Artykuł zawiera cytaty z następujących autorów: Francis Canavan SJ ,ks. Richard J. Neuhaus, Paul Johnson, Kard. Avery Dulles SJ, Jason Byassee
Francis Canavan SJ
Sześć encyklik społecznych, od Rerum novarum z 1891 r. po Centesimus annus z 1991 r. tworzy świadomy cykl, w którym każda, jedna po drugiej, zaczyna się od nawiązania do poprzednich i twierdzi, że opiera się na nich i rozwija je w spójny system nauczania społecznego.
Leon XIII dowodził szeroko, że własność prywatna jest prawem naturalnym i społecznie niezbędnym, posunął się nawet do stwierdzenia o „świętości prawa prywatnej własności”. Własność jest siłą napędową dla przemysłu i źródłem bogactwa. Ponadto własność jest bastionem tej podstawowej instytucji społecznej, jaką jest rodzina.
Skuteczność rynku jest ograniczona do tych potrzeb, za których zaspokojenie można zapłacić, to jest które dysponują siłą nabywczą, i tych zasobów, które nadają się do sprzedania, czyli mogą uzyskać odpowiednią cenę. Istnieją jednak liczne ludzkie potrzeby, które nie mają dostępu do rynku. W tym momencie wymogi sprawiedliwości mają pierwszeństwo przed rynkiem.
W samym systemie gospodarczym nie ma kryteriów pozwalających na poprawne odróżnienie
nowych i doskonalszych form zaspokajania ludzkich potrzeb od potrzeb sztucznie stwarzanych,
przeszkadzających kształtowaniu się dojrzałej osobowości.
ks. Richard J. Neuhaus
Kapitalizm w swym praktycznym wymiarze, w swych podstawowych zasadach byłby do przyjęcia z punktu widzenia nauki społecznej Kościoła, ponieważ pod wieloma względami zgodny jest z prawem naturalnym. Niestety, pojawiają się nadużycia — rozmaite formy niesprawiedliwości, wyzysku, przemocy i arogancji. Te nadużycia zniekształcają praktykę, która sama w sobie byłaby do przyjęcia.
Paul Johnson
Kłopot z kapitalizmem tkwi w jego moralnej neutralności, obojętności wobec kwestii moralnych wyborów. Kapitalizm wraz z systemem rynkowym, który daje mu skuteczność i siłę, nie próbuje maskować swojego parcia naprzód — i właśnie dlatego jest tak wydajny. Nie ma jednak, i nie może mieć duszy, a tym samym brakuje mu moralnego skłaniania się ku tej czy innej drodze.
Co do jednego możemy być pewni: choć wytwarzanie dóbr ma zasadnicze znaczenie dla dobrego samopoczucia ludzi, zwłaszcza w świecie o tak gwałtownie następującym przyroście naturalnym, to jednak samo w sobie nie potrafi ono uczynić ich szczęśliwymi.
System rynkowy, cieszący się nadzwyczaj dobrym zdrowiem, dopóki zostawia się go w spokoju, zaczyna gwałtownie chorować natychmiast po tym, jak próbuje się wymusić na nim robienie rzeczy sprzecznych z jego naturą. Im bardziej ingerujemy w jego mechanizm, narzucając mu moralne cele, tym mniej skutecznie zaczyna on działać.
Błędem są próby przekształcania samego kapitalizmu w stworzenie moralne. Uważam jednak za możliwe sprawienie, by działał w tandemie z państwową polityką, która może wykorzystać jego energię, sterując nią w moralnym kierunku.
Słuszna moralnie rzecz, jaką czynimy, zwykle okazuje się być jednocześnie rzeczą słuszną z komercyjnego punktu widzenia.
Kard. Avery Dulles SJ
Dlaczego minione kłótnie europejskich i amerykańskich chrześcijan miałyby rzutować na młode Kościoły z innych części świata? Jaki sens miałoby dla Afrykanina przystąpienie na przykład do Szwedzkiego Kościoła Luterańskiego lub do południowych baptystów?
Kościół katolicki dostrzegł, że podziały wśród chrześcijan zubożają jego katolickość. Odczuwał brak naturalnego i kulturowego wkładu, jaki inni chrześcijanie mogliby wnieść, gdyby byli z nim zjednoczeni. Katolickość wymaga, by wszystkie bogactwa narodów zostały zgromadzone w jednym Kościele i zebrane na chwałę Bożą.
