzie ich wspomagał tu na ziemi, a potem przyjmie do swego Królestwa.
KŻR istnieją w każdej parafii, są raczej cichą i mało widoczną wspólnotą, ale jej moc jest ogromna. Warto się do niej przyłączyć z wielu względów. Nie wahajmy się, jeśli lubimy różaniec, chcemy wspólnie trwać przy Maryi i wypraszać łaski potrzebne Kościołowi i nam samym.
Pragniesz być bliżej Boga i zmobilizować się do modlitwy? Nic prostszego: weź do ręki różaniec i dołącz do koła. Można postarać się o utworzenie nowego albo też uzupełnić skład tych, które rozłącza śmierć. Nie czekajmy na lepszy czas, na to, że kiedyś będziemy mieli mniej pracy i obowiązków. Można się tłumaczyć, ale czy warto? Po co czekać? Zatrzymaj się nad życiem Jezusa i Jego Matki, powierz Bogu tych, którzy nie poznali różańca, a może również oni przyjdą i skorzystają ze źródła łaski.
ROZMOWA
„Różaniec”, czasopismo wydawane przez ss. loretanki, obchodzi w tym roku 100-lecie istnienia. Dlaczego jest ono nazywane miesięcznikiem formacji różańcowej?
Nasze pismo skierowane jest do osób, które odmawiają różaniec i kochają Matkę Bożą. Szerzy ono cześć Bożej Rodzicielki, uczy modlitwy i pomaga w pracy nad życiem duchowym. W każdym numerze zamieszczamy rozważania poszczególnych tajemnic różańcowych, fragmenty Ewangelii z komentarzami oraz świadectwa ludzi, którzy umiłowali modlitwę różańcową. Publikujemy też program spotkań, konferencje formacyjne oraz wiele wskazówek przydatnych członkom Kół Żywego Różańca. Obchodząc jubileusz 100-lecia pisma, chcemy, aby jak najwięcej osób dowiedziało się o jego istnieniu i sięgnęło po nie, aby przekonało się, że warto prenumerować „Różaniec”.
Jaka była historia powstania tego pisma?
Wszystko zaczęło się w styczniu 1909 r. w Warszawie. Pomysłodawcą i założycielem miesięcznika był nasz założyciel - bł. ks. Ignacy Kłopotowski. Opracowując tematykę, chciał, by nowe pismo służyło przede wszystkim członkom KŻR i wszelkim stowarzyszeniom różańcowym. Pierwszy numer ukazał się właśnie w 1909 r., kolejne wydawano (z niewielkimi przerwami) do wybuchu II wojny światowej. Wznowiono je dopiero w 1945 r., niestety osiem lat później władze komunistyczne zawiesiły publikowanie. Miesięcznik odrodził się dopiero w 1995 r. Czytelnicy pytali nas, kiedy znowu dostaną do rąk swój miesięcznik, mimo 45-letniej nieobecności na rynku wydawniczym ono ciągle żyło w sercach czcicieli Matki Bożej. Obecnie „Różaniec” może pochwalić się piękną szatą graficzną, siostry wykorzystały do jego tworzenia nowe możliwości, jakie dała im współczesna technika. Nakład wydawanego w Rembertowie pisma wynosi 40 tys. egzemplarzy. Jego odbiorcami są parafie, koła różańcowe, ale także osoby indywidualne. Miesięcznik propagując maryjną duchowość, znowu spełnia swoją rolę, jak chciał tego bł. ks. Kłopotowski, ponownie zachęca do sięgnięcia po różaniec.
Poprzednikiem „Różańca” było „Kółko Różańcowe”. Jakie były różnice między tymi pismami?
„Kółko Różańcowe” było skierowane do członków Bractw Różańcowych i Kół Żywego Różańca. Współczesny nam „Różaniec” poszerzył przede wszystkim krąg swoich odbiorców, teraz jest czasopismem adresowanym do wszystkich czcicieli Matki Bożej. Pod wcześniejszym tytułem zdobył popularność dzięki materiałom na temat wiary i moralności katolickiej, a szczególnie kultu maryjnego, historii i teologii modlitwy różańcowej oraz hagiografii, liturgii i treści biblijnych. W artykule programowym w pierwszym numerze „Kółka Różańcowego” bł. ks. Kłopotowski napisał: „Pragniemy nauczyć dobrego odmawiania różańca świętego, wpływać, aby go wszyscy pobożni choćby codziennie odmawiali”.
Dlaczego warto odmawiać różaniec we wspólnocie?
Wspólna modlitwa jest źródłem wielkiego dobra, modląc się w grupie zawsze pamiętajmy o słowach Jezusa, który mówił, „gdzie są dwaj albo trzej zebrani w imię moje, tam jestem pośród nich”. Wspólne trwanie na modlitwie związane jest więc z obecnością Jezusa pośród zgromadzonych. Taka modlitwa ma też większą siłę, jeśli grupa ludzi prosi o jedno, na pewno zostanie wysłuchana ich prośba. Warto uświadomić sobie, że kiedy modlimy się razem, wtedy tworzymy jedność, jesteśmy Kościołem, a nasza modlitwa ma większą moc. Zwracając się do rodzin, Jan Paweł II prosił, aby modliły się wspólnie na różańcu, ponieważ ta modlitwa scala i umacnia, pomaga wybaczyć doznane krzywdy i zacząć żyć według tego, co mówi Bóg. Dobroczynne owoce modlitwy wspólnotowej są nieocenione i... niedocenione. Różaniec jest modlitwą zwycięską, uznawany jest nawet za egzorcyzm. Warto odmawiać go szczególnie w trudnych momentach naszego życia, podczas nasilenia pokus, jako obronę przeciwko szatanowi. Szkoda, że nie wszyscy doceniają wartość tej modlitwy, wielu ludzi uważa ją za nudną, patrzą nań tylko przez pryzmat przesuwania kolejnych paciorków i powtarzania regułek. Różaniec to żywa Ewangelia, mimo prostej budowy ma w sobie niesamowity urok. Jest nieustannym uwielbianiem Maryi i Trójcy Świętej. Nasz założyciel nazywał go modlitwą ewangeliczną, ponieważ ma on swe źródła w Ewangelii. Można go nazwać także podstawowym katechizmem wiary. Odmawiany w samotności staje się modlitwą głębokiej medytacji. Kiedy gromadzi się na nim wspólnota, przemienia się w broń miłości i narzędzie pokoju...
Dziękuję za rozmowę.
Sonda
Jestem członkinią koła różańcowego, ponieważ ciągle mam w pamięci słowa Matki Bożej, która podczas objawień wielokrotnie prosiła o taką modlitwę. Trudno jest przeżyć dzień, nie chroniąc się pod Jej matczyny płaszcz opieki, nie przyzywając Jej pomocy. Różaniec stanowi połączenie tajemnic boskich, ludzie także mają swoje tajemnice życia, a ta modlitwa uczy naśladowania Maryi, dla mnie jest szkołą pokory, bez której nie da się pełnić woli Ojca.
Do koło różańcowego należę od 30 lat. Kiedy byłam dzieckiem, podpatrywałam mamę, która prowadziła spotkania kółka, po jej przedwczesnej śmierci zastąpiłam ją. Byłam wtedy jedną z najmłodszych osób w tej różańcowej grupie, ale to mnie nie zniechęciło. Czułam radość i dumę, że idę śladami mojej mamy, stałam się jakby przedłużeniem jej obecności. Od tej chwili wiele sióstr z naszego kółka odeszło już do Pana, ich miejsce zajęły córki zmarłych.
Tajemniczkę, która przypada mi w poszczególnych miesiącach, zawsze odmawiam w intencji Ojca Świętego i nienarodzonego dziecka (jako adopcję dziecka poczętego). Warto prosić Maryję, aby modlitwa różańcowa stała się radością naszego serca.
Należę do koła różańcowego, ponieważ znam wartość różańcowej modlitwy. Była mi ona bliska od lat dziecięcych. Wzorem umiłowania różańca stała się dla mnie moja mama, ona nigdy się z nim nie rozstawała. Moja przygoda z kołem zaczęła się już w młodości, wtedy bowiem należałem do ministranckiego Koła Żywego Różańca. Po raz kolejny spotkałem się z tym ruchem dziesięć lat temu, po śmierci mojego taty, który należał do koła. Jego członkowie zaproponowali mi, abym zajął puste miejsce. Nie namyślałem się długo, potraktowałem to jako obowiązek, uważałem, że powinienem tak zrobić. Przynależność do koła mobilizuje mnie do modlitwy. Dziesiątek różańca, który należy odmówić, stał się nieodłączną częścią moich prywatnych modlitw. Mój wybór był konsekwencją umiłowania różańca, ponieważ nie wyobrażam sobie życia bez tej pięknej modlitwy. Można przez nią wyprosić wszystko, jest też wspaniałym sposobem polecania innych Panu Bogu.
Do koła różańcowego warto należeć z wielu względów, ponieważ owoce tej prostej, ale też zarazem trudnej modlitwy są ogromne. Doświadczają ich ludzie, którzy chcą poświęcić chwilę czasu na odmówienie tylko dziesięciu Zdrowaś Maryjo...
Stałam się członkinią koła różańcowego, ponieważ lubię się modlić, a do różańca jestem bardzo przywiązana. Jakaś siła wręcz ciągnie mnie do codziennego przesuwania paciorków i powtarzania tych prostych modlitw. Obecnie mam 76 lat i z dumą mogę powiedzieć, że w kole spędziłam większą część życia. Na początku należałam do koła różańcowego skupiającego młode dziewczyny, potem, po kilku latach przerwy, dołączyłam do koła, które tworzyły dorosłe kobiety. Zajęłam miejsce osoby, która przeszła do innego. Kiedyś byłam najmłodszą członkinią w grupie, a teraz jestem jedną z najstarszych. Przez kilka lat pełniłam też funkcję zelatorki. Odmawianie różańca daje mi dużo radości i siły, ten obowiązkowy dziesiątek różańca wpisał się na stałe w moje życie. Spotkania naszego koła odbywają się w domach poszczególnych członkiń, wtedy odmawiamy różaniec i Koronkę do Miłosierdzia Bożego, śpiewamy też dużo maryjnych pieśni. Czas spędzony na takim spotkaniu nigdy nie jest stracony. Kiedy nie mogę być na „zmiance”, czuję, że czegoś mi brakuje, i to nie jest tylko kwestia przyzwyczajenia. Odmawiam dziesiątek różańca z poczucia obowiązku, ale też (a może przede wszystkim) z potrzeby serca. Wspólna modlitwa umacnia, a kult Maryi przybliża mnie i moje siostry z koła do Boga.
opr. aw/aw