Ostatni raz Pismo Święte wspomina o Maryi trwającej na modlitwie w Wieczerniku razem z apostołami. A co wiadomo o Jej dalszych losach i ostatnich latach życia?
Z dr. Romanem Zającem, biblistą i demonologiem, absolwentem Instytutu Nauk Biblijnych Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, rozmawia Jolanta Krasnowska-Dyńka.
Prawda o wniebowzięciu Matki Bożej stanowi dogmat naszej wiary, choć formalnie ogłoszony stosunkowo niedawno - przez papieża Piusa XII 1 listopada 1950 r. w konstytucji apostolskiej Munificentissimus Deus. Mówi on, że „Niepokalana Matka Boga, Maryja zawsze Dziewica, po zakończeniu ziemskiego życia z duszą i ciałem została wzięta do chwały niebieskiej” (Breviarium fidei VI, 105). Jednak uroczystość Wniebowzięcia NMP zaliczana jest do najstarszych świąt maryjnych w Kościele. Jaka jest historia tego święta?
No właśnie… Trzeba odróżnić samo święto wniebowzięcia od dogmatu ogłoszonego w 1950 r., który przecież nie spadł z nieba, nie był też jakimś wymysłem papieża, ale stanowił potwierdzenie czegoś, czym żył Kościół przez bez mała dwa tysiące lat, a co znajdowało wyraz w pobożności ludu Bożego i właśnie w celebracji tego święta. Można powiedzieć, że samo ogłoszenie dogmatu było zwieńczeniem pewnego procesu. Orzeczenie Piusa XII było oficjalnym potwierdzeniem, że to, w co od wieków głęboko wierzyli wierni, stanowi prawdę, którą katolicy są zobowiązani przyjąć. Kościół jest prowadzony przez Ducha Świętego, który nie pozwala mu nigdy zbłądzić w sprawach zasadniczych, umożliwiając nam głębsze odkrywanie sensu i znaczenia prawd wiary, jakie niekiedy na początku były dane jedynie w zalążku. W tym wypadku papież wsłuchał się w głos ludu Bożego. Kościoły wschodnie już od V w. obchodziły święto Zaśnięcia Matki Bożej, wierząc, że Maryja zasnęła i obudziła się w niebie. Było ono znane w Palestynie i w Syrii. Początkowo obchodzono je tylko lokalnie w sanktuarium maryjnym niedaleko Betlejem. Od VI w. zaczęło rozszerzać swój zasięg pod różnymi nazwami, jako święto Przejścia, Zaśnięcia czy też Odpocznienia. Jak poświadcza św. Grzegorz z Tours, w VI w. było ono obchodzone także w Galii (tyle że 18 stycznia). W tym samym mniej więcej czasie cesarz Maurycy polecił czcić je na Wschodzie w całym swoim państwie 15 sierpnia. Święto upamiętniające wniebowzięcie Maryi było również obecne w liturgii etiopskiej, koptyjskiej, syryjskiej czy też chaldejskiej.
Czy są jakieś biblijne podstawy dogmatu o wniebowzięciu Maryi?
To zależy, co rozumiemy jako biblijne podstawy dogmatu. Protestanci przeciwstawiają się zdecydowanie dogmatowi o wniebowzięciu, podając jako argument brak jakiejkolwiek wzmianki na ten temat w Piśmie Świętym. I tu trzeba przyznać uczciwie, że faktycznie nie ma żadnego tekstu biblijnego, który by o tym mówił - czy to wprost, czy też pośrednio. W Kościele katolickim nie jest jednak wyznawana protestancka zasada „sola scriptura”. Pismo Święte nie jest jedynym źródłem Objawienia, jest nim żywe „słowo Boga” dochodzące do głosu także w Tradycji, której zakres jest szerszy. Natomiast liturgia mszalna z 15 sierpnia przywołuje obraz Niewiasty obleczonej w słońce (Ap 12) wraz z jej ucieczką na pustynię. Popularna jest maryjna egzegeza tego symbolu, choć tekst odnosi się raczej do misterium Kościoła chronionego przez Boga.
Ostatni raz Pismo Święte wspomina o Maryi trwającej na modlitwie w Wieczerniku razem z apostołami. A co wiadomo o Jej dalszych losach i ostatnich latach życia?
Według Tradycji Matka Boża ostatnie lata swego życia spędziła w Jerozolimie, w domu tego samego anonimowego ucznia Chrystusa, do którego należał Wieczernik. Miała tam znaleźć gościnę do końca swego ziemskiego życia. Tak twierdził m.in. patriarcha Jerozolimy - św. Cyryl Jerozolimski. Pogląd ten podzielają również wszystkie znane nam starożytne apokryfy. Na przykład utwór „Księga Jana” z IV w. mówi, że Maryja umarła śmiercią naturalną w Jerozolimie i została pogrzebana na stokach Góry Oliwnej w Dolinie Jozafata, skąd została wzięta do nieba. Dzisiaj w tym właśnie miejscu znajduje się Bazylika Zaśnięcia Najświętszej Maryi Panny, którą opiekują się oo. benedyktyni.
Istnieje jednak również pogląd, że ostatnie dni Matka Boża spędziła w Efezie...
Ta wersja jest znacznie późniejsza i ma raczej wątłe podstawy. Jak wiadomo, Jezus, wisząc na krzyżu, polecił swemu umiłowanemu uczniowi Janowi, aby zaopiekował się Jego Matką. Rzekł do Matki: „Niewiasto, oto syn Twój”, a do ucznia „Oto Matka twoja”. W czwartej Ewangelii czytamy, że „od tej godziny uczeń wziął ją do siebie” (J 19,27). Na podstawie tego fragmentu wykształciła się druga tradycja, według której Maryja nie została w Jerozolimie, ale św. Jan w czasie pierwszego wielkiego prześladowania Kościoła w roku 34 rzekomo zabrał Ją ze sobą do Efezu. Problem w tym, że w pierwotnej literaturze chrześcijańskiej nie ma żadnej wzmianki o takiej podróży. Św. Paweł odwiedził Efez w czasie swej drugiej misji, a podczas trzeciej przebywał tam przez prawie trzy lata i nigdzie nie wspomina, aby przed nim w tym mieście był Jan z Maryją. Owszem, św. Jan faktycznie został biskupem Efezu, ale stało się to raczej ok. 68 r. Tam też wrócił po swym wygnaniu na Patmos i umarł - w ostatnich latach I lub na początku II w. Apokryficzne „Acta Johannis” z drugiej połowy II w. nie zawierają jednak żadnej wzmianki, aby Maryja była razem z nim w Efezie.
Dlaczego więc w pobliżu Efezu jest wzgórze uważane za miejsce, w którym mieszkała Maryja?
Jest to zasługa żyjącej w XIX w. zakonnicy z Westfalii i sławnej stygmatyczki - św. Katarzyny Emmerich, która miała różne wizje i prywatne objawienia. Nie będąc nigdy w Efezie, Katarzyna opisała ze szczegółami mały domek w górach, 7 km za Efezem, który według niej został wzniesiony dla Matki Bożej przez św. Jana. Później faktycznie odkryto tam ruiny domu, którego rozmieszczenie dokładnie zgadzało się z opisem niemieckiej mistyczki. Myślę, że obie tradycje można ze sobą pogodzić. Niewykluczone, że Maryja faktycznie przez pewien czas mieszkała w Efezie, ale potem powróciła do Jerozolimy.
Zdania teologów na temat sposobu końca życia Matki Bożej były i są podzielone. Są tacy, którzy twierdzą, że Maryja zasnęła, czyli nie umarła śmiercią, taką jak każdy inny człowiek.
Niektórzy teologowie kwestionowali możliwość fizycznej śmierci Matki Boskiej, uważając, że skoro była wolna od grzechu pierworodnego, była też wolna od przekleństwa śmierci. Dogmat o wniebowzięciu Matki Bożej nie musi jednak wcale opierać się na przekonaniu, że Maryja nie umarła, tylko zasnęła. Spory dotyczące takiego czy innego odejścia Jej z tego świata nie są istotą tego święta, chodzi raczej o doświadczenie wiary, że w momencie odejścia Matki Boskiej z ziemskiej rzeczywistości Jezus nie pozostawił Jej ciała na ziemi, ale je uwielbił, uczynił podobnym do swojego ciała w chwili zmartwychwstania. Dlatego Pius XII w swojej konstytucji apostolskiej nie mówi nic o śmierci ani o zaśnięciu, a jedynie o chwalebnym uwielbieniu ciała Maryi i jego wniebowzięciu. Kościół nie rozstrzygnął zatem, czy Maryja umarła i potem została wzięta do nieba z ciałem i duszą, czy też przeszła do chwały, nie umierając, lecz „zasypiając”. W każdym razie wniebowzięcie Maryi jest czymś, co wykracza poza możliwość doświadczenia historycznego.
A co mówią na temat wniebowzięcia apokryfy?
Wniebowzięcie Maryi to główny temat ok. 20 starożytnych apokryfów, znanych pod ogólnym tytułem Transitus Mariae. Zasadniczo powtarza się w nich pewien schemat fabularny, choć z różnymi modyfikacjami. Apokryfy mówią o tym, że w dzień odejścia Najświętszej Marii Panny do Jerozolimy zjechali się apostołowie z odległych krańców ziemi, aby pochować Jej ciało u podnóża Góry Oliwnej. Św. Tomasz, którego nie było przy śmierci Marii, poprosił o otworzenie Jej grobu. Gdy odsunięto kamień, okazało się, że grobowiec jest pusty i leżą w nim tylko pachnące lilie i wianki kwiatowe. Notabene dalekim echem tej opowieści jest święcenie w dzień wniebowzięcia kwiatów i ziół. Oczywiście literatura apokryficzna, która zajęła się tematem wniebowzięcia Matki Bożej, ubarwiła je szeregiem legend i cudów. W apokryfach znajdziemy bardzo wiele spektakularnych opisów i szczegółów, które miały zadziwić czytelnika i wprawić w zachwyt. Pojawia się w nich np. motyw konsultowania się Chrystusa z apostołami na temat tego, co powinno stać się z ciałem Maryi po śmierci, a oni demokratycznie decydują, że wypadałoby wziąć ciało Matki Boskiej do nieba. Dodatkowym argumentem za takim rozwiązaniem są podejmowane rzekomo przez kapłanów żydowskich próby sprofanowania Jej zwłok. W utworze o nazwie „Opowieść Jana Teologa o uśnięciu świętej Bogurodzicy” czytamy opis, jak Chrystus zstępuje z nieba w asyście cherubinów i szczegółowo objaśnia Maryi, co stanie się z Jej ciałem, a co z duszą. Informuje Ją, że ciało zostanie złożone w raju, czyli ogrodzie Eden, gdzie oczekiwać będzie na powszechne zmartwychwstanie, podczas gdy dusza przeniesiona zostanie do siódmego nieba aż do tronu Boga. Według jeszcze innego apokryfu przypisywanego Józefowi z Arymatei, kiedy apostoł Tomasz (który nie był na pogrzebie) zbliżał się do Góry Oliwnej, ujrzał, jak aniołowie niosą ciało Maryi do nieba. Maryja zrzuciła wtedy dla niego przepaskę, jaką apostołowie opasali Jej ciało. Po przybyciu do Wieczernika Tomasz wysłuchał opowieści pozostałych uczniów o pogrzebie Matki Boskiej i oświadczył, że Jej ciała już nie ma w grobie, bo zostało zabrane do nieba. Domagał się, aby poszli do grobu i otwarli go, celem sprawdzenia, czy mówi prawdę. Oczywiście okazał się on pusty. Gdy zaś Tomasz pokazał szarfę, która spadła, gdy aniołowie nieśli ciało Maryi w stronę nieba, apostołom nie pozostało nic innego, jak uznać, że doszło do wniebowzięcia, czego świadkiem był Tomasz.
Jak ustosunkować się do tych różnych, często bardzo dziwacznych, apokryficznych opowiadań o wniebowzięciu Maryi?
Musimy pamiętać, że apokryfy były zazwyczaj owocem kreatywnej wyobraźni pragnącej uzupełnić białe plamy w Biblii. Są wyrazem pobożności ludowej, można powiedzieć: takimi pobożnymi zmyśleniami. Dlatego nie zostały włączone do kanonu Pisma Świętego. Zaspokajały po prostu zapotrzebowanie na cudowność u ludzi maluczkich. Już dekret papieża Gelazego z 495 r. wzywał jednak do wstrzemięźliwości w czytaniu apokryfów o wniebowzięciu i postulował zdrowy rozsądek.
Dziękuję za rozmowę.
MD
Echo Katolickie 32/2017
opr. ac/ac