O „kapłanie szatana”, który stał się „apostołem różańca” i modlitwie, która przemienia świat
O mocy modlitwy różańcowej, „kapłanie szatana”, który stał się „apostołem Różańca”, sile „pompejanki” i miłosierdziu w praktyce - z Markiem Wosiem, redaktorem naczelnym czasopisma „Królowa Różańca Świętego”, rozmawia Agnieszka Warecka.
Maryja prosi o Różaniec! Dlaczego ta modlitwa jest tak ważna? Na czym polega jej fenomen?
Orędzia Maryi są tak proste, że… aż wydają się zbyt proste. Za wezwaniem do wierności modlitwie różańcowej kryje się głębsza tajemnica... My chcielibyśmy konkretnych odpowiedzi z nieba, a ono daje nam nieco zaskakującą, jakby ogólnikową wskazówkę. „Odmawiajcie Różaniec” - odpowiada Maryja na pytania dzieci w Gietrzwałdzie i Fatimie. Odmawiajcie go codziennie! Niby prosta rada, a ile idzie za nią znaczeń… „Odmawiać Różaniec” to inaczej znaleźć czas na regularną modlitwę i uczynić ją priorytetem w dniu wypełnionym obowiązkami oraz… rozrywką. „Odmawiać Różaniec” to znaczy poznać Ewangelię, czyli zastanowić się nad życiem Jezusa i Maryi, naśladować Ich i szukać sensu codziennych wyzwań. To wreszcie: kontemplować, przebywać w ciszy z Bogiem, odpoczywać w Nim. Modlitwa różańcowa pozwala zmieniać na lepsze siebie oraz świat. I mimo 100 lat mijających od objawień w Fatimie nic się w tej kwestii nie zmienia. Mamy skuteczne narzędzie - linę ratunkową rzuconą nam z nieba. Trzeba tylko się jej złapać!
Tymczasem wiele osób uskarża się na „problem” z Różańcem, bo „za długo” i „zbyt monotonnie”. Sens tej modlitwy bywa zawężany do „klepania” kolejnych „zdrowasiek” - bez rozumienia, jak wielkie znaczenie kryją przypisane do poszczególnych dziesiątków tajemnice. Jak prawidłowo modlić się na różańcu?
Cenne wskazówki co do istoty rozważań przekazał nam Jan Paweł II w liście apostolskim „Rosarium Virginis Mariae”. Pisał w nim m.in., iż powinny one wychodzić wprost z Ewangelii, więc podstawą ma być lektura fragmentu Pisma Świętego, a po nim wskazana jest chwila wyciszenia. Bez rozważań - jak pisał, odwołując się do Pawła VI i Ewangelii - Różaniec upodabnia się do wielomówstwa…
Chcąc poznać Różaniec, zacznijmy od lektury odpowiednich fragmentów Ewangelii. Przeczytajmy je, zastanówmy się nad nimi, uruchamiajmy wyobraźnię, przenosząc się w tamto miejsce i czas. Bądźmy otwarci na działanie Ducha Świętego. Zawierzajmy Bogu - przez ręce Maryi - nasze intencje. Unikajmy przy tym wielomówstwa, czyli „litanii” próśb „za wszystko” czy „o wszystkich”. Maryja była konkretna w rozwiązywaniu problemów - naśladujmy Ją w tym.
Różaniec zmienia życie - mówi ci, którzy zaufali Matce Bożej i sięgnęli po tę modlitwę niczym ostatnią deskę ratunku. Co zyskujemy, wzrastając w szkole Maryi? Czego Matka Jezusa może nauczyć współczesnego człowieka?
Wyciszenia. Widzimy na kartach Ewangelii, że Maryja, angażując się w kluczowe kwestie przełomowych wydarzeń w historii świata, nigdy nie histeryzuje, nie rozpacza, nie panikuje… Rozważa w sercu, podejmuje się wielkich wyzwań, przeżywa duchową udrękę, mimo to zachowuje emocjonalny dystans, który pozwala Jej uniknąć wielu pułapek. Nie pyszni się, pozostaje pokorną służebnicą Pańską. Pokorną, co nie znaczy wycofaną… Jest kobietą aktywną, obserwującą rzeczywistość, gotową do niesienia pomocy innym, otwartą na działanie Ducha Świętego. Jeśli będziemy skutecznie naśladować Maryję, możemy być pewni, że Bóg postawi przed nami duchowe wyzwania. Podstawowym wyzwaniem jest modlitwa za bliźnich, także nieprzyjaciół naszych i Kościoła. A kiedy będziemy doświadczać owoców modlitwy, staniemy się dla innych świadkami i… nauczycielami Różańca.
Jego wielkim propagatorem był bł. Bartolo Longo - „kapłan szatana” zwany po nawróceniu „apostołem Różańca”. Pan jest autorem jego biografii. Co jest urzekającego w tej postaci?
Dzień po zakończeniu Roku Różańca byłem z żoną na pielgrzymce w sanktuarium Matki Bożej Różańcowej w Pompejach. Ksiądz przewodnik opowiedział nam o budowniczym świątyni - bł. Bartolu, który w młodości był spirytystą i antyklerykałem. Jego duchowa przemiana wydała się nam zaskakująca, a zarazem inspirująca. W tym czasie byliśmy zaangażowani w szerzenie przez internet informacji pomocowych dla osób udręczonych duchowo. Pomyślałem, że bł. Longo to doskonały przykład dla ludzi, którzy - tak jak on - zawarli pakt ze złym duchem i są przekonani, że nie da się złamać tej pieczęci, że ich przeznaczeniem jest wieczne potępienie. Bartolo jest dowodem na to, że można zawrócić ze złej drogi i nawet zostać świętym! Po powrocie do kraju szukałem informacji o „apostole Różańca”. Okazało się jednak, że w języku polskim jest ich niewiele. Po kilku latach założyłem wydawnictwo, którego jedynym celem stało się wydanie książki bł. Longo o budowie sanktuarium w Pompejach…
Na szczęście dzieło wydawnicze rozrosło się, czego owocem są kolejne „pompejańskie publikacje” czyniące bł. Bartola bardziej znanym orędownikiem w trudnych sprawach. O co najczęściej proszą wierni za jego wstawiennictwem?
Jestem przekonany, że świętość Bartola może być inspiracją dla każdego. Łączył on zaangażowanie modlitewne z niebywałą aktywnością społeczną i charytatywną nastawioną na pomoc sierotom i dzieciom więźniów. Był gigantem wiary i miłosierdzia, słowa i czynu - aż trudno uwierzyć, jak wiele dobra Bóg przez niego uczynił. Staram się zachęcać innych do modlitwy za wstawiennictwem bł. Bartola za tych krewnych i znajomych, którzy walczą z Kościołem lub opowiedzieli się po stronie zła. Ponadto o cud potrzebny do jego kanonizacji, który jest tak bardzo oczekiwany w sanktuarium w Pompejach.
Nazwa miejsca kojarzą się nam z „nowenną nie do odparcia”, jak bywa określana „pompejanka”. Modlitwa ostatnio niezwykle modna i potrzebna, co potwierdzają liczne świadectwa. Skąd przekonanie o skuteczności tego 54-dniowego szturmowania nieba?
Wiara w skuteczność nowenny pompejańskiej opiera się na dwóch fundamentach: obietnicy Maryi, że „ktokolwiek pragnie otrzymać łaski”, ma modlić się na różańcu 27 dni, prosząc, i 27 dni, dziękując, oraz zobowiązaniu do dania świadectwa przez osoby, które otrzymały łaski dzięki tej modlitwie. Z jednej strony mamy więc zaproszenie do Różańca, a z drugiej dowód jego skuteczności. To takie duchowe perpetuum mobile. Pamiętajmy jednak, że nowenna nie działa w sposób magiczny i nie zawsze tak, jak tego oczekujemy. Bywają intencje źle sformułowane i sprawy, których sobie nie wymodlimy, np. nieśmiertelności czy wygranej w lotto. „Pompejanka” nie jest maszynką do spełniania życzeń. Jednak dobrze odprawiona zawsze przybliża nas do Boga i uzdrawia życie duchowe. Reszta jest tego konsekwencją…
Świadectwa łask uproszonych za pośrednictwem modlitwy różańcowej możemy odnaleźć m.in. na łamach dwumiesięcznika „Królowa Różańca Świętego”. Co leżało u podstaw powstania tego pisma?
Pragnienie rozpowszechnienia świadectw nowenny i przesłania płynącego z sanktuarium w Pompejach, jak też szerzenie duchowości bł. Bartola. Otrzymaliśmy tysiące świadectw. Uznając, iż nie można „chować światła pod korcem”, podjęliśmy się publikacji ich w internecie (www.pompejanka.pl), jak też we wspomnianym czasopiśmie. Kolejny cel to formacja w duchu różańcowym poprzez zachętę do naśladowania Maryi, podanie zrozumiałym językiem teologii maryjnej oraz wskazanie świętych, którzy kochali Ją i Różaniec. Piszemy z serca i z radością odkrywamy, że czyta nas cały przekrój społeczny: kobiety i mężczyźni, młodzi i starsi, szanowani obywatele oraz więźniowie. Wszystkich ich łączy sznur różańca.
Kolejne dzieło propagujące duchowość pompejańską to Fundacja Pomocnicy Królowej Różańca Świętego. A powstała, ponieważ…?
W rozmowie sprzed kilku lat pierwszy propagator nowenny pompejańskiej w Polsce - o. Stanisław Kałdon sygnalizował, że „nie można rozpowszechniać nowenny pompejańskiej bez dzieł miłosierdzia”. Ta mądra teza dała mi do myślenia. Zrozumiałem, że jeśli chcemy - wzorem Bartola - rozpowszechniać Różaniec i nowennę pompejańską, nie możemy poprzestać na modlitwie czy teoretyzowaniu. Potrzebne są konkretne czyny. Bł. Longo angażował się w pomoc dzieciom więźniów i samym osadzonym. Tak powstała fundacja, która stawia przed sobą konkretne zadania. Nie powiem, by były to działania na masową skalę, bo problemem są choćby ograniczenia finansowe, jednak - jak mawiał Bartolo - gdzie są szczere chęci, tam też niebo błogosławi zamiarom! Podam przykład: ostatnio nasi czytelnicy zaangażowali się w przygotowanie wyprawek dla dzieci więźniów. Obliczyliśmy dokładnie, ile czego potrzeba i… trafiliśmy na wyprzedaż, w konsekwencji czego pieniędzy starczyło nie tylko na wyprawki, ale i na dofinansowanie turnusu wakacyjnego, a nawet akcję ewangelizacyjno-rodzinną w więzieniu umożliwiającą spotkanie osadzonych z dziećmi. To dla nas jak trzykrotne błogosławieństwo! Każdy, kto chce współdziałać, jest mile widziany, lecz warunek, jaki sobie stawiamy, jest jeden: nie zarabiamy, ale wkładamy. Codzienność przekonuje nas, że Duch Święty pomnaża umiejętności.
I ostatnie pytanie: co spowodowało Pana zachwyt Różańcem?
Nie mogę powiedzieć, że urodziłem się z różańcem w ręku albo że od zawsze „czułem” tę modlitwę. Jako młody chłopak męczyłem się z Różańcem, zadając sobie m.in. pytanie, gdzie leży granica między kontemplacją a „klepaniem”. Wiele razy powtarzałem „Zdrowaś Maryjo” w uznaniu, że zbytnio się rozproszyłem i modliłem się niedokładnie. Okazało się to męczące na tyle, że na dłuższy czas zarzuciłem Różaniec. Jednak pewne „przypadkowe” wydarzenie w dniu, gdy Jan Paweł II zamknął Rok Różańca, zapaliło ogieniek w mojej duszy. Przełomem okazało się poznanie postaci bł. Bartola i zetknięcie z napisaną przez niego nowenną pompejańską. Dziś moja modlitwa może nadal nie jest doskonała, ale udoskonalająca się… Dobra rada, jaką mogę dać innym, jest taka, aby na modlitwie „nie spinać się”… Trzeba uznać swoją słabość i czasem zacząć od zera. Umiejętność modlitwy nabywa się trochę tak, jak dziecko uczy się mowy. Osobiście wierzę, że dzięki Różańcowi staję się po prostu lepszym człowiekiem. Czasem Bóg pozwoli zobaczyć też owoce modlitwy, co daje wielką radość i motywację…
Dziękuję za rozmowę.
Echo Katolickie 41/2017
opr. ab/ab