Misja i komercja

Puls z tak „komercyjną” ofertą programową stał się dla franciszkanów niechciany jak gorący kartofel...

"Idziemy" nr 10/2010

Ks. Henryk Zieliński

Misja i komercja

Rynek mediów rządzi się prawami, które często odbiegają od zasad ewangelicznych. Może z wyjątkiem jednej: „Bądźcie przebiegli jak węże, a nieskazitelni jak gołębie”. W ostatnich dniach przekonali się o tym nie tylko franciszkanie, ale i środowisko Radia Maryja i Telewizji Trwam. Ktoś bowiem rozprowadzał podrobione blankiety wpłat rzekomo na wsparcie dzieł o. Tadeusza Rydzyka CSRR, ale podawał własny numer konta w mBanku. Bank ponoć nie zauważył, że dane wpisane w tytule przekazu nie zgadzają się z personaliami właściciela konta i przelewał oszustowi pieniądze.

Sprawa jest wyjątkowo delikatna i bulwersująca. Po pierwsze, uczestniczył w tym bank, który ma być instytucją zaufania publicznego. Po drugie, wśród okradanych było wielu ludzi biednych i starszych, którzy łożą wdowi grosz na wsparcie swojego ulubionego radia. Po trzecie wreszcie, oszuści posłużyli się marką mediów, które jako element konstytucyjnego ładu i podmiotowości społeczeństwa muszą być pod szczególną ochroną prawa. Podszywanie się pod media, nawet sytuacjach tak wyjątkowych jak wojna – przed kilku laty agenci przebrani za dziennikarzy uśmiercili przywódcę terrorystów – musi wywoływać oburzenie demokratycznego świata. Dlatego sprawność śledztwa będzie tej samej rangi testem dla polskiej demokracji, jak śledztwo w sprawie kradzieży słynnego napisu z bramy muzeum KL Auschwitz.

Sam fakt istnienia Radia Maryja i Telewizji Trwam jest ważnym przyczynkiem do dyskusji o granicach miedzy misją i komercją w mediach. W ostatnich latach upowszechniło się bowiem podejście anglosaskie, według którego media zaliczane są do kategorii usług. W tym samym zresztą duchu przestaje się mówić o służbie zdrowia, a mówi o „świadczeniu usług medycznych”. Sęk w tym, że kryterium nadrzędnym w podejściu do usług jest opłacalność, a nie zaspokajanie realnych potrzeb człowieka. W mediach nie liczy się wtedy dobro ani prawda, ale to, co się dobrze sprzeda. Stąd sposób funkcjonowania mediów utrzymywanych przez jakaś grupę społeczną, która się z nimi identyfikuje i przez nie zyskuje prawo głosu w życiu publicznym, jest zaprzeczeniem zasad takiego liberalizmu, który przeradza się w totalitaryzm. Dlatego obawy dyrektora Radia Maryja, czy owe oszustwa nie były dziełem prowokatorów w rodzaju tych, którzy przed ostatnimi wyborami nawoływali: „Schowaj babci dowód”, mogą być uzasadnione.

Na dodatek Telewizja Trwam jest od końca lutego jedyną katolicką telewizją w Polsce. Ojcowie franciszkanie wyzbyli się bowiem do reszty udziałów w telewizji Puls na rzecz zaczynającego niedawno od 5% Dariusza Dąbskiego. Sposób przejmowania stacji przez Dąbskiego, który faktycznie już od dłuższego czasu zarządza nią – za zgodą franciszkanów – jednoosobowo, był wyjątkowo metodyczny i na obecnym etapie nieuchronny. Od minionych wakacji zakonnicy nie chcieli już rozmawiać o Pulsie, w którym mieli jeszcze 25% udziałów. Zwłaszcza o wieczornym programie „Goło i wesoło”, przy którym dawne scenki z Big Brothera to była niewinna dobranocka. Puls z tak „komercyjną” ofertą programową stał się dla franciszkanów niechciany jak gorący kartofel.

Dziś Dąbski jako właściciel katolickiej w zamysłach stacji ogłosił oddzielenie misji od komercji i plan budowy telewizji rozrywkowej. Sądząc po rozrywce prezentowanej w Pulsie w ostatnich miesiącach, można się więc spodziewać wszystkiego. Takie zwycięstwo komercji nad misją jeszcze długo będzie się odbijać czkawką całemu Kościołowi w Polsce.

opr. aś/aś

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama

reklama