Katastrofa w Smoleńsku: na pewno Bóg chciał nam coś powiedzieć właśnie przez to miejsce...
W sobotę w Oktawie Wielkanocnej czytany jest fragment Ewangelii według św. Marka o tym, jak Zmartwychwstały Jezus ukazywał się różnym osobom. Najpierw Jezus ukazał się Marii Magdalenie, potem ukazał się dwóm z nich, kiedy szli na wieś, w końcu ukazał się Jedenastu i wyrzucał im brak wiary oraz upór. Co ciekawe, zarówno Maria Magdalena jak i dwóch uczniów idących na wieś idzie i mówi apostołom o tym, Kogo zobaczyli. Ale apostołowie nie mogą uwierzyć.
Trudno się dziwić: Jedenastu dorosłych mężczyzn, którzy-by tak powiedzieć-postawili na jedną kartę. Chodzili z Jezusem trzy lata, zaufali Mu, cieszyli się Jego obecnością, widzieli ile dobrego zdziałał, a też pewno niejeden z nich czuł się przy Jezusie kimś ważnym. Teraz, po wydarzeniach Wielkiego Piątku, ci sami ludzie czują się przegrani i opuszczeni. Chyba nie ma bardziej paskudnego uczucia niż opuszczenie. Takie poczucie może powodować najgorsze stany, odbierać zdolność myślenia, powodować strach i panikę oraz lęk o to, jak będzie wyglądała przyszłość i czy ta przyszłość w ogóle nastąpi. Każdy, kto przeszedł przez poczucie opuszczenia ma prawo do takich przeżyć. One są bardzo ludzkie. Mało tego-Chrystus doskonale nas w tych doświadczeniach rozumie, bo takie doświadczenie ma coś z Ogrodu Oliwnego. Ale to poczucie opuszczenia i to, co mu towarzyszy ma też coś z beznadziei, coś ocierającego się o piekło. Czyli: tkwienie w takim stanie nie doprowadzi do niczego dobrego. Jest sposób, by nie wpaść do piekła — pozwolić się Panu Bogu pocieszyć. Trzeba wierzyć, iż te dni, to także czas pocieszenia, jak i On był pocieszany w Getsemani. Szukać Pocieszyciela, słuchać Słowa... Dlaczego? Bo osamotnienie jest obce Panu Bogu. On chce pocieszać.
Jezus wyrzuca apostołom brak wiary i to pomimo relacji świadków. Bo trudno uwierzyć, że po śmierci coś jeszcze może się wydarzyć. Chrześcijaństwo ma jednak to wielkie przesłanie, iż idzie dalej, poza Wielki Piątek i Wielką Sobotę. Po ludzku-trudne to do uwierzenia. W końcu apostołowie są także ludźmi. Piękne jest zakończenie tej sobotniej perykopy: „I rzekł do nich: 'Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu'”. To mówi Chrystus do tych, którym dopiero co wyrzucał niewiarę i upór. Jest to jeden z wielu paradoksów Ewangelii, iż Pan Bóg powierza swoje Słowo tym, którzy mają problemy, by w Niego uwierzyć. Pan Jezus zna bowiem kondycję człowieka i wie, że pewne wydarzenia są poza zasięgiem naszych ludzkich możliwości rozumienia. Są także pewne sprawy, których ludzkim umysłem człowiek nie pojmie. Lub inaczej: pojmie, ale kiedy otworzy się na Słowo.
To, czego doświadczamy od soboty, to spotkanie Chrystusa Zmartwychwstałego niedaleko lotniska w Smoleńsku. Ci, którzy lecieli do Smoleńska tam go spotkali. I pewno Pan Bóg coś chciał powiedzieć Rosjanom, Polakom i innym ludziom właśnie przez to miejsce... Skoro w śmierci Chrystusa Pan Bóg jedna nas ze sobą, to możemy powiedzieć, iż każda śmierć może temu jakoś posłużyć...
Kolejnym paradoksem jest to, iż Chrystus połączył tam ludzi różnych stanów, stanowisk, urzędów, wyznań i światopoglądów. Widać, że u Pana Boga wszyscy są równi, zarówno lewica jak i prawica. To jest bolesne wydarzenie, nieludzkie, ale mimo wszystko jest to wydarzenie paschalne. Pascha to tyle, co „przejście”. Nad smoleńskim lasem dokonało się przejście „z życia do życia”.
Dlaczego to się stało? Nie wiem, ale jedna z odpowiedzi, jaka się nasuwa jest taka: Widocznie te 96. osób już dojrzało do swojego przejścia. Pan Bóg to wie, bo On zna najlepiej ludzkie serce.
Na ulicach widać dużą mobilizację, wyciszenie, uspokojenie nastrojów. To dobry znak, oby szedł „od serca”. I oby kiedyś nam Pan nie wyrzucił, iż widzieliśmy znaki, ale jak byliśmy uparci, to takimi dalej zostaliśmy.
opr. mg/mg