Ks. Popiełuszko widział człowieka. I tym zazwyczaj różni się święty od innych chrześcijan.
Ks. Popiełuszko widział człowieka. I tym zazwyczaj różni się święty od innych chrześcijan.
Zbigniewa Herberta podziwiałem i podziwiam. I żałuję, że nie otrzymał literackiej Nagrody Nobla. Nie dlatego, iżbym uważał, że do czegokolwiek byłaby mu potrzebna, bo człowiek wielki nie potrzebuje piewców własnej wielkości, robią to za niego jego dzieła. Raczej dlatego, że przesłanie poety mogłoby niejednemu z nas uratować skórę w galimatiasie idei pozornych, wyświechtanych haseł i banalnych porad. Trudno, nie ma co rozdzierać szat, lepiej przypomnieć, że Pan Cogito to ktoś, o kim warto pomyśleć częściej niż o innych panach i paniach. Bo cogito ergo sum, czyli myślę, więc jestem. „Przesłania Pana Cogito” wałkował nie będę, tylko przytoczę parę fraz, mając, rzecz jasna, własny w tym cel:
idź wyprostowany wśród tych co na kolanach
wśród odwróconych plecami i obalonych w proch
ocalałeś nie po to aby żyć
masz mało czasu trzeba dać świadectwo
bądź odważny gdy rozum zawodzi bądź odważny
w ostatecznym rachunku jedynie to się liczy
a Gniew twój bezsilny niech będzie jak morze
ilekroć usłyszysz głos poniżonych i bitych
niech nie opuszcza ciebie twoja siostra Pogarda
dla szpiclów katów tchórzy – oni wygrają
pójdą na twój pogrzeb i z ulgą rzucą grudę
a kornik napisze twój uładzony życiorys.
Wracam do tych słów, patrząc na wizerunek bł. ks. Jerzego Popiełuszki (piszemy o nim na ss. 24–26). Dziesięć lat po premierze tomiku Herberta, z tytułowym Panem Cogito w roli głównej, młody kapłan poniósł śmierć. Artykuł Franciszka Kucharczaka przybliża szczegóły, więc nie miejsce tu na ich powielanie, niemniej jednak nie potrafię pozbyć się jakiegoś podskórnego poczucia, że błogosławiony kapelan ludzi pracy w 99,9 proc. żył właśnie tak, jak to Herbert zanotował w przesłaniu Pana Cogito. Dlaczego nie w stu? Bo nie da się być katolickim księdzem (tak ku przestrodze nam, księżom) i realizować życia w stu procentach. Wyprostowany, ze świadomością, że trzeba dać świadectwo, bo czasu jest mało, odważny, wrażliwy na głos poniżonych i bitych... to prawie sto procent. Owszem, jeszcze na dodatek gardzący szpiclostwem, okrucieństwem i tchórzostwem. Ale nigdy z pogardą dla szpiclów, katów i tchórzy, choć pójdą (i poszli) na pogrzeb, z ulgą rzucając grudę ziemi. Ponoć wynosił zmarzniętemu oficerowi gorącą herbatę, żeby się ogrzał. Pewnie niektórzy z nas, ogarnięci duchem bojowników, skrytykowaliby go za to, twierdząc, że to rodzaj ułatwiania systemowi stosowania opresji. On widział człowieka. I tym zazwyczaj różni się święty od innych chrześcijan.
Zazdroszczę ks. Jerzemu tej bezkompromisowości, która nie była bynajmniej fanatyzmem, miłości, którą otaczał każdego, w tym oprawcę, i – tego jestem pewien – dystansu do siebie i do własnego życia. Najlepszy sposób wypełniania powierzonych sobie zadań. Pytanie: nie było kogoś lepszego, żeby go powołać? Ale i tak nie w tym rzecz, żeby pytać. Raczej w tym, żeby wiedzieć, co jest powinnością. A to najlepiej streszcza ostatnia ze wskazówek Pana Cogito: „Bądź wierny. Idź”.
ks. Adam Pawlaszczyk - redaktor naczelny tygodnika "Gość Niedzielny"
opr. ac/ac