• Gość Niedzielny

Obyś był gorący!

Niech to będzie moja bardzo subiektywna opinia – pozwalam sobie twierdzić, że Dzieje Apostolskie są najciekawszą księgą Pisma Świętego.

Dlaczego twierdzę, że są najciekawsze? Bo opisują szczegółowo, jak rodziła się ta wspólnota, o której dzisiaj mówimy, że przeżywa kryzys, nie mając czasem świadomości, że już od samego początku jakiś przeżywała. Zgodzę się z ojcem Tomaszem Dostatnim, który w jednym ze swoich wykładów, zatytułowanym „Kościół jaki jest, każdy widzi”, wygłoszonym w marcu na Uniwersytecie Warszawskim, wspomniał, że kryzys Kościoła w Polsce widzi jako kryzys wiary: „Dziś w Polsce postawy chrześcijan żywej wiary, wiary wybranej, postanowionej i przyjętej, jest niewiele. Dużo pobożności, często zabobonnej, a mało żywej, osobistej wiary i ewangelicznej postawy naśladowania”. Trudno mi przystać na aż tak pesymistyczną wizję, aczkolwiek trudno, bym się nie zgodził z oczywistą korelacją: kryzys Kościoła zawsze jest kryzysem wiary. Tym chętniej sięgam do tych pierwszych dni życia uczniów, którzy całkiem niedawno pożegnali swojego Założyciela, wstępującego do nieba, a niedługo potem otrzymali Ducha Świętego. Mocno wystraszona garstka uczniów wyszła z Wieczernika przemieniona. „I przyłączyło się owego dnia około trzech tysięcy dusz”. Od tego momentu nic już nie będzie takie samo. Minie kilkadziesiąt lat i zesłany na wyspę św. Jan (przyjmijmy tę wersję), umiłowany uczeń, o którym rozeszła się pogłoska, „że nie umrze”, opisze swoje objawienia w tajemniczej księdze, Apokalipsie. Rozpocznie ją od siedmiu listów do Kościołów w Azji, w których omówi sytuację tych wspólnot chrześcijańskich, zgani, co złe, i pochwali, co dobre. Wybieram niektóre: „Ty masz wytrwałość, ale mam przeciw tobie to, że odstąpiłeś od twej pierwotnej miłości”. „Przestań się lękać, bądź wierny”. „Nawróć się”. „Znam twoje czyny”. „Masz imię, które mówi, że żyjesz, a jesteś umarły, stań się czujnym”. „Postawiłem jako dar przed tobą drzwi otwarte, których nikt nie może zamknąć”. „Obyś był zimny albo gorący”.

Być może warto te pytania przytoczyć, choćby po to, żeby przypomnieć, że Kościół nie jest skostniałą strukturą, monolitem, który nie podlega zmianom i zawirowaniom, ale żywą wspólnotą. Jej członkowie, choć popełniają błędy, mają pewien depozyt, którym dysponować będą „aż do skończenia świata”. Popełniając te błędy, nie powinni bać się do nich przyznawać: ze skruchą. I świadomością, że do pierwotnej miłości wraca się po wielokroć, że powołani są do czujności, że nie powinni się lękać, powinni natomiast unikać wszystkiego, co trąci marazmem i letniością.

Warto do tych listów z Apokalipsy wracać, tak samo jak do Dziejów Apostolskich. Po dwudziestu wiekach nie straciły aktualności – i nie stracą jej nigdy. Powinny wręcz stanowić formę rachunku sumienia, takiego codziennego, odprawianego z żalem za grzechy i z radosnym uwielbieniem za ich miłosierne odpuszczenie. Co zatem dzisiaj mówi Duch do Kościoła? To również bardzo subiektywny wybór. Moim zdaniem mówi dziś przede wszystkim: „Kościele, obyś był gorący”.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama