Rozmowa z Patrycją Hurlak, aktorką znaną m.in. z seriali: Klan, Blondynka, Na Wspólnej
Rozmowa z Patrycją Hurlak, aktorką znaną m.in. z seriali: Klan, Blondynka, Na Wspólnej
– Kiedy i dlaczego zaczęła się Pani interesować okultyzmem, czarną magią? Czy odbywało się to w sposób świadomy?
– Nie miałam pojęcia, że robię źle. Z rozmowami ze zmarłymi zetknęłam się już w przedszkolu, ale myślałam, że tak robią wszyscy. Gdy miałam 6-7 lat, byłam bardzo blisko z Panem Jezusem. Traktowałam Go jak swojego brata, rozmawiałam z Nim, chodziłam do kościoła. Nawet nie zauważyłam, że po Pierwszej Komunii zaczęłam się od Niego oddalać. Gdy zapytałam mamę, dlaczego przestałam chodzić do kościoła, odpowiedziała: „Robiłaś awantury, nie chciałam cię zmuszać”.
Pojawiły się amulety i talizmany, które były często dołączane do pism, np. dla młodzieży. Pojawiły się też horoskopy. Nikt mi nie powiedział, że robię źle. Później dostałam w prezencie podręcznik do czarnej magii, zawierający zaklęcia – od bardzo prostych do rytuałów przywołujących szatana. W „sytuacji kryzysowej” ta książka zawsze spadała mi z półki i otwierała się na zaklęciu, które w danej chwili było potrzebne. Trudno było nie skorzystać, chociażby po to, żeby sprawdzić, czy zadziała. Chciałam też podpisać cyrograf, ale zapytałam mamę, co ona na to. Odpowiedziała, że nie wie, co jest dla mnie dobre, i żebym robiła to, co uważam. Mój Anioł Stróż ostrzegł mnie przed tym strasznym krokiem (odsyłam do mojej książki, bo to długa historia).
Myślałam przez te lata, że jestem fajna, że jest super, bo spełniały się wszystkie moje marzenia, że mam moc, że mogę wszystko. Teraz się okazuje, że to nie do końca była tylko moja moc…
– Czy doświadczyła Pani jakichś bolesnych konsekwencji zawierzenia swojego życia złemu duchowi?
– Nie wiedziałam, że zawierzyłam życie złemu duchowi. Konsekwencje były takie, że nie miałam pokoju serca i nawet jednej spokojnie przespanej nocy. Potrafiły mi się ruszać ściany w domu, nie mogłam też spać przy zgaszonym świetle, ponieważ wtedy zawsze atakowały demony. Myślałam, że skoro dużo więcej mogę, to siły dobra i zła będą się o mnie biły – jak w filmach o czarodziejkach. Sama sobie zgotowałam piekło na ziemi. Wydawało mi się, że szczęście to wymysł tych, którzy piszą książki i komedie romantyczne.
– Co sprawiło, że postanowiła Pani odrzucić szatana i ponownie zacząć przygodę z Jezusem?
– Św. Pawła Jezus zrzucił z konia, a na mnie wylał kubeł zimnej wody. Dopuścił, żebym związała się z pewnym człowiekiem – to było moje kolejne marzenie. Wymyśliłam sobie, jak będzie wyglądał, ile będzie miał lat, czym będzie się zajmował itd. Na drugi dzień spotkałam dokładnie takiego człowieka. Z czasem okazało się, że jest awanturnikiem, alkoholikiem i narkomanem. Nie wiedziałam już, o co mam prosić, żeby się wykaraskać z tego, w co sama się wpakowałam, więc zaczęłam się modlić: „Powiedz mi, do ch....., co się dzieje!” – wtedy nie umiałam inaczej. Okazało się, że Pan Jezus stał przy mnie cały czas. On wiedział, że tonę, ale nie mógł wejść w moje życie, dopóki Go o to nie poprosiłam. To nie tak, że sobie wybrałam przygodę z Jezusem. To On wybrał mnie, a ja powiedziałam: „Tak! Idę za Tobą i zostawiam wszystko. Ufam Tobie”.
– Kim teraz – po nawróceniu – jest dla Pani Jezus Chrystus?
– Miłością mojego życia! Jest dla mnie wszystkim, jest moją pierwszą prawdziwą miłością. I tej miłości nie oddam, i Jego ręki już nie puszczę. Proszę wszystkich Czytelników, aby wspomagali mnie modlitwą, żeby mnie diabeł nie wyszarpał z tej ręki (a wiem, że będzie próbował), żebym mocno się trzymała Jezusa i już nigdy Go nie puściła.
– Co robić, kiedy pojawiają się pokusy odejścia od Boga i skorzystania z „pomocy” szatana? Czy miewa Pani takie chwile?
– Diabeł jest panem naszego świata tutaj, na ziemi, więc pokusy będą i będziemy się przewracać, bo takie jest jego zadanie. Ale mamy przykazania i sakramenty. Sakrament pokuty i pojednania jest czymś najcudowniejszym, co Pan Jezus mógł nam zostawić – w nim pokazuje, jak bardzo nas kocha, i sprawia, że za każdym razem otrzymujemy nowe życie. Są też dręczenia, których doświadczam. Gdy nie mogę już sobie poradzić – kiedy pojawia się atak agresji czy nagła pokusa nieczystości – wtedy uciekam się do aktów strzelistych. Jak krzykniemy: „Jezu, ratuj!”, On przyjdzie i uratuje. Grunt to Mu zawierzyć. Zaczęłam się modlić Koronką do Miłosierdzia Bożego, trzymam się jej jak tylko mogę. To dzięki Koronce zaczęłam wracać do Kościoła. Wiem, że to bardzo skuteczna modlitwa, której diabeł nie lubi. Przy dręczeniach proszę też o pomoc św. Michała Archanioła i św. ojca Pio, a także św. Faustynę.
Ks. Mateusz Czubak, z którym napisałam książkę Nawrócona wiedźma, zaraził mnie brewiarzem – Liturgią godzin – i uświadomił mi, że brewiarz jest też dla nas, świeckich, że to modlitwa Kościoła i każdy może się w nią włączyć. Pan Jezus powiedział: „Gdzie są dwaj albo trzej zebrani w imię moje, tam jestem pośród nich” (Mt 18, 20), a więc jak przeogromną moc ma modlitwa całego Kościoła?! Drodzy Czytelnicy, spróbujcie wejść w Liturgię godzin, np. przez tydzień. Tego nie da się opisać słowami.
– Bardzo dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała s. Wioletta Ostrowska CSL
opr. aś/aś