Pójdźmy do Betlejem

Mijają wieki, zmieniają się pokolenia, a ludzie wciąż wędrują do Betlejem...

Mijają wieki, zmieniają się pokolenia, a ludzie wciąż wędrują do Betlejem. Jedni z radością, zdumieniem, inni pełni wątpliwości, dlatego z niedowierzaniem pytają: „Jak to małe i słabe Dzieciątko mogło sprawić, że zmienił się bieg historii?”.

Otwieramy Ewangelię według św. Łukasza: na-rodzenie Jezusa. Niebo zstąpiło na ziemię. Światło obecności Bożej oświetliło pola betlejemskie i pasterzy, którzy trzymali straż nocną. Przestraszyli się, bo nie wiedzieli, co się dzieje. Usłyszeli głos anioła: „Nie bójcie się! Oto zwiastuję wam radość wielką, która będzie udziałem całego narodu: dziś bowiem w mieście Dawida narodził się wam Zbawiciel, którym jest Mesjasz, Pan. A to będzie znakiem dla was: znajdziecie Niemowlę owinięte w pieluszki i leżące w żłobie” (Łk 2, 10-12). Pasterze postanowili: „Pójdźmy do Betlejem i zobaczmy, co się tam zdarzyło i o czym nam Pan oznajmił” (Łk 2, 15).

Jak ustrzec się przed pustką?

Wciąż na nowo pojawia się pytanie o pochodzenie Jezusa: „Czyż nie ma w tym czegoś tajemniczego, co wychodzi poza granice tamtej groty?”. Do dzisiejszego dnia jesteśmy świadkami, jak blask tych narodzin opromienia cały świat. Niestety wielu ludzi, którym przeszkadza to światło obecności Boga, chce fakt narodzin Jezusa przykryć, zasłonić chmurami różnych pomysłów. Czynią wszystko, aby Boże narodzenie sprowadzić do wymiarów czysto ludzkich albo jakichś baśniowych legend. Często słyszymy: „Poznaj magię świąt”. Sprawdza się powiedzenie, że „człowiek współczesny chętniej przyjmuje sto błędów od ludzi niż jedną prawdę od Boga”. Istnieje wciąż realne niebezpieczeństwo zagubienia prawdziwego Betlejem. Dużo pięknych słów, obrazów, sztucznych ogni, ale za nimi kryje się pustka.

Potrzebujemy wiary

Jeżeli wykreślimy z Ewangelii słowa: „co im zostało objawione o tym Dziecięciu” (Łk 2, 17), niczego nie zrozumiemy. Sami z siebie − bez objawienia Ojca, bez światła z góry − nie będziemy w stanie rozpoznać w tym Dziecku Zbawiciela. Potrzebujemy światła z nieba, światła wiary, aby upaść na kolana i złożyć Nowonarodzonemu dary serca. Od otwarcia się na rzeczywistość objawienia Bożego zależą narodziny nowego życia wiary w nas. Prawdziwym źródłem jest Ojciec – Bóg bogaty w miłosierdzie. Archanioł Gabriel posłany przez Boga powiedział do Maryi: „Duch Święty zstąpi na Ciebie i moc Najwyższego osłoni Cię. Dlatego też Święte, które się narodzi, będzie nazwane Synem Bożym” (Łk 1, 35).

Słowo stało się ciałem. „Jezus przyjął ciało z Maryi Dziewicy” − wypowiadając te słowa Credo, skłaniamy głowę, ponieważ zasłona kryjąca Boga zostaje zerwana. Niezgłębiona tajemnica Bożej Miłości nas porusza: Bóg staje się Emmanuelem. Dokonuje się to przez Maryję. Przez Nią Bóg wchodzi w historię życia człowieka, rodziny, narodu. Matka Jezusa oddaje do dyspozycji całą swoją osobę, aby stać się miejscem zamieszkania Jezusa. Również w życiu tego, kto przez wiarę otwiera swoje serce na przyjęcie Jezusa, dzieje się cud nowego życia, dokonuje się prawdziwe Boże narodzenie. „Wszystkim tym jednak, którzy Je przyjęli, dało moc, aby się stali dziećmi Bożymi, tym, którzy wierzą w imię Jego − którzy ani z krwi, ani z żądzy ciała, (…) ale z Boga się narodzili” (J 1, 12-13). Kto uwierzył Bogu, nie jest sam. Przyszła do nas Miłość i zjednoczyła wszystkich ludzi. Ci, którzy przyjęli Jezusa, stali się wielką rodziną dzieci Bożych. Odtąd nasze życie budowane jest na skale, którą jest Bóg.

opr. aś/aś

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama