Dlaczego krzyż dziś jest tak często znieważany i jaki jest sens obecności tego znaku w przestrzeni publicznej?
Wrześniowe święto Podwyższenia Krzyża Świętego stanowi doskonałą okazję do zastanowienia się nad obecnością tego znaku w przestrzeni publicznej, zwłaszcza naszej ojczyzny.
Wstrząsani jesteśmy kolejnymi czynami skierowanymi przeciwko właśnie temu znakowi. Ostatnio w Radomiu krzyż został wyrzucony z policyjnych obiektów, ale tych wydarzeń było znacznie więcej. I nie miały tylko wymiaru lokalnego.
Gdy mówi się dzisiaj o wyrzucaniu krzyża na margines naszego życia społecznego, to najczęściej myśli się o tak spektakularnych działaniach, jak chociażby zwołana w sierpniu 2010 r. manifestacja na Krakowskim Przedmieściu w Warszawie. Lecz znaków walki przeciw krzyżowi jest więcej. Przypomnijmy sobie chociażby usuwanie krzyża w Stalowej Woli lub z wierzchołka Rysów (nazywane eufemistycznie niwelowaniem samowolki budowlanej), wyrzucenie krzyża z gabinetu rektora uniwersytetu w Bydgoszczy (poparte przez ministra nauki i szkolnictwa wyższego), usunięcie krzyża na rozkaz Komisji Europejskiej ze słowackich monet euro (choć był on tam tylko elementem stroju świętych Cyryla i Metodego), praktykę przekształconą w prawo stanowione, która w Wielkiej Brytanii pozwala zwalniać z pracy pracowników niepodporządkowujących się zakazowi noszenia symboli religijnych, ścinanie katolickiego krzyża w proteście przeciwko Putinowi przez aktywistki Femenu (który w czasie ostatniego festiwalu w Wenecji został dokumentnie obnażony jako organizacja... antyfeministyczna i poniżająca kobiety), zasłanianie krzyża z tamy włocławskiej na zdjęciu wywieszonym w czasie konferencji jakiegoś ministra dzisiejszego rządu polskiego, próba podpalenia krzyża w kościele pw. Dzieciątka Jezus w Warszawie (nota bene tym samym, w którym przez wiele lat był proboszczem śp. ks. Roman Indrzejczyk, kapelan prezydenta Lecha Kaczyńskiego)... Przykładów jest wiele. Z drugiej jednak strony można prześmiewczo zauważyć, iż te same osoby, które tak silnie angażują się w „niwelowanie” krzyża w przestrzeni publicznej, nie protestują, gdy pojawia się on jako element biżuterii (kolczyki w kształcie krzyża) czy w czasie koncertów (chociażby niejaka Madonna, która rozpoczynała swoją karierę w filmikach pornograficznych, w czasie koncertów używa krzyża) lub działań określanych jako artystyczne (ostatnio chociażby w czasie wystawy w Wiedniu pokazano przybitą do krzyża kurę), nie wspominając już o krzyżu z puszek po piwie czy damskich parasolek, stanowiących „gadżety” pewnych przeciwników krzyża używane na Krakowskim Przedmieściu w Warszawie. Dlaczego w tych przypadkach nie widać protestów zwolenników przestrzeni publicznej wolnej od znaków religijnych? Przecież w tych przypadkach symbol ten także może „razić ateistyczne oczęta”. Odpowiedź jest prosta - nie o sam znak idzie, ale o to, jakie przesłanie on niesie. Walka więc nie jest walką o sam znak, ale o coś więcej.
Oczywiście krzyż jest przede wszystkim i nade wszystko symbolem religijnym. Norwidowska fraza o znaku, który staje się bramą, jest ukazaniem dzieła, które dokonane zostało na tym drzewie przez Jezusa Chrystusa. Św. Leon Wielki, papież, w jednej ze swoich homilii powiedział: „O przedziwna potęgo krzyża! O niewysławiona chwało męki, w której kryje się i trybunał Pański i sąd nad światem, i moc Ukrzyżowanego! Dzieje się tak dlatego, że krzyż Twój jest źródłem wszelkich błogosławieństw i przyczyną wszelkich łask. Dzięki niemu wierzący czerpią moc ze słabości, chwałę ze wzgardy i życie ze śmierci”. Ta wiara przenika całość życia chrześcijańskiego. Św. Tomasz z Akwinu, który swoje największe doznanie mistyczne przeżył właśnie pod znakiem krzyża, w pismach i homiliach wielokrotnie wskazywał na konieczność poszukiwania mądrości w tym znaku, który jest splotem miłości Boga i wielkości człowieka. Uderzenie w ten znak jest uderzeniem w najważniejsze przesłanie Dobrej Nowiny. Profanacja tego znaku jest wyrazem pogardy nie tylko dla rzeszy uczniów Chrystusa, ale i dla Niego samego. Co więcej, jest prostą próbą zatrzymywania możliwości głoszenia Ewangelii przemieniającej świat. Św. Edyta Stein w swoich zapiskach wskazywała wyraźnie: „Widziałam Kościół narodzony ze zbawiającego cierpienia Chrystusa w jego zwycięstwie nad ościeniem śmierci. Była to chwila, w której załamała się moja niewiara, wiara żydowska straciła znaczenie, Chrystus promieniował: Chrystus w tajemnicy krzyża”. Nie można jednak dzisiaj abstrahować od tego, co w tym świecie wyrosło na znaku krzyża, a mianowicie od cywilizacyjnego znaczenia symbolu Boskiej miłości. Miłość ta przekładała się i nadal przekłada na konkretne sposoby istnienia wyznawców Jezusa w świecie, których wyraźną propozycją jest taki układ społeczny, który wyraził się w układzie więzi społecznych, nazywanych cywilizacją łacińską, czyli zachodnią.
