Łaski uprzedzające są równie cenne, gdyż pomagają nam ujść przed niebezpieczeństwem
Wydawnictwo Promic
Warszawa
maj 2010
ISBN 978-83-7502-175-2
Format książki: 125x196 mm
Spis treści |
---|
WSTĘP |
Dla kogo jest ta książka? |
Metoda |
Trzy niebezpieczeństwa, których należy unikać |
Dwie drogi do efektywnej lektury |
ROZDZIAŁ I. Znaleźć siłę do walki |
Maj, Roland Garros |
Dobry trener |
Gwałtowność serca |
Przykład św. Pawła i wizja celu |
Nie obniżać poprzeczki |
Dlaczego mamy walczyć? |
Dla zaprawionych w walce |
Dla tych, którzy nie mają więcej chęci lub siły, by walczyć |
Ci, którzy zwątpili w siebie |
Zmęczeni, wyczerpani, rozczarowani |
Gdy tracimy ochotę do życia |
Nie mamy równych sił w walce |
Walka ta nie jest twoja, lecz moja |
„Wcale się nie bój” |
Nieprzyjaciel nie ma innej siły niż ta, którą mu przypisuje nasza wyobraźnia |
O dobrodziejstwie pokus |
Upodobanie do niebiańskiej walki |
ROZDZIAŁ II. Przeciwko komu walczyć? |
Rana grzechu pierworodnego |
Pierwotnie – upadły anioł |
Jaka jest moc diabła? |
Diabła nie można więc niedoceniać ani przeceniać |
Wyjść z ciemności niewiedzy |
Istnienie diabła jest rzeczywiste |
Diabeł i demony rozpoznają Chrystusa! |
Nie wszystko, co przekracza możliwości natury, pochodzi koniecznie od Boga |
Ograniczony dostęp |
Złośliwe nękanie i przypadki opętania |
Teren „Innego” |
Drzwi wejściowe |
Zły się ukrywa |
„Taplać się w swoim błotku” |
Walka wewnętrzna i zewnętrzna |
Punkt centralny: nasze współdziałanie |
Świadectwa zwycięstwa |
Nowy człowiek |
ROZDZIAŁ III. Pustynia – podjęcie wyzwania |
Pustynia |
Duch, który prowadzi na pustynię |
Pustynia odsłania wnętrze ludzkiego serca |
Zgoda na zatrzymanie się |
Niebezpieczeństwo pustki |
Nie bój się, pozwól, by Chrystus na Ciebie patrzył |
Pierwsi Ojcowie Pustyni |
Diabeł oddalił się na pustynię |
Walka otwarta |
Wyśmiać demony |
Walka z demonami i walka z namiętnościami |
Wiadomość dla miłośników przygód |
ROZDZIAŁ IV. Trzy kuszenia Chrystusa |
Czterdzieści dni na pustyni |
Kuszenia Jezusa |
To, że jesteśmy kuszeni, nie oznacza, że grzeszymy |
Pokusa nie trwa bez końca |
Demaskacja diabła i jego wyjście z cienia |
Przejrzystość serca naszą bronią |
Zdeprawowanie naszych zdrowych pragnień |
Pierwsza pokusa: ciało |
Druga pokusa: szantaż i próżna chwała |
Trzecia pokusa: idole, władza |
ROZDZIAŁ V. Pycha i pokora |
Pokora jest bronią par excellance |
Strach przed pokorą |
Pycha rozdyma nasze poczucie wartości |
Fundament zawierzenia |
Odcięcie się od Boga |
Rozpoznanie reakcji wynikających z pychy |
Między surowością a zbytnią liberalizacją zasad |
Cierpliwość i pokora |
Cierpliwość i miłosierdzie wobec samego siebie |
Technika „przejścia pod spodem” |
Z Najświętszą Dziewicą – zwycięstwo |
Zmiażdżyć głowę a nie ogon |
ROZDZIAŁ VI. Próby i słabe punkty |
Rozbicie |
Ogołocenie |
Podobni do kaczek |
Rozróżnienie między próbą a pokusą |
Koniec z fatalizmem... |
Wspaniały Hiob |
Zło przytłaczające człowieka |
Kryzysy i nawrócenie |
Uzdrowienie duchowe |
Kryzys egzystencjalny lub powołania |
Kryzys duchowy |
Mądrość i roztropność |
Słabe punkty i momenty słabości |
Orzech laskowy i „liche wino” |
Czym chcę się stać: „winem lichym”, „winem dobrym” czy „octem”? |
Lenistwo |
Martwy punkt i bieg wsteczny |
Nacisk na słabe punkty |
Rany i przestroga |
Nowe etapy |
Tarzan i liana |
ROZDZIAŁ VII. Kłamstwo |
Pułapka „jeśli” i pułapka oskarżenia |
Wstręt przed kłamstwem, lecz |
Podejrzenie |
Deformacja informacji |
Przesada |
Niebezpieczeństwo dwulicowości |
Kłamstwo jako obrona |
Apel sumienia |
Kłamca, który nie wie, że jest kłamcą |
Pozór prawdy i dobra |
Radość czystego serca |
ROZDZIAŁ VIII. Anioł światłości i pedał gazu |
Fałszerstwo |
Adaptacja metody |
Trampolina |
Znak Zorro |
Pedał gazu |
Symptomy przyspieszenia |
Jak udaremnić pułapkę? |
Nauka z prześledzenia minionych wydarzeń |
Zejście z właściwej drogi |
Powrót Zorro |
ROZDZIAŁ IX. Złe myśli i słowa, które zabijają |
Oszczerstwo i kalumnia |
Myśli świadczą o stanie zdrowia naszego serca |
Skierowanie uwagi na myśli i dar rozumu |
Myśli osądzające |
Dyskusja równego z równym |
Wymyślanie scenariuszy |
Krecia robota |
Uciekać, unikać i chronić się |
Konflikty i zerwania |
Niebezpieczeństwo zamknięcia sięw swoich myślach |
Mały kamyczek |
Moc wychwalania |
Sposoby reagowania na słowo, które nas wyprowadziło z równowagi: |
ROZDZIAŁ X. Trening |
Wojujący i praktykujący |
Wybierzcie swoją broń! |
Ćwiczenie posługiwania się bronią |
Trening w „czasie pogody” |
Dobre i złe nawyki |
Rany i wady |
Owoc systematycznego wysiłku |
Teren ćwiczeń |
Nie wystarczy wykorzenić, trzeba sadzić! |
Nasze postanowienia i dyscyplina Ducha Świętego |
Stanowczość i autorytet wiary |
ROZDZIAŁ XI. Spis pułapek i broni |
Ostatnie uwagi |
Ostatnie rady i pas startowy |
PRZYPISY |
fragment książki
Dla nas samych
Każdy, kto podejmuje życie duchowe, zdaje sobie dobrze sprawę, że jest to niełatwa droga, a dobra wola nie zawsze wystarcza, by iść do przodu. Nie tylko własna słabość przeszkadza nam w czynieniu postępów, lecz także pewien ukryty czynnik, który się tu miesza i wciąż coś „dorzuca”.
Jeśli chcemy uwolnić się od tego, co przeszkadza nam w drodze, musimy nauczyć się rozpoznawać źródło naszych wewnętrznych poruszeń. Rozpoznawać rzeczywiste motywacje, które ukrywamy za racjonalnymi wyjaśnieniami. Nasze stany duchowe mają własne przyczyny i łatwiej zdobędziemy nad nimi władzę, jeśli je zrozumiemy.
W rezultacie nieustannie stoimy przed wyborem: pozostać na powierzchni naszego jestestwa i dalej bezładnie poddawać się wielorakim wpływom, albo zanurzyć się w głąb: w pełnię naszego powołania. Jeśli chcemy odpowiedzieć na wezwanie do świętości, musimy uświęcić naturalne poruszenia naszego serca, gruntownie badając ich znaczenie. Wszystko to wymaga nauki i czasu.
Ojcowie Pustyni wiedzieli, jak przekazać swym uczniom sztukę kierowania samym sobą. Dlatego też dziełko to podejmuje ich nauczanie (szczególnie Doroteusza z Gazy) i aktualizuje je.
Im lepiej poznamy owe drogi, tym pełniej, wolni i radośni, będziemy mogli – w ślad za Chrystusem – realizować nasze powołanie.
Choć nie wszystkie opisane sytuacje będą nas dotyczyć, dziełko to ostrzeże nas przed nimi. Łaski uprzedzające są równie cenne, gdyż pomagają nam ujść przed niebezpieczeństwem.
Dla tych, których prowadzimy w życiu duchowym
Dziełko to może nam również wskazać właściwą drogę do zrozumienia rozmaitych sytuacji i pomóc w subtelniejszym ich rozróżnianiu – przyniesie to korzyść tym, których prowadzimy w życiu duchowym. (…)
Zaczynacie dzisiaj walkę przeciw
wrogom waszym,
niech trwoga przed nimi was nie ogarnia!
Niech serce wam nie drży!
Nie bójcie się nie lękajcie się!
Gdyż z wami wyrusza Pan, Bóg wasz,
by walczyć przeciw wrogom waszym
i dać wam zwycięstwo.
[Pwt 20,3-4]
Jako studentka spędzałam godziny na śledzeniu turnieju Rolanda Garrosa w telewizji – byłam wówczas w trakcie powtarzania materiału, kilka dni przed egzaminami. To właśnie podczas oglądania tych rozgrywek narodziła się we mnie na nowo chęć do walki o dobre rezultaty. Z przykładu tenisistów czerpałam w owym czasie siłę niezbędną do poradzenia sobie z ogromną liczbą wykładów, która wydawała mi się prawdziwą przeszkodą.
