Ojciec Pio. Święty czy oszust?

Ból. Zawsze, a zwłaszcza w niektóre dni, kiedy krwawią. Ból bywa mniej lub bardziej ostry – czasami jest nie do wytrzymania...

Ojciec Pio. Święty czy oszust?

Saverio Gaeta, Andrea Tornielli

Ojciec Pio. Święty czy oszust?

Edycja św. Pawła
2010
ISBN 978-83-7424-469-5
Format książki: 14,5 x 20,5 cm
stron: 272

fragment książki

Niektóre oskarżenia:

Przeciwko Ojcu Pio zostały wytoczone oczerniające pomówienia i to właśnie przez Arcybiskupa, Jego Ekscelencję Pasquale Gagliardiego, i przez kilku kanoników, którzy mieszkając w San Giovanni Rotondo, wydają się najbardziej kompetentni, by o nim mówić. Te osoby wystosowały do Rzymu bardzo ciężkie oskarżenia: utrzymują, że Ojciec Pio wywołuje stygmaty kwasem azotowym. Twierdzą też, że zapach, który unosi się wokół jego osoby, nie ma źródeł nadprzyrodzonych, ale pochodzi (co czyni całą sprawę bardzo zrozumiałą) z buteleczek z zapachami, które ten sprytny zakonnik trzyma ukryte pod łóżkiem. Zapewniają, że cuda i uzdrowienia, o których opowiada się bajki, są owocem chorej wyobraźni lub też sprytnie zaaranżowanymi sztuczkami. A przede wszystkim twierdzą, że trzeba mieć na oku wielbicieli tego wiejskiego Rasputina, który jest zatwardziałym libertynem, śmiałym i niezmordowanym amatorem.

***

Domenico Palladino [najmłodszy spośród kapłanów w San Giovanni Rotondo, zmarły 21 stycznia 1977 roku, przyp. aut.] po tym, jak na ciele Ojca Pio pojawiły się stygmaty, stał się jednym z najzacieklejszych oszczerców działających przeciwko Ojcu. Palladino znany był przede wszystkim ze swojego podwójnego życia i swoich miłosnych relacji z dwiema młodymi kobietami.

– Razem z innymi kapłanami przez całe lata oczerniałeś i szkalowałeś Ojca Pio oraz jego moralność.

Czy byłeś pewny tych wszystkich rzeczy, o których z takim przekonaniem mówiłeś? Nie przyszło Ci do głowy, że kłamiesz i czynisz źle?

– Nie, byłem przekonany, że robię dobrze. Sądziłem, że Ojciec Pio to oszust. Poza tym musiałem być posłuszny względem tego, kto wydawał mi rozkazy.

– Kto nakazywał ci oczerniać i szkalować Ojca Pio?

– Mój zwierzchnik.

– Kto był Twoim zwierzchnikiem?

– Biskup.

– A Ty nie wiedziałeś, że to były pomówienia, nie miałeś wątpliwości?

– Nie myślałem tak. Byłem zbyt młody, żeby się zastanawiać i zdać sobie z tego wszystkiego sprawę. Wiedziałem, że muszę być posłuszny i nie przywiązywałem wagi do takich spraw. (…) W pierwszych latach byłem przekonany, ale z upływem czasu zacząłem wątpić. W końcu po tylu wydarzeniach, przykrościach, rozczarowaniach i przemyśleniach, zacząłem zmieniać zdanie i przekonałem się, że się myliłem 1.

***

Przewielebny Ojcze, na potwierdzenie tego wszystkiego, co zreferowałem ustnie, dołączam dwa dokumenty zredagowane przez osoby znane z bogobojności i czystego sumienia. Wynika z nich, że Jego Ekscelencja Pasquale Gagliardi, arcybiskup Manfredonii pragnął ze zbytnią łatwością dać upust swojej wrogości w stosunku do Ojca Pio, w taki sposób, by jeśli znajdzie się w tarapatach, móc zrzucić z siebie całą winę na inne osoby. Świadomi naszej delikatnej pozycji, oczekiwaliśmy z pokorą na pomyślne rozwiązanie sprawy. Na próżno jednak. To prawda, że pokora franciszkańska nakazuje nam posłuszeństwo wobec Świętych Pasterzy, lecz nie można posuwać się do popierania grubiaństwa, kłamstw i obrażania, nawet jeśli cechy sprzyjające takiemu postępowaniu gnieżdżą się – o zgrozo! – pod świętą infułą. Z dokumentów, które przesyłam Wielebnemu Ojcu, jasno wynika, że arcybiskup pozwala sobie na używanie obelżywego i zniesławiającego języka przeciwko naszemu Zakonnikowi. Przychodzi mu to z łatwością, ponieważ wie, że Franciszkanin nie może zareagować, bo tego mu nie wolno. Zatem to nasza cierpliwość zachęciła go i pchnęła do tak wielkiej zuchwałości. Jednakże, Wielebny Ojcze, również cnota ma swoje granice! Nie dziw się, proszę, mojemu aż nazbyt szczeremu i śmiałemu tonowi wypowiedzi, ale już najwyższy czas, by przypomnieć fakty z odległej przeszłości, które są przecież wielu osobom dobrze znane.

Arcybiskup od przeszło piętnastu lat [zatem na długi czas przed przybyciem Ojca Pio, przyp. aut.] prześladował synów św. Franciszka oraz wszelkie ich dzieła – takie zachowanie obrał za swój system. Można wręcz powiedzieć, że ta strategia charakteryzowała jego episkopat. Jeszcze do niedawna miał na celowniku tylko nas, kapucynów, teraz jednak skierował swoje działania przeciwko Braciom Mniejszym. Choć tak serdecznie i ze wszelkimi honorami przyjmował ich w Manfredonii, to po kryjomu poddawał ich zakon bezlitosnemu ostracyzmowi. Wielebny Ojcze, po szesnastu latach pracy w Kurii, wiem, co piszę, i biorę na siebie całą odpowiedzialność za moje słowa. Oczekuje się od nas skwapliwego i nieograniczonego posłuszeństwa, prawda? Nasza prowincja zademonstrowała już i cały czas demonstruje wymaganą pokorę i wierzę, że z pomocą Bożą zdołamy znieść te ofiary. Utrzymuję jednak, że Jego Ekscelencja Gagliardi, nawet jeśli Ojciec Pio znajdzie się poza zasięgiem jego strzałów, nie zaprzestanie manifestowania względem nas swojej wrogości. Dlatego też życzeniem wszystkich serc jest, aby Archidiecezja Manfredonii oraz nasze dwa Zakony – San Giovanni i Vico – miały to szczęście, by podlegać Biskupowi, który będzie potrafił przywrócić pokój 2.

***

Spotkała mnie dosyć bolesna niespodzianka, mamy tu bowiem do czynienia z przypadkiem o bardzo ograniczonej inteligencji; Ojciec Pio prezentuje znane nam cechy niedorozwoju umysłowego w dość znacznym stopniu, z będącym tego konsekwencją ograniczeniem zakresu świadomości. Wspólnie z byłym Prowincjałem, ojcem Benedetto, są doskonałym przykładem chorobliwego oddziaływania. Tłumaczy to fakt, iż ojciec Benedetto zdołał wykreować poprzez sugestię stan chorobowy, którego jedną z manifestacji są również stygmaty. Przebieg tego przypadku należy do najbardziej banalnych. Ojciec Pio stopniowo stawał się ofiarą zbiorowej sugestii, która tworzona była wokół jego osoby i oddziaływała nań. Kontrdowodem jest również fakt, że ani jego listy, ani to, co się o nim opowiada, ani nawet to, co sam o sobie mówi, nie zdradza duszy rozkochanej w Bogu. Jest dobrym zakonnikiem, spokojnym, cichym, łagodnym, lecz bardziej z powodu niedorozwoju umysłowego niż za sprawą posiadanych cnót. To biedny człowiek, który powtarza kilka stereotypowych zdań o charakterze religijnym. Biedny chory, który nauczył się jednej lekcji od swojego mistrza, ojca Benedetto. Jakim cudem byłoby możliwe, aby darowi tak nadzwyczajnemu jak stygmaty towarzyszyło tak straszne ubóstwo duchowe?

Z przesłuchań Ojca Pio:

– Co Ojciec zrobił kiedy pojawiły się te rany?

– Usiłowałem założyć rękawiczki. Z początku, aby zatamować krew, używałem niekiedy jodyny, ale lekarz powiedział mi, żebym jej już więcej nie stosował, ponieważ może jeszcze bardziej podrażniać. Używałem wazeliny, kiedy rany pokrywały się strupami. Stosowałem ją kilka razy, ale od jakiegoś czasu w ogóle jej nie stosuję. Będą już ze dwa lata, jak nie stosuję już niczego.

W drugim zeznaniu (z godziny dziewiętnastej tego samego dnia, po przerwie) Rossi pyta Ojca Pio, co sądzi o zapachu, który wydobywa się z jego stygmatów.

– Nie wiem, co odpowiedzieć na to pytanie. Ja również słyszałem o tym od osób, które całowały mnie w dłonie. Ze swojej strony nie wiem, nie mogę nic powiedzieć. W celi mam tylko mydło.

– Jakie objawy dają Ojca stygmaty?

– Ból. Zawsze, a zwłaszcza w niektóre dni, kiedy krwawią. Ból bywa mniej lub bardziej ostry – czasami jest nie do wytrzymania.

– Czy stosował Ojciec kiedyś rozcieńczony albo czysty kwas karbolowy?

– Nie, wyjąwszy przypadki, kiedy używał go lekarz do sterylizacji, robił podczas robienia mi zastrzyków.

– Czy kiedykolwiek prosił Ojciec o nie rozcieńczony kwas karbolowy osoby z zewnątrz konwentu?

– Pamiętam, że prosiłem o niego dla użytku wspólnoty, a ściślej dla Kolegium, którego byłem dyrektorem, kiedy nie znajdowało się ono jeszcze wewnątrz konwentu.

– Czy ta prośba została złożona w tajemnicy przed innymi współbraćmi?

– Nie, tym bardziej że w przeszłości byłem w zakonie właściwie sam z ojcem Gwardianem. Jeśli okryliśmy to tajemnicą, to jedynie w tym celu, by nie wiedziały o tym osoby, które miały go dostarczyć, ponieważ był to specyfik, o który prosiliśmy, nie posiadając stosownej recepty od lekarza.

– Czy prosił Ojciec w przeszłości o weratrynę? Jeśli tak, to w jakim celu?

– Tak, pamiętam to bardzo dobrze. Prosiłem o nią, nie znając nawet jej działania, ponieważ ojciec Ignazio, Sekretarz Konwentu, dał mi jeden raz maleńką ilość owego proszku do zmieszania z tabaką i wówczas potrzebowałem jej więcej dla zwyczajnej rozrywki, aby zaoferować współbraciom tabakę, która zmieszana z niewielką ilością tego proszku natychmiast pobudzała do kichania.

***

– Czy Ojciec przypomina sobie, co zdarzyło się zanim pojawiły się rany?

– Odczuwałem bóle w tych samych miejscach. Miały one ten sam charakter, co te odczuwane później. Bóle zaczęły się około 1911-1912 roku, w pierwszych latach mojego kapłaństwa.

– Jak wyglądały rany, kiedy się pojawiły?

– Były zaczerwienione i kapała z nich w niewielkich ilościach krew.

– Jeśli Ojciec sięgnie pamięcią wstecz, przypomina sobie, czy leczył te rany? Czymś je smarował, poza tymi substancjami, o których już wspominał?

– Nie, żadnych substancji poza tymi, o których już mówiłem.

– A jak się Ojcu wydaje, z jakiego źródła pochodzą te tzw. stygmaty?

– Nie wiem, mówiłem to już innym przełożonym i mojemu kierownikowi duchowemu.

***

– Nie wiem jak to się dzieje ani jaką ma naturę, ani jaką wagę temu przypisywać, ale zdarzyło mi się pojawić tej albo innej osobie, w tym albo w innym miejscu; nie wiem, czy przetransportowana została tam również świadomość, ani w jaki sposób pojawiła się tam moja osoba; nie wiem, czy byłem tam obecny ciałem, czy też bez ciała… zazwyczaj zdarzało mi się to, kiedy się modliłem. Moja uwaga była skupiona na modlitwie, a następnie na tym zjawisku: później bez wątpienia znajdowałem się z powrotem w tym miejscu, co wcześniej… Pewnego razu pojawiłem się blisko łóżka chorej Marii z San Giovanni Rotondo. Była noc, przebywałem w konwencie. Sądzę, że to się stało, kiedy się modliłem. Zdarzyło się to ponad rok temu. Zwróciłem się do niej słowami pocieszenia. Błagała, bym pomodlił się za jej uzdrowienie. To jest cała esencja tego wydarzenia. Nie znałem tej osoby jakoś szczególnie dobrze, została mi polecona. Kolejny przypadek. Ukazał mi się mężczyzna (Ojciec Pio nie wspomina przez ostrożność jego imienia), a ja objawiłem się jemu. To się stało w Większej Wieży, byłem wtedy w klasztorze. Zganiłem i skrytykowałem jego wady, nakłaniając go do nawrócenia się, a następnie ten człowiek przyszedł również tutaj. Myślę, że zdarzały się również inne takie przypadki, ale te dwa pamiętam najlepiej.