Jan Paweł II konsekwentnie sprzeciwiał się takiemu modelowi ekumenizmu, jaki miałby na celu ustalenie najmniejszego wspólnego mianownika. W przemówieniu do Kurii Rzymskiej z 28 czerwca 1980 r. wyłożył zasadę, że jedności chrześcijaństwa nie można szukać w „kompromisie” pomiędzy różnymi stanowiskami teologicznymi, ale tylko w ramach wspólnego spotkania możliwie pełnej i dojrzałej prawdy chrześcijańskiej.
Kard. Avery Dulles SJ
Jedną z najbardziej uderzających zmian w katolicyzmie XX w. było nauczanie na temat wolności religijnej podane przez Sobór Watykański II. Deklaracja o wolności religijnej Dignitatis humanae podjęła dwa bardzo ważne zagadnienia. Pierwszym z nich było prawo poszczególnych osób i grup do wolności religijnej, drugim — obowiązki państwa względem religii.
Społeczne nauczanie urzędu nauczycielskiego Kościoła podlega stałej korekcie w takim zakresie, w jakim niezmienne zasady Ewangelii muszą być przestrzegane w zmieniających się warunkach społecznych. Fundamentalne zasady są stałe, jednak oceny i zastosowania wciąż nowe.
Twierdzenia zawarte w Syllabus errorum należy interpretować w odniesieniu
do oryginalnych dokumentów, z których zostały zaczerpnięte.
Prawo do wolności religijnej nie oznacza moralnej zgody na przylgnięcie do błędu ani rzekomego prawa do błędu.
Deklaracja o wolności religijnej nie neguje wcześniejszego nauczania katolickiego na temat obowiązków państwa w stosunku do prawdziwej religii. Główna różnica pomiędzy doktryną XIX-wiecznych papieży oraz nauczaniem Deklaracji o wolności religijnej polega na środkach, które każda z nich przewiduje.
Jason Byassee
Pewien mój znajomy, jeszcze na studiach zanim został uznanym prawnikiem i praktykującym katolikiem, spędzał którąś noc w lokalu swojego bractwa studenckiego, bawiąc się w gronie kolegów i czekając na striptizerkę. Dziewczyna się w końcu zjawiła. Zaczęła występ, ale trwał on tylko do chwili, gdy spostrzegła wśród widzów mojego przyjaciela. Zamarła. On też. Kiedyś chodzili do tej samej szkoły średniej. Zebrała swoje rzeczy i uciekła.
Jest w tej historii coś niemal staroświeckiego. Mogła się wydarzyć w latach dziewięćdziesiątych zarówno XX, jak i XIX w. Jej częścią jest występ erotyczny na żywo z udziałem prawdziwych, konkretnych ludzi. Gdy ich spojrzenia się spotkały, obje zrozumieli to samo: ta kobieta miała rodziców, rodzeństwo, być może dzieci, a na pewno przyjaciół. Miała swoją historię, w której zapewne było miejsce na marzenia, a która musiała się straszliwie zaplątać. Dziewczyna miała nawet dość wstydu (więcej niż mój znajomy w tamtych czasach), by nie występować przed kimś, kto zna jej prawdziwe imię.
W pornografii współczesnej, bazującej na Internecie, tkwi, moim zdaniem, coś innego. Apologeci pornografii twierdzą, że towarzyszyła nam ona od zarania dziejów. Uważają, że istnieje bezpośrednia łączność między rzymskimi graffiti, literaturą renesansową i kamerami internetowymi. (...)
W dzisiejszych czasach jesteśmy tak zalani przez pornografię, że przestajemy ją dostrzegać. Pornografia przesiąkła do głównego nurtu kultury masowej.
Proszę wykonać taki eksperyment: odłączyć się od mediów. Nie zaglądać przez kilka dni do Internetu, nie patrzeć w telewizor, a nawet na drukowane reklamy. Po powrocie zobaczą to państwo jak na dłoni: goliznę widać wszędzie.
Zastanawiam się, skąd moje dzieci będą czerpać wiedzę o seksie. Od rodziców? Z Kościoła? Z reklam? Prawdopodobnie wyedukuje je Internet.
Co to za wolność, w której wasze niedojrzałe dzieci po raz pierwszy stykają się z miłością fizyczną podaną przez odrażających propagatorów kłamstwa, robiących ze sprośności najlepszy biznes w historii?
(...) Mój przyjaciel lubi powtarzać, że chrześcijańską odpowiedzią na pornografię są kuchnie z darmowymi posiłkami. Angażujemy tam wszystkie nasze zmysły w jedności z innymi dla służby Chrystusowi dla biednych. Co może być bardziej erotycznego? To znaczy: co bardziej może nas zmusić, by wyjść poza siebie ku drugiemu człowiekowi? Jesteśmy tak zbudowani i mamy takie potrzeby nie bez powodu: mamy kochać i być kochanymi przez Boga.
opr. aw/aw