W rozgrywkach tenisowych, zadziwia rola i waga „nastawienia psychicznego”. Jeśli w trakcie meczu zawodnik pozostaje pod wrażeniem swego przeciwnika lub ogarnia go zwątpienie z powodu własnych błędów – staje się psychicznie słabszy i szybko traci seta, a następnie zwycięstwo w całym meczu. Chyba że ma dobre nastawienie psychiczne, które pozwala mu się opanować i odzyskać przewagę. Aby wygrać mecz, trzeba mieć technikę, kondycję, dobre nastawienie psychiczne i przede wszystkim trzeba chcieć odnieść zwycięstwo. W życiu duchowym jest dokładnie tak samo.
Są różne osoby, które nas w życiu stymulują. Mogą to być np. mistrzowie sportu czy znane osobistości, albo też inni ludzie. Ich determinacja w kroczeniu do przodu lub ich entuzjazm pobudzają nas do działania. Są to osoby, z którymi się obcuje i które sprawiają, że dorastamy i pokonujemy kolejne etapy. Jeśli zasada ta jest prawdziwa w stosunku do ludzi, których spotykamy w codziennym życiu, to jest o wiele prawdziwsza w odniesieniu do świętych w niebie, którzy są w stanie zrobić nam prawdziwy trening! Nie tylko nas stymulują, lecz także mogą dla nas działać, jeśli kierujemy do nich nasze wołanie. Św. Teresa od Dzieciątka Jezus wiedziała o tym dobrze, przed śmiercią wyrzekła takie słowa: „Czas w niebie będę spędzać na czynieniu dobra na ziemi”.
cytaty | wytrwali i gwałtowni
OJCIEC ARSENIUSZ ZAWSZE sobie powtarzał: „Arseniuszu, po co opuściłeś świat?”. A my trwamy w takiej beztrosce, że nie wiemy, ani po cośmy świat opuścili, ani czegośmy chcieli. Dlatego nie tylko nie postępujemy naprzód, ale zewsząd doznajemy udręki. Spada to na nas dlatego, że sercom naszym brak stanowczości. Naprawdę gdybyśmy zechcieli trochę się potrudzić, niedługo by trwało bojowanie i cierpienie. Chociaż na początku człowiek musi się zmuszać do walki, ale jeśli ją toczy, powoli robi postępy. Później już wypełnia wszystko w pokoju serca. Bóg bowiem widział przymus, jaki on sobie zadawał, i zesłał mu pomoc.
I my więc zadajmy sobie przymus, zacznijmy dzieło, zapragnijmy wreszcie dobra. Bo chociaż jeszcze nie jesteśmy doskonali, ale samo pragnienie jest dla nas początkiem zbawienia.
[ŚW. DOROTEUSZ Z GAZY]
CHCĘ CIĘ KOCHAĆ jak dziecko i chcę walczyć jak nieustraszony wojownik.
[ŚW. TERESA OD DZIECIĄTKA JEZUS]
Niektórzy twierdzą: „To święci nas wybierają”. Istotnie, kto chce tego doświadczyć, musi uważać na znaki zapowiadające takie spotkanie. Może się to dziać przez tekst świętego, który do nas w szczególny sposób przemówi i doda nam odwagi. Trzeba więc starać się tego świętego poznać i modlić się do niego. W ten sposób pozwolimy mu, by się wstawiał za nami i dla nas działał zgodnie z właściwą mu łaską. Pomoc świętych jest tak samo rzeczywista jak pomoc osób tu, na ziemi. Święci naprawdę mogą nam pomóc w walce duchowej. (…)
Jeśli ktoś nie ma już siły, by walczyć, lub stracił chęć, by dalej iść do przodu, musi podjąć na nowo, krok po kroku, drogę walki duchowej. Zwątpienie i pojawiające się w ślad za nim uczucie rozpaczy jest najczęstszą pułapką, w jaką w tym czy w innym momencie wszyscy wpadamy.
Poddając się zwątpieniu, pozwalamy, by opanował nas pewien rodzaj wewnętrznej śmierci. To nasz pęd życiowy został dotknięty chorobą. Dokładnie to samo przydarzyło się Eliaszowi (1 Krl 1-8) podczas jego ucieczki przed Izebel: „A sam na o jeden dzień drogi odszedł na pustynię. Przyszedłszy, usiadł pod jednym z janowców i pragnąc umrzeć, powiedział: »Wielki już czas, o Panie! Zabierz moje życie, bo nie jestem lepszy od moich przodków«”. Z dalszego ciągu historii dowiadujemy się, jak do Eliasza przybył dwukrotnie anioł i dał mu jedzenie, zachęcając go do „powrotu do życia”: „»Wstań, jedz, bo przed tobą długa droga«. Powstawszy zatem, zjadł i wypił. Następnie umocniony tym pożywieniem szedł czterdzieści dni i czterdzieści nocy aż do Bożej góry Horeb”. My również mamy dostęp do tego samego chleba z nieba, który nam daje i przywraca życie. Ten chleb to Eucharystia. Jest ona mocą życia, gdyż tym, co otrzymujemy, jest życie samego Chrystusa. W ten sposób Eucharystia przywraca nam ów pęd życiowy, którego potrzebujemy, by kontynuować drogę: „Jedz i pij, w przeciwnym razie droga będzie dla Ciebie zbyt długa”.
świadectwo | zwycięstwo nad zwątpieniem
WSPÓLNOTA JEST CZASAMI trochę szalona... Mieć odwagę poprosić mnie o zaśpiewanie partii altu w czterogłosowym chórku, który miał wykonać psalm na nieszporach.
To prawda, że od dwóch lat śpiewałam w parafialnym chórze w altach i – choć zostałam tam zepchnięta przez zbyt liczne soprany – byłam szczęśliwa i coraz bardziej pewna siebie.
Nabrawszy rozmachu, z kolei ja okazałam się szalona i na wezwanie odpowiedziałam „tak” – przepełniona wielkim pragnieniem, aby zaśpiewać, zapomniałam jednak, że... nie mam zbyt dobrego słuchu i nie znam się na solfeżu. Zaczynają się więc próby – w moim pokoju, w towarzystwie cierpliwego męża, który puszcza mi na komputerze pozostałe głosy. Jest prawie doskonale. Pełna ufności idę na nabożeństwo. A tam, w chwili, w której zbliżam się do mikrofonu, wszystko ulatuje: początkowa nuta, sposób, w jaki mogłabym się doczepić do innych głosów, harmonia... Spojrzenie zagubione na wersetach bez związku... ulga z odnalezienia melodii sopranu, lecz po oczach sopranistki rozpoznaję, że śpiewam zupełnie fałszywie. Prawdziwa tortura! Nabożeństwa kończy się beze mnie, a smutek i zwątpienie dręczą mnie przez wiele dni.
Dzięki cierpliwości siostry Anny Teresy, która decyduje się zostawić ten sam psalm na kolejne miesiące, powoli akceptuję, że mój głos nie zawsze jest właściwy, lecz odgrywa służebną rolę. Moja powolna śmierć dla mnie samej pozwala mi porzucić własny punkt widzenia obciążony perfekcjonizmem i przybliża mnie do punktu widzenia Boga, całkiem uproszczonego, jakby mnie przeprowadzała z jednego brzegu na drugi. W rozbłysku nowego światła wszystko staje się nieważne: Pan daje mi się rozkoszować łaską uczestniczenia w nieszporach. Błogosławione fałszywe dźwięki! Wyzwolona, spokojna i ufna, odkrywam szczęście modlenia się i śpiewania, śpiewania i modlenia dla chwały Bożej. Amen!
[Elżbieta]
Możemy popaść w zwątpienie z własnego powodu i mieć z tej przyczyny pretensje do siebie. Za tym rodzajem zwątpienia często się kryje jakaś cząstka pychy, gdyż w głębi serca myślimy: „Nie jestem tak dobry, jak bym tego chciał, rozczarowałem się sobą”.
Nie jest łatwo zaakceptować swe ubóstwo i jednocześnie zachować chęć do zmiany. Jednak, jeśli zwątpienie odsłania naszą słabość, staje się bodźcem do o wiele intensywniejszego szukania pomocy u Boga. „Moc bowiem w słabości się doskonali” (2 Kor 12,9) – mówi nam Pan. Przede wszystkim zaś: „A jeśli serce oskarża nas, to Bóg jest większy niż nasze serca i zna wszystko” (1 J 3,20).
Mogło się zdarzyć, że niepowodzenia – nasze lub cudze – zdusiły nasz poryw i zatrzymały w biegu. Doświadczenia, które zsyła nam życie, wraz z rozczarowaniami i zmęczeniem być może sprawiły, że jesteśmy wyczerpani. To właśnie w tej „dolinie łez” Bóg chce na nowo otworzyć „bramę Nadziei” (por. Oz 2,17). Zachęca nas do wytrwania w naszym powołaniu niezależnie od życiowych sukcesów.
W tych właśnie chwilach powinniśmy wierzyć, że nie zostaliśmy zapomniani w tłumie. Nasze powołanie pogłębia się, czerpiąc zyski z doznanych przez nas zniewag i niepowodzeń, jako że Bóg – dlatego że jest Bogiem – umie z każdego zła wydobyć dobro. Jest zwycięzcą. Jego miłosierdzie udaremnia wszelkie ludzkie rozumowanie.
Jak więc wyruszyć na nowo? Krok po kroku, pokonując od nowa kolejne etapy, jeden po drugim. Tego, kto znalazł się w „dolinie łez”, Bóg nie od razu poprowadzi do wyjścia bezpieczeństwa – cudownej ucieczki, lecz zapewnia go, że będzie mu towarzyszył krok po kroku. „Chociażbym chodził ciemną doliną, zła się nie ulęknę, bo Ty jesteś ze mną” (Ps 23 [22], 4). Towarzyszy mu w przeprawie, w dojściu do następnego zbocza, następnej rzeki. Nie tylko otwiera nam „bramę Nadziei”, lecz także pomaga przez nią przejść, wie bowiem, że jesteśmy poranieni i że bez Niego nic nie możemy zrobić.