– Czy o tych domniemanych przypadkach bilokacji opowiadał Ojciec innym?

– Nie, w żadnym razie. Pierwszy raz o tym opowiadam, i to właśnie Waszej Ekscelencji. Nie wydaje mi się, aby wiedział o tym nawet mój kierownik duchowy. O tych zdarzeniach opowiedziały mi bezpośrednio zaangażowane w nie osoby, ale ja byłem bardzo powściągliwy – ani nie zaprzeczałem, ani nie potwierdzałem.

– Ludzie mówią o cudownych uzdrowieniach, uzyskanych za sprawą Ojca modlitw. Jak to Ojciec skomentuje?

– Nie wiem. Modlę się za potrzeby tych osób, które zwracają się do mnie, które są mi polecane, za ubogich i potrzebujących. Tyle wiem…

– Czy Ojciec wie, jak wiele jest dookoła niego rozgłosu? Że rozpowszechniane są fotografie? Że kobiety noszą na szyi medaliki z Ojca podobizną? Że ludzie zapalają lampki przed Ojca wizerunkami?

– Tak, wiem o wszystkim. Poza tym przypadkiem z lampkami.

– Jaką postawę Ojciec zachowuje wobec tych manifestacji?

– Ponieważ kocham wiernych, staram się wysłuchiwać wszystkich najlepiej, jak potrafię. Co się tyczy użytku i nadużywania moich zdjęć zawsze uznawałem to za naganne. Wiem, że również Przełożeni tego nie pochwalają.

***

– W jakim celu Ojciec stosował jod – do tamowania krwi czy do dezynfekcji?

– Do tamowania krwi.

– Czy stosował go na wszystkie rany?

– Tak, również na stopy i na tors. Nie znałem jego działania. Widziałem, że inni, kiedy się skaleczą, używają tego specyfiku, żeby zatamować krwotok.

– Czy kiedy Ojciec prosił o kwas karbolowy, robił to w tajemnicy przed swoimi współbraćmi w celu robienia zastrzyków członkom kolegium?

– Powtarzam to, co już wcześniej zeznałem; ta sprawa miała być utrzymana w tajemnicy przed ludźmi, którzy mieli nam dostarczyć tej niebezpiecznej substancji; nie dotyczyło to moich współbraci. Celem była dezynfekcja igieł mających służyć do zastrzyków, które potrafię robić. W kolegium chłopców często jest ku temu okazja.

***

– Czy Ojciec przysięga na Ewangelię, że nigdy nie używał perfum i że do dzisiaj ich nie używa?

– Ojciec Pio składa przysięgę, dodając również, iż abstrahując od tego, że jest zakonnikiem, takie rzeczy zawsze wzbudzały jego odrazę.

– Czy Ojciec przysięga na Ewangelię, że nie wywoływał, nie podtrzymywał, nie wzmacniał, nie pielęgnował, bezpośrednio bądź pośrednio znaków, które nosi na rękach, stopach i na piersi?

– Przysięgam.

– Czy Ojciec przysięga na Ewangelię, że nigdy poprzez autosugestię nie wywołał u siebie znaków, które mogły później stać się widzialne poprzez oddziaływanie jakichś natrętnych myśli lub obsesji?

– Przysięgam, na litość Boską! Gdybyż Pan uwolnił mnie od tego, jakże byłbym Mu wdzięczny!

– Czy Ojciec wyznaje swoją wiarę we wszystko to, w co wierzy i czego naucza Święty Kościół, i zamierza na zawsze pozostać wiernym i poddanym synem Kościoła?

– Tak, potwierdzam i przysięgam.


Przypisy:

1 Tribunale Diocesano di Manfredonia, Transumptum processus in Curia Sipontina constructi super vita et virtutibus servi Dei Pii a Pietrelcina, Manfredonia 1989, t. I, s. 400-403.

2 Ibid., t. XXVI, s. 803-804.

opr. aś/aś

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama