Oni byli tutejsi, miejscowi

Co wiemy o Unitach Podlaskich?

„Krwawy chrzest Podlasia. Co wiemy o Unitach Podlaskich?” - to hasło przyświecające kolejnemu z cyklu wykładów związanych z 1050 rocznicą chrztu Polski. Ich celem - jak zauważył na wstępie dr Tadeusz Tobiasz - jest pogłębienie naszej świadomości w kwestii wkładu Kościoła w życie cywilizacji, społeczeństwa i nauki.

Oni byli tutejsi, miejscowi

Witając w imieniu organizatorów, tj. Bractwa św. Judy Tadeusza, I Katolickiego Liceum Ogólnokształcącego im. Świętej Rodziny w Siedlcach oraz Wydziału Duszpasterskiego Kurii Diecezjalnej, uczestników spotkania zorganizowanego 25 lutego w siedzibie KLO, dr T. Tobiasz przedstawił prelegenta - dr. Rafała Dmowskiego z Instytutu Historii i Stosunków Międzynarodowych Uniwersytetu Przyrodniczo-Humanistycznego w Siedlcach, którego zainteresowania naukowe od wielu lat skupione są wokół zagadnień związanych z dziejami naszej diecezji, autora licznych artykułów i publikacji traktujących o historii regionu.

Religijna przynależność

- Diecezja szczyci się unitami. Tylko czy oni byli naszymi diecezjanami? Zgodnie z wiedzą historyczną odpowiem: nie. Unici zamieszkujący teren diecezji siedleckiej byli członkami parafii należących do unickiej diecezji chełmskiej - podkreślił prelegent, zwracając uwagę na fakt obszarowego „pokrywania się” jej w znacznym stopniu z powołaną w 1818 r. diecezją podlaską. Wśród cech wyróżniających unitów wskazał m.in. stroje liturgiczne, wystrój cerkwi [w dużej mierze zlatynizowanej] czy posiadanie żon przez unickich duchownych. O kwestii religijnej przynależności decydowała często - co zaznaczył dr R. Dmowski - religia wyznawana przez właścicieli ziemskich. Jeśli był on wyznania grekokatolickiego, większą część poddanych stanowili unici. - Obszar obecnej diecezji siedleckiej stanowił pogranicze chrześcijaństwa zachodniego wyrastającego z kultury łacińskiej i chrześcijaństwa wschodniego bazującego na tradycji bizantyjskiej.

Męczeństwo unii świętej

Wiedza diecezjan na temat unitów ogniskuje się zazwyczaj wokół bohaterskiej postawy wiernych z dwóch miejscowości: Pratulina i Drelowa. Tymczasem, choć niewątpliwie stanowią one symbol męczeństwa, wydają się niejako promilem w skali unickich prześladowań, co miała unaocznić zebranym w auli KLO towarzysząca wykładowi prezentacja multimedialna.

Diecezja janowska czyli podlaska w czasach męczeństwa unitów już nie istnieje [zlikwidowana decyzją cara w 1867 r. i włączona do diecezji lubelskiej]. Natomiast wystąpienia unitów odnotowane były w latach 1866-67, jak też 1873-75. - Zatem zanim nastąpiła oficjalna likwidacja Kościoła unickiego, odbywały się protesty wiernych tego obrządku wobec zmian narzucanych przez carskie władze, a dotyczących m.in. wystroju cerkwi czy sprawowania liturgii - tłumaczył dr R. Dmowski, przypominając, iż podstawowym źródłem wiedzy o skali prześladowań jest „Martyrologium, czyli męczeństwo unii świętej na Podlasiu” autorstwa ks. Józefa Pruszkowskiego; publikacja upraszająca się - zdaniem prelegenta - o wznowienie poszerzone o komentarz oraz objaśnienia pozwalające zrozumieć historyczny kontekst i archiwalne sformułowania.

Skonsolidowała dwa wyznania

Kwestię represji wobec unitów historyk poprzedził dygresją na temat koegzystencji Kościoła rzymskokatolickiego i grekokatolickiego, w tym konfliktów wywołanych „kradzieżą dusz”. - Duchowni uniccy mieli zastrzeżenie, że ich wierni uczęszczają do kościoła rzymskokatolickiego; i odwrotnie - podpowiadał, zaznaczając, iż wszelkie problemy ustały w czasie zaistnienia prześladowań. - Najpierw podlegał im Kościół rzymskokatolicki. Już od 1863 r., w ramach represji po powstaniu styczniowym, likwidowano klasztory, ograniczano władzę proboszczów, zakazywano księżom bez zgody władz świeckich przemieszczania się poza granice parafii. Walka z administracją zaborcy skonsolidowała dwa wyznania - akcentował.

Poproszony o zabranie głosu ks. prałat Bernard Błoński, dyrektor Archiwum Diecezjalnego i prezes Stowarzyszenia Pamięci Unitów Podlaskich „Martyrium”, zauważył, iż niejako gruntem przygotowawczym do likwidacji unii była kasacja diecezji podlaskiej, a tym samym chęć osłabienia pozycji i sprawności działania duchowieństwa rzymskokatolickiego. - Unitom „proponuje się” wówczas ogołocenie kościołów z tego, co jest formą zlatynizowania obrządku, tj. ławek, konfesjonałów, stacji Drogi Krzyżowej, obrazów, organów... Wierni protestowali, że ich kościół będzie przypominał cerkiew prawosławną. Tymczasem są katolikami i uważają papieża za głowę Kościoła - tłumaczył.

- Oni byli tutejsi, miejscowi i walczyli o wiarę, której wyznawania nauczyli się od swoich przodków - puentował dr R. Dmowski z uwagą, że kiedy w latach 30 XX w. prowadzony był powszechny spis ludności, na pytanie, jakiej są narodowości czy wyznania, unici odpowiadali najczęściej: tutejsi!

Formy łamania oporu unitów

W nawiązaniu do represji stosowanych wobec wiernych obrządku rzymskokatolickiego i unickiego prelegent wskazywał, iż pewne ich cechy były wspólne. - Walkę prowadzono na polu ekonomicznym, politycznym, policyjnym i religijnym. Jeśli zmiany wyznania nie dało się wymusić ograniczeniami finansowymi, to wkraczały inne sankcje - sygnalizował.

Wśród form łamania oporu unitów dr R. Dmowski wymienił m.in.: ostrzeżenia i kary, w tym finansowe oraz bicie nahajkami, kwaterowanie w poszczególnych miejscowościach oddziałów wojskowych bez żołdu i jedzenia, pozbawienie parafii czy przeniesienie poza tereny unickie, wreszcie zesłanie w głąb Rosji. - Cierpieli nie tylko unici, ale też kapłani rzymskokatoliccy, którzy starali się im pomóc - dodał, podając m.in. przykład ślubów udzielanych unitom w świątyniach rzymskokatolickich albo tzw. krakowskich - przez jezuitów przybyłych z Galicji. - W latach 1875-84 udzielono 8,7 tys. ślubów oficjalnych, tj. prawosławnych [dane na podst. sprawozdania carskiego] i 4,2 tys. „krakowskich”, co oznacza, że dwie trzecie mieszkańców tego terenu nie podporządkowało się zarządzeniom władz carskich - zaznaczył.

Sytuację unitów zmienić miał ukaz tolerancyjny z 1905 r. Tymczasem to nie do końca prawda. Dr R. Dmowski zwrócił uwagę, że nie mogli oni powrócić do Kościoła unickiego, ponieważ... on nadal nie funkcjonował. Stąd mieli dwa wyjścia: albo zostać przy prawosławiu, albo przejść na wyznanie rzymskokatolickie. - Według rządowych danych władz rosyjskich na terenie byłej unickiej diecezji chełmskiej po ukazie tolerancyjnym prawosławie porzuciło 119 tys. osób, z czego na terenie samej guberni siedleckiej prawie 8 tys. - podkreślił, dodając, iż diecezja janowska czyli podlaska po wskrzeszeniu w 1918 r. przejęła tereny dawnych parafii unickich.

WA

 

Neounickie Kostomłoty

Jedyna w Polsce parafia neounicka funkcjonuje dziś w Kostomłotach. Jak wyjaśnia ks. prałat Bernard Błoński, po ukazie tolerancyjnym z 1905 r. unici mogli przejść do Kościoła rzymskokatolickiego. W okresie Młodej Polski zwolennicy prawosławia, którzy nie wyjechali na Wschód, apelowali o możliwość modlitwy w kościele na wzór cerkwi prawosławnej. Tym samym nastąpił powrót do pierwszej myśli unii brzeskiej, tj. prawosławni uznają papieża za głowę Kościoła rzymskokatolickiego przy zachowaniu swojej liturgii. - Później przejęli nasze, tj. łacińskie, modlitwy. Na wschodzie w okresie międzywojennym takich parafii było ok. 50 [diecezje: lubelska, pińska, łucka, wileńska i podlaska]. Po II wojnie światowej pozostała jedna - w Kostomłotach.

Unici z Pratulina

Dlaczego to właśnie świadectwo męczeństwa unitów z Pratulina stało się przyczynkiem do wszczęcia procesu beatyfikacyjnego? Bo tylko tam - jak tłumaczy ks. prałat Bernard Błoński - pamięć potomków pozwoliła na odnalezienie grobu, w którym znajdowały się szczątki 13 zamordowanych. Byli pochowani we wspólnej mogile, w przeciwieństwie np. do Drelowa, gdzie ciała przekazano rodzinom, co skutkowało odrębnymi pochówkami. Wincenty Lewoniuk - jak głosi tradycja - miał zostać zastrzelony jako pierwszy. W bieżącym roku [6 października] diecezja siedlecka będzie przeżywać 20 rocznicę beatyfikacji Męczenników Podlaskich.

Męczeński Drelów

17 stycznia 1874 r. w Drelowie wojska rosyjskie zastrzeliły 13 unitów i ciężko raniło ok. 200 osób. Unici bronili własnej cerkwi i wiary, nie chcąc oddać kluczy do świątyni i przyjąć prawosławia. Wobec oporu wiernych naczelnik najpierw rozkazał kozakom wiązać lud, następnie zaordynował nahajki. „Wtedy pomiędzy starszyzną zabrzmiało hasło do odwrotu z cmentarza. Piechota z kozakami uszykowała się za parkanem cmentarza i o godz. 12.00 otworzyła ogień na bezbronnych wiernych. (...) To morderstwo ludu osiągnęło skutek wprost przeciwny temu, jaki chciano wywołać. Religijny śpiew: „Kto się w opiekę” i „Święty Boże” rozległ się żałośnie, a lud, padając na kolana, otwierał wojsku swoją pierś do strzału, jakby zazdroszcząc szczęścia męczeństwu poległych sąsiadów i braci” [na podst. „Martyrologium” ks. J. Pruszkowskiego].

Echo Katolickie 10/2016

opr. ab/ab

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama