Kończy się epoka Prymasów Polski rezydujących w Warszawie. Godność prymasowska wraca do arcybiskupów gnieźnieńskich, którzy piastują ją z niewielkimi przerwami od 1418 r.
"Idziemy" nr 51/2009
Kończy się epoka Prymasów Polski rezydujących w Warszawie. Godność prymasowska wraca do arcybiskupów gnieźnieńskich, którzy piastują ją z niewielkimi przerwami od 1418 r.
W powrocie prymasostwa do Gniezna realizuje się wola Ojca Świętego Benedykta XVI, który w liście do kard. Józefa Glempa z 1 listopada 2006 r. pisał: „Listem apostolskim Totus Tuus Poloniae populus, ogłoszonym 25 marca 1992 r., nasz poprzednik śp. Jan Paweł II postanowił, abyś czcigodny Bracie, zachował tytuł Prymasa Polski, pomimo że nie piastowałeś już urzędu arcybiskupa gnieźnieńskiego. Teraz, gdy ze względu na wiek rezygnujesz z urzędu arcybiskupa warszawskiego, powiadamiamy Cię, że postanowiliśmy, że tytuł ten zachowasz do momentu ukończenia osiemdziesiątego roku życia. Ze względów historycznych i prawnych, związanych ze stolicą gnieźnieńską, pierwszą polską archidiecezją metropolitalną, gdzie przechowywane są relikwie św. Wojciecha męczennika, patrona Polski, tytuł ten znów będzie przysługiwał arcybiskupowi gnieźnieńskiemu”.
ZACZĘŁO SIĘ OD MIKOŁAJA TRĄBY
Do kiedy w Polsce istniała tylko jedna metropolia – gnieźnieńska – wiadomo było, że wśród biskupów pierwszym co do godności był arcybiskup gnieźnieński. Ten stan zmienił się, gdy w 1375 r. utworzona została druga metropolia w Haliczu, przeniesiona w 1412 r. do Lwowa. Sytuacja stała się niezręczna, gdy podczas pobytu na Soborze w Konstancji metropolity gnieźnieńskiego Mikołaja Trąby, metropolita lwowski Jan Rzeszowski koronował żonę króla Władysława Jagiełły Elżbietę Granowską na królową Polski. Dotąd koronacji władców dokonywał jedynie metropolita gnieźnieński.
Zapewne również z tego powodu, w 1418 r.,, przy poparciu króla Władysława Jagiełły i Episkopatu Mikołaj Trąba uzyskał od soboru w Konstancji – dla siebie i swoich następców stojących na czele metropolii gnieźnieńskiej – tytuł Prymasa Polski. Jeszcze w 1418 r. tytułu tego zaczęły oficjalnie używać kancelarie królewska i prymasowska. – Początki prymasostwa w Polsce wpisują się w tendencję ówczesnego Kościoła powszechnego, w którym biskupów najbardziej znaczących diecezji obdarzano tytułem prymasowskim. Specyfika prymasostwa w Polsce i jego polityczno-religijna funkcja dopiero z czasem nabrała większego znaczenia – podkreśla prof. Wiesław Jan Wysocki z UKSW.
Pierwszy Prymasa Polski Mikołaj Trąba był jednym z najbliższych współpracowników Władysława Jagiełły. W 1410 r. objął arcybiskupstwo halickie, a już w dwa lata później metropolię gnieźnieńską.
Niemal sto lat później, w 1515 r., Prymasa Jan Łaski podczas pobytu na Soborze Laterańskim V uzyskał od papieża Leona X tytuł i urząd legata urodzonego (legatus natus). – Było to nie tylko potwierdzenie uprawnień prymasowskich, ale także suwerenności i pełni dojrzałości Kościoła w Polsce – podkreśla prof. Wysocki.
Papieska bulla „Pro excellento preeminantia” zakres władzy prymasa-legata określała co prawda ogólnikowo, ale padło w niej stwierdzenie, że jest on taki „jaki posiadają inni legaci, a szczególnie Prymasa Anglii w Canterbury”.
