Czy możemy wrócić do stanu pierwotnej niewinności, do towarzyszącej jej nagości pozbawionej wstydu? Droga powrotu jest tylko jedna...
Jacob de Backer, Garden of Eden, źródło: Wikimedia Commons
Adam Pierwszy, pierwsze dziecko Boże i ojciec nas wszystkich, stworzony na wzór Adama Drugiego, a zatem ufający Ojcu jak dziecko, i bezgranicznie otwarty również na Ewę Pierwszą, równie jak on jeszcze niepokalaną. Ani jednego listka figowego, którym trzeba by się zasłaniać przed drugim, pełna otwartość, bez rany zwątpienia, przez którą potem wślizgnie się wąż. On pracuje w ogrodzie dla niej, choć się nie poci; ona pierze mu slipki i skarpety, których on nie rozrzuca po dywanie nie znającym co to odkurzacz. Gdyby teraz zaszła w ciążę, nie zaznałaby bólów porodowych ani wstydu odsłaniania ciała przed ginekologiem. Nie sposób nie rozebrać Państwa Rajskich sprzed upadku, by pokazać nagością ciała pełną otwartość ich ducha; i niewinność dziecięcą, radosną, której echo można jeszcze dziś dosłyszeć w piskach dzieci biegających po plaży nad brzegiem morza.
I w popisach-popiskiwaniach niektórych dorosłych, zwłaszcza tym, którym pomyliło się bycie bożyszczem z byciem bożkiem, co prawda bez mocy stworzenia nowego świata, ale przynajmniej usiłującego wrócić świat do stanu sprzed grzechu pierworodnego. „Żeby cipka była cipką. Radosną, szczęśliwą i naturalną. A siur był siurem” — przy czym warto może zwrócić dyskretną uwagę na te niedyskrecje Pani Ani, że już w samej bezradności języka, który nie radzi sobie z golizną, znać ślad grzechu pierworodnego... A kto bardziej wrażliwy z mężczyzn, mógłby się nawet żachnąć na tego „siura”, który w zestawieniu z „cipką” wydaje się znacznie mniej radosny. Smutna próba, która to już z kolei, poradzenia sobie z problemem przez jego wyparcie; psychologowie religijni pilnie poszukiwani, tym bardziej gdy nikt ich nie szuka.
Czy w świecie po grzechu fizyczna nagość w ogóle może być właściwa? Chyba jedynie w alkowie małżeńskiej, ale i to jedynie, gdy małżonkowie „z drżeniem” sprawują swoje zbawienie, by okazać sobie miłość, a przy tym się nie skrzywdzić. Oczywiście sielankowy z pozoru seks bez miłości jest możliwy — ale jedynie tam, gdzie wciąż panuje grzech. Nie trzeba znać Ignacego Loyoli, by wiedzieć, że sumienie nie gryzie tego, kto ucieka od świętości. Nagość pozamałżeńska jest możliwa jedynie wtedy, gdy zostaje ubrana w grzech. Powrotu do sielskiego raju nie ma — na drodze połyskują nagie miecze. I strzegą dostępu nawet tym, którzy chcieliby przedstawić na płótnie Adama i Ewę rajskich: mimo że goli, to niewiele tam z naturalności „cipki” i „siura”, poskrywanych w fałdach golizny (Rajscy nie znali, co to anoreksja).
Podobnie z wizerunkami Ukrzyżowanego, który, choć obnażony na Drzewie, to jednak słusznie co nieco przysłonięty; być może jedynie w alkowie medytacji wolno podglądnąć to całkowite odkrycie ciała, które musiało towarzyszyć całkowitemu otwarciu serca. Jedynie Matce Pana, Drugiej Ewie, dane było kontemplować to, co najbardziej intymne u Drugiego Adama, jak Pannie Ewie zaglądać na to, co potem skryło się pod listkiem grzechu pierworodnego. Fizyczna nagość Pana na Krzyżu to znak dla nas wszystkich: powrót do „nagości rajskiej” odbywa się przez bramę krzyża, a więc duchowe obnażenie, rozdarcie szat grzechu i sukni fałszywej pobożności. Świętość, jeśli tylko nie skrywa się jej pod korcem, zostaje zauważona i prowokuje, by ją zawstydzić — co prowadzi do męczeństwa, choć nie zawsze czerwonego.
Nagość naśladowców Adama Oliwnego, ich obnażenie się dla Boga i bliźniego, nie znajduje wzajemności w świecie postrajskim. Synowie Adama niebieskiego muszą się liczyć z tym, że potomkowie ziemskiego Adama wystawią ich na pośmiewisko. Powrót do raju wiedzie przez krzyżowe drzewo życia, na którym połyskująca włócznia przeszywa nieznośną nagość ducha...
opr. mg/mg