Od strony organizacyjnej przy Światowych Dniach Młodzieży piłkarskie Euro 2012 to jak parafialne dożynki. Szansa dla Kościoła jest ogromna, ale ogromny musi być i wkład naszej pracy
Prawdą jest to, co napisał Marcin Jakimowicz (GN 46/2014 ss. 18—21), że od strony organizacyjnej piłkarskie Euro 2012 to przy Światowych Dniach Młodzieży parafialne dożynki, niczego oczywiście nie ujmując tym ostatnim. W Rio de Janeiro na Mszy św. kończącej dni młodzieży zebrało się około 4,2 mln ludzi. W Krakowie w kulminacyjnym momencie może ich być 2,5 mln.
Jest to zatem ogromne wyzwanie organizacyjne i finansowe dla Kościoła w Polsce, a szczególnie dla archidiecezji krakowskiej. Nie mam wątpliwości, że Kościół poradzi sobie z tym wyzwaniem. Nie przewiduję też krytyki w stylu „a kto za to zapłaci”, znanej z niektórych pielgrzymek Jana Pawła II do Polski. Świadomość promocji Polski i Krakowa przy okazji ŚDM jest na tyle duża, że raczej nikt nie odważy się kwestionować całego wydarzenia, a samorządy — jak przypuszczam — chętnie pomogą diecezjom i parafiom przyjąć gości z całego świata. Tego rodzaju okazja do pochwalenia się swoim miastem czy regionem zdarza się raz na pokolenie. Być może nawet zimowe igrzyska olimpijskie, o które zabiegał Kraków, nie dałyby mu takiej promocji, jaką przyniosą ŚDM. A już na pewno będą tańsze od olimpiady. Bo nie będzie trzeba budować za grube miliony na przykład toru bobslejowego, który później służyłby nielicznym albo zarastał trawą i rdzewiał. Mimo organizacyjnych i finansowych wyzwań — zachęcam do ofiarności na ten cel — ŚDM są błogosławieństwem i dla Polski, i dla Kościoła w Polsce. Dla Polski z powodów promocyjnych, ale też — nazwijmy je mądrze — geopolitycznych.
Na spotkanie przyjedzie spora grupa młodzieży z Rosji i Ukrainy. Rosyjski i ukraiński już zostały uznane za oficjalne języki ŚDM. W kontekście wojny na Ukrainie wspólna modlitwa młodych ze Wschodu zyska dodatkowe znaczenie. Dla Kościoła w Polsce organizacja ŚDM jest ważną okazją do zmiany sposobu myślenia. Żeby wyjść z defensywy, w której od kilku lat nasz Kościół się znajduje, co wyraża się w częstym używaniu słowa „jeszcze” — jeszcze nie jest tak źle. Jakbyśmy stracili przekonanie, że spadkowy trend na przykład praktyk religijnych można odwrócić. Wydaje się, że uwierzyliśmy w to, że procesy cywilizacyjne są jednokierunkowe i nieuchronnie prowadzą do coraz większej sekularyzacji. Tymczasem nie są jednokierunkowe i mogą być zmienione. Święty Jan Paweł II powiedział w Łagiewnikach, że stąd wyjdzie iskra Bożego Miłosierdzia. To wprost niewiarygodne, ale te kilka milionów młodych, którzy przyjadą do Krakowa, może dosłownie roznieść tę iskrę po całym świecie. Jednak stanie się tak pod warunkiem, że w czasie ich pobytu w Polsce będziemy potrafili im pokazać Boga. Możemy młodym z całego świata pokazać Kraków, Warszawę, Gdańsk, Tatry i Mazury. Boże Miłosierdzie pokazać im musimy! Inaczej ŚDM ograniczą się do wielce pożytecznej akcji promującej Polskę. A mają przede wszystkim promować Boże Miłosierdzie.
opr. mg/mg