Prymasa od XV w. stał się po królu najważniejszą osobą w państwie. Posiadał przywilej koronowania króla i królowej Polski. Mógł zwoływać synody, do niego należał najwyższy kościelny trybunał sądowy w Polsce. Funkcja zobowiązywała go do troski o cały Kościół w naszym kraju, a po reformacji, na terenach zagrożonych przez protestantyzm, jego obowiązkiem była troska o utrzymanie katolicyzmu. Prymasa reprezentował Kościół na zewnątrz.
Po śmierci ostatniego z Jagiellonów, króla Zygmunta Augusta, w 1572 r. Prymasa uzyskał od sejmu i senatu tytuł interrexa. Oznaczało to, że po śmierci króla przejmował władzę w państwie, zwoływał sejm, wyznaczał miejsce wyboru nowego monarchy. Przyjmował poselstwa zagraniczne. Miał prawo zakładania miast, organizowania w nich jarmarków, a nawet mógł... bić monety, choć nic nie wskazuje na to, aby któryś z prymasów z tego ostatniego przywileju korzystał.
Jeszcze w XVII w. przyjął się zwyczaj noszenia przez Prymasów Polski purpurowych szat kardynalskich. Oficjalnie potwierdził go papież Benedykt XIV w 1749 r.
Znaczenie urzędu Prymasa Polski osłabło podczas zaborów, kiedy Gniezno znalazło się w granicach Prus. W 1796 r. władze pruskie zabroniły ówczesnemu metropolicie gnieźnieńskiemu abp. Ignacemu Krasickiemu używania tytułu Prymasa Polski. Rząd pruski naciskał, aby w ogóle zlikwidować metropolię gnieźnieńską! W 1821 r. Pius VII połączył unią personalną metropolię gnieźnieńską z nowoutworzoną metropolią poznańską.
Mimo nacisków zaborców, tytułu Prymasa Polski Stolica Apostolska nigdy nie zlikwidowała. Przeciwnie. Gdy w 1863 r. w Rzymie przebywał abp Leon Przyłuski, podczas uroczystości kanonizacji męczenników japońskich – z polecenia papieża Piusa IX – zasiadł wśród innych prymasów.
Z kolei kiedy arcybiskup gnieźnieński i poznański Mieczysław Ledóchowski bronił praw Kościoła w okresie Kulturkampfu za co zapłacił uwięzieniem, Pius IX mianował go kardynałem, a po latach prefektem Kongregacji Ewangelizacji Narodów.
PRYMASA KRÓLESTWA POLSKIEGO
Kiedy na terenach zaboru rosyjskiego powstały kościelne metropolie w Mohylowie i Wilnie, powstał pomysł, aby do jednej z nich przenieść z Gniezna urząd Prymasa. Miało to służyć przede wszystkim władzy politycznej, a nie Kościołowi. I tak też sytuację dostrzegała Stolica Apostolska, która nie wyraziła na to zgody.
Tymczasem w 1815 r. car Aleksander I Romanow utworzył połączone unią z Rosją Królestwo Polskie, przybierając tytuł króla Polski. Pragnął być koronowany w Warszawie. Nie dopuszczał sytuacji, że koronacji mógłby dokonać – będący poddanym Prus – arcybiskup gnieźnieński lub – poddany Austrii – metropolita lwowski. W wyniku negocjacji pomiędzy Rosją a Stolicą Apostolską, utworzona w 1798 r. diecezja warszawska, została w 1818 r. wyniesiona do rangi metropolii. Podporządkowane jej zostały diecezje wchodzące w skład Królestwa Polskiego (augustowska, krakowska, kujawsko-kaliska, lubelska, płocka, podlaska i sandomierska).
Jeszcze w tym samym roku metropolici warszawscy uzyskali – od papieża Piusa VII, a nie cara! – tytuł Prymasa Królestwa Polskiego i mieli przywilej noszenia szat kardynalskich. Z tytułem tym nie wiązały się żadne przywileje poza przysługującymi każdemu metropolicie. Pierwszym Prymasem Królestwa Polskiego był abp Franciszek Skarbek Malczewski. Wątpliwy przywilej koronacji Aleksandra I na króla Polski przypadł 24 maja 1829 r. abp. Janowi Pawłowi Woroniczowi, skądinąd piewcy narodowemu i wybitnemu polskiemu patriocie, wspaniałemu kaznodziei. Tytuł Prymasa Polski, nadal był zastrzeżony jedynie dla arcybiskupa gnieźnieńskiego.
W okresie zaborów tytuł Prymasa Królestwa Polskiego nosiło pięciu arcybiskupów: Franciszek Malczewski, Szczepan Kolumna-Hołowczyc, Wojciech Skarszewski, Jan Paweł Woronicz i Stanisław Kostka-Choromański. Ten ostatni, któremu metropolici warszawscy zawdzięczają kupno rezydencji przy ul. Miodowej, po upadku powstania listopadowego otrzymał zakaz używania tego tytułu.
Kolejni metropolici warszawscy nie używali tytułu Prymasa. Metropolita Antoni Melchior Fijałkowski wspierał odrodzenie aspiracji narodowych Polaków. Za jego rządów księża organizowali w świątyniach stolicy patriotyczne nabożeństwa, na które przychodziły liczne rzesze wiernych manifestujących swoje przywiązanie do Polski i Kościoła.
Apogeum prześladowań ze strony caratu miało miejsce za rządów i niedawno kanonizowanego abp. Zygmunta Szczęsnego Felińskiego. Rządził Kościołem warszawskim zaledwie 16 miesięcy. Był gorliwym pasterzem metropolii warszawskiej. Został wywieziony w głąb Rosji, gdzie spędził blisko dwadzieścia lat. Nigdy do Warszawy nie mógł powrócić. Pisaliśmy o nim obszernie w 41. tegorocznym numerze „Idziemy”.
Jego następca, abp Wincenty Teofil Chościak Popiel, który zapisał się jako budowniczy wielu kościołów i założyciel Cmentarza Bródnowskiego, w imię ochrony zagrożonego restrykcjami Kościoła, starał się jawnie nie przeciwstawiać caratowi.
Nie tylko Rosjanie i Prusacy próbowali podporządkować sobie tytuł Prymasa. W 1817 r., a więc w rok po utworzeniu urzędu Prymasa Królestwa Polskiego, cesarz Franciszek I ustanowił dla arcybiskupów lwowskich tytuł Prymasa Galicji i Lodomerii. Stolica Apostolska nigdy nie zatwierdziła tej tytulatury.
W NIEPODLEGŁEJ POLSCE
Sprawa tytułu Prymasa Królestwa Polskiego powróciła po odzyskaniu przez Polskę niepodległości. Metropolita warszawski abp Aleksander Kakowski, powołując się na papieską bullę z 1818 r., zaczął używać tytułu Prymasa Królestwa Polskiego. W lutym 1917 r. zwołał na konferencję do Warszawy biskupów działających na terenie wszystkich zaborów.
W odrodzonej po zaborach Polsce tytułu Prymasa Polski zaczął używać arcybiskup gnieźnieński Edmund Dalbor. Większość biskupów opowiadała się za powrotem do tradycji I Rzeczpospolitej, kiedy głową Kościoła w Polsce był arcybiskup gnieźnieński. W 1919 r. obydwaj duchowni zostali kardynałami, ale przewodniczącym Episkopatu został Prymasa Dalbor. Kardynał Kakowski natomiast zachował dożywotnio tytuł Prymasa Królestwa Polskiego.
Sytuacja okazała się niezręczna, gdy kard. Dalbor otworzył w Warszawie kancelarię Prymasa Polski. Problem dostrzegali także nuncjusze – Achille Ratti, a zwłaszcza jego następca, abp Lorenzo Lauri. Obawiali się oni, że Prymasa Dalbor – korzystając z uprawnień legatus natus – wejdzie w ich kompetencje. – Już wcześniej urząd Prymasa był jakby w pewnej opozycji do nuncjusza – podkreśla prof. Wiesław Wysocki. Nuncjusz był papieskim posłem i postrzegano go jako kogoś, kto bardziej jest przy władcy, niż przy Kościele lokalnym. Toczyła się pewna rywalizacja między nuncjuszami a prymasami. Sytuacja dojrzała do tego, że na prośbę kard. Dalbora w 1925 r. głos zabrała Stolica Apostolska. Metropolici gnieźnieński i warszawski zachowali swoje tytuły. Prymasa Polski stracił jednak jurysdykcję na całą Polskę, a Warszawie została zamknięta jego kancelaria.
Drugim Prymasem w II Rzeczypospolitej został August Hlond, salezjanin, wcześniej pierwszy biskup katowicki. Przewodniczył Konferencjom Episkopatu, erygował Akcję Katolicką, która przed II wojną światową działała w Polsce bardzo aktywnie, powołał przy swoim urzędzie Radę Społeczną. W 1936 r. przewodniczył Synodowi Plenarnemu w Częstochowie. Założył Towarzystwo Chrystusowe dla Wychodźstwa (księży i braci chrystusowców). Podczas II wojny światowej przebywał we Francji, gdzie 1944 r. został aresztowany przez gestapo. Uwolniony przez Amerykanów, w 1945 r. powrócił do Polski, rządzonej już wówczas przez komunistów.
W GNIEŹNIE I W WARSZAWIE
Pius XII w 1946 r. rozwiązał unię personalną gnieźnieńsko-poznańską i ustanowił nową, gnieźnieńsko-warszawską, stawiając na czele obu metropolii kard. Hlonda. – W historii Prymasa był zawsze związany z Gnieznem. Połączenie przez Piusa XII Gniezna i Warszawy świadczyło o wielkim wyczuciu politycznym papieża – podkreśla prof. Wiesław Chrzanowski, długoletni więzień władz komunistycznych i b. marszałek Sejmu. Ojciec Święty wysyłając kard. Hlonda do Warszawy obdarzył go – przede wszystkim na wypadek braku możliwości kontaktu ze Stolicą Apostolską – nadzwyczajnymi uprawnieniami facultates specialae.
Miały one istotne znaczenie zwłaszcza w sytuacji, gdy nowy rząd w Warszawie zerwał stosunki dyplomatyczne ze Stolicą Apostolską i w stolicy nie było nuncjusza apostolskiego. Prymasa dzięki tym uprawnieniom mógł mianować administratorów apostolskich na ziemiach zachodnich i północnych, decydować o kandydatach na biskupów czy sprawować opiekę nad grekokatolikami.
Nadzwyczajne uprawnienia przejął po śmierci kard. Hlonda jego następca kard. Stefan Wyszyński. Słusznie nazwany przez Jana Pawła II Prymasem Tysiąclecia, przez 32 lata nadawał kierunek życiu kościelnemu w Polsce. Ten wybitny czciciel Matki Najświętszej zainicjował Wielką Nowennę i przewodniczył obchodom Tysiąclecia Chrztu Polski. Z jego inicjatywy rozpoczęła się trwająca do dzisiaj peregrynacja po kraju obrazu Matki Bożej Jasnogórskiej. Skutecznie przeciwstawiał się laicyzacji i programowemu ateizmowi. Był uczestnikiem wszystkich sesji Soboru Watykańskiego II. Z wielką rozwagą wcielał w Polsce postanowienia Soboru, dostosowując je do mentalności i świadomości religijnej Polaków. Dzięki temu Kościół w Polsce uniknął wielu błędów, których nie ustrzegł się Kościół na Zachodzie i które doprowadziły do tego, ze w krajach o tradycji katolickiej, opustoszały kościoły. Działał na rzecz pojednania polsko-niemieckiego, czego wyrazem był list biskupów polskich do biskupów niemieckich ze słynnym zdaniem „Przebaczamy i prosimy o przebaczenie”. Za wierność Kościołowi i Ojczyźnie zapłacił cenę trzyletniego uwięzienia.
Po śmierci Prymasa Tysiąclecia nowym Prymasem został biskup warmiński Józef Glemp. – Obejmował swój urząd w bardzo trudnych warunkach, kilka miesięcy przed wybuchem stanu wojennego – wspomina prof. Wiesław Chrzanowski. – Kontynuował linię kard. Stefana Wyszyńskiego. Pamiętał jego obawy, aby w Polsce nie doszło do rozlewu krwi. Nowy Prymasa zdawał sobie sprawę, że narastający nacisk społeczny spowoduje, że władza i tak będzie musiała skapitulować, natomiast jakiś wybuch przeciwko władzy może spowodować tylko więcej strat. Dlatego raczej uspokajał, łagodził nastroje. „Nie podejmujcie walki Polak przeciwko Polakowi” – mówił Prymasa na początku stanu wojennego. Ale gdy następowały represje wobec księży, podejmował skuteczne – poza wyjątkami, które skończyły się śmiercią kapłanów – interwencje. Zdołał w pewnym sensie odrobić wiele opóźnień, zwłaszcza w dziedzinie budownictwa sakralnego. Uzyskał zgodę na reaktywowanie wydziału prawa na KUL, na którym zacząłem wykładać – przypomina prof. Chrzanowski.
Jako duchowy opiekun emigracji polskiej odwiedził większość ośrodków polonijnych na całym świecie. Gościł w Polsce papieży Jana Pawła II i Benedykta XVI. Zainicjował budowę Świątyni Opatrzności Bożej. Zwołał synod Plenarny. Za jego prymasostwa doszło do podpisania Konkordatu, wprowadzono religię do szkół, dokonał się nowy podział administracyjny Kościoła. Sejm uchwalił pierwszą po wojnie ustawę regulującą stosunki państwo – Kościół, która gwarantowała Kościołowi wolność.
Po przyjeździe do Polski nuncjusza apostolskiego abp. Józefa Kowalczyka, wiele spraw, którymi zajmował się Prymasa, przejęła – zgodnie ze swymi kompetencjami – Nuncjatura Apostolska.
W 1992 kard. Glemp przestał być arcybiskupem gnieźnieńskim, ale tytuł Prymasa Polski zachował jako kustosz relikwii św. Wojciecha.
POWRÓT DO KORZENI
Nowy rozdział otwiera się w sobotę 19 grudnia: abp Henryk Muszyński, metropolita gnieźnieński zainauguruje posługę prymasowską w Gnieźnie. Jest wybitnym polskim biblistą. Wcześniej był biskupem pomocniczym chełmińskim, a następnie ordynariuszem włocławskim. Metropolitą gnieźnieńskim został po nowym podziale diecezji w 1992 r. Na przestrzeni wielu lat swej posługi w Gnieźnie podejmował starania w Stolicy Apostolskiej, aby tytuł Prymasa Polski wrócił do arcybiskupów gnieźnieńskich.
– Jest to powrót do polskiej tradycji historycznej, zwłaszcza że Prymasa nie jest też przewodniczącym Konferencji Episkopatu – twierdzi prof. Wiesław Chrzanowski. – Decyzja Benedykta XVI wydaje mi się w pełni zrozumiała.
– To, że Prymasa nie będzie w stolicy, to sytuacja całkiem normalna w Kościele powszechnym. Stolice prymasowskie były najczęściej oddalone od stolic politycznych władców. To specyfika Rzeczypospolitej była taka, że Prymasa pełnił często rolę polityczną. Dziś tytuł Prymasa ma charakter honorowy i nie wiąże się z nim żadna władza. Co nie oznacza, że kolejni Prymasi nie będą mogli wypełnić nową treścią tego tytułu – zauważa prof. Wysocki.
opr. aś/aś