świadectwo | „diabełki”
PRZYPOMINAM SOBIE SEN, który miałam mniej więcej w tym wieku i który wyrył się głęboko w mej pamięci. Śniło mi się jednej nocy, że wyszłam przejść się samotnie po ogrodzie. Doszedłszy do stopni schodów, na które trzeba było wejść, aby się tam dostać, zatrzymałam się z przerażenia. Przede mną, obok altany, znajdowała się beczka wapna; na tej beczce dwa szkaradne diabełki tańczyły z zadziwiającą zwinnością, pomimo ciężkich żelaznych kajdan, jakie miały na nogach. Nagle rzuciły na mnie ogniste spojrzenie, po czym w mgnieniu oka, zdawało się bardziej przerażone ode mnie, zeskoczyły z beczki i uciekły skryć się w bieliźniarni, która znajdowała się naprzeciw. Widząc, jak wielkie z nich tchórze, chciałam się przekonać, po co tam poszły i w tym celu zbliżyłam się do okna. Biedne diabełki biegały tam po stołach, nie wiedząc, w jaki sposób umknąć przed moim spojrzeniem; raz po raz zbliżały się do okna, podglądając niespokojnym wzrokiem, czy jeszcze przy nim jestem, a widząc mnie, z rozpaczy zaczynały biegać na nowo. Ten sen nie ma w sobie na pewno nic nadzwyczajnego, niemniej jestem przekonana, że Dobry Bóg dlatego pozwolił mi go zapamiętać, by mnie upewnić, że dusza w stanie łaski nie powinna obawiać się szatanów, tchórzliwych, niezdolnych znieść spojrzenia dziecka...
[św. Teresa od Dzieciątka Jezus]
Czasami brakuje nam nie sił do walki, lecz samego pragnienia, by żyć. Uczucie to jest głębsze niż zwykłe zwątpienie. Pragnąć śmierci, by znikło obecne cierpienie, to znak, że została połknięta „śmiertelna trucizna”. Być może wiąże się to z jakimiś praktykami okultystycznymi, które dokonały w nas swego dzieła zniszczenia (por. s. 63-67); jakikolwiek byłby tego powód, szukanie wsparcia w sakramentach, modlitwa Kościoła, a zwłaszcza modlitwa wstawiennicza są tu niezbędne. Są walki, z których nie można wyjść zwycięsko o własnych siłach. Kościół jest dobrą matką, która niesie nam pomoc w nieszczęściu. (…)
Tak naucza św. Ignacy w Regule 12 (por. s. 28). Według niego, Nieprzyjaciel ma tylko tę siłę, którą pod wpływem strachu nadaje mu nasza wyobraźnia. Będzie tym silniejszy, im bardziej będziemy się go bać. Istotnie, strach nie tylko nas osłabia, sprawiając, że tracimy środki obrony, lecz przede wszystkim pokazuje, że wierzymy w siłę tego, kto nas atakuje. Nie ma nic równie dobrego, by zapewnić Nieprzyjacielowi przewagę. Św. Ignacy ilustruje to za pomocą bardzo trafnego przykładu, choć, całkiem słusznie, nie spodoba się on płci żeńskiej. Inny przykład, który pomoże nam uzmysłowić sobie tę sytuację, mówi o małych pieskach: jeśli czują one, że się ich boimy i staramy się przed nimi uciec, rzucają się kąsać nasze łydki. Jeśli jednak patrzy się im w oczy i zdobywa nad nimi przewagę już przez samo spojrzenie, psy uciekają z podkulonymi ogonami, ujadając jeszcze trochę w celu zachowania pozorów.
Dla nas, chrześcijan, tym, co pozwala nam nie bać się przeciwnika i mieć „ducha zwycięzcy”, jest zwycięstwo odniesione przez Chrystusa.
Walka duchowa zasadza się na tym, że zwycięstwo Chrystusa objawia się w nas – ludziach. Dlatego każda pokusa skłania nas do tego, byśmy się uchwycili Boga-Zwycięzcy i błagali o Jego łaskę. Jaki to piękny trening! Nabywamy w ten sposób dobrych odruchów duchowych zapewniających zwycięstwo! W miarę kolejnych zwycięstw umacnia się w nas także „duch zwycięzcy”.
Drugie dobrodziejstwo polega na tym, że pokusy wskazują nam, w jakim miejscu życia duchowego jesteśmy, wyprowadzają nas z iluzji lub zaślepienia względem siebie samych. Czy jesteśmy gotowi, by walczyć „aż do krwi” (Hbr 12,4), czy też wciąż jesteśmy nieco leniwi?
Trzecie dobrodziejstwo: poddana pokusie nasza dusza zostaje przywiedziona do pokonania nowego etapu. I to właśnie pokusa jest tą rzeczą, która nas do tego zmusza.
Najbardziej wzrastamy wewnętrznie nie wtedy, gdy wszystko idzie dobrze, lecz gdy napotykamy przeciwności. A więc jeśli walka duchowa jest przeżywana rozważnie i rozumnie, staje się źródłem wielkich duchowych postępów. Jednak jeśli się zdarzy, że przegramy bitwę, Bóg przewidział powtórkę: niepowodzenia zachęcają nas do nowych aktów wiary, spełnianych dzięki Bożemu miłosierdziu. Bóg więc może ze zła wydobyć dobro. Lecz uwaga! Boże miłosierdzie nie powinno czynić nas miękkimi i leniwymi, gdyż wpadniemy wówczas w sidła Nieprzyjaciela.
To wielka sprawa, że dzięki miłosierdziu Boga zawsze możemy podnieść się z upadku! Tylko On jeden zna sekret czynienia z naszych powrotów do Niego – nowych dróg. Jednak o wiele piękniejsza jest walka o zachowanie wierności, wzrastanie w czystości bez odrzucania Bożej łaski.
tekst źródłowy | naśladowanie Jezusa Chrystusa
JAK DŁUGO NA ŚWIECIE żyjemy, nie możemy być bez strapień i pokus. (...) Przeto każdy powinien by być zafrasowany swoimi pokusami i czuwać w modlitwach, by diabeł, który nigdy nie śpi, lecz krąży szukając, kogo by pożarł (1 P 5, 8), nie znalazł miejsca zwodzenia.
Nikt nie jest tak doskonały i święty, żeby niekiedy nie miał pokus. Nie możemy zupełnie ich nie mieć.
Pokusy są jednak często dla człowieka pożyteczne, chociaż uciążliwe i ciężkie, w nich bowiem upokarza się, oczyszcza i uczy się.
Wszyscy święci przeszli przez wiele strapień i pokus i udoskonalili się. A ci, którzy nie porafili znieść pokus, stali się źli i odpadli.
Nie ma stanu tak świętego ani miejsca tak ustronnego, gdzie by nie było pokus i przeciwności.
Człowiek, dopóki żyje, nie jest całkowicie bezpieczny od pokus, źródło pokus bowiem jest w nas, odkąd się w pożądliwości narodziliśmy. Gdy odchodzi jedna pokusa lub utrapienie, inna na to miejsce przychodzi. I zawsze coś do cierpienia mieć będziemy, bowiem utraciliśmy dobro naszej szczęśliwości.
Wielu usiłuje uciekać od pokus i jeszcze ciężej w nie wpadają. Przez samo uciekanie nie możemy zwyciężyć. Przez cierpliwość i prawdziwą pokorę staniemy się jednak mocniejsi od wszystkich wrogów.
[Tomasz à Kempis]
(…)
Czujne bowiem ucho nasłuchuje wszystkiego
i pomruk szemrań nie pozostaje ukryty.
Strzeżcie się więc próżnego szemrania,
powściągajcie język od złej mowy:
bo i skryte słowo nie jest bez następstwa,
a usta kłamliwe gubią duszę.
(Mdr 1,10-11)
„Jeśli jesteś Synem Bożym...” (Łk 4,3).
Początek zdania wraz z założeniem, że Jezus Chrystus jest Synem Bożym, jest dobry, lecz jego kolejne ogniwo to fałsz, który pociąga za sobą nieprawdziwą konkluzję. Odkrywamy tu Szatana jako mistrza sofizmatu. Sofizmat w filozofii to rozumowanie, które opiera się na prawdziwych przesłankach, lecz kończy absurdalnym wnioskiem. Generalnie, jest to rozumowanie fałszywe, choć z pozoru wydaje się ważne i przekonujące. W taki sposób postępuje Nieprzyjaciel, który jest kłamcą. Na nieszczęście, my także czasem stosujemy podobne chwyty.
Możemy użyć formy: „Jeśli...” lub „Gdyby...”, by zastosować szantaż lub wprowadzić zamaskowane oskarżenie. Czyż nie zdarza się nam powiedzieć lub usłyszeć: „Gdyby był dobrym księdzem, poświęcałby więcej czasu wiernym”? A nastolatek w wieku dojrzewania, który chciałby robić to, na co ma ochotę, czyż nie powie: „Gdybyś była naprawdę dobrą matką, zaufałabyś mi”?
Oskarżenia często dotykają bolesnych miejsc i wzbudzają w nas gwałtowne reakcje. Sprawiają, że się unosimy, ogarnia nas złość i mówimy nietaktowne, raniące słowa.
Oskarżyciel może więc działać w powyższy sposób, wślizgując się niepostrzeżenie do naszych myśli i niepokojąc nas słowami: „jeśli....”, „gdyby...”, przywodzi nas do osądzania lub oskarżania innych, a nawet samooskarżania się: „Gdybym była naprawdę dobrą matką, zaufałabym mu!”
Zobaczmy różnicę: gdy Jezus używa „jeśli”, jest to zachęta, by pójść dalej: „Jeśli chcesz być doskonały...” (Mt 19,21), zachęta, która odsyła nas do naszej wolności. Jezus nigdy nas nie wiedzie do oskarżania.
cytaty | zwodnicze slogany
OTO PRZYKŁADY zwodniczych sloganów:
Nie przesadzaj w umartwianiu się, stracisz zdrowie. Nie żyjemy w średniowieczu. Bóg nie wymaga od nas aż tyle!
Nie poświęcaj zbyt dużo czasu modlitwie, staniesz się mistykiem bez kontaktu ze światem, niezdolnym wywierać najmniejszego wpływu na swych braci.
Nie masz zupełnie czasu na modlitwę, przed tobą zbyt wiele pilnych zadań apostolskich do wykonania.
To normalne, że nie umiesz wytrwać w modlitwie, nie masz kontemplacyjnego usposobienia.
Nie bądź za dobry, nie można być naiwniakiem!
Masz prawo do złości. Złość dowodzi, że masz charakter!
Zawsze popełniasz te same błędy. Czy jest sens z nimi walczyć? Czy jest sens spowiadać się?
Nie spowiadaj się zbyt często, to wzmocni twoje skrupuły.
Inni chrześcijanie, nawet księża, nie są lepsi niż ty. Mają pełno wad. Dlaczego więc masz walczyć ze swoimi?
Jeśli będziesz za bardzo zwracał uwagę na swoje błędy i za bardzo chciał z nimi walczyć, staniesz się pesymistą i zrzędą.
Jeśli za bardzo będziesz ćwiczył w sobie pokorę, to wyjałowisz swoją ambicję, która w dzisiejszych czasach jest niezbędna, by wygrać współzawodnictwo, otrzymać pracę, utrzymać się w niej i podjąć się wielkich przedsięwzięć, które będą użyteczne dla innych.
Jeśli będziesz za bardzo posłuszny, staniesz się jednym z baranów Panurga; całkowicie stracisz swą osobowość.
[Pierre Descouvemont]
Jaka to obrzydliwa rzecz – kłamstwo! Generalnie wszyscy się z tym zgadzają, chyba że ktoś jest zdeprawowany. Taka postawa wpisuje się w nasze wychowanie i każdy wie, że nieładnie jest kłamać. Nie wystarczy jednak uznać rozumowo, że kłamstwo należy odrzucić, by je usunąć z naszego życia. To byłoby zbyt piękne! Nieprzyjaciel jest ojcem kłamstwa, kłamcą w całym tego słowa znaczeniu, który... nie powiedział jeszcze swego ostatniego słowa... ostatniego kłamstwa.
Uciekając się w życiu do drobnych kłamstw bez znaczenia, możemy być bardziej oswojeni z kłamstwem, niż nam się to wydaje... Na przykład, nie chcąc rozmawiać z daną osobą przez telefon, prosimy, by powiedziano, że nas nie ma.
Nauczmy się wykrywać owe zalążki oszustw, fałszywe usprawiedliwienia i preteksty. (…)
W Asteriksie na Korsyce jest słynny fragment: pewien Korsykanin się złości: „Jak to, czyżby moja siostra ci się nie podobała?!” Drugi odpowiada: „Ależ tak!”, na to ten pierwszy ponownie wpada w złość: „Jak to, podoba Ci się moja siostra?!!” Przykład ten pokazuje, że możemy odwracać sens słów i intencji drugiej osoby, gdy mamy do niej zły stosunek. Mamy zadziwiającą zdolność twierdzenia jednej rzeczy, a potem innej, całkiem odwrotnej, zgodnie z tym, co nas urządza. Mamy całą listę usprawiedliwień, które sobie wymyślamy. Weźmy przykład rozrzutnej kobiety, która, nie mogąc się powstrzymać, wydaje na wyprzedaży więcej niż powinna. Zamiast „wyspowiadać się” zawczasu mężowi („Kochanie, nie złość się, dałam się zwieść...”), wymyśla preteksty, by niczego nie powiedzieć: „On nie widzi, że nie mam dobrych butów. To nie jego wina, po prostu mu to umyka. Ukryję to wszystko w szafie i niczego nie zauważy. Dzięki temu nie będę musiała słuchać jego wymówek!”
Aby uchronić się lub obronić przed frustracją, którą nam ciężko znieść, jesteśmy w stanie sami siebie przekonać, iż, postępując lub myśląc w taki, a nie inny sposób, mamy całkowitą rację. Jest to okłamywanie samego siebie, co zostawia zawsze niesmak i rodzi fałsz.
przykład | mechanizm złej woli
SZATAN UŻYWA TU przerażającej mocy, którą ma nasza własna wola: chce do tego stopnia zamroczyć nasz rozum, aby nie mógł zobaczyć rzeczywistości. Głuchy nie jest gorszy od tego, kto nie chce słyszeć, ślepy – od tego, kto nie chce widzieć. Dewizą złej woli mogłaby być odpowiedź, którą niegdyś w charakterze dowcipu wkładano w usta każdego adiutanta. Odpowiedź ucinająca wszelki sprzeciw i niezadowolenie ze strony podwładnych: „Nie chcę o tym wiedzieć!”. Nasze sumienie nie przechodzi z dnia na dzień ze światła do ciemności – „zatwardziałości serca”, o której mówi często Biblia.
Człowiek rzadko dopuszcza się zła dla samego zła. Kiedy ulega pokusie kłamstwa lub nieczystości, najczęściej sam siebie przekonuje, że ma prawo pozwolić sobie na taką małą fantazję: „To nie jest znowu takie złe; zresztą wszyscy to robią!”. Inaczej mówiąc, wynajduje „dobre powody”, by „jeden raz” pozwolić sobie na wykroczenie. To właśnie w taki sposób jego sumienie stopniowo popada w uśpienie. Zauważmy, że niektóre czasowniki bardzo dobrze ukazują sposób, w jaki możemy oszukać nasz umysł, aby uznać postępowanie, które zadowala nasze namiętności: „Wynajdujemy dobre powody, by..., przekonujemy się, że..., pozwalamy sobie na..., mówimy sobie, że mamy rację...!”.
Taka jest właśnie tragiczna moc naszej wolności: człowiek ma przerażającą zdolność zmieniania sposobu myślenia zależnie od swych namiętności.
[PIERRE DESCOUVEMONT]
(…)
Przeciwnik wasz, diabeł,
jak lew ryczący krąży,
szukając, kogo pożreć.
(1 P 5,8)
We wcześniejszych rozdziałach zajmowaliśmy się omawianiem taktyk Nieprzyjaciela. Rozdział obecny będzie miał charakter podsumowania. Informacje w nim zawarte należy zestawić ze „arsenałem broni” ze s. 248.
Przypomnijmy, że celem Nieprzyjaciela naszych dusz jest zniszczenie całej naszej duchowej płodności i bogactwa. Jeśli zorientuje się, że ma przed sobą ucznia, który zrodzi owoce, ze szczególną determinacją będzie mu przeszkadzał w kroczeniu do przodu.
Prawidłowość ta dotyczy nie tylko człowieka, lecz również dzieła, ruchu czy wspólnoty. Do wszystkiego, co przynosi owoce, Nieprzyjaciel odczuwa wstręt. Będzie próbował zniesławić czyjąś dobrą reputację, zasiać podejrzenia, zgasić zapał i zniszczyć zaufanie.
Oby nikt nie stał się ofiarą tej walki, która jest toczona w naszym Kościele. Nauczmy się chronić siebie nawzajem. Niech Nieprzyjaciel nie znajdzie żadnej szpary ani szczeliny w naszym murze ! „Kto miłuje swego brata, ten trwa w światłości i nie może się potknąć” (1 J 2,10). Komunia stanowi tu prawdziwy szaniec. Gdy Nieprzyjaciel napotyka go, może w ostatnim odruchu nadziei chwycić się rzeczy materialnych (np. jakaś maszyna bez racjonalnego wytłumaczenia przestaje działać lub nagle się rozregulowuje), lecz generalnie nie pociąga to za sobą istotnych konsekwencji, ma działanie jednorazowe i jest raczej znakiem jego porażki!
Dar życia pozwala nam wziąć udział we wspaniałej przygodzie. Przygoda ta, jak każde safari, nie jest pozbawiona ryzyka – widzieliśmy to – ale stawka w owym wyścigu warta jest tego, by uwierzyć w jego sens i oddać mu się „duszą i ciałem”.
Pokora, zapał i czujność to trzy klucze do zachowania właściwego kierunku.
Czujność pozwala nam zobaczyć, gdzie możemy postawić nogę, i uniknąć pułapki.
Zapał (lub wytrwałość) sprawia, że zmierzamy śmiało do celu, kierujemy swe spojrzenie ku Chrystusowi (a nie ku Nieprzyjacielowi), przywiązujemy się do Niego całym sercem i wreszcie „stajemy się tym, czym prawdziwie jesteśmy”.
Jednak byłoby to niewystarczające, jeśli brakowałoby nam pokory, która daje równowagę i poczucie umiaru.
Gdy się idzie, nie powinno się wbijać wzroku w ziemię, bo wtedy ryzykujemy, że wpadniemy na latarnię. Nie należy też patrzeć w niebo, gdyż przestajemy wtedy iść chodnikiem. Trzeba opuszczać i unosić wzrok raz na jakiś czas, na moment, lecz przede wszystkim – spoglądać prosto przed siebie
Tak samo jest w naszym życiu. Musimy patrzeć prosto przed siebie, uważając jednocześnie na pułapki. A jeśli przez nieuwagę zdarzy się nam upaść, odbijmy się od ziemi jak od trampoliny i wyruszmy dalej w jeszcze piękniejszy sposób. Wydobywać dobro z wszelkiego zła, oto zwycięstwo odniesione dla nas przez Chrystusa. „Wszystko jest łaską” – mówiła św. Teresa od Dzieciątka Jezus.
opr. aś/aś