Św. Jadwiga Andegaweńska wypowiedziała tę prawdę w prostej frazie: „Chciałabym żeby Polska rosła nie tylko w bogactwo ziem szerokich i dalekich, lecz żeby rosła w skarby cnót i w siły ducha tak, ażeby wobec innych narodów Europy świecić mogła jak gwiazda płonąca, jako słońce sprawiedliwości, prawdy i cnoty... Chciałabym, aby w krzyżu tym czerpano naukę życia, pracy i poświęcenia”. Krzyż staje się w tym kontekście uzasadnieniem dla podejmowanych w ramach społeczności działań, których celem jest ocalenie godności ludzkiej i promocja człowieczeństwa. Nie jest ono tylko wytworem stosunków i praw nadawanych przez społeczność, lecz wynika z pochodności człowieka z Bożej miłości. Obecność krzyża na sądowych salach uzasadniała ostatecznie sprawiedliwość wydawanych tam wyroków, obecność na sali parlamentarnej ukazywała podstawę ostateczną dobrego prawa, obecność w szkole i urzędzie nakazywała dbałość o rozwój i ochronę człowieczeństwa przed manipulacją władzy. To jest podstawa życia społecznego, wspomniana przez naszą królową „nauka życia, pracy i poświęcenia”. Z niej wynikają i w niej znajdują uzasadnienie inne społeczne cnoty, jak roztropność, sprawiedliwość, uczciwość, rzetelność itp., bez których trudno wyobrazić sobie życie społeczne i państwowe. I faktu tego nie zmieniają przytaczane, często wbrew historycznej prawdzie, przypadki dokonywanych przez mieniących się wyznawcami Jezusa błędnych działań o tragicznych skutkach. Doskonale zdający sobie z tego sprawę neomarksiści podjęli swój „marsz przez urzędy”, by m.in., niszcząc symbol krzyża i spychając go tylko w rzeczywistość religijną, dokonać przeobrażenia cywilizacji zachodniej w całkiem nowy twór społeczny, który swoje uzasadnienie czerpie nie z niepodważalnej godności człowieka, lecz z ideologicznie ustanowionych i doraźnych w swojej konstrukcji „praw i wolności”, które w tle niosą ciągle widmo totalitarnych zapędów.
W tym kontekście słowa wypowiedziane przez bł. Jana Pawła II na siedleckich błoniach nabierają znaczenia dramatycznego apelu: „Niejednokrotnie w swojej historii nasz naród musiał bronić swojej wiary i znosić ucisk i prześladowanie za wierność Kościołowi. Zwłaszcza długi okres powojenny zapisał się jako czas szczególnie dotkliwej walki z Kościołem prowadzonej przez totalitarny system. Zabraniano wówczas nauki religii, utrudniano publiczne wyznawanie wiary, także budowę świątyń i kaplic. Jakże wiele ofiar trzeba było wówczas ponieść, jakże wiele odwagi kosztowało zachowanie chrześcijańskiej tożsamości. Nie zdołano jednak usunąć krzyża - tego znaku wiary i miłości - z życia osobistego i społecznego, bo głęboko wrósł on w glebę serc i sumień, stając się dla narodu i Kościoła źródłem siły i znakiem jedności między ludźmi. (...) Trzeba, aby tak jak w przeszłości, krzyż był nadal obecny w naszym życiu jako wyraźny drogowskaz w działaniu i światło rozjaśniające całe nasze życie. Niech krzyż, który swoimi ramionami łączy niebo z ziemią i ludzi pomiędzy sobą, rozrasta się na naszej ziemi w wielkie drzewo przynoszące owoce zbawienia”.
Echo Katolickie 37/2013
opr. ab/ab