Człowiek nie jest panem życia

Człowiek, gdy uznaje się za mądrzejszego od Boga i lekceważy Jego prawa, zawsze sprowadza nieszczęście.

"Idziemy" nr 9/2010

Człowiek nie jest panem życia

Z biskupem dr. Grzegorzem Kaszakiem, ordynariuszem Diecezji Sosnowieckiej, rozmawia Tadeusz Pulcyn

Przez dziesięć lat, od 1992 r., był Ksiądz Biskup pracownikiem Papieskiej Rady ds. Rodziny, a od 2007 r. jej sekretarzem. Zna Ksiądz Biskup sytuację rodzin w wielu krajach świata. Jak w porównaniu z nimi wygląda sytuacja rodzin w Polsce?

Chciałbym najpierw podkreślić, że polska rodzina to skarb, od którego zależy przyszłość naszego narodu. Rodzina to „oczko w głowie” Stwórcy; dla niej ustanowił specjalne prawa. Stąd też zakusy odwiecznego Jego przeciwnika, który atakuje ją na różne sposoby. Często poprzez ustawodawców, stróżów prawa, którzy zamiast wspierać rodzinę – niszczą ją. Destrukcyjne skutki ich działań są widoczne. Borykamy się, podobnie jak w innych krajach, z wieloma problemami. Dotyczą m.in. obrony ludzkiego życia, rozwodów, sztucznego zapłodnienia, formacji intelektualnej i duchowej dzieci i młodzieży, praw rodziców i ich powiązania z prawami dziecka.

Kuleje u nas, w porównaniu z innymi krajami, polityka prorodzinna, sprzyjająca rozwojowi rodzin. Nie należy jej mylić, jak to często bywa, z polityką socjalną, która ma rozwiązywać problemy najczęściej związane z biedą. Rodzinie powinny zostać stworzone takie warunki, aby mogła bez przeszkód wypełnić misję powierzoną jej przez Boga. Ktoś kiedyś zaproponował, aby kobiety wychowujące dzieci w domu – otrzymywały pensję. Uważam, że to dobry pomysł.

Prawdą jest, że są kraje, gdzie liczba rozwiedzionych małżeństw jest większa niż w Polsce, sięga już 50%, gdzie notuje się większy spadek urodzeń. Ale i u nas liczba rodzących się dzieci wciąż jest zbyt mała, aby mogła nastąpić wymiana pokoleń. Wciąż trwa „zima demograficzna”. A jej skutkami będą liczne kryzysy, w tym również kryzys gospodarczy. Niepokojącym obecnie zjawiskiem jest też problem „eurosierot”, czyli rozbijanie rodzin na skutek rozłąki.

Natomiast nadzieję budzą zdrowe polskie rodziny, Bogiem silne, które przyjmują dar, jakim jest ludzkie życie, i nie szczędzą wysiłku, aby integralnie wychowywać potomstwo i przekazywać mu wiarę. Ważną rolę stale odgrywają w polskiej rodzinie dziadek i babcia.

Dziwi jednak, że wciąż wiele ludzi neguje prawo do życia nienarodzonych. Apele Kościoła w jego obronie nie skutkują...

Nie zgadzam się z twierdzeniem, że apele Kościoła i w ogóle cała jego działalność w tej dziedzinie nic nie dają. Wiele sumień ludzkich zostało właściwie ukształtowanych właśnie poprzez nauczanie Kościoła. Ponadto moc modlitwy i dzieł pokutnych bardzo często w sposób wiadomy tylko Panu Bogu wpływają na zmianę myślenia i postępowania ludzi. Dowodem są chociażby liczne świadectwa zebrane przez obrońców życia. Wielu ludzi czeka jeszcze na oświecenie i przyjęcie prawdy o tym, że życie ludzkie jest wyłącznie własnością i darem samego Stwórcy – od momentu poczęcia aż do naturalnej śmierci.

Rozpowszechniona propaganda, poparta ogromnymi środkami finansowymi, skierowana przeciwko życiu, uniemożliwia niejednokrotnie właściwą refleksję nad życiem ludzkim, zwłaszcza u jego początku.

Nawet jeden człowiek, który neguje prawo do życia nienarodzonych, jest wyzwaniem dla całego Kościoła, dla całego społeczeństwa, aby stawać w obronie tego prawa. Wszyscy, którzy nie respektują tego prawa, są po stronie ciemności, natomiast obrońcy życia są po stronie Tego, który powiedział: „Jam zwyciężył świat”. I ostateczne zwycięstwo do nich należy.

W wielu przypadkach nawet ci, którzy nie negują istnienia życia ludzkiego od chwili poczęcia, stawiają pytanie: dlaczego Kościół jest przeciwny zapłodnieniu in vitro?

Argumenty, które przemawiają za odrzuceniem przez Kościół metody sztucznego zapłodnienia in vitro, wypływają z Objawienia i rozumu ludzkiego. Pismo Święte – zwłaszcza pierwsze jego strony mówiące o stworzeniu świata i człowieka – jasno przedstawia wolę Stwórcy; do przekazywania życia zostali powołani małżonkowie – jeden mężczyzna i jedna kobieta – poprzez akt małżeński. Bóg, będąc Panem życia i śmierci, zaprosił człowieka do współpracy ze sobą, aby przekazywać życie ludzkie, jednakże ustalił prawa, którymi człowiek winien się kierować. Człowiek, gdy uznaje się za mądrzejszego od Boga i lekceważy Jego prawa, zawsze sprowadza nieszczęście, i to nie tylko na siebie. Historia, chociażby ubiegłego wieku, obfituje w liczne tego przykłady. Bardzo boleśnie odczuwamy dziś brak poszanowania życia drugiego człowieka.

Jeśli chodzi o argumenty rozumu ludzkiego, to chciałbym tylko nadmienić, że każdy człowiek ma taką samą godność. Narażać bezbronnego człowieka, dopiero co poczętego, na warunki zagrażające jego życiu, jak to jest przy metodzie in vitro, jest z racjonalnego punktu widzenia wielką niesprawiedliwością. Ponadto, proszę rozważyć, ileż mamy już problemów wynikających z praktykowania tej metody przez niektórych lekarzy. Co zrobić z zamrożonymi ludźmi, będącymi w stanie embrionalnym? Dłuższe przebywanie w takim stanie zagraża integralności fizycznej, nawet życiu.

Nadzieje związane z leczeniem niepłodności przedstawione są w dokumencie Konferencji Episkopatu Polski – „Służyć prawdzie o małżeństwie i rodzinie” – przygotowanym przez Radę ds. Rodziny. Dokument ten wskazuje na naprotechnologię.

Naprotechnologia to leczenie bezpłodności, które jest zgodne z nauką Kościoła. Jest propozycją dla małżeństw, które nie mogą mieć potomstwa. Jednakże Kościół nie narzuca żadnej metody leczenia. Wybór moralnie dobrej metody należy do małżonków. Naprotechnologia staje się coraz popularniejsza w naszym społeczeństwie i według mnie zasługuje na uwagę.

Był Ksiądz Biskup jednym ze współpracowników Jana Pawła II, pełniąc w latach 1992–2002 funkcję sekretarza kard. Alfonso Lópeza Trujillo, przewodniczącego Papieskiej Rady ds. Rodziny. Czy wieloletnia bliskość z Papieżem wpływa na posługę pasterską Księdza Biskupa?

Papież był i jest dla mnie przede wszystkim wzorem, jak owocnie można wykorzystać czas, służąc Bogu i człowiekowi. On ucieleśniał znaną maksymę kard. Stefana Wyszyńskiego: „Czas – to miłość”. Imponująca była miłość Ojca Świętego do Chrystusa. Pamiętam jedną z procesji Bożego Ciała – od bazyliki św. Jana na Lateranie do bazyliki Matki Bożej Większej. Papież na platformie samochodu przez całą drogę klęczał, wpatrzony tylko w Pana Jezusa utajonego w białej hostii. Nie reagował na wiwatujące tłumy, modlił się żarliwie.

Wielokrotnie koncelebrowałem z Papieżem Eucharystię. Czułem autentyzm jego pobożności. Jego postawa jest wskazaniem dla mnie, że wśród licznych spraw, problemów w Kościele, pasterz nie może szczędzić czasu na spotkania z Bogiem. Im więcej ważnych spraw, tym więcej modlitwy... Papież dał mi też przykład miłości do ludzi. Potrafił cierpliwie słuchać – każdego.

Był w Watykanie taki zwyczaj, że po powrocie Ojca Świętego z podróży apostolskiej niektórzy kardynałowie i biskupi witali go w Watykanie. I gdy wrócił z Kuby, zabrał mnie ze sobą kard. López. Było to akurat w przeddzień obrony mojej pracy doktorskiej. Podczas tego spotkania wspomniałem o tym Ojcu Świętemu. Mimo zmęczenia wysłuchał mnie z uwagą i pobłogosławił mi. Nie lekceważył nikogo. Słuchał i wiernych, i ich pasterzy.

Jan Paweł II jest moim ideałem, pragnę go naśladować w pracy pasterskiej zwłaszcza pod względem modlitwy, zawierzenia Opatrzności, relacji z ludźmi i pracowitości.

To dlatego w herbie Księdza Biskupa widnieje między innymi pszczoła i dewiza Facere voluntatem Tuam ?

Herb ma określać osobę, która się nim posługuje. Heraldycy wyjaśniali mi, że przed wiekami rycerze, posłańcy wybierający się z jakąś misją, zabierali ze sobą widoczne z daleka herby, żeby ci, z którymi się chcieli spotkać, widzieli, z kim będą mieli do czynienia i skąd przybywają. Pod wpływem tych wyjaśnień umieściłem w swoim znaku biskupim m.in. gwiazdę, symbolizującą Maryję i pszczołę. Pochodzę z Pomorza, gdzie Matka Boska jest czczona jako Gwiazda Morza. Do Jej kultu byłem wdrażany od wczesnego dzieciństwa, w mojej rodzinnej parafii jest sanktuarium Matki Bożej Nieustającej Pomocy. A zostałem posłany do ludzi ciężkiej pracy. Stąd pszczoła, symbol pracowitości, wychwalana w Exultecie śpiewanym w Wielką Sobotę. Przy poświęcaniu świecy paschalnej śpiewa się: „...Znamy już wymowę tej woskowej kolumny, którą na chwałę Boga zapalił jasny płomień. Chociaż dzieli się on, użyczając światła, nie doznaje jednak uszczerbku, żywi się bowiem strugami wosku, który dla utworzenia tej cennej pochodni wydała pracowita pszczoła”.

Natomiast na wybór mojego biskupiego zawołania mieli wpływ Benedykt XVI i abp Kazimierz Majdański. Papież w książce „Jezus z Nazaretu” rozważa te słowa w kontekście modlitwy „Ojcze nasz”: Bóg obiecał chwałę nieba tym, którzy wypełniają Jego wolę. Arcybiskup zaś uczył nas, że nawet w „przedsionku piekła”, jakim były obozy koncentracyjne, można było być wiernym Bogu i ojczyźnie oraz wypełniać wolę Bożą. Facere voluntatem Tuam – pełnić Twoją wolę – to program mojej posługi w Kościele Chrystusowym.

Bp dr Grzegorz Kaszak (1964) święcenia otrzymał w 1989 r. Doktoryzował się w 1998 r. – na podstawie pracy „Miłość odpowiedzialna i antykoncepcja w katechezie Jana Pawła II” – na Papieskim Uniwersytecie Świętego Krzyża w Rzymie. W latach 1992–2002 pracował w Papieskiej Radzie ds. Rodziny. Potem był rektorem Papieskiego Instytutu Polskiego w Rzymie, a następnie sekretarzem Papieskiej Rady ds. Rodziny. Rok temu, 4 lutego 2009 r. papież Benedykt XVI mianował go drugim w historii biskupem ordynariuszem diecezji sosnowieckiej. Ingres do katedry, połączony z przyjęciem sakry biskupiej, odbył 28 marca 2009 r.

Nawet jeden człowiek, który neguje prawo do życia nienarodzonych, jest wyzwaniem dla całego Kościoła.

Człowiek, gdy uznaje się za mądrzejszego od Boga i lekceważy Jego prawa, zawsze sprowadza nieszczęście.

opr. aś/aś

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama