Modlitwa dziecka wyzwala miłość i potrafi otworzyć niebo. Zaskakujące historie uzdrowień

Zapewne nieraz słyszeliśmy o tym, że modlitwa dziecka ma szczególną moc i Bóg wysłuchuje jej jak żadnej innej. Jest w tym głęboka prawda, ale trzeba też uczyć dzieci modlitwy, aby faktycznie tak było.

Św. Jan Maria Vianney mówił:

„Ogromną zbrodnią jest sprawiać, by dzieci się nie modliły”.

Z kolei francuski zakonnik o. Daniel Ange podkreślał:

„Św. Franciszek Ksawery wysyłał dzieci, by modliły się nad chorymi, a ci zostawali uzdrowieni. Kto z nas, gdy zachoruje, woła najmłodszych, by modlili się o uzdrowienie? Widzielibyśmy o wiele więcej cudów! Znam wiele takich przypadków”.

I jeszcze dwa świadectwa. Pewna siostra zakonna, opowiadając o swojej ciężkiej chorobie, zaznaczyła:

„Dzieci, którymi na co dzień się zajmuję, przychodziły pod figurkę naszej patronki i razem z opiekunkami odprawiały w mojej intencji nowennę. Jestem pewna, że łaskę zdrowia, której doznałam, zawdzięczam ich prośbom”.

Pani Jadwiga opowiada o swojej wnuczce Marcie. – U jej mamy wykryto guza, już planowano operację. Marta, która miała wtedy sześć lat, często widziała mnie z różańcem w ręku. Postanowiła do mnie dołączyć. Dokładnie w 27 dniu nowenny pompejańskiej mama Marty usłyszała, że guz zniknął. Kiedy powiedziała to córce, mała stwierdziła: „To Matka Boża cię zoperowała”. Od diagnozy minęły dwa lata, wszystko jest w porządku. Dziś, kiedy tylko komuś dzieje się jakaś krzywda, Marta chwyta za różaniec i sama się dziwię, jak skutecznie wyprasza potrzebne łaski. Na przykładzie mojej wnuczki wiem, że modlitwa dzieci potrafi poruszyć niebo. Dlaczego tak jest? Marta mówi, że „Matka Boża z obrazka babci i Jezus klęczący na modlitwie zawsze wysłuchają prośby dziecka” – opowiada pani Jadwiga.

Aby uszczęśliwiać Jezusa

Co o modlitwie mówią same dzieci? Anna Stephan dzieli się rozbrajającymi wypowiedziami swoich pociech. 13-letnia Ala zaznacza:

„Modlitwa pomaga mi w wyciszeniu się po całym dniu; śpię spokojnie, bo wiem, że Bóg opiekuje się mną”.

Pięcioletnia Róża na pytanie o to, dlaczego się modli, z dziecięca szczerością wyznaje: „To oczywiste, żeby uszczęśliwiać Pana Jezusa”. 15-letni Kuba podkreśla:

„Modląc się, mogę poczuć się kochanym. Na Boga zawsze mogę liczyć. On zawsze jest obok. Modlę się też wtedy, gdy mam podjąć niełatwe decyzje, a także w trudnych chwilach; mam wtedy wsparcie i czuję się spokojniejszy”.

Dziesięcioletni Rafał mówi o radości płynącej z Komunii św. i z modlitwy. Dopowiada: „Najbardziej lubię modlitwę podziękowania, bo wtedy widzę więcej dobrych rzeczy”. Na koniec rzuca: „Religia to jedna z najlepszych lekcji. Martwię się, że za rok mogłoby jej nie być”.

