W trosce o ducha

Recenzja: Tomaš Halík, WYZWOLENI, JESZCZE NIE WOLNI. CZESKI KATOLICYZM PRZED I PO 1989, przekład zbiorowy, Wydawnictwo "W drodze", Poznań 1997

 

Z okładki tej niewielkiej książeczki z dystansem, ale i wyraźnym ciepłem spogląda na nas dojrzały mężczyzna. Lekki grymas ust zdradza i odrobinę goryczy, i poczucie humoru, o którym przeczytamy, że - wraz z wykształceniem - "chroni człowieka wierzącego przed zdeprawowaniem jego religijnej gorliwości do smutnej formy religijnego fanatyzmu". Myślę, że nie byłem jedynym czytelnikiem, który wielokrotnie przerywał lekturę, by kolejny raz przyjrzeć się zagadkowej twarzy z okładki i spróbować wyczytać z niej tajemnicę - tajemnicę świadka Chrystusa.

Bo Tomaš Halík bez wątpienia należy dziś w Kościele do najważniejszych nauczycieli wiary. Ten niespełna pięćdziesięcioletni profesor filozofii i socjologii na Uniwersytecie Praskim, duszpasterz akademicki, przewodniczący Czeskiej Akademii Chrześcijańskiej przez kilkanaście lat należał do grona tajnie wyświęconych kapłanów, którzy skrywaną przed służbą bezpieczeństwa pracę duszpasterską łączyli z wykonywaniem świeckiego zawodu. W jak ścisłej konspiracji zmuszeni byli prowadzić działalność, najlepiej pokazuje fakt, że o kapłaństwie Halíka nie wiedziała nawet matka... I nie była to sytuacja wyjątkowa. Jak wspomina autor, częstokroć przygotowywani do sakramentów studenci nie byli świadomi, że sprawujący nad nimi duchową pieczę inżynier, lekarz czy psycholog jest w rzeczywistości księdzem. Że przestrzeganie reguł konspiracji nie było sztuką dla sztuki, dowodzą bezwzględne represje, jakim poddawany był przez kilkadziesiąt lat Kościół w kraju naszych południowych sąsiadów. O tych heroicznych kartach najnowszej historii czeskiego i słowackiego Kościoła wie się w Polsce bardzo niewiele, i to pomimo istnienia tak miarodajnych opracowań jak książka Bohdana Cywińskiego "Ogniem próbowane..." czy niedawno przetłumaczona praca Patricka Michela Kościół katolicki i totalitaryzm.

Czy jednak - można zapytać - z wiedzy tej płynęłaby dla nas jakaś nauka? Bo przecież losy czeskiego katolicyzmu, jego dzisiejszy kształt i położenie zasadniczo różnią go od katolicyzmu polskiego. W kraju Husa katolicyzm postrzegany był jako religia okupanta i narzędzie wynarodowienia. Nic więc dziwnego, że czeskie tradycje niepodległościowe naznaczone były silnym antyklerykalizmem oraz przywiązaniem do oświeceniowych zasad laickości kultury i życia publicznego. To właśnie dlatego - twierdzi Halík - komuniści uczynili z Czech laboratorium "totalnej ateizacji społeczeństwa". Eksperyment powiódł się, dzisiejsze Czechy pozostają jednym z najbardziej indyferentnych religijnie krajów świata. Pominąwszy dawne NRD, trudno o większy kontrast z sytuacją Polski. A mimo to, śledząc refleksje Halíka, niepodobna oprzeć się natrętnym wręcz skojarzeniom... Już choćby z racji tych analogii książka praskiego duszpasterza powinna dotrzeć do jak najszerszych kręgów polskich chrześcijan.

Czeski Kościół czasów komunizmu miał dwa oblicza: jedno oficjalne, sprzedajne, kolaboranckie, drugie - ukryte, reprezentowane przez księży niepokornych wobec władzy, gotowych zapłacić za to cenę wieloletniego więzienia, pozbawionych prawa wykonywania swej posługi, zmuszonych do pracy jako palacze, czyściciele okien czy stróże nocni, inwigilowanych i izolowanych od otoczenia (takie były na przykład koleje życia księdza Josefa Zvieriny, najwybitniejszego czeskiego teologa i duchowego przywódcy Kościoła podziemnego). Jednak - co niezwykle ważne - tajni księża, łączący pracę duszpasterską z wykonywaniem świeckiego zawodu, traktowali tę sytuację nie jako zło konieczne, ale jako wyzwanie do odkrycia nowej drogi powołania. "Była to dla nas okazja - pisze Tomaš Halík - nie tylko do tego, by bezpośrednio poznać »dzisiejszy świat«, by zdobyć jakieś osiągnięcia misyjne i specyficzne doświadczenia duszpasterskie, lecz także by głębiej zrozumieć własną tożsamość kapłańską." Odrębna duchowość tej drogi powołania, jej szczególnie bliski związek z codziennym życiem świeckich, co zapewniało tajnym księżom ogromne zaufanie ze strony wiernych, wszystko to wydaje się ks. Halíkowi tak ważną postacią świadectwa Kościoła w zlaicyzowanym świecie, że nie waha się wzywać biskupów, aby mimo odzyskania możliwości nieskrępowanego głoszenia Ewangelii, zdecydowali się zachować tę formę kapłaństwa.

Jedną z cech tajnego Kościoła była maksymalna otwartość na wszystko, co wartościowe, niezależnie od tego, czy mieściło się to w granicach wąsko pojętej ortodoksji. "Staraliśmy się prowadzić żywy dialog z życiem duchowym i kulturalnym naszego społeczeństwa. (...) Ważne było, aby Kościół nie przemienił się w getto, a także, by jego ukryte struktury nie popadły w mentalność sekciarską." Właśnie dlatego działający w ukryciu kapłani kładli tak wielki nacisk na ekumenizm. Ten sam motyw skierował ich w szeregi antykomunistycznej opozycji laickiej, skupionej wokół Karty 77. Zrodzoną z tamtych doświadczeń solidarność katolików i innych grup stających w obronie praw człowieka uważa ks. Halík za jeden z najcenniejszych owoców czasów prześladowań. Z tym większym rozgoryczeniem obserwuje w latach 90. symptomy zerwania z postawą dialogu i ulegania przez Kościół "kompleksowi męczeństwa".

To ten kompleks, pomnożony o lęk przed nowymi wyzwaniami i kurczowe trzymanie się starych form, jest odpowiedzialny za nieufność, z jaką Kościół czeski przyjął po roku 1989 pojawienie się społeczeństwa pluralistycznego, za jednostronnie krytyczną ocenę chrześcijaństwa zachodniego, a przede wszystkim za przenoszenie na nową sytuację schematów myślowych wypracowanych w czasach komunizmu. Dla ks. Halíka nie ulega wątpliwości, że taka postawa prowadzi w ślepą uliczkę: "Byłoby tragicznym błędem, gdyby wobec nowej sytuacji Kościół przyjął tę samą strategię obronną, co wobec komunizmu. To byłaby tragiczna głupota." Dlatego autor książki tak często przywołuje słowa wypowiedziane przez Jana Pawła II podczas wizyty w Pradze: "Budujcie świątynię wolnego życia waszego Kościoła nie przez powrót do tego, co było przedtem, zanim odebrano wam wolność. Budujcie ją mocą tego, do czego dojrzeliście w trakcie prześladowań." Doświadczenie komunizmu proponuje ks. Halík potraktować jako próbę, okazję do oczyszczenia, a nawet jako karę Bożą, jaka spadła na Kościół po to, by uwolnić go od starych grzechów.

Czy czescy katolicy potrafili skorzystać z "nieszczęsnego daru wolności" (podczas lektury książki niepodobna oprzeć się skojarzeniom z diagnozami ks. Tischnera) lepiej niż ich polscy bracia? W tekstach pisanych przez Tomaša Halíka na przestrzeni kolejnych kilku lat trudno nie zauważyć narastającego pesymizmu. Po ogromnym przypływie zaufania do Kościoła, jaki nastąpił w okresie "aksamitnej rewolucji", nie pozostało niemal śladu. Liczba katolików zmniejszyła się w latach 90. prawie o połowę. Kościół utracił też rzesze zewnętrznych sympatyków i przyjaciół. Czy dokonało się to bez jego własnej winy? Czy nie jest tak, że Kościół utracił dusze ludzkie, bo zanadto skupił się na rozwoju struktury instytucjonalnej? Odpowiadając na te pytania, autor książki jest wierny swemu postulatowi rzetelnego opisu sytuacji Kościoła, nie tuszującego prawdy, nawet jeśli jest ona bolesna. "Kto nakłoni naszych księży, by zeszli z rusztowań (na które często uciekają przed swymi podstawowymi zadaniami) i udali się do sanktuariów oraz wspólnot parafialnych? Kto ich przekona, że ponoszą znacznie większą odpowiedzialność za żywy Kościół Boży, którym wszyscy jesteśmy, niż za stan kościelnych budynków? Kto z wyobcowanych samotnych kapłanów uczyni braterską i kolegialną wspólnotę? Kto zatroszczy się o solidniejsze wykształcenie naszych księży? Kto przełamie zachowawczą mentalność w Kościele i rozbudzi w nim apostolskiego ducha założycieli i twórców?" Równie krytycznie wypada ocena świeckich katolików, którym ks. Halík wytyka uleganie mentalności getta czy skłonność do upolityczniania religii.

Myliłby się jednak ten, kto w postawie czeskiego teologa dopatrywałby się progresistowskich iluzji i uproszczeń. Znaleźć można w książce i przestrogi przed bezrefleksyjnym powielaniem rozwiązań przyjętych w zachodnich Kościołach lokalnych, i świadomość konieczności krytycznego dystansu wobec nowoczesnego świata. Ks. Halík doskonale zdaje sobie sprawę, że "Kościół prowokuje nie tylko swymi rzeczywistymi błędami, ale samą istotą własnej misji. Wskazuje bowiem poza horyzont zwykłych wartości, podważa zakorzenioną wiarę współczesnego człowieka, że to, w co wkłada najwięcej czasu i wysiłku: majątek, sukces, kariera itp., stanowi wartości najwyższe i ostateczne." Krytyczne uwagi kierowane przez praskiego duszpasterza pod adresem własnej wspólnoty wypływają więc nie z chęci "taniego aggiornamento", lecz z troski o wiarygodność Kościoła w jego dziele budowania duchowego wymiaru ludzkiego życia.

Książka ks. Halíka dotyka spraw najprostszych i najważniejszych zarazem. Sama też jest prosta w formie, odarta z wszelkich zbytecznych ozdobników czy niepotrzebnych zawiłości. Wśród wielu jej wątków, które nie zostały w tej recenzji nawet zasygnalizowane, jeden wydaje się szczególnie ważny: problem ateizmu. Czeski filozof wychował się w środowisku ateistycznym, co po latach ocenia jako daną mu przez Opatrzność szansę lepszego zrozumienia ludzi niewierzących, porównania świata wiary i świata zwątpienia, a przez to większej wdzięczności za łaskę wiary. Ale doświadczenie ateizmu uważa ks. Halík za ważną wskazówkę dla dzisiejszego Kościoła z jeszcze innych powodów. Po pierwsze, jesteśmy dziś świadkami nie tylko kryzysu chrześcijaństwa, ale i kryzysu ateizmu, który traci swych zwolenników. Ten spadek liczby zdeklarowanych niewierzących dowodzi, zdaniem ks. Halíka, że nie mamy współcześnie do czynienia z kryzysem religijności. Jeśli więc mimo to szeregi chrześcijan się wykruszają, z tym baczniejszą uwagą powinniśmy szukać wewnątrzkościelnych przyczyn tego zjawiska. Po drugie jednak, w ateizmie trzeba też dostrzec jego prawdę, zmaganie się z doświadczeniem "skrytości" Boga. To doświadczenie zagubienia w "pustyni milczenia i nieobecności Boga znane jest mistykom jako etap dochodzenia do Boga. Właśnie dlatego - pisze autor - mistyka nocy ciemności i pustyni jest bardzo aktualną duchowością dla czasów nihilizmu". I to odnowa duchowości, nie zaś kształtowanie postaw moralnych, jest najważniejszym zadaniem chrześcijaństwa. W czasach, gdy naszą uwagę przyciągają przede wszystkim - skądinąd ważne - spory o publiczną rolę religii, o konkordat czy konstytucję, warto zastanowić się nad uwagą ks. Halíka o znaczeniu duchowości w życiu chrześcijanina. Może uda nam się dzięki temu przywrócić sprawom właściwą hierarchię.

 

JAROSŁAW GOWIN, ur. 1961, absolwent filozofii UJ, publicysta, redaktor naczelny "Znaku". Wydał: Kościół po komunizmie (1995), Zaangażowanie czy defensywa. Katolicy w życiu politycznym Polski i Niemiec (1997, wraz z M. Spiekerem).

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama