Przed uroczystością Bożego Ciała
Człowiek jest z natury stworzeniem ciekawskim. Lubi zgłębiać i poznawać tajemnice świata. Są jednak granice, których ludzki rozum przekroczyć zdoła. Są chwile, kiedy musimy z pokorą pochylić głowę i powiedzieć: „Nie rozumiem” - jak chociażby wtedy, gdy stajemy wobec tajemnicy Eucharystii.
Tam, gdzie kończy się ludzkie poznanie, zaczyna się wiara. Do zaistnienia wiary wręcz konieczna jest sytuacja, gdy czegoś nie wiem lub nie rozumiem. Jeśli coś wiem, widziałem, mogę to sprawdzić i tego dotknąć - nie muszę wierzyć. Wiara jest oparciem się na autorytecie tego, kto przekazuje nam jakąś informację lub składa obietnicę. Na płaszczyźnie religijnej wiara jest spotkaniem 2 osób: Boga, który pierwszy się objawia, i człowieka, który na to objawienie odpowiada aktem wiary.
Jedną z największych tajemnic naszej wiary jest Sakrament Eucharystii. „Oto wielka tajemnica wiary!” - te słowa słyszymy podczas każdej Mszy świętej w chwilę po tym, jak chleb i wino staną się Ciałem i Krwią Chrystusa. Przemiana ta jest niewidoczna na zewnątrz. Nie ma przyrządu, zdolnego zmierzyć czy wykryć w Eucharystii obecność Chrystusa. Czy jednak wiara w nią jest całkowicie pozbawiona podstaw i sprzeczna z rozumem?
Średniowieczna teologia stworzyła formułę „fides quaerens intellectum” - wiara poszukująca zrozumienia intelektualnego. Próbę rzucenia pewnego światła na tajemnicę Eucharystii podjął Sobór Trydencki (XVI w.). Posłużył się przy tym, zaczerpniętymi z filozofii, pojęciami istoty (inaczej: substancji) i przypadłości. Substancja - to „istota rzeczy”; najważniejsza cecha, decydująca, czym dany przedmiot jest. Natomiast „przypadłość” można zdefiniować jako drugorzędną cechę fizyczną. Zamiast słowa „przypadłość” Sobór chętniej używa terminu „postać”.
Cóż więc tak naprawdę dokonuje się podczas Mszy świętej? Najlepiej oddaje to chyba (również użyty przez Sobór) termin PRZEISTOCZENIE. Na słowa kapłana ulega zmianie istota, substancja chleba i wina, nie naruszając przy tym postaci. Nie zmienia się smak, kształt, kolor, zapach - wszystko to, co nasze ludzkie zmysły są w stanie ogarnąć i zarejestrować. Stąd też słowa kapłana o tajemnicy wiary, które wypowiada zaraz po przeistoczeniu, są wyrazem ogromnej bezradności ludzkiego umysłu wobec czegoś, co nieskończenie go przerasta. W kawałku chleba i kilku kroplach wina jest obecny cały, żywy, prawdziwy Chrystus - wraz z Ciałem, Krwią, Duszą i Bóstwem! (por. KKK 1413). Ta obecność jest realna i rzeczywista. Obecność Chrystusa pod postaciami chleba i wina rozpoczyna się w momencie przeistoczenia i trwa, dopóki trwają postacie eucharystyczne.
W kontekście tych podstawowych prawd o Eucharystii, trudno powstrzymać się od pytania: Jak w związku z tym traktować cuda eucharystyczne? Czy one nie mogłyby posłużyć jako ewentualny naukowy dowód na rzeczywistą obecność Chrystusa w Eucharystii?
Być może kogoś w tym momencie rozczaruję, ale odpowiedź brzmi: nie. Cuda eucharystyczne należy postawić na tej samej płaszczyźnie, co objawienia prywatne. Tym, co przede wszystkim ma nas skłaniać do wiary, będącej odpowiedzią na miłość Boga, mają być prawdy, zawarte w Bożym Objawieniu i nauczaniu Kościoła. To jest punkt wyjścia, to jest podstawa, która każdemu człowiekowi powinna wystarczyć. Żadne prywatne objawienia ani nadzwyczajne fakty nie mogą nic do Bożego Objawienia dodać. Mogą co najwyżej być impulsem, by pewne prawdy w nim zawarte odczytać bardziej wnikliwie (jako przykład można wymienić choćby objawienia s. Faustyny, pod wpływem których rozwinięto kult Bożego Miłosierdzia - jednak po uprzednim stwierdzeniu, że treść objawień pokrywa się z tym, co o Miłosierdziu Bożym mówi Pismo święte). Warto przypomnieć też, że Kościół nikogo nie zobowiązuje pod sankcją grzechu do wiary w prywatne objawienia - nawet jeśli zostały oficjalnie uznane za prawdziwe. Podobnie jest z cudami eucharystycznymi - mogą być one dodatkowymi okolicznościami, pobudzającymi wiarę. Zawsze jednak muszą mieć odniesienie do nauczania Kościoła na temat Eucharystii. Ono zaś opiera się na autorytecie samego Chrystusa i Jego słowach.
W Uroczystość Bożego Ciała ulicami naszych miast przejdą Eucharystyczne procesje. Oddając cześć temu, który „zagrody nasze widzieć przychodzi”, dziękujmy Mu za tę Obecność, która jest tak nam bliska - i to przez cały rok. Mamy Chrystusa codziennie niemal na wyciągnięcie ręki - w tabernakulum. Czy korzystamy z tego, wstępując do świątyni na - choćby krótką - adorację? A choć z natury jesteśmy żądni cudów i nadzwyczajności, pamiętajmy, że sama Eucharystia jest największym cudem. Cudem miłości Boga, który stał się „dobry jak chleb” i przyszedł, by zaspokoić nasz głód i najważniejsze pragnienie człowieczego serca: by kochać i być kochanym.
opr. aw/aw