Modlitwa wyzwala miłość

Ktoś może powiedzieć, że takie odpowiedzi wśród dzieci to wyjątki. Nie! To owoc mądrego wychowania i wiary rodziców! Byłoby ich zdecydowanie więcej, gdybyśmy my, dorośli, bardziej przykładali się do kształtowania dzieci. – W naszej rodzinie praktykujemy wspólną modlitwę wieczorną. Uczymy dzieci wchodzenia w dziękczynienie, zauważania tego, co dobre w naszym życiu. Jest też moment na przeproszenie i prośby, które wypowiada każdy członek rodziny. Są to jednocześnie chwile głębszego poznawania się, tego, co jest w naszych sercach, co jest naszą troską. Po takiej modlitwie jesteśmy bardziej skorzy do przytulenia, pogodzenia się, wybaczenia – wyznaje A. Stephan. Jej mąż Tomasz dopowiada: – Kiedy brakuje modlitwy i czasu ciszy, gdy minie długi czas od sakramentu pokuty albo kiedy żyjąc w szybkim tempie dnia, nie mamy chwili, by porozmawiać na temat tego, co dzieje się w naszym życiu, co czujemy do siebie wzajemnie i w relacji z Bogiem, to widzimy, że między nami pojawiają się napięcie, rozdrażnienie, smutek, niezrozumienie, forsowanie swoich pomysłów na jakieś działania. A jego żona uzupełnia: – Gdy widzimy, że takie momenty się przedłużają, jest dla nas ewidentne, iż to nie będzie służyć ani nam w małżeństwie, ani tym, którzy są obok nas. Wtedy musimy wrócić do praktyk, o których mówiliśmy wyżej, nie zaniedbywać ich. To jest swego rodzaju wysiłek – warty podjęcia, bo przynosi dobro dla nas wszystkich.

Z dziecięcą intuicją

Wróćmy do modlitwy dzieci. Skąd przekonanie o jej wielkiej mocy? – Myślę, że modlitwa dziecięca jest modlitwą na wskroś ewangeliczną. Realizowanie zachęty Jezusa pokazuje, że Bóg hojnie udziela swych łask człowiekowi, który mu bezgranicznie ufa i z prostotą do Niego się zwraca. Dziecko jest bardzo ufne, łagodne i nie ma w sercu podstępu czy kombinacji. Przedstawia fakty takie, jakimi one są. Stąd ta dziecięca modlitwa ma moc szczególną. Dziecko bezgranicznie ufa Bogu i modli się, bo już intuicyjnie wie, że wszystko zależy od Jego łaski. Dziecko skłania ku empatii, zrozumieniu i łagodności, co wywołuje wrażliwość w drugim człowieku. Jakże nie byłoby tak w oczach Boga? Chrystus swoiście nobilituje taką relację człowieka z Bogiem, kiedy uczy nas Modlitwy Pańskiej. Prosi, aby do Boga mówić Ojcze – Abba (Mt 6,9). Więź ojcowsko – synowska, czyli dziecięca, pokazuje hojność Boga, Jego gotowość i miłość do człowieka i jednocześnie zachęca do podjęcia takiej właśnie formy relacji – zaznacza ks. Michał Gosk, wikariusz parafii św. Michała Archanioła w Białej Podlaskiej. Obserwuje tę dziecięcą prostotę, towarzysząc duszpastersko najmłodszym skupionym w Dziecięcym Kole Różańcowym przy parafii, w której posługuje, np. kiedy najmłodsi formułują prośby przed modlitwą różańcową. – Dostrzegam w tym trochę odwrotny efekt pedagogiczny, bo to dzieci uczą mnie, dorosłego, jak najprościej zwracać się do Boga. Pamiętam, jak jedno z nich, podając intencję modlitewną, powiedziało: „Żeby leki babci na serce wreszcie zaczęły działać”. Taka dziecięca prostota wywołuje uśmiech, ale jednocześnie uczy, jaka może być relacja człowieka z Bogiem. Skoro to ujmuje nas, dorosłych, to czyż taka modlitwa niewinnego dziecka nie ujmie serca Boga? – pyta retorycznie ks. Michał.

Nie bójmy się uczyć dzieci modlitwy i prosić je, by modliły się w naszych intencjach. One potrafią otworzyć niebo i wyprosić każdy dar.

Podstawa trwałości naszych rodzin

ks. Jakub Wyrozębski, współorganizator Warsztatów Wychowania Chrześcijańskiego w diecezji siedleckiej

Pan Jezus zaprasza nas do praktykowania modlitwy rodzinnej słowami: „Gdzie dwaj albo trzej zebrani są w imię Moje, tam jestem pośród nich” (Mt 20,28). Każda modlitwa jest spotkaniem z Bogiem i okazją, by powiedzieć Mu: dziękuję, przepraszam, uwielbiam Cię i proszę. On jest dla nas najważniejszą Osobą i dla Niego chcemy żyć.

Modlitwa rodzinna ma dwa wymiary: duchowy i ludzki. Duchowy, bo spotykamy się z Bogiem osobiście i zarazem wspólnotowo, ludzki, bo w tym czasie małżonkowie klękają obok siebie, a dzieci przy rodzicach. Warto podkreślić, że ten czas można uznać za pewnego rodzaju antidotum na nasze przywiązanie do smartfonów i telewizorów. Modlitwa pomaga odłożyć wszystkie urządzenia i spotkać się razem, w realnym świecie, przed Bogiem. Ona porządkuje nasz dzień, pomaga wyrabiać dobre nawyki i otwiera nas na spotkanie z najbliższymi. Pierwszymi nauczycielami modlitwy są rodzice, a czasem dziadkowie. To oni powinni uczyć dzieci znaku krzyża i modlitewnych formuł.

Trzeba podkreślić, że w kwestii modlitwy ogromną rolę – jako mężowie i ojcowie – odgrywają mężczyźni. Zostaliśmy powołani do bycia autorytetem. Moc męskiego przekazu opiera się nie tylko na słowie, ale też na osobistym świadectwie. Widok modlącego się ojca bardzo mocno zapada w pamięć dziecka. Z modlitwą jest też związany temat obrazu Boga Ojca. „Malarzem” tego obrazu, szczególnie dla dzieci, staje się ich ziemski ojciec. Jeśli jest miłujący, kochający doceniający, przebaczający i obecny, to dzieci ten obraz przeniosą też na Boga. Zawsze będą Go postrzegały (pozytywnie lub negatywnie) tak, jak widzą swego tatę. Tych wszystkich wspomnianych cech mężczyzna uczy się na modlitwie i z osobistej relacji z Bogiem.

Modlitwa rodzinna ma nie tylko wymiar formacyjny i wychowawczy, ale też edukacyjny. Powinna być obecna od tych pierwszy faz rozwojowych dziecka. To nic, że maluch jeszcze w pełni jej nie rozumie, że nie do końca pojmuje jej słowa. Uczestnicząc w modlitwie, nieświadomie zapamiętuje jej słowa, ale też intuicyjnie dostrzega, że jest ona czymś ważnym dla rodziców. Spostrzega, że mama i tata odkładają wszystko inne na bok i gromadzą się wspólnie, by poświęcić swój czas na spotkanie z Panem Bogiem. Modlitwa rodzinna ma kluczowe znaczenie dla kondycji naszej wiary i relacji rodzinnych. Warto dbać o to, by nasze spotkania dokonywały się nie tylko przy stole, ale i na modlitwie. Jacek Pulikowski podkreśla, że doszedł do wniosku, iż doświadczenie kryzysu czy trudności w relacjach małżeńskich i rodzinnych zaczyna się zazwyczaj wtedy, gdy brakuje dwóch składników: małżeńskiego dialogu i modlitwy. To jest podstawa trwałości naszych rodzin. Wspólna modlitwa nie może być jednak tylko suchym nawykiem, powinniśmy być świadomi, dlaczego do niej klękamy i co ona nam daje. Świadoma modlitwa rodzinna ma przynosić przekonanie, że nasze wspólne życie jest nieustannie złożone w rękach Boga.

Echo Katolickie 38/2024

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama