Papież Benedykt XVI jest pod nieustannym obstrzałem mediów i polityków. Pytanie - dlaczego?
Papież Benedykt XVI jest pod nieustannym obstrzałem świata. Ma bez wątpienia wielu wpływowych wrogów, którzy nie przepuszczą żadnej okazji, by go zaatakować i zniszczyć. Włoscy watykaniści pytają: Dlaczego?
Dlaczego uprzejmy, nieśmiały, starszy papież stał się obiektem tak wysokiej fali krytyki? Kto za tym stoi? Kto jest winien? Czy to Ojciec Święty popełnia błędy? Istnieje jakiś spisek przeciwko niemu, lub przeciw Kościołowi, którym kieruje? A może odpowiedzialność ponoszą współpracownicy, niepotrafiący umiejętnie go wspierać i ochraniać? Te pytania stawiają dwaj watykaniści Paolo Rodari i Andrea Tornielli w swej najnowszej książce „Atak na Ratzingera. Zarzuty i skandale, proroctwa i spiski przeciwko Benedyktowi XVI”, która ukazała się pod koniec sierpnia na włoskim rynku wydawniczym.
Papież przejściowy
Poszukanie odpowiedzi jest tym bardziej interesujące, że — w opinii wielu — pontyfikat następcy Jana Pawła II miał być krótkim i przejściowym epizodem w życiu Kościoła, niepozostawiającym po sobie znaczących śladów. We wstępie do książki Tornielli i Rodari przywołują wypowiedź jednego z wpływowych włoskich kardynałów, pracującego w Kurii Rzymskiej, który tuż po wyborze Benedykta XVI powiedział: „Ten pontyfikat potrwa tylko dwa, trzy lata”.
Jednak historia Kościoła, i to ta najbliższa, pokazuje, że „krótki” nie znaczy „bez znaczenia”. Pontyfikat Jana XXIII miał być — i z punktu widzenia czasowego był — „przejściowy i krótki”. Ale to przecież ten papież, przez zwołanie Soboru Watykańskiego II, na trwałe odmienił obraz współczesnego chrześcijaństwa.
Kiedy kolejny kryzys?
W liczącej ponad 300 stron książce włoscy dziennikarze z ogromną wnikliwością i precyzją starają się zrekonstruować dziesięć kryzysów (realnych lub medialnych), które „wstrząsały” pięcioletnim pontyfikatem obecnego papieża. Znajduje się wśród nich nominacja oskarżanego o współpracę z SB biskupa Stanisława Wielgusa na arcybiskupa Warszawy. Są polemiki związane z dokumentem „Summorum Pontificum”, w którym Benedykt XVI zezwolił na odprawianie Mszy św. w rycie trydenckim. Jest zamieszanie związane ze zdjęciem ekskomuniki z czterech biskupów lefebrystów, które zostało spotęgowane, gdy się okazało, że wśród nich znajduje się biskup publicznie negujący Holokaust. Nie brakuje oczywiście analizy ostatniego skandalu pedofilii wśród katolickich duchownych.
Tornielli i Rodari nie mają wątpliwości. Ten pontyfikat przebiega „od burzy do burzy, od polemiki do polemiki”. Nic więc dziwnego, że najczęściej stawiane przez watykanistów pytanie brzmi: Kiedy kolejny kryzys?
Trzej nieprzyjaciele
Włoscy dziennikarze od lat zajmujący się tematyką Watykanu starają się nie tylko opisać wydarzenia, ale także zrozumieć ich przyczyny. Według przeprowadzonej przez nich analizy, ataki na Benedykta pochodzą z trzech różnych stron i od trzech różnych nieprzyjaciół. Pierwszym z nich — zewnętrznym — jest prasa zachodnioeuropejska i amerykańska, wyraźnie niechętna Benedyktowi XVI. Za niechęcią i nierzadko agresją stoją potężne lobby środowisk homoseksualnych, feministycznych, masońskich, wielkich koncernów farmaceutycznych i kancelarii adwokackich.
Przykład ataku „zewnętrznych nieprzyjaciół” widzieliśmy podczas papieskiej pielgrzymki do Afryki w 2009 roku. Na pokładzie samolotu Benedykt XVI, zapytany przez dziennikarzy o AIDS, odpowiedział, że „tej plagi nie rozwiąże dystrybucja prezerwatyw; wprost przeciwnie — w ten sposób zwiększa się problem”. Natychmiast na papieża posypały się gromy, które zagłuszyły wszystko inne, co robił i mówił na Czarnym Lądzie. W medialnym przekazie papieskie przesłanie zostało zredukowane do prezerwatywy. Nie sposób zrozumieć tej burzy, jeśli nie pamiętamy, że środki antykoncepcyjne stanowią bardzo dochodowy biznes dla licznych koncernów farmaceutycznych.
Rzecznicy dobra Kościoła
W ocenie Torniellego i Rodariego, sukces zewnętrznego ataku na papieża nie byłby możliwy, gdyby nie wsparcie drugiego nieprzyjaciela — tzw. katolicyzmu postępowego. Chodzi tu o grupę katolików — także teologów i biskupów — którzy interpretują naukę Soboru Watykańskiego II, jak gdyby historia Kościoła zaczęła się dopiero od tego wydarzenia. Dla Benedykta XVI ostatni sobór nie jest „zerwaniem” czy „początkiem”, ale „kontynuacją i rozwojem”. Papież stara się odczytać Vaticanum II w powiązaniu z dwudziestoma trzema wcześniejszymi soborami, z całą liczącą ponad 2 tys. lat historią i tradycją chrześcijaństwa. Za to jest oskarżany przez „postępowców” o „hamowanie” czy nawet „zaprzepaszczanie” soborowej odnowy Kościoła.
Widać to wyraźnie na przykładzie zamieszania wokół papieskiego przemówienia w Ratyzbonie w 2006. Benedykt poruszył w nim zagadnienie relacji wiary i rozumu. Przywołał tekst rozmowy, jaką na ten temat ponad 600 lat temu odbyli uczony cesarz bizantyjski Manuel II Paleolog i wykształcony Pers, muzułmanin Ibn Hazm. Pierwszy z rozmówców powiedział: „Wskaż mi, co nowego wniósł Mahomet; wtedy znajdziesz tylko to, co złe i nieludzkie, jak choćby to, że nakazał szerzyć mieczem wiarę, którą głosił”. Media podchwyciły te słowa, wyrwały je z kontekstu, nie wspominając, że jest to cytat Paleologa, i umieściły na pierwszych stronach gazet. Na głowę papieża spadły gromy oskarżeń o zniszczenie dialogu międzyreligijnego i prowokowanie nowej wojny religijnej. Do najaktywniejszych krytyków należał islamolog, jezuita, ojciec Thomas Michel, który wcześniej za swe poglądy prowadzące do relatywizmu został przez Benedykta XVI odsunięty od dialogu katolicko-muzułmańskiego.
Liczne wywiady z liderami „kościelnego postępu” stanowią sprytny zabieg stosowany przez media, który pomaga im kreować się na „rzeczników prawdziwego dobra Kościoła”. W ten sposób lansują pogląd, że krytyka Benedykta XVI nie jest antykatolickim atakiem, ale stanowi słuszną obronę przeciw „hamulcowemu” papieżowi. Media często przedstawiają nauczanie Benedykta XVI jako jeden z wielu równorzędnych — wcale nie najważniejszy — głosów w Kościele, jako jedną z katolickich opcji, oczywiście tę bardziej „konserwatywną”, „zachowawczą”, „zamkniętą”, „nienowoczesną”, a nawet „nieludzką”, którą katolik może sobie wybrać lub nie.
Na (nie)spokojnym morzu
Dwaj przeciwnicy niemieckiego papieża nieoczekiwanie znaleźli nieświadomego i niedobrowolnego „sprzymierzeńca” w Watykanie. Tornielli i Rodari piszą o „«atakach» z powodu częstego braku roztropności i licznych błędów współpracowników Ojca Świętego”, zwłaszcza tych, którzy odpowiadają za komunikację medialną Stolicy Apostolskiej. „Można odnieść wrażenie, że zarządzanie komunikacją w Watykanie wygląda tak, jakby Łódź Piotrowa płynęła po cichym i spokojnym morzu” — zauważa jeden z recenzentów książki. Sam papież jest świadomy, że sytuacja wygląda zgoła odmiennie. Tuż przed konklawe mówił, że Kościół przypomina łódeczkę huśtaną na falach przeróżnych trendów i poglądów współczesności.
Słowa i decyzje sternika Kościoła regularnie spotykają się z burzą reakcji. Są one tym bardziej gwałtowne, że odbywają się w epoce już nie tylko internetu, ale Facebooka i telefonii mobilnej, dzięki której informacja dociera do setek milionów osób kilka sekund po tym, jak została wysłana, i jest już stara i nieaktualna kilka godzin później. W tej sytuacji jeśli jakaś fałszywa informacja nie zostanie sprostowana w ciągu dwóch, trzech godzin, jeśli na jakieś oskarżenie nie nadejdzie odpowiedź w ciągu 24 godzin, możliwość skutecznej obrony spada niemal do zera.
Tymczasem polityka medialna Stolicy Apostolskiej, jak oceniają autorzy książki, jest pasywna, a przez to nieskuteczna. Odpowiedzi na zarzuty są często spóźnione, nie zawsze adekwatne i podane w sposób mało profesjonalny. Brakuje też pozytywnej i aktywnej strategii medialnej, która potrafi przewidzieć i uprzedzić problemy i polemiki, a nie tylko biernie czeka na atak i ogranicza się do odpowiedzi na ewentualne słowa krytyki.
Chodzi o Boga
Tornielli i Rodari nie stawiają wszystkich ataków i nieprzyjaciół na tej samej płaszczyźnie. O ile bowiem w przypadku dwóch pierwszych wrogów — mediów wspieranych przez antykościelne lobby oraz „postępowych” katolików — można mówić o świadomym „polowaniu” na papieża, o tyle błędy komunikacji medialnej Watykanu wynikają z pewnej niekompetencji, która to „polowanie” ułatwia.
Benedykt XVI od ponad 5 lat działa pod nieustannym ostrzałem świata. Włoscy watykaniści trafnie wskazują przyczyny ataków na niego. Czy jednak docierają oni do sedna w nazwaniu źródeł jego negacji? Jak zauważył rok temu ks. prof. Jerzy Szymik, istota konfliktu tkwi głębiej, „pod dnem tych wszystkich zwarć, chodzi o Boga”. Ojciec Święty, który niestrudzenie wskazuje, że Bóg musi być pierwszy, aby nasz świat był prawdziwie ludzki, jest dla wielu główną przeszkodą w budowaniu świata bez Boga.
opr. mg/mg